niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 105.



Jakiś czas później…
29 lipca, 10:44
Po długiej trasie koncertowej po Europie mam wreszcie trochę czasu wolnego. Przyjechałam do H.Ch na kilka dni i odebrałam moją małą Lily od rodziców. Cara ma już widoczny brzuszek, w końcu to już czwarty miesiąc, moja przyjaciółka wraz z Harrym będzie miała syna.
Zabrałam Lily na spacer, a Cara, która przygotowuje pokaz kolejnej kolekcji, postanowiła zrobić sobie przerwę od szycia i wyjść na świeże powietrze. Lily usiadła mi na kolanach i lizała loda czekoladowego, którego podstawiałam jej do ust. Była cała ufajdana.
Cara przyszła na plac zabaw w szarej koszulce i luźnych czarnych spodniach. Do bioder miała przywiązaną koszulę w czerwoną kratkę. Dałyśmy sobie po całusku w policzek.
-Jak się czujesz?- spytałam.
-Bardzo dobrze.- uśmiechnęła się promiennie.
-Ciąża ci służy…
-Aż tak to widać?- spytała.
-Widać to gołym okiem.
-Bardzo się cieszę, wiesz że przytyłam.
-Ile?
-Już 10 kg.
Rzeczywiście jej kości policzkowe nie były aż tak wyraziste jak kilka miesięcy temu, ale poza tym nie zauważyłam różnicy.
-Nie widać po tobie.
-Tyle dobrego.
Lily wyciągnęła rączki do Cary i moja przyjaciółka wzięła ją, wcześniej wytarłam jej buźkę od czekolady.
-Matko jaka ty już jesteś duża…- powiedziała i pocałowała małą w czółko.
-Co u Harry’ego?
-Dobrze, ale tęsknię za nim…
-Jak skończy trasę będziecie już we trójkę.
-Nie mogę się doczekać, aż zobaczę naszego synka.
Uśmiechnęłam się szeroko. Siedziałyśmy chwilę w ciszy na ławce i wygrzewałyśmy się w słońcu, które grzało niemiłosiernie. Potem wstałyśmy i udałyśmy się do stoiska z watą cukrową, oczywiście mój mały skrzat zjadł całą, Cara także sobie kupiła, ale nie wyglądała tak jak Lily, która całą twarz miała w cukrze.
-A jak praca?- spytałam.
-Wiesz, coś słyszałam od „władz”, że na jakiś czas mam się przenieść do Chicago, ale to nie jest jeszcze pewne.
-Po co?
-Mam tam prowadzić warsztaty dla młodych projektantek. Nie wiem, czy dam sobie radę.
-Dasz, dlaczego miałabyś nie dać?
-Trwa to trochę długo…
-Ile?
-Półtora miesiąca…
-No to rzeczywiście długo…
-Nie wiem, jak powiedzieć to Harry’emu.
-Jak tylko będziesz miała z nim kontakt.
-Racja.

