środa, 11 grudnia 2013

Rozdział 108.



Mamy październik jestem teraz w Sydney, mam tu 4 koncerty. Cara wyjechała dzisiaj do Chicago, z takim brzuchem już nie łatwo chodzić. W końcu jest w 8 miesiącu ciąży.

Oczami Cary
Wysiadłam z samolotu i właściwie nie miałam jak przejść odebrać bagaż. Fanki 1D oraz reporterzy. Ochrona okrążyła mnie, a organizator warsztatów dla projektantów przysłał dodatkową ochronę, która zabrała moje bagaże. Wsiadłam do podstawionego samochodu. Odetchnęłam głęboko i wyciągnęłam z torebki butelkę wody. Upiłam łyka. Po 40 minutach jazdy zatrzymaliśmy się przed hotelem, kierowca, otworzył mi drzwi i pomógł wyjść. Weszłam do hotelu, a organizator warsztatów stał w holu z moją kartą do pokoju. Zaprowadził mnie i omówił jutrzejszy dzień warsztatów. Odbędą się one w sali konferencyjnej w tym hotelu. Przynajmniej nigdzie nie będę musiała jeździć. Poszłam się odświeżyć, następnie zadzwoniłam do Harry’ego, przebrałam się w brązową sukienkę i nałożyłam dżinsową katanę, rozczesałam moje poplątane włosy. Zauważyłam, że zabrakło mi witamin, więc muszę iść do apteki po nie. Wzięłam torebkę i wyszłam z hotelu. Podążyłam ścieżką, była śliczna pogoda. Zakupiłam leki i zauważyłam małe stoisko z owocami. Kupiłam sobie pomarańczę i 2 jabłka. Jedno zaczęłam jeść po drodze, wróciłam do hotelu i usiadłam na balkonie. Przegryzałam owoca i położyłam jedną dłoń na brzuchu, mój mały synek potrafi matce dokopać…
Pewnie chciałybyście wiedzieć, jak mały będzie miał na imię…
Tyle, że nie wiemy, Harry ma propozycje, bardzo ładne zresztą, ale ja powiedziałam, że dopiero jak go zobaczę będę mogła stwierdzić, jakie imię do niego pasuje.
Przysnęłam. Obudziło mnie dopiero mocne pukanie od drzwi. Otworzyłam je i to była jedna z młodych uczestniczek warsztatów.
-Dzień dobry! Nie przeszkadzam pani?
-Nie, nie, o co chodzi?
-Przygotowuję się na jutrzejsze zajęcia i chciałabym się o coś spytać.
-Tak?
-Kiedy pani projektuje od czego pani zaczyna?
-U mnie jest to skomplikowane… Ja na przykład gdy projektuję garnitur, to zaczynam od mankietów i kołnierzyka.
Dziewczyna popatrzyła zdziwiona.
-Właśnie tak.
-Aha. To ja nie będę przeszkadzała, dziękuję i do zobaczenia jutro.
-Do zobaczenia.
Dochodziła 20:00. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamy i zasnęłam.
Po dwutygodniowych warsztatach wróciłam wczoraj do Londynu. Harry wraca jutro rano, ma 2 tygodnie przerwy. Mój brzuch jest tak duży, że własnych stóp nie widzę. Siedzę właśnie w kuchni i zajadam sobie jajecznicę na bekonie. Napiłam się herbaty, gdy złapał mnie okropny ból w podbrzuszu. Pierwszy raz w życiu złapał mnie tak ostry skurcz, od kilku dni były uciążliwe, ale nie w takim stopniu. Co mam robić? Ból stawał się coraz ostrzejszy. Sięgnęłam po telefon i wykręciłam numer pogotowia ratunkowego. Bolało mnie okropnie.
-Halo?- spytała kobieta.
-Jestem Cara Styles i jestem w ósmym miesiącu ciąży, mam straszne skurcze.
-W którym miejscu?
-W podbrzuszu.
-Proszę podać adres i karetka już jedzie.
Podałam i się rozłączyłam.
Za 5 minut przyjechała. W tym czasie włożyłam dokumenty do torebki i obowiązkowo telefon. Pomiędzy tymi czynnościami zwijałam się z bólu. Mężczyźni przenieśli mnie do karetki i położyli na specjalnym łóżku.
Jeden z nich zadawał mi różne pytania. Gdy po chwili dojechaliśmy do szpitala, karetka nie mogła na niego wjechać, tłum paparazzi zjawił się, by zrobić zdjęcie cierpiącej żonie Harry’ego.
Zawieziono mnie na oddział segregacji, moja lekarka podała mi leki, ale ból nie ustawał. Kobieta zaleciła, bym zadzwoniła do Hazzy. Mówiłam, że on ma teraz wywiady i tylko będę mu przeszkadzała, ale kobieta zagroziła, że jeżeli ja nie wykonam telefonu, to ona to zrobi. Gdy skurcze na chwilkę ustały, czułam się jak sparaliżowana. Zadzwoniłam do loczka.
-Cześć, słonko, co tam?
-Harry, gdzie jesteś?
-No właśnie jesteśmy na lotnisku, przyjadę dziś w nocy, to miała być niespodzianka, ale wiesz…
-O której masz samolot?
-Za pół godziny, a co?
-Bo ja jestem w szpitalu…
Wnet złapał mnie skurcz tak mocny, że aż poleciały mi łzy.
-CO?! Ale Dlaczego?!
-Mam straszne skurcze, zawołałam pogotowie i przyjechali po mnie.
-W jakim szpitalu jesteś?
-W tym co zawsze.
-Jak tylko będę w Londynie, od razu przyjadę do ciebie.
-Kocham cię…
-Ja ciebie też…
Połączenie zakończone. Do sali weszła moja lekarka z pielęgniarką, ból się nasilił, a ja aż się zgięłam w pół.
-Pani Styles, sądzę, że powinniśmy wymusić poród.
-Ale jak?! On ma dopiero 8 miesięcy.
-Prawie 9, to będzie lepsze dla pani i dla dziecka. Zawieziemy panią jeszcze na USG, tam wszystko sprawdzę, ale to byłaby najlepsza opcja. Da pani radę zejść z łóżka?
Spróbowałam, ale zaraz krzyknęłam z bólu.
-Zawieziemy panią na łóżku szpitalnym, proszę się położyć.
Pielęgniarka wyjechała z łóżkiem z sali. Za chwilkę wylądowałam w gabinecie mojej lekarki. Sprawdziła wszystko.

