Po dwóch dniach leżenia w szpitalu na obserwacji lekarka
około jedenastej wręczyła mi kartkę z wypisem ze szpitala. Ubrałam się w
przyniesione przez Hazzę długie szare dresy zwężane u kostek, białą koszulkę,
granatowe Nike za kostkę. Nałożyłam kurtkę i spięłam włosy w niechlujnego koka.
Harry kipi szczęściem, ale smuci się, gdy ma wyjeżdżać, ja natomiast wracam do
pracy. Muszę zaprojektować kolekcję wiosna-lato na przyszły rok. Potem chcę się
poświęcić macierzyństwu. Strasznie dziwnie się czuję, dziwnie w dobrym sensie.
Paul, Ed i Ben, nasi ochroniarze przyszli do szpitala, by spokojnie wyprowadzić
nas. To co dzieje się przed szpitalem jest jedną wielką plagą fotografów i
reporterów, poza tym wszędzie są fani Harry’ego i One D. Owinęłam się
szalikiem, by nie było widać mojej twarzy, trzymałam się kurczowo Harry’ego, błyski
fleszy oślepiały, więc tym bardziej się go trzymałam. Weszliśmy do
podstawionego samochodu, ochroniarze także wsiedli. Po jakimś czasie
zaparkowaliśmy na podjeździe pod naszym domem. Od razu do niego podążyłam, tak
jak nakazał mi Hazz. Rozebrałam się z ciuchów i usiadłam na kanapie.
Ochroniarze odjechali, a my zostaliśmy w naszym domu sami. Harry położył torbę
z moimi rzeczami, rozebrał się z odzieży wierzchniej i usiadł obok.
-Potrzebujesz czegoś?
-Nie, nie…
-Na pewno?
-Tak.
Przytuliłam się do niego, a on objął mnie ramieniem i
nieoczekiwanie położył dłoń na płaskim jeszcze brzuchu, przeszedł mnie dreszcz.
-Nasz maluszek…- szepnął wyraźnie wzruszony.
Oczami Camille
Mała bawiła się w salonie na rozłożonym kocu. Siedziała
grzecznie i mówiła pojedyncze słowa z deka zniekształcone. Lou zszedł na dół z
takim samym humorem jak zawsze. Zero całusa na dzień dobry, zero jakichkolwiek
słów. Usiadłam koło Lily i pomagałam układać klocki. Lou wszedł do salonu.
-Masz dziś próbę?- spytał zimnym głosem, do którego zdążyłam
się przyzwyczaić.
-Nie.- odpowiedziałam, a Lily spojrzała na mnie badawczo.
Chłopak
poszedł na górę i za jakieś 10 minut zszedł z powrotem, był ubrany w dresy i
czystą koszulkę z krótkim rękawem, nałożył trampki i czapkę, sięgnął po kurtkę
i nieoczekiwanie wyszedł.
Mam w dupie, gdzie się wybrał. Nic właściwie mnie już nie
obchodzi, czuję, że nasz związek to przeszłość, a mieszkamy ze sobą tylko ze
względu na małą. Pogłaskałam ją po główce. Uśmiechnęła się i chwiejąc się na
nóżkach wstała, złapałam ją za rączki. Mój telefon zaczął dzwonić: Lou
(stylistka 1D).
-Hej Cam…- powiedziała wesołym głosem.
-Co słychać Lou?
-A nic, może dałabyś się wyciągnąć na spacer?
-Czemu nie…- odezwałam się.
-Będę u ciebie za 20 minut.
Połączenie zakończone. Wzięłam Lily na ręce i poszłyśmy
na górę, ubrałam ją w kombinezon, czapeczkę i butki za kostkę. Czarną skórzaną
kurtkę, ciemno szare spodnie, botki, koszulkę z błyskawicą i różową czapkę. Gdy
byłyśmy gotowe Lou zadzwoniła do drzwi, przytuliłam ją na przywitanie. Wzięłyśmy
wózek i podążyłyśmy do parku niedaleko. Lily szła powoli trzymając mnie za
rękę, Lou robiła nam zdjęcia i prowadziła pusty wózek.
-Jak Tom?- spytałam.
-A dobrze siedzi w domu, który huczy od Nirvany…-
powiedziała i uśmiechnęła się.
-Pozdrów go ode mnie…
-Ok.
-Lou?
-Tak?