Po dwugodzinnym spacerze po parku wróciłyśmy do domu, Cara powiedziała, że daje sobie dzisiaj spokój z pracą, ale przyjdzie za pół godziny, weźmie tylko strój kąpielowy. Jest dziś tak gorąco, jak nie wiem, przebrałam Lily w strój kąpielowy w żółte kaczuszki. Ja sama nałożyłam swój ulubiony czarny, mała bawiła się grzebiąc w piaskownicy. Woda w naszym basenie była cieplutka. Cara tak jak mówiła przyjechała za 30 minut. Ściągnęła koszulkę i została tylko w biustonoszu i długiej białej spódnicy. Przygotowałam orzeźwiające napoje, NIEalkoholowe. Cara leżała na leżaku i się opalała, a ja siedząc po drugiej stronie i poprawiając Lily chustkę na głowie zrobiłam Carze zdjęcie, które chwilkę później wysłałam Harry’emu.
Potem pływałam z małą w basenie, Cara przysnęła. Oparła głowę i zakryła oczy kapeluszem Harry’ego.
Spała tak przez kolejne dwie godziny, Lily też zrobiła się zmęczona, więc wytarłam ją, przebrałam w sukienkę i położyłam na kocu w cieniu. Poszłam do kuchni zrobić obiad. Zrobiłam potrawkę z kurczaka, do tego świeżą lemoniadę. Cara z zaspanymi oczyma weszła do salonu i poszła skorzystać z toalety, rozłożyłam talerze na tarasie i nałożyłam każdej z nas porcję obiadu. Lily przebudziła się i przyszła do nas. Próbowała sama trzymać plastikowy widelec i wkładała nałożone przeze mnie porcje do buzi. Po 30 minutach byłyśmy pełne. Włożyłam brudne naczynia do zmywarki.
-Może zostaniesz dzisiaj na noc?- spytałam.
-Czemu nie…- uśmiechnęła się promiennie- strasznie mi się nudzi samej w domu.
-No, no to możesz zostać nawet tydzień, mnie się też nudzi…
-Camille?
-Tak?
-A może pojechałybyśmy sobie do Paryża na przykład, we trójkę oczywiście… Londyn zaczyna mi się powoli nudzić…
-Właściwie, to byłoby fajnie…
-To na kiedy mam zarezerwować bilety samolotowe.
-Bo ja wiem, na jutro wieczór?
-Załatwione.
-A jak z hotelem?
-Nie będziemy mieszkały w hotelu.
-Jak to?
-Mój dom mody, ma 10 mieszkań w Paryżu dla projektantów, wystarczy, że pojadę po klucze do jednego z nich i załatwione. Przy okazji jak pojadę na chwilkę do domu, po najpotrzebniejsze rzeczy, wstąpię do biura.
-Oks.
Cara ubrała koszulkę, sięgnęła po kluczyki do swojego auta i już jej nie było.
Wróciła po godzinie.
-Apartament z widokiem na Wieżę Eiffla, jest nasz…- powiedziała.
Dochodziła 21:40. Wykąpałam Lily, ubrałam ją w piżamki i położyłam do łóżeczka. Zasnęła. Na dworze było ciepło, choć słońce już dawno zaszło. Latarnie w ogrodzie zapaliły się. Piłyśmy herbatę i rozmawiałyśmy o duperelach.
Około godziny 24:00 położyłyśmy się spać.

