13
sierpnia, 2:33
Leżałam w łóżku, było mi cholernie gorąco. Otworzyłam
okno, ostatni tydzień spędziłam u mamy Louisa w Doncaster. Mój chłopak wraca za
dwa dni do Londynu. Zeszłam na dół i wyciągnęłam z lodówki zimne mleko, wypiłam
chyba z pół litra, otarłam usta dłonią. Wyszłam na ogródek. Usiadłam na fotelu
i zamknęłam oczy. Miły wiaterek otulał mnie. Zmuliło mnie, więc poszłam na górę
i położyłam się. Zasnęłam. Usłyszałam na dole ciche dźwięki, otworzyłam szeroko
oczy i wpatrywałam się kto idzie. Mój ukochany zajrzał do Lily, a potem wszedł
do sypialni, był lekko zdziwiony, że nie śpię. Podeszłam do niego i mocno
przytuliłam. Pocałował mnie w usta.
-Nie zostawiaj mnie na tak długo…- szepnęłam, a on
przytulił mnie mocniej.
Wziął mnie na ręce i położył w łóżku. Rozebrał się i
poszedł wziąć prysznic. Wrócił do mnie z lekko wilgotnymi włosami i ciałem.
Przytuliłam się do niego. Tak zasnęłam.
9:17
Obudziłam się w tej samej pozycji co zasypiałam, Lou
gładził moje włosy i od czasu do czasu całował je. Podniosłam głowę z jego
klatki piersiowej.
Usiadłam po turecku.
-Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłam.
-Wiem, bo ja tęskniłem tak samo.
Nachyliłam się nad nim i pocałowałam. Wplótł swoją prawą
dłoń w moje włosy, a lewą położył na biodrze. Uśmiechnęłam się lekko, Lou
oderwał się i zaniósł mnie na rękach do pokoju Lily, mała uśmiechnęła się
szeroko, gdy zobaczyła mnie i Louisa. Próbowała wstać, ale gdy tylko stanęła
pacnęła pupą. Parsknęła śmiechem. Lou wziął ją na ręce, a ona uważnie dotknęła
dłonią jego twarzy. Nagle oderwała rączkę i spojrzała się na mnie.
Przestraszyła się szorstkiego dotyku zarostu Louisa. Ja wzięłam swoją dłoń i
dotknęłam jego twarzy. Potem Lily przekonała się i właściwie nie odrywała
rączek od jego twarzy, gdy Louis ją trzymał. Zrobiłam śniadanie, Lou nakarmił
Lily, a potem sami zjedliśmy. Mała siedziała na kocu w salonie i bawiła się.
Nagle pojawiła się w jadalni na czworaka i uśmiechnęła się. Patrzyłam jak
wryta, Lou tak samo.
-Nie wiedziałem, że ona umie raczkować…
-Ja też nie wiedziałam.
Wróciła na koc i bawiła się dalej. Wypiliśmy kawę.
-Pojechałabym gdzieś…
-Gdzie tylko chcesz…- powiedział Lou.
-Choćby na kilka dni…
-Co powiesz na Newquay? Nie mamy jakoś daleko, a
wypoczniemy trochę…
-Ok.
-To kiedy wyruszamy?
-Jutro?
-Ok.
-Zadzwonię i zarezerwuję apartament.
-Zacznę powoli pakować Lily.
Poszłam na górę i spojrzałam na zasób szafy mojej
córeczki. Na pewno miała większą od mojej…
Wybrałam część jej ciuszków i powoli spakowałam. Lou
bawił się z Lily na podwórku i cały dzień się nią opiekował. Ja spakowałam
także siebie. Koło 17:00 zrobiłam obiad i nakarmiłam Lily. Lou się także
spakował.
7
września, 11:55
Pogoda w Newquay nam dopisała. Świeci słońce i właściwie
całymi dniami wylegiwaliśmy się na plaży. Lou szalał na desce surfingowej (bo
zapewne jak wiecie Newquay jest brytyjskim centrum surfingu), a ja wraz z Lily
siedziałam na brzegu nad morzem i pluskałyśmy się w wodzie. Niestety po prawie
3 tygodniowym urlopie w Newquay wracamy do Londynu, Louis 11 września wylatuje
na trasę po USA i Kanadzie. Nie mogę uwierzyć, że znowu będziemy musieli się
rozstać, tak bardzo będzie mi go brakowało. Gdy o tym myślę, zawsze ronię łzy,
tak, żeby Lou nie widział. Sprawia mu to ból i czuje się winny, a ja tego nie
chcę.
-Spakowałaś już rzeczy Lily?- spytał z tarasu, gdzie
siedział z Lily.
