poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 99.



Obudził mnie przeraźliwy głód, aż mi się w głowie zakręciło. Harry spał spokojnie. Spojrzałam na telefon, była godzina 9:02.
Zrobiłam kanapki z serem i pomidorem, po czym zjadłam sześć. Dla Hazzy zostawiłam tak jak zwykle pięć, zaparzyłam kawę i położyłam na stole.
Weszłam do sypialni i usiadłam na podłodze, zaraz naprzeciwko śpiącego Harry’ego.

-Kotku…- powiedziałam półgłosem.
Wzięłam do ręki jego telefon.
Zero reakcji ze strony Hazzy.

-Miśku…
Uśmiechnął się i otworzył lekko oczy. Pstryknęłam mu zdjęcie i wstawiłam je na jego instagrama.
-Co jest?- spytał zachrypniętym głosem.
-Zrobiłam śniadanie dla ciebie.
-Dziękuję.
Wstał powoli z łóżka i skierował się ku kuchni. Poszłam za nim i usiedliśmy na tarasie przy basenie. Hazz zjadł i wypiliśmy swoje kawy.
-Dzisiaj zabieram cię w fantastyczne miejsce.
-O mój boże, a co to za miejsce?
Harry uśmiechnął się szeroko.
-Pewnie, bawmy się w kotka i myszkę, a zresztą… może to i lepiej, że to będzie niespodzianka.
-I za to właśnie cię kocham…
-Jak powinnam się ubrać?
-Wygodnie, to na pewno, ale weź sobie jakieś ubrania na zmianę…
Spakowałam do plecaka legginsy w kwiatki i białą bluzkę, natomiast teraz założyłam niebieską sukienkę i białe tomsy, rozczesałam włosy i nałożyłam lekki makijaż. Harry ubrał dżinsowe spodenki ¾, do tego luźną białą koszulkę, grzywkę zaczesał sobie do tyłu, żeby, było mu wygodniej.
-Weź kapelusz…- powiedziałam.
Spakował go do mojego skórzanego czarnego plecaka, włożyliśmy tam jakieś pieniądze, nasze telefony, litrową butelkę wody i po batoniku. Nałożyłam plecak na plecy i wyszliśmy z domku, zeszliśmy schodami w dół, tam czekał na nas samochód, zawiózł nas na lotnisko, wsiedliśmy do niego i po chwili wystartował. Po jakichś 30 minutach lotu wylądował. Dookoła lotniska były gęste drzewa.
-Chodź.- Harry złapał mnie za rękę i podążyliśmy do taksówki. Ta zawiozła nas do starej bramy, którą otworzył stary mocno opalony mężczyzna. Taksówka przejechała jeszcze jakieś 100 m, gdy zatrzymała się i kierowca powiedział, że dalej jechać  nie może, Harry zapłacił stosowną kwotę, mężczyzna ukłonił się i wysiedliśmy z auta. Mój mąż trzymał mnie kurczowo za rękę i podążyliśmy wzdłuż szlaku żwirową drogą.
-Gdzie ty mnie przywiozłeś?

-Jesteśmy na wyspie Praslin, a to jest park narodowy Praslin, jeden z najpiękniejszych parków narodowych na świecie.
Po jakichś 50 minutach marszu weszliśmy na wzniesienie, z którego był przepiękny widok na jakąś plantację. Poza tym, to powietrze czymś się różniło od normalnego, miałam ochotę skakać jak wariatka pośród roślin. Zbiegłam na dół i oglądałam w biegu rośliny.  Harry trzymał plecak i biegł za mną śmiejąc się donośnie. A ja biegłam i biegłam, aż zabrakło mi siły i musiałam stanąć.
-Niezła kondycja.- powiedział lekko zmachany Hazz.
-Dzięki.- ja z kolei ledwo co, łapałam oddech.
Napiłam się wody i zaczęliśmy iść dalej, Harry objął mnie ramieniem, nałożyłam mu kapelusz na głowę (wygląda w nim tak sexi).
Nim się obejrzałam było popołudnie, zgłodnieliśmy, więc ruszyliśmy do miasta, by coś zjeść. Zamówiłam  sobie zupę z ośmiornicy (WYOBRAŻACIE SOBIE TO, ZUPA Z OŚMIORNICY, PEWNIE JAK TO CZYTACIE, TO NA WYMIOTY WAM SIĘ ZBIERA, MI TEŻ NA POCZĄTKU, JAK PRZECZYTAŁAM W MENU, ALE KELNER MNIE ZACHĘCIŁ I POWIEDZIAŁ, ŻE TO ICH SPECJAŁ, WIĘC JA OK.)
Zupa była cholernie, cholernie, cholernie dobra… Harry śmiał się ze mnie, że mi macki wyrosną zamiast rąk, a ja z kolei mówiłam, że krewetki, które jadł nosem mu wyjdą. Zamówiliśmy sobie po bezalkoholowym Mojito. Poszłam do łazienki i przebrałam się w legginsy w kwiatki i białą bluzkę. Kupiłam dwa kokosy w kształcie damskich pośladków, no są tu takie… Taksówka zawiozła nas z powrotem na lotnisko, czułam się jak na haju…

Wsiedliśmy do środka i wróciliśmy na „naszą” wyspę, w domku byliśmy około 22:00, wykąpaliśmy się i od razu zasnęliśmy.