-Nie wiesz, czy chłopaki mają dziś próbę?
-Mają.
-Aha.
-Cam chcesz pogadać?- spytała nieoczekiwanie. Jestem
pewna, że miała na myśli mój związek z Louisem.
-Nie… Już nie ma o czym…
-Nie kochasz go?
-Nie wiem, odkąd znów zaczęłam śpiewać ma przez cały czas
pretensje, sądziłam, że zaakceptował ten fakt, że wracam do koncertowania, ale
odkąd przychylił się do tego z dnia na dzień jest coraz gorzej, czasami jest
tak zgryźliwy, że mam ochotę wywalić go z domu na zbity pysk… ale… coś mnie
trzyma, a może właściwie ktoś…
Spojrzałam się na Lily, a ona tupnęła nóżką pozostałości
liści, które wytrzymały pod śniegiem przez zimę i ubarwiają drogę na
pomarańczowo.
-… chcę spełniać marzenia, mieć kontakt z fanami, śpiewać
dla nich, tylko jak mam to zrobić skoro on jest wobec mnie taki arogancki, w
ogóle ze sobą nie rozmawiamy, to dziwne, bo kiedyś jednego dnia nie mogłam
wytrzymać bez jego pocałunku, a teraz nie przytulił mnie od dwóch miesięcy.
-Musisz z nim porozmawiać, koniecznie, od tego zależy być
albo nie być razem, tylko pamiętaj, że musisz mieć wgląd na Lily.
-Pamiętam o tym dobrze…- westchnęłam.
Poszłyśmy ścieżką dalej. Lily siadała na ziemi i zbierała
zmarznięte szyszki, a ja ciągle wycierałam jej pupę z przyklejonych do
kombinezonu liści. Po godzinie odprowadziłyśmy Lou do domu i ruszyłyśmy
spacerem do naszego, Lily zasnęła w wózku, a ja przy okazji zrobiłam zakupy w
pobliskim Tesco.
Po powrocie do domu, rozebrałam Lily z kombinezonu,
butków i czapeczki, położyłam ją do łóżeczka i przymknęłam drzwi. Zeszłam na
dół i odgrzałam sobie trochę kremu pieczarkowego, zjadłam małą miskę i usiadłam
na fotelu i kontynuowałam książkę.
Ktoś wszedł do domu, Lou spojrzał tylko pobieżnie,
zajrzał do lodówki, wziął jogurt i zaczął wchodzić po schodach na górę.
-Louis?- zawołałam.
-Słucham?- spytał z połowy schodów.
-Możemy pogadać?
Zszedł na dół i stanął na schodku do salonu. Czekał na
dalsze słowa.
-Możesz usiąść?- spytałam.
Usiadł na schodku, na którym przed chwilą stał.
-O co chodzi?- spytał.
-Dlaczego traktujesz mnie, tak, jak traktujesz?
-Traktuję cię tak jak zawsze.
-Nie rozśmieszaj mnie…- powiedziałam ironicznie- od dwóch
miesięcy mnie nie przytuliłeś, ani nie pocałowałeś…
-Widocznie miałem do tego powody…
-Co masz na myśli?- spytałam.
-Twoje śpiewanie, twoje sesje, twoje koncertowanie, twoje
patrzenie tylko na własny czubek nosa…
-Nie rozumiem…- powiedziałam.
-Chodzi o to, że cały czas chodzisz na próby nie ma cię w
domu i ja muszę się opiekować Lily...
-Łachę robisz?- spytałam wzburzona.
Czułam jak żyłka na szyi mocno pulsuje, a serce bije
coraz mocniej. Zaraz do czegoś tu dojdzie…
-Nie. Po prostu mała rośnie i nie będzie ciebie przy
niej, gdy będziesz koncertować.- mówił spokojnie i wyraźnie się opanowywał.
-A ty jesteś przy niej?! Okrągły rok koncertujesz po
całym świecie, widujesz raz na dwa miesiące i ty mi masz za złe, że ja wrócę do
śpiewania?!
-Tak, właśnie tak i nie czepiaj się mnie, że ja
koncertuję, gdyby nie ja nie miałabyś tego domu, Lily i całego tego naszego
pseudo związku!