10 sierpnia, 11:00
W Paryżu było świetnie, spędziłyśmy świetny czas. Ale niestety wszystko się kończy… Cara musiała wracać do pracy, a zresztą ja w przyszłym tygodniu wyjeżdżam w trasę po Ameryce. Nie będzie mnie przez dwa miesiące. Lily odwożę do mojej mamy, tak jak zawsze. Eric z Kristen i Willem przyjeżdżają do mnie na kilka dni. Właśnie pojechałam po nich na lotnisko. Lily siedzi mi na kolanach i gada coś pod nosem.
Pasażerowie Lotu NY- Londyn proszeni są o odebranie bagaży.
Z tunelu wyszedł mój kochany brat, a obok niego szła ta sama blondynka z małym chłopcem na rękach. Eric wziął różową walizkę i czarną torbę. Kris zauważyła mnie pierwsza…
-Camille…- podeszła i uścisnęła mnie.
-Ale się za tobą stęskniłam.
Eric z bagażami i promiennym uśmiechem podszedł do nas. Mój brat nabrał muskulatury… Normalnie go nie poznałam.
-Co ty pakujesz?!- spytałam.
-Ale powitanie…
-Sorry, cześć braciszku…- przytuliłam go i pocałowałam w policzek. Will i Lily siedzieli obok siebie. Chłopiec powiedział: Mamo kto to jest?
-To jest twoja kuzynka Lily.- na swoje imię mała się obróciła i spojrzała na chłopca. Will dotknął je włosów i uśmiechnął się. Lily popatrzyła się na mnie i burknęła coś pod nosem i wstała z krzesełka. Will zrobił tak samo i uniósł rączki do góry. Kris wzięła go i wyszliśmy z lotniska zapakowaliśmy się do mojego samochodu. Ruszyłam z parkingu i po 20 minutach byliśmy pod domem. Wypakowałam z Ericiem bagaże, pokazałam pokój, gdzie będą spać. Byli zmęczeni więc wykąpali się i poszli spać. Dałam Lily  pokrojone na ćwiartki jabłko, żeby je gryzła powoli. Włączyłam komputer.
-Chcesz pogadać z tatusiem?- spytałam.
Oczy je zabłyszczały i uśmiechnęła się: Yes, yes, Daddy…
Nagle na ekranie pokazał się Louis.
-Cześć Wam…- powiedział uśmiechnięty.
Lily dotknęła rączką twarzy na ekranie i popatrzyła na mnie, tęskni…
-Tata, tata chodź…
-Ale gdzie mam iść, słonko?
-Tu…
-Do ciebie?
-I do mamy…
Gadała swoim koślawym językiem, mówiła słowa, które rozumiałam tylko ja i Louis. Mała ugryzła jabłko i podsunęła je do twarzy taty.
-Ale dobre…- uśmiechnął się-Lily?
Mała spojrzała.
-Tęsknisz za tatą?
Kiwnęła główką.
-A mama tęskni?
Lily kiwnęła główką.
-Może mama coś powie.
-Nie…- odpowiedziała, a ja się zaśmiałam i dałam jej całuska w policzek, zaczęłam ją łaskotać, ale przypomniałam sobie, że na górze śpią.
-Pokaż tacie nowy wózek od cioci Danielle.
Lily zsunęła się z kolan i pobiegła do jadalni, gdzie zostawiła swój różowy wózek. Wodziłam za nią wzrokiem, aż zniknęła mi z oczu.
-Cam?- spytał przyciszonym głosem.
-Tak?- spojrzałam w ekran.
-Co u ciebie?
-Całkiem dobrze… A u ciebie?
-Średnio…
-Czemu?
-Bo tęsknię za wami…
Uśmiechnęłam się.
-Tak bardzo chciałbym być teraz w Londynie…
-Lou, ale jesteś w fantastycznie trasie, z fantastycznymi chłopakami…
-…bez ciebie…- westchnął.
-… przecież i tak nie jesteśmy razem…- powiedziałam i nagle poczułam lekkie ukłucie w klatce piersiowej.
 -Cam, to o co kiedyś się pokłóciliśmy było najgłupszą rzeczą, jaką zacząłem… Przepraszam cię za tamto. Żałuję… Ucierpiał na tym nasz związek. Boże, nawet nie wyobrażasz sobie jak mi cię brakuje… Twojego śmiechu, dotyku, pocałunków, czułości…- uśmiechał się do siebie.
-…Proszę cię przestań mówić takie rzeczy…
-Źle ci było ze mną?- spytał z podłamaniem.
-Z tobą przeżyłam najlepsze chwile w życiu, ale boję się, że będzie tak jak ostatnio…
-Przemyślałem to kotku… To jak się wtedy zachowałem się, było kompletną głupotą i kłamstwem…
-… czyli teraz nie uważasz, że zmarnowałeś sobie ze mną kilka lat życia?
Nastała chwilka ciszy i do salonu wpadła Lily prowadząc wózek.
-Co tak długo?- spytałam.
Burknęła coś i pokazała wózek tacie.
-Śliczny, podziękowałaś cioci?
Kiwnęła główką. Wyjęła lalkę ubraną w jej starą koszulkę z napisem I Love My Daddy.
Włączyła ją i lalka zaczęła płakać, Lily pobiegła po butelkę z sztucznym mlekiem napoiła lalę i gadała coś do niej.
-Naprawdę sądzisz, że byłbym z Tobą tyle czasu, gdybym cię nie kochał?
Patrzyłam w jego oczy, błyszczały się na ekranie. Nie wiem dlaczego, ale poczułam się tak jak wtedy na domku na drzewie w H.CH. Nasz pierwszy pocałunek…
-Kiedy wracacie?- spytałam.
-Za dwa, trzy tygodnie mamy przerwę, wtedy przyjadę.
-Znów się miniemy…- powiedziałam.
-Cam?
-Słucham…
-Wróć do mnie…
-Lou musimy o tym porozmawiać na żywo...
Nagle połączenie zostało zerwane, zepsuł mi się router w domu.
Jeśli będę miał choćby dzień przerwy, to się zobaczymy…
Takiego sms-a dostałam.
Około 14:40 Kris wstała z Willem, Eric spał na górze, robiła lasagnę. Lily siedziała na krześle i swoim sposobem czytała mi bajkę o księżniczce, której ulubionym warzywem był brokuł. Zaczęłam się śmiać, gdy mała wskazała warzywo na kartce i powiedziała z uśmiechem na twarzy-Hally. Will usiadł obok i słuchał uważnie.
-Pomóc ci coś?- spytała Kris.
-Nie, nie trzeba, już kończę. Napijesz się czegoś?
-Może wody…
Nalałam jej do szklanki. Posprzątałam bajzel w kuchni, poszliśmy wszyscy na taras. Słońce było dziś za chmurami, na dworze było gorąco i duszno, co wróżyło burzę. Lily złapała Willa za rękę i poszła z nim do piaskownicy. Kris opowiedziała mi, że razem z moim bratem kupili dom na obrzeżach NY, ona pracuje jako asystentka głównej redaktor NY Times’a.
-Planujecie kolejną pociechę?- spytałam Kris unosząc zabawnie brwi.
-Jak na razie jeden szkrab nam wystarczy… A ty z Louisem?- uśmiechnęła się.
Spojrzałam na nią.
-Jak na razie mamy przerwę w byciu razem…
-Dlaczego?
Opowiedziałam całą historię.
-Mam nadzieję, że do siebie wrócicie, wyglądaliście razem bajecznie.
-Dziękuję.
Eric wyszedł zaspany na dwór.
-Która godzina?- spytał.
-Trzecia.- odpowiedziała Kris.
-Boże ile ja spałem…
-Trochę, ale to dobrze, samoloty potrafią być okropne…- powiedziałam.- Może jesteście głodni?
-Ja nie.- odpowiedziała Kris, a Eric jej przytaknął.
-Lily chcesz jeść?- spytałam córkę, a ona kiwnęła głową- a ty Will?
-Tak.
-No to może ja im odgrzeję spaghetti z wczoraj… a lasagnę zrobię później.
-Oks.
Poszłam do kuchni, a dzieci za mną.
Po chwili spaghetti było ciepłe, Will zajadał powoli, bywało, że się denerwował, bo spadał mu makaron i brał go w ręce, Lily jadła rękoma i była cała brudna.
-Matko, jaki prosiak.- powiedziałam, gdy zobaczyłam jak wygląda mała.
Will zaśmiał się i do kuchni zajrzał Eric.
Zrobiłam jej zdjęcie.
-O mój boże…- zaśmiał się- je identycznie jak ty, gdy byłaś mała…
-Jasne…- powiedziałam.
-Pamiętam dobrze…
-Yhym, nie wierzę ci.
-Ej, a dalej masz łaskotki na szyi…- szybko zmienił temat, że prawie się nie połapałam.
-Co?
Mój brat kierował się w moją stronę i wyciągał dłonie ku mnie. Już ja wiedziałam co on kombinuje. Zwiałam na ogródek, a Eric za mną. Tyle że on nie wrobił na zakręcie i wpadł do basenu. Myślałam, że się posikam ze śmiechu. Kris zaczęła głośno się śmiać, a dzieci przybiegły.
-Tata, ja też chcę…- Will skakał ze szczęścia.
-Pomóż mi wyjść…- powiedział Eric ze śmiechem na ustach. Podałam mu rękę i chwilkę później wylądowałam w basenie.
Kris zakryła usta z przerażenia.
-Eric, a jak Camille nie umiałaby pływać…
-Spokojnie, ona umie, sam ją uczyłem…
Chlapnęłam go wodą.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Wyszłam z basenu i przy okazji poszłam do łazienki po ręcznik, wytarłam szybko głowę i otworzyłam drzwi…
Stała tam osoba, której zupełnie się spodziewałam…