-Tak, zostały jeszcze moje rzeczy i kosmetyki.
Po jakichś 2 czy 3 godzinach byłam gotowa. Lou zadzwonił
po obsługę i mężczyzna wziął nasze walizki na dół, ja wzięłam wózek, a Lou
niósł małą. Zapłaciliśmy za pobyt i wymeldowaliśmy się. Spakowaliśmy bagaże do
samochodu, ja zapięłam Lily w foteliku i ruszyliśmy w drogę. Przed nami było
prawie 6,5 godziny jazdy, jak dobrze pójdzie to może 5,5.
Lily od czasu do czasu zasypiała, jadła chrupki, albo ja
przesiadałam się do tyłu i karmiłam ją przecierem z owoców. Około 22:00
zaparkowaliśmy pod domem. Mała spała w najlepsze. Wyciągnęłam ją i owinęłam
kocykiem. Przebrałam w piżamkę i położyłam do łóżka. Pomogłam Louisowi
wyciągnąć walizki. Włożyłam brudne rzeczy do prania, a potem przełożyłam je do
suszarki. Poszłam się wykąpać, a po jakichś 20 minutach dołączył do mnie mój
chłopak.
-Cam?- spytał cicho.
Miałam zamknięte oczy i leżałam w wodzie przytulona do
Louisa.
-Tak?
-Czy ty masz jakieś plany przez następny miesiąc, a może
nawet dwa?
-Nie, będę siedziała w domu z Lily. Nic na razie nie
planuję w związku ze śpiewaniem.
-Przez cały nasz wyjazd myślałem nad jednym…
-Nad czym?
-Może pojechałabyś z Lily ze mną w trasę po Ameryce…
Podniosłam się.
-Co?
-Chciałabyś?
-Oczywiście, że bym chciała…
-No to nic nie stoi nam na przeszkodzie, Andy się
zgodził, pozostajesz tylko ty…
-A chłopaki?
-Cam, oni zbyt bardzo kochają Lily, żeby się nie zgodzić,
każdy z nich jest wniebowzięty jak ją widzi, traktują ją jak własną córkę, a
poza tym od czasu do czasu wyjdziemy gdzieś razem, oni ją trochę popilnują…
Uśmiechnęłam się.
-Dobrze…
-Serio? Zgadzasz się?
-Tak, przynajmniej nie będę ryczała jak wyjedziesz…
Pocałował mnie w usta.
Wyszłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem. Wzięłam czystą
koszulkę do spania i majtki, ubrałam się i odniosłam ręcznik do łazienki.
Umyłam zęby i położyłam się. Chłopak w bokserkach zaraz do mnie dołączył.
Zasnęliśmy.
10
września, 12:48
Obudziłam się wyspana, a właściwie popatrzyłam na zegarek
i zerwałam się na równe nogi, jednak musiałam usiąść, bo zakręciło mi się w
głowie. Boże, już dawno tak długo nie spałam. Gdy czułam się lepiej wstałam i
podeszłam do okna, śliczna pogoda, słońce świeciło. Nałożyłam dresy i krótką
koszulkę odsłaniającą brzuch. Usłyszałam głos Louisa, które mówił: Uwaga, uwaga, leci, leci, samolocik i do
pysia… Za mamę, za tatę, za wujka Harry’ego, za babcię, za ciocię Carę, za
wujka Nialla itd.
Oparłam się o futrynę, chłopak nie skapnął się, że stoję
tuż za nim. Dopiero, gdy Lily mnie zobaczyła, wskazała palcem i powiedziała: Mama. Lou odwrócił się i uśmiechnął.
-Dajesz sobie radę?- spytałam i objęłam go rękoma wokół
szyi. Pocałowałam go w policzek, ale przesunął głowę i musnęłam jego usta.
-Jako tako, trzeba do niej dużo mówić, bo inaczej nie
zje.
-Przygotuj się, że jak będzie większa i będzie mieć jakąś
wiedzę to będzie nam wykłady robiła o zaletach i wadach jedzenia.
-Tak…
Włączyłam czajnik na kawę i zabrałam się za robienie
omleta. Lou podszedł do mnie i złapał w biodrach, kołysaliśmy się na lewo i
prawo, gdy Lily westchnęła głośno i przyłożyła prawą rączkę do prawego oczka,
jakby chciała je zasłonić, z kolei lewa rączką leżała przez cały czas na
siedzeniu krzesełka, krótko mówiąc podglądała nas.
Lou wziął ją na ręce i zaczął z nią biegać po całym
ogródku, mała śmiała się donośnie. Po jakichś 10 minutach omlet był gotowy, a
zmachany Lou wrócił do domu. Mała bawiła się na kocu rozłożonym w salonie.
