Jakiś
czas później…
29
lipca, 10:44
Po długiej trasie koncertowej po Europie mam wreszcie trochę
czasu wolnego. Przyjechałam do H.Ch na kilka dni i odebrałam moją małą Lily od
rodziców. Cara ma już widoczny brzuszek, w końcu to już czwarty miesiąc, moja
przyjaciółka wraz z Harrym będzie miała syna.
Zabrałam Lily na spacer, a Cara, która przygotowuje pokaz
kolejnej kolekcji, postanowiła zrobić sobie przerwę od szycia i wyjść na świeże
powietrze. Lily usiadła mi na kolanach i lizała loda czekoladowego, którego
podstawiałam jej do ust. Była cała ufajdana.
Cara przyszła na plac zabaw w szarej koszulce i luźnych
czarnych spodniach. Do bioder miała przywiązaną koszulę w czerwoną kratkę. Dałyśmy
sobie po całusku w policzek.
-Jak się czujesz?- spytałam.
-Bardzo dobrze.- uśmiechnęła się promiennie.
-Ciąża ci służy…
-Aż tak to widać?- spytała.
-Widać to gołym okiem.
-Bardzo się cieszę, wiesz że przytyłam.
-Ile?
-Już 10 kg.
Rzeczywiście jej kości policzkowe nie były aż tak
wyraziste jak kilka miesięcy temu, ale poza tym nie zauważyłam różnicy.
-Nie widać po tobie.
-Tyle dobrego.
Lily wyciągnęła rączki do Cary i moja przyjaciółka wzięła
ją, wcześniej wytarłam jej buźkę od czekolady.
-Matko jaka ty już jesteś duża…- powiedziała i pocałowała
małą w czółko.
-Co u Harry’ego?
-Dobrze, ale tęsknię za nim…
-Jak skończy trasę będziecie już we trójkę.
-Nie mogę się doczekać, aż zobaczę naszego synka.
Uśmiechnęłam się szeroko. Siedziałyśmy chwilę w ciszy na
ławce i wygrzewałyśmy się w słońcu, które grzało niemiłosiernie. Potem
wstałyśmy i udałyśmy się do stoiska z watą cukrową, oczywiście mój mały skrzat
zjadł całą, Cara także sobie kupiła, ale nie wyglądała tak jak Lily, która całą
twarz miała w cukrze.
-A jak praca?- spytałam.
-Wiesz, coś słyszałam od „władz”, że na jakiś czas mam
się przenieść do Chicago, ale to nie jest jeszcze pewne.
-Po co?
-Mam tam prowadzić warsztaty dla młodych projektantek.
Nie wiem, czy dam sobie radę.
-Dasz, dlaczego miałabyś nie dać?
-Trwa to trochę długo…
-Ile?
-Półtora miesiąca…
-No to rzeczywiście długo…
-Nie wiem, jak powiedzieć to Harry’emu.
-Jak tylko będziesz miała z nim kontakt.
-Racja.
Po
dwugodzinnym spacerze po parku wróciłyśmy do domu, Cara powiedziała, że daje
sobie dzisiaj spokój z pracą, ale przyjdzie za pół godziny, weźmie tylko strój
kąpielowy. Jest dziś tak gorąco, jak nie wiem, przebrałam Lily w strój
kąpielowy w żółte kaczuszki. Ja sama nałożyłam swój ulubiony czarny, mała
bawiła się grzebiąc w piaskownicy. Woda w naszym basenie była cieplutka. Cara
tak jak mówiła przyjechała za 30 minut. Ściągnęła koszulkę i została tylko w
biustonoszu i długiej białej spódnicy. Przygotowałam orzeźwiające napoje,
NIEalkoholowe. Cara leżała na leżaku i się opalała, a ja siedząc po drugiej
stronie i poprawiając Lily chustkę na głowie zrobiłam Carze zdjęcie, które
chwilkę później wysłałam Harry’emu.
Potem pływałam z małą w basenie, Cara przysnęła. Oparła
głowę i zakryła oczy kapeluszem Harry’ego.
Spała tak przez kolejne dwie godziny, Lily też zrobiła
się zmęczona, więc wytarłam ją, przebrałam w sukienkę i położyłam na kocu w
cieniu. Poszłam do kuchni zrobić obiad. Zrobiłam potrawkę z kurczaka, do tego
świeżą lemoniadę. Cara z zaspanymi oczyma weszła do salonu i poszła skorzystać
z toalety, rozłożyłam talerze na tarasie i nałożyłam każdej z nas porcję
obiadu. Lily przebudziła się i przyszła do nas. Próbowała sama trzymać plastikowy
widelec i wkładała nałożone przeze mnie porcje do buzi. Po 30 minutach byłyśmy
pełne. Włożyłam brudne naczynia do zmywarki.