5 dni później…
18:33
-Harry, no chodź wreszcie, przejdzie nam rezerwacja…
-Już idę…
Poprawiłam swoją beżową sukienkę z dłuższym tyłem, moje stopy zdobiły złote sandałki, nowy nabytek z Seszeli… Wyszliśmy z domku, Harry była ubrany trochę na luzie i trochę elegancko.
Szliśmy wzdłuż ulicy, gdy zatrzymałam się przy kiosku, w gablocie był najnowszy brytyjski Vogue z Camille na okładce.
-O mój Boże, jak ona pięknie wyszła, muszę kupić…
Po chwili byłam już posiadaczką jednego z trzech dostępnych Vogue’ów. Otworzyłam na wywiadzie z Cam. Było tam również kilka zdjęć z sesji. Od razu kliknęłam fotkę i wstawiłam na swojego instagrama z podpisem: Piękna mamuśka…
Schowałam do torebki gazetę i ruszyliśmy dalej drogą ku restauracji. Harry trzymał mnie za rękę i szliśmy razem, śmiejąc się od czasu do czasu ze swoich wypowiedzi. Weszliśmy do eleganckiej restauracji, białe, lub czerwone obrusy były na stołach, serwetki ułożone były w różne kształty. Kelner posadził nas przy stoliku, tak jakby w innym odosobnionym pomieszczeniu. Zamówiliśmy sobie po sałatce greckiej, która przyszła dokładnie za 10 minut. Oparłam się o miękki fotel i popijałam białe wino, które chłopak zamówił. Hazz dokończył swoją sałatkę i także oparł się i popijał z kieliszka.
-Czemu mi się przyglądasz?- spytał.
-Lubię na ciebie patrzeć.- odparła wzruszając przy tym lekko ramionami.
-Miło mi…
 Zapadła krótkotrwała cisza.