Coś ostatnio zauważyłam, że mam mało komentarzy... Serio bardzo mi zależy na nich. 
Miłego czytania i do jutra!!!
PS. Na moim nowym blogu jest kolejny rozdział, zapraszam do odwiedzenia i skomentowania!!!

5 komentarzy:

  1. Ciesze sie że wstawiłaś nowy rozdział, ale błagam: więcej Louisa i Cam! Tęsknie za nimi. Byli taką wspaniałą parą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje Ci za kolejny super rozdział! Brakuje mi Lou i Cam! Oby do siebie w końcu wrócili! Nie wiem dlaczego, ale mam taką małą nadzieje, że Cam w drzwiach zobaczy Louisa! Zdecydowanie Care ciąża służy! Nie moge się doczekać, kiedy Cam i Lou do siebie wrócą!
    Marzena ze Śląska

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo boski:) uwielbiam tego bloga i czekam z niecierpliwością na kolejny:) jestem podjarana tym że być może w drzwiach zobaczy louisa :D buziaki pozdrawiam:]

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! z resztą jak zawsze ! Czekam na kolejny <3. hahahhahahahahaahhahahahahahahahahahahahahhahahahahahahahahahahahhahahahahahahahahahahahahahaahhahahahahahahahahahahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahaahahahahahahahahahahahahahahahahahaahhhahahahaahahahahahahahahaaahahhahahaah xd. Uwielbiam xd. Love xx

    OdpowiedzUsuń