-Może zostaniesz dzisiaj na noc?- spytałam.
-Czemu nie…- uśmiechnęła się promiennie- strasznie mi się
nudzi samej w domu.
-No, no to możesz zostać nawet tydzień, mnie się też
nudzi…
-Camille?
-Tak?
-A może pojechałybyśmy sobie do Paryża na przykład, we
trójkę oczywiście… Londyn zaczyna mi się powoli nudzić…
-Właściwie, to byłoby fajnie…
-To na kiedy mam zarezerwować bilety samolotowe.
-Bo ja wiem, na jutro wieczór?
-Załatwione.
-A jak z hotelem?
-Nie będziemy mieszkały w hotelu.
-Jak to?
-Mój dom mody, ma 10 mieszkań w Paryżu dla projektantów,
wystarczy, że pojadę po klucze do jednego z nich i załatwione. Przy okazji jak
pojadę na chwilkę do domu, po najpotrzebniejsze rzeczy, wstąpię do biura.
-Oks.
Cara ubrała koszulkę, sięgnęła po kluczyki do swojego
auta i już jej nie było.
Wróciła po godzinie.
-Apartament z widokiem na Wieżę Eiffla, jest nasz…-
powiedziała.
Dochodziła 21:40. Wykąpałam Lily, ubrałam ją w piżamki i
położyłam do łóżeczka. Zasnęła. Na dworze było ciepło, choć słońce już dawno
zaszło. Latarnie w ogrodzie zapaliły się. Piłyśmy herbatę i rozmawiałyśmy o
duperelach.
Około godziny 24:00 położyłyśmy się spać.
10 sierpnia, 11:00
W Paryżu było świetnie, spędziłyśmy świetny czas. Ale
niestety wszystko się kończy… Cara musiała wracać do pracy, a zresztą ja w
przyszłym tygodniu wyjeżdżam w trasę po Ameryce. Nie będzie mnie przez dwa
miesiące. Lily odwożę do mojej mamy, tak jak zawsze. Eric z Kristen i Willem
przyjeżdżają do mnie na kilka dni. Właśnie pojechałam po nich na lotnisko. Lily
siedzi mi na kolanach i gada coś pod nosem.
Pasażerowie
Lotu NY- Londyn proszeni są o odebranie bagaży.
Z tunelu wyszedł mój kochany brat, a obok niego szła ta
sama blondynka z małym chłopcem na rękach. Eric wziął różową walizkę i czarną
torbę. Kris zauważyła mnie pierwsza…
-Camille…- podeszła i uścisnęła mnie.
-Ale się za tobą stęskniłam.
Eric z bagażami i promiennym uśmiechem podszedł do nas.
Mój brat nabrał muskulatury… Normalnie go nie poznałam.
-Co ty pakujesz?!- spytałam.
-Ale powitanie…
-Sorry, cześć braciszku…- przytuliłam go i pocałowałam w
policzek. Will i Lily siedzieli obok siebie. Chłopiec powiedział: Mamo kto to jest?
-To jest twoja kuzynka Lily.- na swoje imię mała się
obróciła i spojrzała na chłopca. Will dotknął je włosów i uśmiechnął się. Lily
popatrzyła się na mnie i burknęła coś pod nosem i wstała z krzesełka. Will
zrobił tak samo i uniósł rączki do góry. Kris wzięła go i wyszliśmy z lotniska
zapakowaliśmy się do mojego samochodu. Ruszyłam z parkingu i po 20 minutach
byliśmy pod domem. Wypakowałam z Ericiem bagaże, pokazałam pokój, gdzie będą
spać. Byli zmęczeni więc wykąpali się i poszli spać. Dałam Lily pokrojone na ćwiartki jabłko, żeby je gryzła
powoli. Włączyłam komputer.
-Chcesz pogadać z tatusiem?- spytałam.
Oczy je zabłyszczały i uśmiechnęła się: Yes, yes, Daddy…
Nagle na ekranie pokazał się Louis.
-Cześć Wam…- powiedział uśmiechnięty.
Lily dotknęła rączką twarzy na ekranie i popatrzyła na
mnie, tęskni…
-Tata, tata chodź…
-Ale gdzie mam iść, słonko?
-Tu…
-Do ciebie?
-I do mamy…
Gadała swoim koślawym językiem, mówiła słowa, które
rozumiałam tylko ja i Louis. Mała ugryzła jabłko i podsunęła je do twarzy taty.