-Pani syn ma idealną pozycję do wyjścia na świat, damy pani leki przyspieszające poród.
-Czy to mu nie zaszkodzi?
-Oczywiście, że nie. Odkąd podamy pani leki, będziemy liczyć czas porodu.
Znowu znalazłam się na sali. Podano pigułki.
Po 10 minutach zaczęło mnie strasznie boleć, wyznaczono pielęgniarkę, która miała ze mną siedzieć cały czas.
Kobieta kontrolowała mój puls, puls dziecka i inne.
Wyobrażacie sobie paraliżujący ból przez całe 12 godzin?
Lekarka powiedziała, że jeżeli w ciągu kolejnych 2-3 godzin nie odejdą mi wody, robią mi cesarskie cięcie.
Około 2:00 byłam tak strasznie zmęczona, ale świadomość, że moje dziecko pragnie wyjść na świat jest piękna i dodawała mi sił.
Do sali wszedł zdyszany Harry z torbą, byłam przeszczęśliwa, gdy go zobaczyłam. Pielęgniarka wzięła od niego torbę i położyła w kącie, dała mu zielony fartuch.
-Jak się czujesz?
-Jestem strasznie zmęczona, nie mam już siły…
Nagle poczułam spływające ciepło po nogach.
-Siostro! Wody mi odeszły…- powiedziałam z przerażeniem.
-Zawozimy panią na porodówkę, a pan, jeśli chce być przy porodzie, to proszę udać się do punktu segregacji, tam wskażą panu, jak ma się pan przygotować.
Na salę wbiegła moja lekarka i dwie inne pielęgniarki, Harry pobiegł, a ja zostałam zawieziona na porodówkę.
Lekarze przygotowywali się, a ja wrzeszczałam bez opamiętania i próbowałam oddychać równomiernie.
Ułożono mnie w wygodnej pozycji do rodzenia, Harry wszedł ubrany w zielony fartuch z czepkiem na głowie, wyglądał przekomicznie, ale średnio miałam czas, by się z niego śmiać…
Po prawie 10 godzinach dnia 10 października, o godzinie 12:40 z mojego brzucha wyszedł śliczny chłopczyk, Harry płakał rzewniej ode mnie. A ja padałam trupem ze zmęczenia.
Zawieziono go na badania itp. Mnie umyto i zawieziono na salę. Nie byłam świadoma, co ze mną robiono, byłam padnięta. Zasnęłam.
Obudziłam się następnego dnia. Hazz siedział przy mnie z podkrążonymi oczyma. Pocałował moją dłoń.
-Byłaś świetna.- szepnął.
Uśmiechnęłam się nie widocznie.
-Jestem głodna…- westchnęłam zachrypniętym głosem.
-Zaraz ci coś przyniosę.
Wstał z miejsca.
-Harry?
-Tak?
-Widziałeś go już?
-Tak, jest w specjalnej sali w inkubatorze. Ma ciemne włoski, jest taki maleńki, że w jednej dłoni zmieściłbym go…
-Chciałabym go zobaczyć…
-Jeszcze nie teraz, odpoczywaj, poza tym on musi tam leżeć…
-Ale jest zdrowy?
-Tak, jutro albo pojutrze przyniosą go do ciebie…
-Ok.
Pocałował mnie w usta i wyszedł po lunch dla mnie. Przez drzwi wpuścił Nialla i Zayna, którzy z bukietem herbacianych róż weszli do środka. Harry wrócił za jakieś 30 minut, wraz z nim weszła Louis z Lily na rękach. Mała rośnie jak na drożdżach. Odpowiadali mi na zadawane przeze mnie pytania. Niall poszedł na chwilkę do toalety, Zayn usiadł na kanapie w rogu sali i gadał z Lily, Louis rozmawiał ze mną i Harrym.
Zjadłam i wypiłam. Lekarka weszła do środka.
-Państwa syn jest w bardzo dobrej formie, nie ma problemów z oddychaniem i chyba uporczywie domaga się jedzenia…
-Nie rozumiem…- powiedziałam.