Zjedliśmy spokojnie śniadanie, podczas którego opisał mi dokładnie całą trasę
po USA. Jadą tam instrumentaliści oczywiście, chłopcy (oczywiście), Lou
(oczywiście), ochroniarze, i wiele innych osób. Około 15:00 zabrałam się za
pakowanie. Spakowałam rzeczy Lily, a potem swoje, na szczęście zmieściłyśmy się
w jednej walizce, ale za to jakiej wielkiej…
Chłopaki wiedzą, że jadę z nimi w trasę i bardzo się z
tego powodu ucieszyli, Cara zapowiedziała, że gdy tylko skończy projektować
kolekcję wiosenno/ letnią, od razu do nas przyjedzie i prawdopodobnie będzie
jeździła do końca trasy po USA. Tak jak ja. Lou także się spakował. Byliśmy
gotowi do drogi. O 9:40 mamy samolot do
Meksyku.
Wykąpałam Lily i położyłam ją do łóżeczka. Zaraz zasnęła.
Sprawdziłam, czy mam wszystkie rzeczy. Wzięłam prysznic i przebrałam się w
piżamy. Lou siedział na dole i sprawdzał dokumenty, miał włączony telewizor na
Discovery Channel.
Serio…
Usiadłam mu na kolanach, a on oparł się o fotel.
-Śpi?
-Tak.
-Zaraz przyjdę tylko dokończę…
-Czekam na górze…
Poszłam schodami na górę i położyłam się na łóżku. Lou
przyszedł za jakieś 10 minut, ale ja już spałam.
11
września, 7:22
-Słonko, mam coś dla ciebie…- powiedział cicho Lou.
Otworzyła jedno oko i spojrzałam na udekorowaną płatkami
czerwonej róży tackę z naleśnikami z truskawkami i bitą śmietaną. Obok leżało
czerwone pudełeczko.
-Z jakiej to okazji?
-Dziś mijają 2 lata, jak jesteśmy razem…
Rzeczywiście, 11 września, ta piękna data…
Zjedliśmy wspólne śniadanie w łóżku karmiąc się nawzajem.
Otworzyłam pudełeczko, była tam bransoletka z czarnym sznureczkiem i blaszką,
na której napisane były L.T
L.T .
Uśmiechnęłam się najpiękniej jak mogłam i obdarowałam Louisa namiętnym
pocałunkiem. Louis Tomlinson Lianna Tomlinson. Chłopak położył się koło mnie i
przytulił. O ósmej musieliśmy wstawać, Lou poszedł wziąć prysznic, a ja w tym
czasie ubrałam Lily, która na wpół spała. Gdy Lou wyszedł ubrany, wziął małą na
ręce i zeszliśmy we trójkę na dół, mała się rozbudziła i nakarmiłam ją kaszką.
Ubrałam się i maznęłam rzęsy tuszem.
Około 8:40 byliśmy gotowi, wzięliśmy wszystkie dokumenty i zapakowaliśmy bagaże
do taksówki. Wcześniej zaparkowałam swój samochód koło samochodu Louisa w
garażu. Opuściłam rolety antywłamaniowe i włączyłam alarm, nigdy go nie
używaliśmy, ale teraz jak wyjeżdżamy na tak długo, lepiej żeby był. Zamknęłam
drzwi od domu. Po 20 minutach byliśmy na Heathrow, trzymałam Lily prawą ręką, a
lewą ciągnęłam rączkę od walizki, Lou wziął swoją i na nią położył bagaż
podręczny, w drugiej ręce trzymał złożoną czerwoną spacerówkę Lily, w
poczekalni jak na razie stała tam Lou ze swoim narzeczonym Tomem, Niall, Zayn i
instrumentaliści, Paul, Cal, Ed, Erwin i Ben. Przywitali się z nami. Usiadłam
na siedzeniu obok Nialla. Blondyn wziął małą na ręce i bawił się z nią, potem
pałeczkę przejął Zayn i zabawiał Lily. Po jakichś 10 minutach przyszedł Harry z
Carą i Liam. Przytuliłam się do mojej przyjaciółki, która znowu zrobiła coś z
włosami. Ma teraz czarne i do tego przedłużone… Około 9:25 usłyszeliśmy głos
wywołujący nas do oddania bagaży i skierowania się ku odprawie. Oddaliśmy
walizki i razem z paszportami i dokumentami poszliśmy do punktu. Harry żegnał
się z Carą, a ona popłakała się, gdy widziałam jej smutną minę też chciało mi
się płakać.
