15
listopada, 9:55
Narracja
Camille
Otworzyłam oczy, a miejsce obok mnie na łóżku było puste.
Louis zapewne wstał dać Lily jeść. Ubrałam dresy i bluzę zeszłam na dół.
Chłopak karmił małą, a sam od czasu do czasu popijał herbatę z różowego kubka.
Na talerzu były zrobione grzanki z miodem. Chwyciłam jedną i zjadłam. Potem
kolejną. Zrobiłam sobie kawę, którą migiem wypiłam.
-Cam, o której mamy samolot?
-O 14:30.
-Zdążymy zawieźć małą?
-Jasne, że zdążymy, do Doncaster jest godzina drogi.
Zawieziesz ją, czy ja mam ją zawieźć?
-Jesteś spakowana?
-Nie…
-Czyli ja ją zawiozę…
Uśmiechnęłam się.
-Zaraz przygotuję jej ciuszki i inne pierdoły…
-Ok.
Poszłam na górę i spakowałam do małej torby ciuszki dla
Lily, zapas pieluch, zasypki, chusteczki i wiele innych rzeczy. Za jakieś 10
minut była gotowa do drogi. Ubrałam ją w czarne rureczki, dżinsową bluzeczkę i
beżowe krótkie emu. Spakowałam jej również kapciuszki i grube skarpetki.
Nałożyłam jej kurteczkę z futerkiem u kołnierzyka. Lou był ubrany i pakował
rzeczy do swojego samochodu.
-Bądź grzeczna kruszynko, nie płacz za dużo, śpij długo i
daj się babci i dziadkowi wyspać…- pocałowałam ją w malutkie ustka, a on
uśmiechnęła się pokazując swoje dwie jedynki na górze i na dole.
Lou wziął ją na ręce i włożył do fotelika, pożegnałam się
z nim i pomachałam małej. Nie będę jej widzieć przez tydzień. Lou wyjechał z
podjazdu i ruszył. Weszłam z powrotem do domu i wypiłam resztę herbaty Louisa.
Poszłam na górę się pakować. Zadzwoniłam do Cary. Wzięłam ją na głośnik.
-Halo?- spytała.
-Cześć Cara,
pakujesz się?
-No,
ale mam problem i miałam do ciebie dzwonić…
-Tak?
-No,
bo ja nie wiem, jaka tam jest teraz temperatura i nie wiem jakie ciuchy
spakować.
-W
NY jest trochę cieplej niż u nas, ale minimalnie, więc prawdopodobnie pogoda
będzie podobna.
-Ok.,
a ty jak sobie radzisz?
-Dopiero
się zabrałam za to, Lou pojechał odwieźć małą do Doncaster.
-Aha.
Dobra to ja kończę. Do zobaczenia na lotnisku.
-Papa.
Otworzyłam walizkę i zaczęłam pakować różne rzeczy. Po
jakiejś godzinie byłam gotowa, pozostało mi tylko spakować suknię na galę. Tak,
moja piękna sukienka jest cała czarna, do połowy ud, ma wycięcie na plecy, ale
przodu jest normalna, bez żadnych wycięć. Do tego ubieram czarne Louboutiny z
czerwoną podeszwą. Cara umówiła mnie i siebie do fryzjera w NY, tego samego
dnia co gala. A jest ona dokładnie za 6 dni.
Sukienka mojej przyjaciółki jest śliczna, bo dziewczyna
postawiła jak zwykle na coś praktycznego jak i subtelnego. Jej granatowa
sukienka do połowy ud, jest obcisła i ma mocne wycięcie na plecach, właściwie
do samej kości ogonowej. Do tego przyjaciółka dobrała czarne sandałki i skromną
kopertówkę. Harry nie był pocieszony, gdy zobaczył ją w tej sukience, ale
obiecałam mu, że jak on będzie na wywiadach zaopiekuję się nią, bo jak sądził,
żadnemu facetowi opieki nad Carą nie powierzy, nawet Ed’owi. Cara bulwersowała
się, że jest dorosła i że do żadnych nie będzie zarywała, no ale, Hazz miał
inne zdanie. Spojrzałam na ochraniacz, w którym sukienka leżała i włożyłam go
do walizki. Spakowałam buty i torebkę. Zamknęłam walizkę i przebrałam się w
czarne rurki i botki, a do tego luźny beżowy sweter, rozczesałam włosy i
zrobiłam sobie warkocza na boku, ogarnęłam trochę sypialnię, pościeliłam łóżko,
gdy usłyszałam głos Louisa.
-Wróciłem…
-Szybko jakoś…
-Nie cieszysz się?
-Cieszę… Jak mała?
-Normalnie, jak dziewczyny się na nią rzuciły to czuła
się nieswojo, ale potem mama przejęła opiekę i mamy tydzień dla siebie.
-No nie tak dla siebie słonko, mamy próby przed galą…
-Ale próby nie trwają 24h na dobę…
Chłopak wszedł do sypialni, gdy ja stałam przy szafie i
oglądałam swoje ciuchy. Myślałam by część wyrzucić, bo już nie noszę ich.
Złapał mnie za biodra i przysunął do siebie. Musnął moje
wargi. Zamruczał cicho, a ja tylko przygryzłam lekko wargę. Pogłębił pocałunek
dalej przytrzymując mnie przy sobie. Uśmiechnęłam się i oplotłam szyję Louisa
swoimi rękoma. Jego ręce zsunęły się ku guzikowi od moich spodni. Jednym ruchem
ręki odpiął je, a zamek zjechał w dół. Oczy chłopaka wpatrywały się w moje z
taką miłością… Podniosłam mu koszulkę i wsunęłam pod nią zimną dłoń, chłopak
lekko wzdrygnął się. Połączyliśmy nasze wargi w kolejnym nieziemskim pocałunku.
Teraz nasze języki wirowały wokół własnej osi. Jednak tę piękną chwilkę
przerwało nam wołanie.
-Halooooo?
Cara.
-Dzwonek nie działa?- krzyknęłam.
-Pukaliśmy.
-Jasne…- powiedziałam do siebie.
Lou przywarł mnie do ściany.
-Dokończymy…
-Jestem oto spokojna…- szepnęłam mu na ucho, lekko
przygryzając je.
Lou zszedł na dół po drodze poprawiając koszulkę.
Usłyszałam głos Hazzy, który zaczął się śmiać.
-Miałem rację, coś im przerwaliśmy.
-Ha, ha, ha.- powiedziała Cara.
Zapięłam spodnie i poprawiłam się w lustrze. Zeszłam na
dół. Lou ubierał się powoli, a Harry pomógł mu wziąć nasze walizki. Spakowali
je do bagażnika taksówki, nałożyłam kurtkę i ulubione botki, wzięłam torebkę,
zamknęłam dom i wsiadłam do pojazdu. Za 20 minut byliśmy na Heathrow. Zgraja
była już, ale do Zayna dołączyła Perrie, która także wraz z zespołem została
zaproszona na galę. Przytuliłam ją, a potem Cara podeszła i przywitała się
uściskiem. Chłopaki oddali nasze bagaże i udaliśmy się ku odprawie. Tam
wszystko zostało sprawdzone i wsiedliśmy do samolotu. Wchodząc do pierwszej
klasy zastaliśmy siedzenia czteroosobowe. Wraz z Louisem usiadłam z Zaynem i
Perrie. Cara usiadła siedzenie obok z Harrym, który koniecznie musiał siedzieć
koło Nialla. Boshhhh… Paul usiadł na swoim miejscu, a Ed i Cal jak zawsze z
tyłu. Louis z Zaynem gadali między sobą, więc Pezza opowiadała mi o trasie po
Ameryce, tak jej zazdrościłam. Mówiła mi, że pracują już nad kolejną płytą,
która ma się nazywać Salute.
Po 8 godzinach lotu wylądowaliśmy, odebraliśmy bagaże i
pojechaliśmy do hotelu, ogólnie rzecz biorąc mogłabym pojechać z Louisem do
mojego mieszkania, które dostałam od Mangamentu, ale wolałam być ze zgrają,
przynajmniej coś się działo. Zresztą, nigdy tam nie byłam i pewnie stoi puste
bez mebli itd.
Jak zwykle w tym samym apartamencie… Jak zwykle ta sama
sypialnia… Jak zwykle te same wspomnienia… W tym hotelu i w tym apartamencie
stało się zbyt dużo, by nie chcieć do niego przyjeżdżać, szczególnie z One D.