-Przywiezie go pani?- spytał uśmiechnięty Harry.
-Tak za jakieś 15 minut, ale na sali może zostać tylko pan i pani Cara.
-Tak, my się już będziemy zmywali.- powiedział Louis, a Zayn przytaknął-przyjdziemy jutro. Pożegnali się ze mną i wyszli. Lekarka uśmiechnęła się i wyszła. Nagle zadzwonił mój telefon. To była Camille.
-Halo?- spytałam.
-Boże, dodzwonić się do ciebie, jak się czujesz, jak mały.- mówiła radosnym głosem.
-Przepraszam, ale spałam, ze mną jest ok., dochodzę do siebie, z małym tak samo, przywiozą mi go za 15 minut.
-Matko, jak dostałam sms-a od Harry’ego byłam w trakcie koncertu, zobaczyłam jak miałam przerwę na przebranie się, przeczytałam wiadomość chyba z 10 razy. Zaczęłam skakać z radości, aż mi się obcas w bucie złamał i miałam problem. Wystąpiłam na boso…
Zaśmiałam się.
-…no ale potem przynajmniej mnie stopy nie bolały.
-Tyle dobrego.
-Wyślijcie mi jego zdjęcie.
-Nie ma sprawy, a jak u ciebie?
-Nie pytaj się o mnie, teraz to ty jesteś najważniejsza. No…
-Ale jestem ciekawa?
-Nic ciekawego, ale opera w Sydney robi wrażenie…
-W końcu jest największa na świecie…
-Racja.
Drzwi się otworzyły, a ja powiedziałam do słuchawki, że mały przyjechał, rozłączyłyśmy się. Zamarłam, rzeczywiście był maleńki, poruszał delikatnie rączkami, jego twarz była lekko zaczerwieniona. Pielęgniarka wyjęła go i podała, tak, abym go nakarmiła. Poinstruowała mnie i mój mały syn zaczął ssać mleko. Poleciały mi łzy, Harry także śmiał się i płakał na przemian. Gdy był już najedzony, zasnął mi na rękach. Był taki śliczny, jego ciemnobrązowe włosy były dość długie, a u końców zakręcały się. Czyli odziedziczył je po ojcu.
-Dajmy mu na imię Nathan…- powiedziałam szeptem.
-Dobrze kochanie.
Tak więc mały Nathan spał sobie spokojnie, Harry nie mógł uwierzyć, że trzyma na rękach swojego syna. Mój mąż oddał mi go po chwili, bo zaczął płakać. Poszedł zadzwonić do mamy, ta zaoferowała, że przyjedzie na tydzień z Gemmą, by pomóc nam jak wrócimy do domu.
Zgodziliśmy się, bo Anne może mi doradzić i poinstruować w różnych sprawach. Prawdopodobnie za 4 dni wypuszczą nas do domu.

Mam nadzieję, że się podoba... Miłego czytania i do jutra!

4 komentarze:

  1. Świetne rozdziały *.*
    Ja strasznie przeprasza, że nie komentuje, ale mam problem z komputerem i nwm kiedy będę miała.
    Jeżeli nie będzie komentarza to mów sobie w myślach "Zajebisty rozdział"
    Jeszcze raz przepraszam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG! Ten rozdział jest.. wzruszający! Płakałam, prawie cały czas! Nathan to piękne imię i z pewnością będzie pasować do szynka Cary i Harrego! Jestem przekonana, ze Harry będzie dobrym ojcem! Dziękuje Ci ogromnie za taki cudowna rozdział! Kocham Cie!
    Marzena ze Sląska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam, mam drobne problemy z klawiaturą, nawala mi. Ma być synka!
      Marzena ze Sląska

      Usuń
    2. Cara i Harry mają szynka!!! <3 <3 <3 <3 <3 <3
      Rozwalasz mnie Marzena... Hhahahhahahahhahahhhahahahah xd.

      Usuń