-Ale dobre…- uśmiechnął się-Lily?
Mała spojrzała.
-Tęsknisz za tatą?
Kiwnęła główką.
-A mama tęskni?
Lily kiwnęła główką.
-Może mama coś powie.
-Nie…- odpowiedziała, a ja się zaśmiałam i dałam jej
całuska w policzek, zaczęłam ją łaskotać, ale przypomniałam sobie, że na górze
śpią.
-Pokaż tacie nowy wózek od cioci Danielle.
Lily zsunęła się z kolan i pobiegła do jadalni, gdzie
zostawiła swój różowy wózek. Wodziłam za nią wzrokiem, aż zniknęła mi z oczu.
-Cam?- spytał przyciszonym głosem.
-Tak?- spojrzałam w ekran.
-Co u ciebie?
-Całkiem dobrze… A u ciebie?
-Średnio…
-Czemu?
-Bo tęsknię za wami…
Uśmiechnęłam się.
-Tak bardzo chciałbym być teraz w Londynie…
-Lou, ale jesteś w fantastycznie trasie, z fantastycznymi
chłopakami…
-…bez ciebie…- westchnął.
-… przecież i tak nie jesteśmy razem…- powiedziałam i
nagle poczułam lekkie ukłucie w klatce piersiowej.
-Cam, to o co
kiedyś się pokłóciliśmy było najgłupszą rzeczą, jaką zacząłem… Przepraszam cię
za tamto. Żałuję… Ucierpiał na tym nasz związek. Boże, nawet nie wyobrażasz
sobie jak mi cię brakuje… Twojego śmiechu, dotyku, pocałunków, czułości…-
uśmiechał się do siebie.
-…Proszę cię przestań mówić takie rzeczy…
-Źle ci było ze mną?- spytał z podłamaniem.
-Z tobą przeżyłam najlepsze chwile w życiu, ale boję się,
że będzie tak jak ostatnio…
-Przemyślałem to kotku… To jak się wtedy zachowałem się,
było kompletną głupotą i kłamstwem…
-… czyli teraz nie uważasz, że zmarnowałeś sobie ze mną
kilka lat życia?
Nastała chwilka ciszy i do salonu wpadła Lily prowadząc
wózek.
-Co tak długo?- spytałam.
Burknęła coś i pokazała wózek tacie.
-Śliczny, podziękowałaś cioci?
Kiwnęła główką. Wyjęła lalkę ubraną w jej starą koszulkę
z napisem I Love My Daddy.
Włączyła ją i lalka zaczęła płakać, Lily pobiegła po
butelkę z sztucznym mlekiem napoiła lalę i gadała coś do niej.
-Naprawdę sądzisz, że byłbym z Tobą tyle czasu, gdybym
cię nie kochał?
Patrzyłam w jego oczy, błyszczały się na ekranie. Nie
wiem dlaczego, ale poczułam się tak jak wtedy na domku na drzewie w H.CH. Nasz
pierwszy pocałunek…
-Kiedy wracacie?- spytałam.
-Za dwa, trzy tygodnie mamy przerwę, wtedy przyjadę.
-Znów się miniemy…- powiedziałam.
-Cam?
-Słucham…
-Wróć do mnie…
-Lou musimy o tym porozmawiać na żywo...
Nagle połączenie zostało zerwane, zepsuł mi się router w domu.
Jeśli
będę miał choćby dzień przerwy, to się zobaczymy…
Takiego sms-a dostałam.
Około 14:40 Kris wstała z Willem, Eric spał na górze,
robiła lasagnę. Lily siedziała na krześle i swoim sposobem czytała mi bajkę o
księżniczce, której ulubionym warzywem był brokuł. Zaczęłam się śmiać, gdy mała
wskazała warzywo na kartce i powiedziała z uśmiechem na twarzy-Hally. Will usiadł obok i słuchał
uważnie.
-Pomóc ci coś?- spytała Kris.
-Nie, nie trzeba, już kończę. Napijesz się czegoś?
-Może wody…
Nalałam jej do szklanki. Posprzątałam bajzel w kuchni,
poszliśmy wszyscy na taras. Słońce było dziś za chmurami, na dworze było gorąco
i duszno, co wróżyło burzę. Lily złapała Willa za rękę i poszła z nim do
piaskownicy. Kris opowiedziała mi, że razem z moim bratem kupili dom na
obrzeżach NY, ona pracuje jako asystentka głównej redaktor NY Times’a.
-Planujecie kolejną pociechę?- spytałam Kris unosząc
zabawnie brwi.
