sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 97.



Otworzyłam oczy, spałam całą noc w tej samej pozycji, mocny uścisk Harry’ego sprawił, że wręcz straciłam czucie w rękach, ale nie przeszkadzało mi to. Nie spał już, oddychał miarowo, ale jego serce biło mocniej. Spróbowałam się przekręcić i wnet strzeliły mi wszystkie kości dając uczucie ulgi.
-Łamię się…- oznajmiłam, miałam zachrypnięty głos jak Harry i wcale mi to nie przeszkadzało.
Zaśmiał się.
-Nawet jako połamana jesteś śliczna.
-Dziękuję.- ucałowałam jego nos i wstałam z łóżka.
Poszłam do łazienki, a potem do kuchni by zrobić śniadanie. Zaparzyłam wodę na kawę i rozbiłam jajka na jajecznicę. Po 10 minutach śniadanie było gotowe i położyłam talerze na tarasie. Słońce mocno paliło, powietrze było dość wilgotne co wróżyło burzę, ale jak na razie niebo było bezchmurne. Zapukałam w okno naszej sypialni. Harry wstał i za chwilkę przyszedł na posiłek. 
Po chwili zjedliśmy i postanowiliśmy zostać dziś w domu, ale nie siedzieć bezczynnie i oglądać TV, tylko skorzystać z pogody poprzez opalanie się na leżakach i chlapanie w basenie. Ubrałam strój i wskoczyłam na bombę do basenu i zaczęłam nurkować. Pływałam robiłam piruety. Zobaczyłam, że Harry wszedł do basenu. Wzięłam oddech i zanurkowałam zaczęłam płynąć w jego kierunku. Chłopak zrobił tak samo. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Oplotłam jego pas nogami i połączyliśmy nasze usta w pocałunku, z boku naszych ust wychodziły bąbelki od wypuszczanego powietrza. Wreszcie Harry oderwał się ode mnie i wypłynęliśmy na powierzchnię, zaczęliśmy intensywnie oddychać, aby nasze płuca zaczęły żyć.
-Podobało mi się…- powiedział.
-Mi też.
-Jeszcze raz?
-Tak.
Wzięliśmy jeszcze dwa, czy trzy głębokie wdechy i znów się zanurzyliśmy. Harry ujął moją twarz w dłonie i chwileczkę później delektowaliśmy się smakiem naszych ust. Teraz to mi pierwszej zabrakło powietrza, wynurzyłam się i już na powierzchni pocałowałam Hazzę. Zaśmiał się i odwzajemnił całusa, który przemienił się w walkę naszych języków. Delektowaliśmy się swoim smakiem, w końcu oderwałam się od niego.
-Chciałbym powiedzieć pani, pani Styles, że podoba mi się pani sposób całowania.
-A ja sądzę panie Styles, że to pan góruje…
-Stylesowie zawsze dobrze całowali.
Pocałowałam go jeszcze raz i oddaliłam się od mojego chłopaka, wyszłam z basenu i poprawiłam stanik, który prawie mi spadł.
-Zostaw tak jak jest.
-Marzysz…
-Marzę…
Poszłam do kuchni i nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego. Wypiłam wszystko i wróciłam na taras. Położyłam się na leżaku i włożyłam okulary przeciwsłoneczne. Harry położył się na dmuchanym materacu i pływał po całym basenie. Śpiewałam na cały głos piosenkę Daft Punk- Get Lucky. Harry dołączył do mnie, ale chwilkę potem wybuchnął śmiechem i wpadł do wody, wtedy ja zaczęłam się głośno rechotać z chłopaka, rozbolał mnie brzuch i poleciały łzy. Wynurzył się i odgarnął z oczu przechlapane włosy, nagle chłopak zanurzył się i zaczął krztusić wodą, na początku się śmiałam, ale gdy przez kolejne 30 sekund nie wynurzał się, przestraszyłam się i wskoczyłam do wody, podpłynęłam i zaczęłam nim trząść. Harry nie otwierał oczu i nie oddychał.
-Harry! Boże Harry! Harry!- zaczynałam płakać- kotku, Harry, proszę otwórz oczy!
Otworzył oczy i uśmiechnął się szeroko.
-CZY TY JESTEŚ POWAŻNY?! NIGDY WIĘCEJ MASZ TAK NIE ROBIĆ!