Obsługa przywiozła nasze bagaże i Lou zaraz zaniósł walizkę do NASZEJ sypialni.
Ściągnęłam buty i rzuciłam się na łóżko. Nie wiem czemu, ale czułam się tu
równie dobrze jak w domu. Odetchnęłam głośno, a Lou uśmiechnął się.
-Kiszki mi marsza grają…- jęknęłam.
-Dopiero co jadłaś…
-No wiem, ale jestem głodna.
Wstałam pospiesznie i skierowałam się do pokoju Nialla.
Zapukałam, a blondyn otworzył.
-Co jest?- spytał.
-Mam problem.- powiedziałam.
-Jaki?
-No bo jestem głodna i nie mam z kim iść do Nandos…
-Daj mi minutkę…
Uśmiechnął się, a ja zaczęłam się ubierać.
-Agentka…- powiedział Lou do siebie.
-Ktoś chce coś z Nandos?- spytałam obecnych.
Nikt się nie odezwał.
-Nie, to nie.- powiedziałam.
Niall wyszedł z pokoju, nałożył kurtkę, a ja wzięłam
torebkę. Wyszliśmy z hotelu. Nie prosiliśmy żadnego ochroniarza o pomoc, bo
była już 22:00 i było ciemno. Szliśmy jakieś kilka przecznic, gdy zauważyliśmy
małą knajpkę na rogu. Dopiero teraz poczułam jak bardzo jestem głodna.
Usiedliśmy w rogu, kelner podszedł do mnie i spytał o zamówienie, Niall
powiedział, że to co zawsze, a ja zamówiłam pikantne kurczaki, frytki,
hamburgera i sałatkę.
-Zjesz to wszystko?
-Jestem tak masakrycznie głodna, że to się w głowie nie
mieści.
Przynieśli nam jedzenie, swoje zamówienie zjadłam w
mgnieniu oka, zamówiłam coś zimnego do picia, kurczaki wypalały mi dziurę w
ustach.
Po jakichś dwóch godzinach, kelner przeprosił nas i
powiedział, że będą zamykać, więc musimy iść. Zasiedzieliśmy się cholernie.
Niall kłócił się ze mną, kto ma płacić obdarzając się co rusz nowymi
argumentami, ale w końcu zgodziłam się, żeby zapłacił. Wyszliśmy na zewnątrz.
Szliśmy powoli, bo brzuch miałam pełny od jedzenia. Wyszło na to, że drogę, którą
szliśmy do Nando’s pokonaliśmy w tamtą stronę w 10 minut, a tą w 1,5 godziny. Gdy weszliśmy do hotelu było
1:30. Niektórzy spali, niektórzy gadali, niektórzy coś oglądali. Louis leżał na
łóżku. Niall poszedł do siebie, mówiąc wcześniej, że jestem dobry partner do
jedzenia…
Zaśmiałam się i weszłam do sypialni. Położyłam się koło
Louisa głośno jęcząc, z powodu przepełnionego brzucha, czułam się jakbym była w
ciąży… Lou odłożył telefon i pocałował mnie.
-Jadłaś te pikantne kurczaki?- spytał.
-Tak.
-Pali…- powiedział.
Uśmiechnęłam się.
-Zaraz do ciebie wrócę, pójdę się umyć.
Wzięłam kosmetyczkę, czystą koszulkę i spodenki. Po
umyciu się ubrałam rzeczy i związałam kucyka z mokrych włosów. Umyłam zęby.
Zgasiłam światło i wróciłam do chłopaka, leżał pod kołdrą. Położyłam kosmetyczkę
na walizce i wskoczyłam do Louisa.
-Ale masz tu ciepło…- powiedziałam, a on złapał mnie ręką
w biodrach i jednym pociągnięciem przybliżył do siebie.
Pocałowałam jego nagie ramię i zasnęłam.
21
listopada, 7:47
Usłyszałam dzwonek budzika telefonu. Louis wszedł akurat
do sypialni.
-Musisz wstawać…- powiedział kojącym głosem.
Zakryłam głowę poduszką.
-Jest za wcześnie.- jęknęłam. Tak samo mówiłam, gdy mama
budziła mnie do szkoły.
-Słonko, na 9:00 mamy próbę, a na 15:00 masz fryzjera i
make-up umówiony.
-Jesteś lepiej poinformowany ode mnie.- powiedziałam.