-Jak na razie jeden szkrab nam wystarczy… A ty z Louisem?-
uśmiechnęła się.
Spojrzałam na nią.
-Jak na razie mamy przerwę w byciu razem…
-Dlaczego?
Opowiedziałam całą historię.
-Mam nadzieję, że do siebie wrócicie, wyglądaliście razem
bajecznie.
-Dziękuję.
Eric wyszedł zaspany na dwór.
-Która godzina?- spytał.
-Trzecia.- odpowiedziała Kris.
-Boże ile ja spałem…
-Trochę, ale to dobrze, samoloty potrafią być okropne…-
powiedziałam.- Może jesteście głodni?
-Ja nie.- odpowiedziała Kris, a Eric jej przytaknął.
-Lily chcesz jeść?- spytałam córkę, a ona kiwnęła głową-
a ty Will?
-Tak.
-No to może ja im odgrzeję spaghetti z wczoraj… a lasagnę
zrobię później.
-Oks.
Poszłam do kuchni, a dzieci za mną.
Po chwili spaghetti było ciepłe, Will zajadał powoli,
bywało, że się denerwował, bo spadał mu makaron i brał go w ręce, Lily jadła
rękoma i była cała brudna.
-Matko, jaki prosiak.- powiedziałam, gdy zobaczyłam jak
wygląda mała.
Will zaśmiał się i do kuchni zajrzał Eric.
Zrobiłam jej zdjęcie.
-O mój boże…- zaśmiał się- je identycznie jak ty, gdy
byłaś mała…
-Jasne…- powiedziałam.
-Pamiętam dobrze…
-Yhym, nie wierzę ci.
-Ej, a dalej masz łaskotki na szyi…- szybko zmienił
temat, że prawie się nie połapałam.
-Co?
Mój brat kierował się w moją stronę i wyciągał dłonie ku
mnie. Już ja wiedziałam co on kombinuje. Zwiałam na ogródek, a Eric za mną.
Tyle że on nie wrobił na zakręcie i wpadł do basenu. Myślałam, że się posikam ze śmiechu. Kris zaczęła głośno się śmiać, a
dzieci przybiegły.
-Tata, ja też chcę…- Will skakał ze szczęścia.
-Pomóż mi wyjść…- powiedział Eric ze śmiechem na ustach. Podałam
mu rękę i chwilkę później wylądowałam w basenie.
Kris zakryła usta z przerażenia.
-Eric, a jak Camille nie umiałaby pływać…
-Spokojnie, ona umie, sam ją uczyłem…
Chlapnęłam go wodą.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Wyszłam z basenu i przy
okazji poszłam do łazienki po ręcznik, wytarłam szybko głowę i otworzyłam
drzwi…
Stała tam osoba, której zupełnie się spodziewałam…
Coś ostatnio zauważyłam, że mam mało komentarzy... Serio bardzo mi zależy na nich.
Miłego czytania i do jutra!!!
PS. Na moim nowym blogu jest kolejny rozdział, zapraszam do odwiedzenia i skomentowania!!!
Coś ostatnio zauważyłam, że mam mało komentarzy... Serio bardzo mi zależy na nich.
Miłego czytania i do jutra!!!
PS. Na moim nowym blogu jest kolejny rozdział, zapraszam do odwiedzenia i skomentowania!!!
Ciesze sie że wstawiłaś nowy rozdział, ale błagam: więcej Louisa i Cam! Tęsknie za nimi. Byli taką wspaniałą parą.
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci za kolejny super rozdział! Brakuje mi Lou i Cam! Oby do siebie w końcu wrócili! Nie wiem dlaczego, ale mam taką małą nadzieje, że Cam w drzwiach zobaczy Louisa! Zdecydowanie Care ciąża służy! Nie moge się doczekać, kiedy Cam i Lou do siebie wrócą!
OdpowiedzUsuńMarzena ze Śląska
Ooo boski:) uwielbiam tego bloga i czekam z niecierpliwością na kolejny:) jestem podjarana tym że być może w drzwiach zobaczy louisa :D buziaki pozdrawiam:]
OdpowiedzUsuńSuper! z resztą jak zawsze ! Czekam na kolejny <3. hahahhahahahahaahhahahahahahahahahahahahahhahahahahahahahahahahahhahahahahahahahahahahahahahaahhahahahahahahahahahahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahaahahahahahahahahahahahahahahahahahaahhhahahahaahahahahahahahahaaahahhahahaah xd. Uwielbiam xd. Love xx
OdpowiedzUsuńZnakomityyyyyyy :*** ♥
OdpowiedzUsuń