Wkurzyłam się, wyszłam z basenu i poszłam do pokoju, usiadłam na łóżku w sypialni. Od mojego mokrego ciała, pościel zrobiła się mokra. Położyłam się i przycisnęłam głowę do poduszki. Odwróciłam się tyłem do drzwi. Usłyszałam jak człapał do pokoju, jego stopy w końcu były mokre.
-Kotku…
-Nie odzywaj się do mnie, jak mogłeś mnie tak przestraszyć?- powiedziałam, a głos mi się łamał.
-To było dla żartów.
-Myślałam, że nie żyjesz, Harry, wiesz jak się poczułam…
-Przepraszam…
-Co mi po twoim przepraszam?! Nigdy tak bardzo się nie bałam…
Wstałam z łóżka i chciałam się zamknąć w łazience. Chłopak uniemożliwił mi wejście do pomieszczenia, stanął mi na drodze.
-Puść mnie!
-Cara, przepraszam…
-W dupie mam twoje przepraszam, puść mnie do cholery…- mówiłam z podniesionym głosem.
-Cara, to były żarty, przepraszam…
Usiadłam z powrotem na łóżku i zatopiłam twarz w swoich dłoniach. Z oczu poleciały mi łzy. Usiadł koło mnie i chciał objąć. Nie chciałam jego uścisku.
-Słonko, nie rób mi tego… Nienawidzę, jak jesteś na mnie zła…
-Trzeba było myśleć wcześniej…- pochlipywałam.
Pocałował mnie w ramię i szepnął.
-Przepraszam.
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-Nie rób tak więcej, bo ja przez ciebie umrę na zawał…
-Obiecuję i przepraszam…
Usiadłam mu na kolanach i objęłam jego szyję. Moje serce powoli zaczynało bić normalnym tempem. Czułam się bezpieczna i spokojna o Harry’ego.
Przesiedzieliśmy chyba tak ze dwie godziny, nie chciałam się już kąpać, więc przebraliśmy się w bieliznę i normalne rzeczy, usiedliśmy i włączyliśmy sobie jakiś film. Doszłam do wniosku, że do klubu pójdziemy jutro. Nie oglądnęłam filmu do końca, bo zasnęłam. Obudziłam się, gdy były napisy końcowe, moja twarz była wręcz przyklejona do klatki piersiowej Harry’ego. Oderwałam się i przetarłam oczy, na niebie były tylko prześwity zachodzącego słońca.
-Która godzina?
-Za dwadzieścia ósma.
-Ale jestem głodna…- powiedziałam.
-Zaraz coś zrobię…
-Zrobimy…
Złapałam go za rękę i poszliśmy do kuchni. Zrobiliśmy zwykłe tosty z serem i herbatę. Zjedliśmy ze smakiem.
-Cara, pójdę zrobić jakieś małe zakupy do sklepu 24h.
-Yhym.
Pocałował mnie w czoło, wziął portfel i wyszedł. Pobiegłam do pokoju i wzięłam telefon. Wykręciłam numer do Camille.
-Poczekaj chwilkę…- powiedziała do słuchawki.
Słyszałam głos: Moja malutka kruszynka… i odgłos całuska. Zamknęła drzwi.
-Jak się macie?- spytałam.
-Lily jest przeziębiona, od kilku dni ma gorączkę, przerwałam próby, ale powoli dochodzi do siebie, lekarz przepisał jej różne leki i syropy…
-Biedna mała…
-Daje sobie radę, silna i twarda jest…
-Po matce odziedziczyła…
-Ta jasne…
-A jak próby?
-Wszystko jest już gotowe, za tydzień wydaję kolejną płytę, jadę na dwa tygodnie na promocję, a potem mam trzy tygodnie przerwy i pół roczna trasa.
-Ostatnio była dwumiesięczna…
-No wiem, ale dołożyli jeszcze koncerty w Ameryce, ze dwa w Australii, no i Europa.
-Jesteś Fame’em (czyt. Fejmem)
-Oj tam, oj tam… a jak Seszele?
-Najpiękniejsze miejsce na ziemi…
-Pomagałam wybierać Harry’emu…
-I nic mi nie powiedziałaś…
-Racja…- uśmiechała się.
-A jak z Louisem?
Zapanowała krótka chwila ciszy.
-Jest naprawdę dobrze…- kłamała.
-Jest obok ciebie?
-Yhym.
-To zamknij się w łazience, albo napisz sms-em.