-PSEUDO
ZWIĄZKU, CZY TY SIĘ SŁYSZYSZ?! KOCHAŁEŚ MNIE, A JA CIEBIE KOCHAŁAM, GDYBY NIE
TO, CO BYŁO MIĘDZY NAMI, NIE MIELIBYŚMY TAKIEJ PIĘKNEJ CÓRKI JAK LIANNA!!!
Byłam cholernie zła na Louisa za wyrażenie
pseudo-związek.
Dosłownie po sekundzie ogarnął się, że nie powinien tego
mówić.
-Przepraszam, przepraszam, Camille, ja nie chciałem…-
podszedł do mnie.
Z mojego oka spłynęła pojedyncza łza, poleciała w dół i
skapnęła na panele.
-Wynoś się…- szepnęłam po chwili wpatrując się w odległy
punkt w kuchni.
-Camille, ja nie chciałem, ja cię kocham…
Te słowa powodowały jeszcze większy ból, bo po tym co
powiedział rozwalił moją psychikę.
-Wynoś się…- zamknęłam oczy i poleciał kolejny tym razem
potok łez.
Lou patrzył na mnie tak jak kiedyś, z miłością, ale w
jego oczach krył się ból.
-Pakuj się i nie wracaj…- szepnęłam.
Chłopak patrzył na mnie ze zrezygnowaniem.
-Proszę…- szepnął dławiącym się głosem.
-Nie.- byłam bardziej stanowcza- bierz wszystkie swoje
manatki i won mi stąd.
Chłopak ruszył na górę, a po 10 minutach był gotowy.
-Przepraszam…- powiedział i wyszedł.
Serce zostały połamane na biliony maleńkich kawałeczków,
a psychika legła w gruzach. Jedyną osobą dla której mam ochotę teraz żyć jest
Lily. Moja córeczka, moja i Jego. Chama, który zmarnował sobie ze mną kilka lat
życia. Jest teraz wolny, więc niech żyje póki jest młody.
Weszłam schodami na piętro i zajrzałam do pokoiku Lily,
mała spała jak suseł, okryłam ją kocykiem i przymknęłam drzwi. Weszłam do mojej
sypialni i położyłam się na łóżku. Dużą poduszkę, na której zawsze spał On
rzuciłam na przeciwległą ścianę, gdy poducha opadła wraz z nią spadło zdjęcie w
białej ramce ze ściany. Wiedziałam, co to było za zdjęcie. Wiedziałam dobrze…
Pocałunek w drewnianym domku w H.Ch. Pierwszy pocałunek. Wtuliłam się w swoją
poduszkę, czułam jego zapach, rzuciłam poduszkę, tam gdzie leżała jej poprzedniczka.
Cały pokój pachniał nim, a zapach ten wypalał moje nozdrza. Wyszłam z sypialni
i weszłam do łazienki. Usiadłam w suchej wannie i zwinęłam się w kłębek. Gorzko
płakałam i po długim łkaniu zasnęłam w wannie. Z objęć Morfeusza wyrwał mnie
płacz głodniej Lily, wstałam szybko i uderzyłam się kolanem o kran, syknęłam
lekko. Obmyłam twarz i wytarłam ją zielonym ręcznikiem. Weszłam mała stała i
trzymała rączkami poręczy od łóżeczka. Z jej oczek kapały duże łezki. Wzięłam
ją na ręce i pocałowałam w czółko, tak charakterystycznie pachniała. Wtuliła
się we wgłębienie w mojej szyi. Zrobiłam jej zupkę i nakarmiłam, gdy się
uspokoiła. Jej blond włoski gładko opadały na czółko, więc zapięłam je różową
spineczką. Uśmiechnęła się i pokazała kilka ząbków. Zjadła i wzięłam ją na
kolanka.
Zaczął dzwonić dzwonek do drzwi. Nie otwierałam, tylko
przytulałam ją do siebie. Położyła swoją małą rączkę na moim sercu i
wsłuchiwałyśmy się w jego bicie, wkrótce mała zasnęła. Zaniosłam ją do łóżka w
pokoju gościnnym. Nie wchodzę do sypialni. Dzwonek zaczął znów dzwonić. Zeszłam
na dół. Liam stał z pizzą w drzwiach, na jego ustach gościł lekki uśmiech.
-Wpuścisz mnie?- spytał cicho.
Kiwnęłam głową i wpuściłam go. Ściągnął buty i kurtkę.
Weszliśmy do kuchni.
-Napijesz się czegoś?- spytałam.