-Zdarza się.
Lou ściągnął ze mnie kołdrę.
-Zachowujesz się jak moja matka, zimno mi…
-Oprzytomniejesz kotku.
-Dobra, już wstaję.
Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Załatwiłam potrzeby i weszłam z powrotem do
pomieszczenia, żeby się ubrać. Nałożyłam rurki, granatową bluzę z liczbą 23 i
botki. Zjedliśmy, bo hotel przyniósł już wcześniej nam śniadanie. Punktualnie o
9:00 byliśmy na próbie, a sześciu godzinach pojechałam do fryzjera, gdzie umówiła
nas Cara. Okazało się, że sama siedziała już na fotelu od dobrych 30 minut,
miała na głowie świeżo nałożoną farbę.
-Hej.- powiedziała.
-Jaki kolor tym razem?- spytałam.
-Czarny.
-A nie brązowy?
Zaprzeczyła.
-Coś nowego…- powiedziałam.
-Eksperymentujemy…
Cara uśmiechnęła się. Usiadłam na fotelu i fryzjer zaczął
mi myć włosy, potem je leciutko podciął i wymodelował. Po zdjęciu wałków i
nałożeniu dużej ilości lakieru, fale ślicznie się ułożyły i nie miały prawa się
wyprostować. Potem poszłam na krzesełko makijażystki, a następnie na fotel do
Manicure. Fryzjer po zafarbowaniu włosów Cary, nałożył wałki i zaczął je
suszyć, potem ściągnął je i przełożył włosy na lewe ramię, z prawej strony
wpiął wsuwki. Nałożył lakier i przyjaciółka była gotowa. Zrobiono jej makijaż,
a gdy mi manikiurzystka zrobiła mi czerwone krótkie tipsy, Cara zajęła moje
miejsce. Jej pazurki po jakichś 30 minutach były beżowe i pięknie się
prezentował na nich pierścionek zaręczynowy. Byłyśmy gotowe. Zapłaciłyśmy za
usługi i wyszłyśmy z salonu. Około 25 dziennikarzy stało i błyskały tylko
flesze. Wsiadłyśmy do podstawionego samochodu, za kierownicą siedział Cal.
-Do hotelu?- spytał.
-Tak.- powiedziałam.
Samochód ruszył i za jakieś 20 minut byłyśmy w hotelu.
Chłopaki byli także przygotowywani przez Lou i powiedzmy, że przyniosła tu
swoją pracownię… Niall siedział na fotelu, Harry ubierał białą koszulę, a Zayn,
Liam i Louis byli już ubrani. Podeszłyśmy do swoich chłopaków i dałyśmy po
całusie. Potem poszłyśmy do swoich pokoi, by ubrać swoje sukienki. Poprosiłam
Carę, by tylko zapięła mi ją, bo Louisowi w takich sprawach nie ufam. Cara tak
samo. Gdy nałożyła sukienkę, zapięłam jej guziczek od sukienki i spojrzałyśmy
się w wielkim lustrze na ścianie w mojej sypialni. Nałożyłam buty i poprawiłam
szminkę. Cara stanęła tyłem i oceniła wygląd swoich pleców.
-Jest super.- powiedziałyśmy jednocześnie.
Weszłyśmy do salonu, wszystkie spojrzenia padły na nas.
Niall zagwizdał, a Harry i Louis tylko się uśmiechnęli.
-Zmieniłaś kolor włosów?- spytał Liam Carę.
-Tak, na czarny.
-Bardzo ładnie…- dodał Zayn.
Lou skończyła robić fryzurę i make-up Niall’owi. Chłopak
ubrał się i wszyscy byli gotowi.
-Gdzie jest Perrie?- spytałam.
-Jakieś 2-3 godziny temu pojechała do dziewczyn,
przyjechał do nich ich makijażysta, stylista i fryzjer.
-Pewnie już są gotowe.
-Dobra ludzie musimy iść.- oznajmił Harry, który stał
przy lustrze i poprawiał włosy.
Miłego czytania!
Miłego czytania!
Yahoo. Tan pomysł z codziennym dodawaniem notek był genialny :D
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się cieszę. Trzymam kciuki za dużo weny
Czyżby Cam jest w ciąży ? ^^
OdpowiedzUsuńTak wiem pojebana jestem :D
Boski *__*