środa, 27 listopada 2013

Rozdział 94



10.00
Nie mogę oddychać, otworzyłam oczy, ale wpadły do nich loki Harry’ego, chciałam wziąć oddech, ale jego włosy także weszły mi do ust. Zaczęłam pluć nimi, ręka mi tak zdrętwiała, że nie mogłam nią ruszyć. Harry otworzył oczy i zszedł z mojego ciała, a ja wzięłam tylko głęboki oddech i wyjęłam z ust kłaczek. Obudziłam się obolała. Zmęczona, zmasakrowana i tym podobne…
Wstałam z łóżka cicho jęcząc. Wyjęłam z walizki czystą bieliznę i poszłam wziąć prysznic. Zauważyłam, że na przedramieniu mam siniaka fioletowego jak śliwka. A to pacan z tego mojego małżonka, tak się napalił, że aż mi siniaka zrobił. Ubrałam stanik i majtki i wyszłam z łazienki, nałożyłam beżową sukienkę i zamówiłam śniadanie, za 10 minut wózeczek przyszedł. Podziękowałam i wprowadziłam go do środka. Rozłożyłam talerze na stoliku i nałożyłam po porcji jajecznicy na talerz. Harry spał na plecach. Usiadłam na nim okrakiem i przełożyła swoje włosy na prawą stronę. Podstawiłam usta do jego ucha i zaczęłam mruczeć. Coś jęknął: Dusty, przestań…
Że ja niby jestem Dusty?!
Musnęłam jego usta, chociaż były tak jakby zdeformowane, bo spał.
Po chwili otworzył oczy i odwzajemnił, wreszcie, mój pocałunek.
-Pani Styles, jakie miłe powitanie.- powiedział swoim zachrypniętym głosem.
-Panie Styles śniadanie gotowe.
-Może poczekać… Najlepiej poranek zaczynać od czegoś innego…
-Jasne… Chodź, bo jestem głodna… A bez ciebie nie chcę jeść…
-No dobra…- chłopak wstał z łóżka.
-Ale ubierz chociaż bokserki…
-Nie podobam ci się taki…
-Harry…
-Ok…
Ubrał czystą bieliznę i zjedliśmy razem śniadanie.
-Co masz na ręce?- spytał poważnym tonem.
-Gdzie? Aaa… to są rezultaty… wczorajszej nocy…
-Mrrau…
-Rozbrajasz mnie po całej linii.
-Wiesz, że dziś o 17:00 wylatujemy z Denver w podróż poślubną?
-Tak?
Kiwnął głową.
-Spodoba ci się tam…
-A co to za miejsce?
-Nie powiem ci.
Zrobiłam podkówkę.
-Nie powiem ci, choćby nie wiem co.
-Ale Harry…
-Nie, słonko, sekret…
-Chamstwo w państwie…
-Będę szczęśliwszy, jeśli się nie dowiesz…
-No dobra.
Harry wstał i pomachał Gemmie, która wraz z Anne i Robinem spacerowała po ogrodach.
-Idę wziąć prysznic.- poinformował mnie.
Założyłam sandałki i zeszłam do nich na dół. Obeszłam ponownie cały wielki ogród od sadów po ogromne rabaty pełne różnokolorowych kwiatów.

Kilka godzin później…
Właśnie skończyła się uroczystość poprawin, trwała może z dwie trzy godziny… Około 15:30 Harry kazał mi się pakować, a on sam poszedł porozmawiać z kimś tam. Camille weszła do środka i usiadła na łóżku.
-Mam coś dla ciebie…- powiedziała.
Wstałam z podłogi i podeszłam do przyjaciółki. Wyjęła z kieszeni dresów małego, złotego słonika z trąbą uniesioną do góry.
Podała mi go.
-Na szczęście…- dodała.
-Camille, dziękuję…- przytuliłam ją i dałam całuska w policzek.
-A i mam jeszcze coś…
Podała mi małe pudełko owinięte w papier ozdobny.
-Co tam jest?
-Otwórz to dopiero, jak przyjedziesz, tam gdzie masz mieszkać…
-A co tam jest?
-Niespodzianka…
-Będę za tobą tęskniła…
-Ja też…
Harry wszedł do pokoju.
-O, przepraszam…
-Nie ja już wychodzę… Musiałam się pożegnać z Carą…
-A ze mną się pożegnasz?- spytał smutny.
-Tak, zaraz psytulę mojego małego Hazzusia…
Objęłam go i zmierzwiłam mu włosy.
-No, opiekuj się żoną dobrze…- powiedziała.
-Nie ma sprawy…
-Matko, jak ja będę za wami tęskniła…
Przytuliła nas jeszcze raz.
-Dobra, idę bo się poryczę…
Camille wyszła szybko.
-Gotowa?- spytał Harry.
-Chyba tak.
Zapięłam walizkę. Włożyłam dokumenty do torebki, a także telefon, portfel i inne rzeczy. Zniesiono mi walizkę, wszyscy zaczęli się z nami żegnać. Anne nie powstrzymywała łez, Camille też się rozpłakała, Perrie i Dani także. Gemma się powstrzymała…
Wsiedliśmy do samochodu, który ruszył prosto na lotnisko. Po chwili wjechał na lotnisko, gdzie podstawiony był duży samolot.
Wysiedliśmy z niego.
-Dlaczego nie poszliśmy do środka?
-Bo nasz samolot jest tutaj…- loczek uśmiechnął się szeroko.
-PRYWATNY?!
Kiwnął głową. Piloci przywitali się z Harrym i ze mną. Jeden z nich zabrał Harry’ego na bok, a drugi powiedział, że pokaże mi wnętrze samolotu. Zdjęłam okulary, po lewej stronie było pomieszczenie z wielkim łożem na środku, niedaleko stała kanapa, telewizor, mały regał, weszliśmy w głąb pokoju, znajdowały się tam także drzwi do łazienki z prysznicem, muszlą i dwiema umywalkami. Pokazał mi też komorę pilotów i pomieszczenie, gdzie będziemy sobie robić posiłki.  
-A może mi pan powiedzieć, gdzie lecimy?
-Niestety, pan Styles bezwzględnie mi zabronił.
Zrzedła mi mina.
-Już myślałam…
Harry wszedł do środka i wniósł walizki.
-Fajne łóżko, nie?
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się.
-To co, możemy lecieć?- spytał jeden z pilotów.
-Tak.- odpowiedziałam, wcześniej niż Harry zdążył otworzyć usta do odpowiedzi.
Uśmiechnął się i kiwnął głową.
Piloci weszli do komory, a my do naszego pokoju, do którego nikt prócz nas nie miał wstępu. Ściągnęłam buty i wskoczyłam na sprężyste łóżko, które aż podskoczyło.
-Dlaczego mi nie powiesz dokąd lecimy…- zrobiłam podkówkę.
-Niespodzianka i proszę słonko, nie pytaj mnie o to więcej…- powiedział wpatrując się w telefon.
Poczuliśmy drgawki, co oznaczało, że silnik samolotu został włączony, chwilkę później zaczął jechać po pasie startowym i wystartował.
-Czeka nas około 14 godzin lotu…
-To co przez ten czas robimy?- spytałam obracając w palcach złotego słonika od Camille.
-Co tylko chcesz…- uśmiechnął się pokazując dołeczki.
-Idę spać…- oznajmiłam i włożyłam sobie słuchawki do uszu i puściłam muzykę. Wkrótce zasnęłam. Gdy otworzyłam oczy w naszym tymczasowym pokoju świeciło się światło, a Harry miał inną bluzkę. Jęknęłam cicho i wyprostowałam kości wyciągając ciało.
-Wyspałaś się?
-Yhym.
-Gadałaś przez sen…
-Ta, jasne…
-Przyrzekam ci…
-Ciekawe co?
-Że bardzo mnie kochasz, potrzebujesz i że…
-I że co?
-Chcesz ze mną spać, ale w sensie lepszym…
-Phi… Jak mam z tobą spać, skoro nie chcesz mi powiedzieć, gdzie jedziemy.
Wziął głęboki oddech.
-Nie lubię niespodzianek, cholernie ich nie lubię.- dodałam.
-Przykro mi, kotku…
Wstałam ze skwaszoną miną i wyjęłam piżamy z walizki, poszłam wziąć prysznic. Nałożyłam czarną bokserkę i luźne szare spodnie. Związałam włosy w kitkę i położyłam się koło Hazzy na łóżku. Odwróciłam się w drugą stronę i zamknęłam oczy.
-Jesteś na mnie zła?
-Nie… Po prostu nie lubię niespodzianek…
-Mogę ci jakoś wynagrodzić to?
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech i odwróciłam się w stronę Hazzy.
-Pomyślmy…- udałam zamyśloną.
-Już ja wiem, co cię zadowoli…
Złapał mnie za biodra i przeszedł od słowa do czynu.


Przeżyłam dzisiejszy dzień... Jest dobrze, teraz czekają na mnie słówka z niemieckiego!
Do jutra! :)

4 komentarze:

  1. Ach... Kocham te rozdziały..Jeju normalnie jestem zachwycona. Czekam na kolejny... bo będzie w nim moja ulubiona scena mrrr.... ^^ Oj to jest coś pięknego <3. Kocham, kocham i jeszcze raz kocham. No, ale ciebie Cam również bardzo KOCHAM !!! <3.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie martw się, ja mam sprawdzian z niemca, kartkówkę z fizyki i matmy i nie wiem jak się wyrobie! Życzę Ci powodzenie i naprawdę podziwiam Cię za to, że się ze wszystkim wyrabiasz, ja jakoś nie umiem sobie zorganizować tak czasu, ale mam nadzieje, że wkrótce się tego nauczę.
    Rozdział jest cudowny! Genialny! Jestem ogromnie ciekawa gdzie Hazza zabiera Care, ale jestem również pewna, że w jakieś ciepłe i ładne miejsce! Czekam na następny rozdział niecierpliwością!
    Kocham i pozdrawiam Marzena ze Śląska

    Ps. Strasznie się ciesze, że Cara jest już panią Styles!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tosz to cudo <3 A mam pytanko.. Ja się pogubiłam to opowiadanie o Cam, czy Carrze ? Czy obie ? Bo już zgłupiałam (tak tylko pytam) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest dobre pytanie... Hmmm... "Smile..." jest historią obydwu dziewczyn... Zresztą jak wiecie wspaniałych przyjaciółek. Na początku założyłam tego bloga z myślą głównie o Camille, ale potem doszłam do wniosku, że Cara też jest ważna. Więc o obydwu.

      Usuń