-Cara?- spytał.
-Tak?
-Jaki jest twój ulubiony kwiat?
-Zdecydowanie róża.- odparłam bez chwili namysłu.
-To dobrze…- uśmiechnął się do siebie.
Po prawie dwóch godzinach i zjedzonych przeze mnie 3 dodatkowych porcji sałatek, postanowiliśmy wrócić do domu.
-Słonko?- powiedział Harry, gdy zmieniał koszulkę.
-No?- spytałam z tarasu.
-Co ty na to abyśmy zmienili zakwaterowanie? Jesteśmy tu już prawie półtora tygodnia, a mieliśmy być tylko tydzień…
-Ok., ale jak mi powiesz gdzie polecimy?
-Co powiesz na Bahamy?
Zamyśliłam się i przytuliłam się do Harry’ego, właściwie nie wiem czemu to zrobiłam, no ale zrobiłam.
-Dziś wieczorem wylecimy, w końcu czeka nas 15 godzin lotu.
-Pójdę się spakować.- powiedziałam i musnęłam jego usta.
Harry zadzwonił i zarezerwował nam hotel na wyspie Nassau, ponoć najpiękniejszej na całych Bahamach.
Poskładałam rzeczy i ubrałam się. Harry po uzgodnieniu wszystkiego włożył swoje rzeczy do torby. Do drzwi frontowych zapukał ten sam mężczyzna ze śmiesznym akcentem co go słyszałam, gdy przyjechaliśmy tu, słyszałam, bo miałam oczy zasłonięte oczy opaską. Jego kolega rozmawiał ze mną już na dole i pakował walizki do samochodu. Harry stał w drzwiach domku i odliczał pieniądze dla niego. Mężczyzna uśmiechnął się i usłyszałam jego głos: Bardzo mi było miło państwa tu gościć, zapraszam w przyszłym roku…
Harry podał mu rękę i uśmiechnął się serdecznie. Harry zszedł po schodach na dół i wsiedliśmy do samochodu, wcześniej jednak mężczyzna ucałował moją dłoń, a ja się chyba zarumieniłam. Harry objął mnie ramieniem i ruszyliśmy. Po 30 minutach byliśmy na lotnisku. Niestety „nasz samolot z przedziałem sypialnym” został wynajęty przez kogoś innego i lecieliśmy samolotem z innymi ludźmi.  Usiedliśmy w pierwszej klasie. Usiadłam przy oknie. Byłam zmęczona, więc dosłownie po chwili zasnęłam kładąc głowę na ramieniu Hazzy, on odchylił głowę do tyłu i także zasnął. Obudziłam się za kilka godzin, paliły się tylko jarzeniówki na suficie samolotu, zerknęłam na zegarek Harry’ego, była za trzy pierwsza, chłopak spał smacznie, podniosłam wysoko nogi, by go nie obudzić i wyszłam na korytarzyk. Poszłam do toalety, moja fryzura była totalnie pogmatwana. Zrobiłam sobie niechlujnego, wysokiego koka. Dobrze, że będąc jeszcze na Seszelach zmazałam makijaż. Opłukałam twarz zimną wodą i wytarłam chusteczką. Wyszłam z łazienki. Jedna 16- letnia dziewczyna, spytała, czy może sobie zrobić ze mną zdjęcie. Nie wyglądałam, aż tak źle, więc się zgodziłam. Pstryk, podziękowała mi i przytuliła. Wróciłam na swoje miejsce, Harry nie spał, ale miał zmrużone oczy.
-Gdzie byłaś?- spytał półgłosem.
-W toalecie.
-Aha.
Poprawił się na fotelu i jęknął cicho. Usiadłam na swoim miejscu i znów ogarnęła mnie senność. Momentalnie zasnęłam. Obudziło mnie szturchanie. Harry uśmiechnął się, gdy otworzyłam oczy.
-Co jest?- spytałam zaspana.
-Stewardessa przyniosła coś do jedzenia.
-Oooo… Jak miło…
Zjadłam i znów zasnęłam. Gdy obudziłam się po raz kolejny, słońce wschodziło i pięknie odbijało na tle czystego blado granatowego jeszcze nieba. Harry spał. Mała dziewczynka, która siedziała przede mną, stała na swoim fotelu i pomachała mi małą rączką. Uśmiechnęłam i powiedziałam jej po cichu: Hi!
-I’m Laura.- powiedziała szeptem, ale było słychać, że ma piskliwy głosik.
 -Jestem Cara- powiedziałam.
-Miło mi cię poznać…
Matka dziewczynki, chyba się obudziła i kazała usiąść małej. Jej dwa platynowe warkoczyki zakończone różową kokardką, zatrzęsły się i dziewczynka usiadła na swoim fotelu. Prawdopodobnie o 11:00 mamy wylądować, a mamy dopiero 6:10. Mała, popatrzyła przez szparę pomiędzy fotelami i uśmiechnęła się pokazując rząd białych ząbków.
-Skąd jesteś?- spytałam.
-Ze Seattle.
-Lecisz na wakacje?
-Tak, byłam na 3 tygodnie u mojego tatusia, bo on ma hotel na Madagaskarze i teraz jadę z mamusią, a potem wracam do przedszkola.
-Ile masz lat?- spytałam.
-5.
-Duża z ciebie dziewczynka.
-Tatuś mi to zawsze mówi.
Matka znowu upomniała córkę, żeby mnie nie zaczepiała, ale mnie dobrze rozmawiało się z nią. Laura pomachała, oparła główkę o ramię matki i zasnęła. Poszłam do toalety, nagle strasznie zrobiło mi się duszno, czułam jak drętwieje mi cała głowa, dosłownie, a przed oczami miałam tylko i wyłącznie czarny obraz. Ktoś złapał mnie za ręce i posadził na krześle. Poczułam na czole zimny okład. Powoli wracałam do siebie. Stewardessa trzymała mnie za rękę i przez cały czas coś mówiła, nie chciała, żebym straciła świadomość.
-Jak się pani czuje?
-Już lepiej, bardzo pani dziękuję.
-Nie ma za co, pani Styles.
-Może mi pani pomóc wstać?
-Oczywiście.
Wstałam powoli i złapałam się ściany.
-Proszę wrócić na miejsce, zaraz przyniosę pani szklankę zimnej wody.
-Dziękuję.
Poszłam chwiejnym krokiem, podniosłam wysoko nogi, by nie obudzić Hazzy. Usiadłam i oparłam głowę o okno. Kobieta przyniosła mi picie, jak zapowiadała.
Wypiłam duszkiem i poszła po kolejną porcję napoju. Położyła mi na stoliczku i powiedziała, że siedzi na zapleczu, jakby co mam ją wołać.
Harry po 30 minutach obudził się i poszedł do toalety. Świat cały czas kołował, a gdy zamykałam oczy białe plamki wirowały. Harry wrócił. Oparłam się o niego.
-Cara, jesteś cała blada…- powiedział wystraszony.
-To… to… zakręciło mi się w głowie.
-Słonko, źle się czujesz.- objął moją twarz dłońmi.
-Już znaczenie lepiej. 


Miłego czytania i do jutra! :)))) 

3 komentarze:

  1. Ach rozdział suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper ! Czekam na kolejny <3. Sorry za historie, ale nie wiem o co chodziło ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodki <3 Czekam do jutra ♥ Miłego dnia w szkole :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział po prostu boski! Zazdroszcze Care takich wakaji! Cam faktycznie świetnie wyszła na tej sesji! Coś mi moja intuicja podpowiada, że Cara jest w ciąży. No, bo: więcej je, więcej śpi i jeszcze to zasłabnięcie! Jestem ogromnie ciekawa kolejnego rozdziału!
    Marzena ze Śląska

    OdpowiedzUsuń