-Co ty tu robisz?- spytałam szeptem.
-Mam przerwę…
-Ale, co, jak…
-Wpuścisz mnie?- uśmiechnął się.
Kiwnęłam głową.
Nie widziałam go na żywo od około połowy marca. Zarost na
jego twarzy był bardziej wyrazisty, zmienił fryzurę, grzywka nie była
postawiona do góry, ale leżała swobodnie na boku.
Louis wszedł do środka.
-Czemu jesteś mokra?- spytał.
-Dług...- nie dokończyłam, bo do salonu wszedł Eric i
widocznie się ucieszył na widok drugiego faceta.
-Lou!
-Eric?! Co ty tu robisz?
-Jestem z Kris i Willem na krótkich wakacjach u siostry.
Do salonu weszła Kris i trzymała Lily na rękach. Will
szedł i chował się za mamą. Lily, gdy zobaczyła tatę zerwała się, a ciocia
postawiła ją na ziemi.
Mała pobiegła, a Louis wycałował ją mocno.
-Matko, jak się stęskniłem za wami…- powiedział Lou, a ja
momentalnie poczułam wzrok Kristen na sobie.
Nie wiem czemu, ale uśmiechnęłam się na widok chłopaka,
bo prawda jest taka, że za nim tęskniłam.
-Eric, chodź na górę przebierzesz się.- zarządziła Kris,
wzięła Lily na ręce, a Willa złapała za rączkę.
-Lily, pokażesz Willowi swój pokój?
-Tak.
Ruszyli na górę. Eric za nimi zostawiał mokre ślady. Lou
odłożył torbę i złapał mnie za rękę.
-Teraz się widzimy… Co mi powiesz…- spytał zawadiacko.
-Że tęskniłam…- odparłam po chwili z deka nieśmiało.
Zostałam przyciśnięta do ściany, a na ustach poczułam
miękkie wargi mojego chłopaka. Jego dłonie błądziły po moich plecach. Chłopak
oderwał się.
-Czyli co, znów jesteśmy parą?
Uśmiechnęłam się i musnęłam jego usta.
-Jesteś mokra…- powiedział i spojrzał na mokrą plamę na
ścianie oraz jego mokrą koszulkę.
-Ups. Chodź na górę.
Wziął torbę i weszliśmy do naszej sypialni. Ja szybko
przebrałam się, a Lou poszedł się odświeżyć po locie. Kristen wyszła z jednego
z pokoi gościnnych.
-I?- spytała.
-Dobrze.- uśmiechnęłam się szeroko i zajrzałam do dzieci.
Lily siedziała i tłumaczyła Willowi, jak stylowo ubrać lalkę. Chłopak, gdy
zrobił coś źle został skrzyczany i poprawiony przez moją córkę. Ubrana w
krótkie materiałowe spodenki i czarną koszulkę. Powycierałam schody z wody,
którą wniosłam z basenu razem z bratem. Zabrałam się za robienie Lasagne.
Po 40 minutach była gotowa, a cała zgraja siedziała w
jadalni i zjadała. Po zjedzeniu posiłku do końca dnia przesiedzieliśmy na
tarasie.
Tydzień
później…
Eric z Kris i Willem pojechali na kilka dni do H.Ch. Ja
natomiast razem z Lily i Louisem dzielimy wspólnie wolny czas. Jutro z rana
wylatuję do Ameryki na 2- miesięczną trasę. Lou zresztą za kilka dni także
wraca do śpiewania, chłopcy kończą trasę po Europie. Spakowałam się i podczas
gdy Louis pojechał do Liama na chwilkę postanowiłam nakręcić filmik dla Lily,
mała bawiła się w ogrodzie i zjadała truskawki z bitą śmietaną. Przysiadłam na
leżaku i włączyłam kamerę.
-Lily co teraz robisz?- spytałam.
-Jem.
-A co jesz?
-Tfuskawki…
-A smakują ci?
Pokiwała głową i wsunęła do buźki kolejną porcję.
-Mama?- spytała po przełknięciu.
-Tak?
-A co ty lobis?
-Kręcę jak jesz.
-Ale ja bzydko jem.
-Jesz ślicznie.
Uśmiechnęłam się do siebie. Moja mała całą twarz miała
pełną bitej śmietany.
Odsunęła miseczkę.
-Koniec…- rozłożyła rączki.
-Najadłaś się?
-Tak.
Lily skrzyżowała rączki na klatce piersiowej.
-Zaśpiewam coś.- powiedziała.
-No to słucham…
Zaczęła nucić OWOA i śmiesznie ruszała bioderkami.