-Poczekaj chwilkę…
Usłyszałam charakterystyczne zaskrzypienie w ich łazience na dole.
-I?
-Ciągle mi wypomina, że jadę w tę trasę… Nie wiem, co mam robić… Nie mogę teraz zrezygnować, a brać Lily ze sobą to głupota… Cara…- głos jej się łamał.
-Camille, twoim marzeniem było wrócić do śpiewania… Siedziałaś z Lily prawie rok, niektóre kobiety wracają do pracy po miesiącu, a nie po roku, to jest bardzo długo, Lily to już duża dziewczynka…
-Ale on mi mówi, że nie będę widziała, jak zaczyna mówić…
-A powiedziałaś mu, że on też nie…
-Tak…
-I?
-Zaczął się jąkać i powiedział, że wystarczy, że jedno z nas cały czas pracuje…
-Nie poznaję go…- powiedziałam i przeniosłam się z kuchni na murek, który był na klifie.
-Skończmy ten temat.
-Ok.
-Cara, przepraszam, muszę kończyć, Lily zaczęła płakać, muszę jej dać kolejną dawkę leków.
-Ok., jakbyś chciała się wygadać, albo coś, to dzwoń o każdej porze dnia i nocy.
-Oki.
-Pa, kochana.
-Na razie.
Wpatrywałam się w niebo po zachodzie słońca. Zrobiłam zdjęcie i wstawiłam na Instagrama z podpisem: :)
Zaczęłam oglądać stare zdjęcia z mojego telefonu.
-Cara?
Odwróciłam głowę i już miałam powiedzieć: Tak?, gdy język utknął w gardle. Światło basenu, padało prosto na ciało Harry’ego. Jego wypracowane mięśnie zostały oświetlone i wydawały się jeszcze bardziej widoczne, poza tym Harry miał całe mokre włosy, odgarnął je do tyłu, a pojedyncze kropelki spływały mu po klatce piersiowej. Boże jak on wtedy wyglądał, jak młody bóg i ten zawadiacki uśmieszek na twarzy, poczułam jak w środku robi mi się ciepło…
-Cara coś się stało?- spytał i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-B… B… B… B… Brałeś prysznic?
-Przed chwilką…
-O… no to fajnie…- odwróciłam się od Harry’ego i wzięłam głęboki wdech.
Czułam jego wzrok najpierw na rękach, potem na plecach, a następnie przeszedł mnie dreszcz. Przełknęłam ślinę i uśmiechnęłam się do siebie.
-Robisz to celowo…- pomyślałam.
Będę lepsza…
Ściągnęłam bluzkę i zaczęłam się nią wachlować, nie patrzyłam na Hazzę.
-Muszę się czegoś napić…- westchnęłam i wstałam z murka.
Teraz to on skrupulatnie obserwował każdy mój ruch. Przeniosłam włosy na jedną stronę i zaczęłam subtelnie kroczyć w stronę kuchni. Przeszłam koło Harry’ego i uśmiechnęłam się. Weszłam do kuchni i nalałam sobie wody do szklanki. Wypiłam wszystko i zaczęłam iść przez salonik do sypialni. Spojrzałam na Harry’ego i uniosłam brew. Nagle zaczął biec w moją stronę, a ja wbiegłam do pokoju.
-Byłam lepsza?- spytałam pomiędzy soczystymi pocałunkami.
-O wiele, ale ja też chyba byłem dobry…
-Zaschło mi w gardle…
Harry przeniósł się na moją szyję. Oplotłam go nogami wokół pasa, po chwili pozbyliśmy się naszych ubrań i…

Ach ta sobota... Podoba Wam się rozdział? Mam taką nadzieję... Miłego czytania i do jutra :* 
PS. Na górze została podana informacja ile zostało rozdziałów do końca tej historii! 

4 komentarze:

  1. 97 ? :( A będzie kolejne opowiadania ? Bo to jest świetne < 33
    Z moich obliczeń wypada, że za ponad 3 miesiące konic z tym opowiadaniem :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy cię to pocieszy, ale zostały 23 rozdziały, więc jeśli mi nic nie wypadnie i będę dodawać skrupulatnie codziennie to ostatni rozdział ukaże się albo w wigilię, albo dzień przed :*
      A co do nowego opowiadania to w połowie grudnia... ;)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Przepraszm źle spojrzałam :( Ale pociesza mnie to, że będzie nowy opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń