poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 92.



Obudziłam się koło dziesiątej, moja głowa leżała na miękkiej poduszce, podniosłam głowę i musiałam odgarnąć burzę włosów, żeby móc cokolwiek dojrzeć. Harry spał spokojnie, oddychał miarowo. Przetarłam oczy i cicho ziewnęłam. Zeszłam na dół i weszłam do mojej pracowni, dawno nic w niej nie robiłam. Spojrzałam na projekty i wyszłam z pomieszczenia. Weszłam do kuchni i sięgnęłam po dzbanek wody, nalałam odrobinę do szklanki i wypiłam ciecz do dna. Zerknęłam do lodówki i postanowiłam zrobić jajecznicę. Rozbełtałam jajka, dodałam soli, mleka i trochę masła na patelnię.
Za 10 minut było gotowe, nałożyłam sobie porcję na talerz i szybko zjadłam. Harry’emu schowałam, żeby mu nie wystygło. Razem z kubkiem herbaty poszłam znów do pracowni i usiadłam na swoim ulubionym fotelu, wzięłam do ręki pierwszy katalog z nową kolekcją, której pokaz powinien być w maju, powinien, ale czy będzie?
Nie wiem. Wzięłam do ręki ołówek i otworzyłam katalog na ostatniej stronie. Myślałam o wszystkim co mnie otacza i kreśliłam kolejne linie na papierze, powstał z nich porter Harry’ego. Zacieniowałam mu dołeczki w policzkach. Odłożyłam ołówek i uśmiechnęłam się do siebie. Loczek zszedł na dół zaspany, zajrzał do kuchni, ale mnie tam nie było, spojrzał do pracowni i uśmiechnął się lekko.
-Masz śniadanie na stole…
-Yhym.
Miał przymknięte oczy, był strasznie zaspany, zjadł i wypił kawę. Trochę go orzeźwiła.
-Jedziemy zobaczyć garnitury?- spytał.
A ja pobiegłam na górę się ubierać i krzyknęłam: tak.
Ubrałam się i zeszłam na dół, czekałam aż Hazz będzie gotowy, wzięłam torebkę i założyłam buty. Gdy chłopak był gotowy wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Zatrzymaliśmy się przed Vistulą i weszliśmy do środka. Zza lady wstała mocno opalona blondynka z cyckami na wierzchu, jej kusa sukienka ledwo co zakrywała jej tyłek, oblekała harry’ego od góry do dołu i z powrotem.
-W czym mogę państwu służyć?- spytała piskliwym głosem.
-Szukamy garnituru ślubnego.
-Tak też myślałam, proszę za mną. Obcasy wystukiwały kolejne kroki kobiety.
Pokazała nam chyba dwadzieścia garniturów, które były okropne. Zero prostoty tylko jakieś chore wymysły. Kobieta próbowała flirtować z Harrym, ale on ją ignorował co całkowicie jej się nie podobało. Wyszliśmy ze sklepu i obejrzeliśmy chyba ze sto garniturów w 5 różnych sklepach. Harry i ja byliśmy wykończeni, więc podjęłam stosowną decyzję.
-Ja ci uszyję garnitur, będzie taki, jaki będzie ci się podobał…
Harry odetchnął.
Wróciliśmy do domu i chłopak zabrał się za przyrządzanie obiadu, ja usiadłam w pracowni i przygotowywałam kolejne projekty… Po jakichś dwóch godzinach i zjedzeniu posiłku, Harry miał już upatrzony. Z czarnego materiału, bardzo prostolinijny, schludny. Taki jak chciał. Zabrałam się za szycie. Harry doglądał moje poczynania, ale wyprosiłam go z pracowni, bo mnie rozpraszał…
-Zadzwoń do któregoś z chłopaków, czy coś…
-Wolę być z Tobą…- zamruczał mi do ucha i bardziej mnie do siebie przyciągnął.
-Harry, boże, proszę cię, muszę się skupić…
-Dobra, pojadę naprawić zegarek.
-Ok.
Dałam mu całusa i chłopak wyszedł. Zaczęłam przyszywać ostrożnie kolejne podszywki pod kieszenie itd. Około 24:00 byłam już tak zmęczona, że oczy mi się same zamykały. Hazz oglądał film w TV, ale zasnął, bo z salonu było słychać donośne chrapanie. Szturchnęłam go, przebudził się i poszliśmy na górę. Od razu zasnęłam.

3 tygodnie później…

11 lutego, 8:40
Spakowałam rzeczy, Harry swoje i byłam gotowa. Gotowa polecieć do Denver wziąć ślub z loczkiem. Wszystko jest już właściwie gotowe, dworek przygotowany na przyjazd 150 osób, klub na wieczór panieński i klub na wieczór kawalerski (wolę nie wiedzieć, co się tam będzie działo…). Zapakowałam wszystkie letnie rzeczy, jakie miałam, a także trzy sukienki: na wesele, na poprawiny i na wieczór panieński, w rezultacie byłam obładowana dwiema gigantycznymi walizkami, nie wiem, czy przypadkiem ochrona nie będzie chciała przejrzeć rzeczy… Wyjechaliśmy z domu taksówką. Do Londynu z tego co mówił Harry wrócimy za dwa miesiące, bo tyle będzie trwała nasza podróż poślubna.  Wsiedliśmy do samolotu, który chwilkę później wystartował. Usiedliśmy w pierwszej klasie, a dwóch ochroniarzy dwa rzędy dalej.
-Wierzysz, że już za trzy dni będziemy mieć ślub…
-Nie…
Harry objął mnie ramieniem, czułam silną woń jego ulubionych perfum i pomarańczy. Pocałował mnie w czoło i zamknęłam oczy. Zasnęłam. Za jakiś czas obudziło mnie szturchanie. Loczek zamówił jedzenie. Zerknęłam na jego zegarek, dochodziła 13:00, czyli już 5 godzin lecimy, a pozostały jeszcze 3,5. Zjedliśmy posiłek i włożyłam słuchawki do uszu, Harry patrzył coś na telefonie, chyba zdjęcia, zamknęłam oczy, ale nie spałam, wsłuchiwałam się w cichą melodię Power&Control- Marina and The Diamonds, moje usta poruszały się szepcząc słowa piosenki. Kolejne godziny leciały szybko, a wkrótce wylądowaliśmy w Denver.
Odebraliśmy bagaże i obsługa dworku, gdzie miał się odbyć ślub przyjechała po nas samochodem. Zapakowali bagaże do auta i pojechaliśmy, Harry cały czas mnie obejmował. Za 30 minut stanęliśmy przed białym wielkim domem, był pięknie odnowiony wysoki na dwa piętra. Auto zatoczył koło dookoła fontanny na środku. Mężczyzna w garniturze i starannie zapiętej koszuli otworzył mi drzwi i pomógł wyjść. Zakochałam się w tym miejscu, było tak zielono, jako ogrodzenie służyły wysokie na 5 metrów żywopłoty, a do tego umocnione były żelaznym wysokim płotem.
-Zaprowadzę państwa do pokoju, tam będziecie mogli odpocząć po podróży, a potem oprowadzę państwa po dworku.
Harry podziękował i poszliśmy za łysym mężczyzną. Weszliśmy krętymi schodami na drugie piętro, facet skręcił w prawo i szliśmy jakieś 30 metrów wzdłuż korytarza. Na końcu znajdowały się podwójne drzwi, mężczyzna otworzył je i weszliśmy do środka. Ogromne łóżko znajdowały się przy ścianie, do ramy miało przywiązane baldachim, biała pościel rozpościerała się na łóżku, a wielkie poduszki były ułożone w rzędzie. Po drugiej stronie znajdowała się ręcznie zdobiona biało- złota toaletka z miękkim taborecikiem, weszłam do łazienki, było tam ogromne jacuzzi, dwie umywalki, w rogu stał prysznic. Kocham to miejsce, a szczególnie łóżko… Mężczyzna powiedział, że w razie czego mamy dzwonić, po posiłki, w razie jakichkolwiek problemów… Za chwilkę wszedł inny z kropelkami na czole, wniósł jedną z moich walizek, Harry wziął ją od niego i podziękował. Ściągnęłam buty i położyłam się na łóżku. Loczek pocałował mnie w czoło. Za chwilkę nasze walizki były już w pokoju. Byłam strasznie zmęczona, więc poszłam włączyć wodę do wanny. Harry rozpakował się i powiedział, że za chwilkę do mnie dołączy.
Jutro będę załatwiała wszelkie formalności z wieczorem panieńskim. Weszłam do wody i otuliłam się jej ciepłem. Zamknęłam oczy i słyszałam tylko szum i swoje oddechy. Harry wszedł po cichu do łazienki, rozebrał się i wszedł do wanny. Przytuliłam się do niego, położył swoje dłonie na moich plecach. Objęłam rękoma jego szyję i chłopak musnął moje usta, pogłębiłam pocałunek. Moje dłonie błądziły po jego nagich plecach, prawa dłoń wplotła się w jego gęste włosy i lekko ciągnęła. Harry dał mi jeszcze całusa, po czym umył mi plecy, a ja jemu, potem zmoczyłam mu głowę i nałożyłam szampon. Spłukałam je i chłopak wyszedł z wody, owinął pas ręcznikiem i zaczął wycierać głowę. Wyszedł z łazienki i poszedł założyć czyste bokserki. Ja wyszłam za chwilkę i wypuściłam wodę z wanny. Ubrałam się. Harry był także ubrany. Złapał mnie w biodrach i wyszliśmy z pokoju. Kobieta, chyba recepcjonistka zaczęła nas oprowadzać po kolejnych sypialniach dla gości, potem pokazała miejsce, gdzie będziemy składać przysięgę, ławeczki były już ułożone, ale nic poza tym. Kobieta obiecała, że wszystko będzie gotowe. Chyba po obejrzeniu całkowicie tego miejsca zaczęłam się stresować, jak wypadnę, czy się nie przewrócę (jeśli by się tak stało, pocięłabym się twarogiem…). Wróciliśmy do pokoju, wyjęłam z walizki garnitur Harry’ego. Wyszedł mi perfekcyjnie, w końcu zadbałam o to samodzielnie. Przebrałam się w koszulkę na ramiączkach i ściągnęłam spodnie pozostając w majtkach. Położyłam się do łóżka. Zaczęła mnie boleć głowa, Harry popatrzył lekko przestraszony. Patrzyłam się w jeden punkt, bałam się, ale chciałam tego ślubu najbardziej na świecie. Zamknęłam oczy.
-Słonko, źle się czujesz?
-Nie…- odpowiedziałam.
-Coś się stało?
Zaprzeczyłam.
-Cieszysz się na ten ślub?
-Cholernie…
-To co cie trapi?
-Stres.
Uśmiechnął się szeroko, jakby odetchnął.
-Stresujesz się?
Kiwnęłam głową.
-Czemu?
-Bo ja wiem…
-Ja też mam lekkiego stresa…
-Czemu?
-Bo boję się, że przekręcę przysięgę, czy coś…
-Dasz radę, wierzę w ciebie…
Harry położył się obok i złapał moją dłoń.
-Obydwoje damy radę, tak?
-Tak.
-I się nie martwimy...
-Yhym.
-Dobrze.
Pocałował moje usta i zasnęłam.
Następnego dnia obudziło mnie słońce, które mocno świeciło. Była 11:00. Wstałam i wyszłam na balkon. Było cieplutko. Po tym co wczoraj powiedział mi Hazz, miałam ochotę skakać z radości. Zamówiłam jedzenie. Założyłam beżową spódniczkę, czarną koszulę i czarne przepasane szpilki. Ktoś zapukał do drzwi, stał tam ten łysy facet z wózeczkiem z jedzeniem, wzięłam wózeczek i wjechałam do środka. Podziękowałam mu, a na jego twarzy pojawił się miły uśmiech.
Rozłożyłam talerze, Harry zaraz wstał. Zjedliśmy, a potem każde z nas pojechało by dopatrzyć przygotowania do wieczorków.
Dziś wieczorem mają przyjechać wszyscy goście. Tak około 21:00, prócz Justina, który ma przybyć około godziny 19:30, przyjedzie ze swoją dziewczyną. Wsiadłam w taksówkę, a Harry w drugą. Poprosiłam do hotelu Santa Erica. Menadżerka przywitała się ze mną i pojechałyśmy na ostatnie piętro windą. Tam właściwie wszystko było na swoich miejscach. Bar był udekorowany, skórzane kanapy i stoliki były gotowe i porozkładane po całych pomieszczeniach. Wielki parkiet i stanowisko DJ. Tak właśnie sobie to wyobrażałam. Usiadłam z kobietą przy ladzie. Ona wyciągnęła notatnik i zaczęłyśmy wybierać alkohole, jakie drinki mają być przygotowane, potem ilu ochroniarzy ma być obecnych na sali, czy jakieś posiłki, przewertowałam chyba z 20 ofert firm cateringowych i wybrałam tę z włoskim jedzeniem.
Impreza ma się rozpocząć o 22:00, a o 1:00 ma wkroczyć jedzenie, drinki i alkohole mają być cały czas dostępne.
O 19:00 wróciłam do dworku, Harry rozmawiał z kimś przez telefon, odłożyłam torebkę na fotel, Hazz uśmiechnął się, a mój telefon zadzwonił.
-Cześć Justin!
-Cara, my już wylądowaliśmy…
-Na parkingu czeka na was samochód.
-Ok. Do zobaczenia.
Potem rozległ się kolejny. Camille.
-Dzwonisz z samolotu?
-Nie, my już wylądowaliśmy.
-O cholera… Ja już dzwonię po autokary… Zaraz będą.
-Ok.
Harry skończył gadać, ja zadzwoniłam po autokary, a Cam zadzwoniła do mnie za 10 minut, że już są, więc zaraz wszyscy się zjawią.
Za 30 minut przyjechał pierwszy autokar. Wysiadła z niego Cam, Louis, Zayn, Perrie, Liam, Niall, Danielle, część moich koleżanek z mężami, czy narzeczonymi. Potem rodzina Harry’ego, było tam z 75 osób w drugim autokarze. Oczywiście przywitałam się ze wszystkimi, potem pojawiły się najważniejsze osoby mangamentu, cała ekipa przygotowawcza Harry’ego, która jeździ z nim w trasy, Lou z Tomem, siostra Lou, Samantha, a także osoby z mojego domu mody i wiele innych. Obsługa hotelu zajęła się gośćmi i pokazała wszystkim pokoje. Gdy każdy dostał posiłek na kolację i każdy był w swoim pokoju, usiadłam na jednej z ławeczek w wielkim ogrodzie, gdzie za dwa dni miał być ślub. Ktoś usiadł obok, ale było ciemno, więc nie widziałam kto to.
-Martwisz się czymś?- spytała Camille.
-Nie, ale trochę się stresuję…
-Ale czym?
-Nie wiem, że się przewrócę, czy coś.
-Żona Harry’ego Stylesa się nie przewraca.- zaczęłam się śmiać.
Posiedziałyśmy chwilkę, ale zrobiło się zimno, chłopaki siedzieli u Harry’ego w pokoju, więc ja poszłam do Cam.
-Wyjmij ją…- powiedziałam.
Cam wyjęła duży ochraniacz i wyciągnęłyśmy suknię. Dalej była przepiękna.

Następny dzień, 19:00…
Siedziałam już drugą godzinę w łazience i przygotowywałam się na wieczór panieński.
-Cara, ile można prostować włosy…- westchnęła Camille.
-Ty nie masz tak podatnych na skręcenie…
-No dobra, ale ty je spalisz…
-Dają radę… Właściwie to już jestem gotowa.
Wyszłam. Cam miała na sobie skórzaną sukienkę, na głowie miała opaskę z uszami kota, mocny makijaż i lekko pomalowane usta. Ja nałożyłam swoją sukienkę i przyczepiłam na głowę mały kapelusik. Przejrzałyśmy się w lustrze. Ready… steady… go!
Założyłam buty, wzięłam małą torebkę, szłyśmy korytarzem, Perrie wyszła w czerwonej sukience i opasce na głowie, doszła do nas, potem Gemma, Danielle i wiele innych kobiet w rezultacie na moim wieczorze miało być około 70 dziewczyn. Szykuje się gruba impra. Wsiadłyśmy do 7 podstawionych busów, chłopaki pomachali nam i pojechali w drugą stronę. Harry uśmiechnął się zawadiacko, gdy mnie zobaczył. Ruszyłyśmy. Za chwilę stanęłyśmy przed hotelem, na którego ostatnim piętrze miał się odbyć mój wieczór panieński.


Wiecie co jest w następnym, prawda? :P

2 komentarze:

  1. Jeju no nareszcie.. Nie mogłam się już go doczekać.. Zaczynają się moje ulubione rozdziały .. AAAAAAA !!! To będzie coś wspaniałego.. Bo wiem też kim jest Cara i jak postała. Bardzo ci dziękuje i nie moge się już doczekać ! <333

    OdpowiedzUsuń
  2. O nareszcie się doczekałam.. Świetny.. :* :*

    OdpowiedzUsuń