Śmiałam się głośno. Potem zaczęłam głośno wiwatować, a ona ukłoniła się i
wróciła do piaskownicy. Skierowałam kamerę na siebie, mrugnęłam do obiektywu
okiem i uśmiechnęłam się. Wyłączyłam nagrywanie. Odłożyłam kamerę na stolik i
położyłam się na trawie dwa metry od piaskownicy. Podparłam głowę ręką i
patrzyłam się na bawiącą małą. Dochodziła 17:00, Lily na białym talerzyku
podała mi piaskową babkę.
Udałam, że ją zjadam, a ona wówczas śmiała się. Zrobiło
się trochę chłodno, a na mój nos spadła kropla deszczu, sine chmury opatuliły
niebo = burza.
-Lily, idziemy do domku, muszę cię spakować do babci.
-Ja chcie źośtać w domu.- popatrzyła na mnie spod brwi.
-Ale będziesz musiała pojechać do babci…
Wzięłam kamerę ze stolika i talerzyk Lily. Złapała mnie
za rączkę i weszłyśmy do domu. Zamknęłam szklane drzwi od tarasu. Wzięłam małą
na ręce i weszłyśmy na piętro. Tam spakowałam małej różową walizeczkę, pełną
różnorakich ubrań. Po 1,5 godzinie usłyszałam grzmoty i zobaczyłam błyski na
dworze, a Lily przytuliła się do mnie. Panicznie boi się burzy. Wzięłam ją na
ręce i wtuliła się.
Głaskałam ją po głowie, a ona popłakiwała. Usiadłam z nią
na łóżku. Zamknęłam okna. Wykąpałam Lily, która spoglądała na okno i wzdrygała
się gdy błyskało.
Potem bawiłam się z nią lalkami. O 21:00 zasnęła, a ja
wzięłam szybki prysznic. Deszcz lał się hektolitrami z nieba.
Ubrałam piżamy i około 22:00 położyłam się do łóżka.
Obudziłam się jakoś za chwilkę, bo Louis musnął moje czoło. Z jego włosów
kapały pojedyncze krople, jak podejrzewałam deszczu.
-Zaraz przyjdę.- powiedział, gdy ściągał koszulkę.
Przesunęłam się na swoje miejsce.
Po 5 minutach usłyszałam szum wody z prysznica. Za kilka
minut szum ucichł, Lou wszedł do sypialni. Położył się obok.
-Dalej pada?- spytałam.
-Tak, zaraz znowu zacznie błyskać.
Wszedł pod kołdrę i przytuliłam się do niego. Uniosłam
głowę i musnęłam mu usta. Złapał mnie za biodra i uniósł je, tak żebym usiadła
na nim okrakiem.
Odgarnęłam do tyłu włosy. Przejechałam palcem po jego
nagiej klatce piersiowej. Uśmiechnął się.
-Wiesz, chciałbym się znów poczuć…
-Tak jak kiedyś…-
dokończyłam.
-Właśnie…
Zniżyłam twarz i namiętnie pocałowałam go w usta, Lou
usiadł. Chłopak ściągnął mi koszulkę i spodenki. Zabraliśmy się do wiecie
czego…
Około 1 obudziłam się, zachciało mi się do toalety, więc
ubrałam się w piżamy, a gdy przechodziłam koło Louisa, chłopak obudził się i
założył bokserki. Przewrócił się na prawy bok i spał dalej. Załatwiłam potrzeby
i wróciłam do chłopaka i zasnęłam.
W nocy obudził mnie płacz Lily, zerwałam się i pobiegłam.
Zapaliłam światło. Wyciągnęła do mnie rączki, a z jej oczu poleciały kolejne
łzy.
-Czemu płaczesz?- spytałam.
-Buzia (tzn. Burza)
Uspokoiłam ją, ale gdy tylko chciałam ją położyć do
łóżeczka, zrywała się i znów zaczynała płakać. Lou przyszedł.
-Co jest?
-Boi się burzy.
-To weź ją do nas…
Zgasiłam światło i położyłam małą przy ścianie, ja spałam
na środku, a Lou na brzegu. Mała wtuliła się w moją klatkę piersiową, a Louis
objął od tyłu. Tak spaliśmy do rana.
Mam nadzieję, że się wam podoba, miłego czytania i do jutra!
Mam nadzieję, że się wam podoba, miłego czytania i do jutra!
super ! czekam na nexa ! love xx
OdpowiedzUsuńspk kolejny szynko ubustwiam tego bloga znów są razem :) fajnie
OdpowiedzUsuńOgromnie się ciesze, że Cam pogodziła siè z Lou! Moja intuicja mnie nie zawiodła i to Lou do niej przeszedł! Wlielka szkoda, że się miną, właśnie teraz gdy się pogodzili! Uczcili to czymś bardzo miłym i przyjemnym!
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci za ten rozdział i wyczekuje następnego!
Marzena ze Śląska