-Wody.
Podałam mu szklankę i otworzyłam pudełko ze świeżą pizzą.
Szynka, ser, pieczarki. Tak jak lubię. Jeżdżenie z nimi po świecie sprawiło, że
poznali mnie bardziej.
-Zatrzymał się u ciebie, prawda?- spytałam.
Kiwnął prawie niewidocznie głową.
-Jak się czujesz?- spytał.
-Jak się czuję… Opuszczona, załamana, zła, smutna…
-Przepraszam, nie chciałem pytać…
-Nie, nic się nie stało… Ja… ja… po prostu… nie daję
rady… nie umiem bez niego żyć…
Zamknęłam oczy i poleciały z nich łzy. Liam pociągnął
mnie za rękę i usiadłam mu na kolanach, przytuliłam go mocno, czułam w nim
oparcie.
-Ćśśś…
Głaskał mnie po głowie, po jakichś 15 minutach płaczu,
uspokoiłam się i poszłam do łazienki, przemyłam twarz, szafka w kuchni
charakterystycznie zaskrzypiała. Wyszłam z łazienki, na stole w jadalni leżały
dwa talerze z pizzą. Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na krześle. Zjedliśmy w
milczeniu. Liam nałożył sobie jeszcze jeden kawałek.
-Ale jestem głodny…
-Jedz, smacznego.- uśmiechnęłam się blado.
Potem chłopak zjadł jeszcze dwa kawałki i jęknął głośno
po wpakowaniu ostatniego kęsa do ust.
-Najedzony?- spytałam powstrzymując się od śmiechu, bo
chłopak wyglądał przezabawnie i poprawił mi humor.
-Za wszystkie czasy.
Wzięłam talerze i włożyłam je do zmywarki. Odwróciłam się
i chłopak stał dosłownie kilka centymetrów ode mnie. Patrzyłam w jego brązowe
oczy jak zahipnotyzowana, chłopak objął dłońmi moją twarz i zbliżał swoje usta
do moich. Jego ciepły oddech osuszał moje wargi. Aż ciągnęło mnie, by go
pocałować… Gdy pomyślałam o Danielle i o Nim. Dzielił nas milimetr, gdy
skrzywiłam głowę.
-Nie mogę…- powiedziałam.
-Nie, przepraszam, to ja… boże… Camille… co ja chciałem
zrobić… nie… ja… muszę iść…
-Zostań, ale proszę nie próbuj mnie całować, chcę być
fair…
-Camille, tak mi głupio, przepraszam.- powiedział- ja
chyba naprawdę nie powinien tu być.
-Liam…- złapałam go za rękę- nie zostawiaj mnie tu samej.
Popatrzyłam się jak łączy nasze palce w uścisku.
Włączyliśmy jakiś film, gdy zasnęłam. Spałam przytulona do niego.
Zdziwienie, nie? Mam nadzieję, że zaglądnęłyście na mojego nowego bloga, bo pojawił się tam pierwszy rozdział. Miłego czytania i do jutra!
Zdziwienie, nie? Mam nadzieję, że zaglądnęłyście na mojego nowego bloga, bo pojawił się tam pierwszy rozdział. Miłego czytania i do jutra!
Hazz będzie świetnym tatą! Lou przegina! Trzyma się stereotypu, kobieta w domu, mąż w pracy, co jest nie fair! To jak na nią nakrzyczał i powiedział, że zmarnował czas! Cam moim zdaniem dobrze zrobiła! Liam zachował się jak najlepszy przyjaciel! Ale to jak próbował pocałować Cam to... no nie powiem zaskoczyło mnie, dobrze, że potem przeprosił i żałował!
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci za ten rozdział!
Marzena ze Śląska
O KURWA ! (sorry za słownictwo)
OdpowiedzUsuńLouis przegina !
Ale był pod wpływem emocji, był trochę, a nawet bardzo zły. On też musi zaakceptować marzenia swojej dziewczyny. To było na serio ostre co powiedział !
Czekam na kolejny :*
Ahahahahhahahahhahahahahahhahahahahahhahahahahahaaahahahahhahahhahahahhahahahahahhahahahahahahhahahahahhahahhahahahahahahhahahahahhahahahahahahahahahahahahhah...
UsuńDzięki!!! :*
super szybko nastepny kocham tego bloga :*
OdpowiedzUsuń