-Niedługo przyjedziesz do nas…
-Wiem, ale i ta będę tęsknić.
Stanęła na palcach i namiętnie go pocałowała, on wplótł
dłonie w jej lśniące włosy, po jakiejś minucie Harry musiał już iść, czekaliśmy
na niego w tunelu, a właściwie ja czekałam, bo Louis wziął Lily i poszedł do
przodu. Loczek musnął jej czoło i poprawił ramiączko od gitary, zawieszonej na
ramieniu. Pomachał jej i podszedł do mnie. Ja też pomachałam Carze, ona
uśmiechnęła się i poszła. Harry szedł koło mnie ze zwieszoną głową.
-Nienawidzę zostawiać jej samej…
-Wiem, Harry.
Położył
mi rękę na ramieniu i weszliśmy do samolotu. Cała zgraja siedziała już w
pierwszej klasie, gdzie nikt prócz nas, stewardess i pilotów nie miał wstępu,
już Paul o to zadbał… Usiadłam naprzeciwko Louisa, Harry usadowił się obok
mnie, a naprzeciwko Louisa siedziała Lily, która szczerzyła się do wujka. Od razu,
jakby mu się humor poprawił… Ruszyliśmy, przez pierwsze dwie godziny mała
siedziała na swoim miejscu, albo bawiła się dłońmi Harry’ego, gdy siedziała u
niego na kolanach. Potem potworek zapakował towar do pieluchy, więc skierowałam
się do takiego punktu, gdzie matki mogą przewijać małą, Lou postanowiła, że
pójdzie ze mną, bo punkt ten był klasę dalej. Żadnego chłopaka nie wzięłyśmy,
bo ktoś mógłby go rozpoznać, mnie też mogli, ale było mniejsze
prawdopodobieństwo. Paul puścił nas i ja z Lily na rękach poszłyśmy szybko do
punktu. Lou niosła torbę z pieluchami itd. Zamknęłyśmy się w tym pomieszczeniu
i ściągnęłam Lily pieluszkę. Zmieniłam na czystą i wytarłam pupę chusteczkami.
Ubrałam ją z powrotem i wyszłyśmy stamtąd. Upiekło się nam, żadnej fanki, ani
fana tam nie było. Szłam koło miejsca, gdzie Niall siedział z Joshem.
-Dasz mi ją?- spytał blondyn.
-Tak…
Podałam mu małą. Usiadłam naprzeciwko Louisa, który
przysnął, Harry grał na telefonie. Nic tu po mnie… Poszłam do Lou, siedziała
sama, a poza tym była to jedyna kobieta, z którą mogłam pogadać. Mała zaczęła
kwękać i mnie szukać. Josh przyniósł mi ją. Spojrzałam na mnie i po jej wzroku
doszłam do wniosku, że jest głodna, poprosiłam stewardessę, żeby podgrzała mi
lekko słoiczek z jedzeniem. Lou spytała, czy może ją nakarmić na co ja z
uśmiechem zgodziłam się. Mała zjadła cały słoiczek potrawki z kurczaka,
oczywiście mocno zmiksowanej. Potem mała poszła na ręce do Zayna, który
ofiarował jej kolejną zabawkę. Za to ja z Lou zaczęłyśmy ziewać i w końcu obydwie
zasnęłyśmy, ja trzymałam głowę przy oknie, a ona tak jak siedziała tak spała.
Obudziłam się za jakieś 2 i pół godziny, Lily śmiała się przez cały czas, a Lou
nie było. Wstałam z fotela, żeby rozprostować kości. Louis gadał z Joshem, a
Liam wraz z Niallem i Harrym bawili się. Zayn spał.
-Przynajmniej się wam nie nudzi…
-Powinnaś powiedzieć inaczej, przynajmniej nie robicie
hały w samolocie…- powiedział Liam.
-Rzeczywiście, przepraszam.
Usiadłam na fotelu koło śpiącego Zayna. Lou wróciła i
usiadła na swoim fotelu.
Lily powtarzała ruchy, które robił Niall w miarę
możliwości wychodziło jej to. W pewnym momencie mała przytuliła się do
Harry’ego i zasnęła. Jest dla niej jak drugi ojciec… Uśmiechnął się szeroko i
zaczął lekko kołysać, potem chciałam ją wziąć, ale Hazz uparł się, że ją
potrzyma. Niall przysnął, Liam także, a ja wróciłam na swoje stare miejsce,
skorzystałam z okazji, że miejsce przede mną było wolne, ściągnęłam botki
pozostawiając stopy w różowych skarpetkach, położyłam na fotelu Louisa stopy, oparłam
się o fotel i zasnęłam. Jakiś czas później poczułam, że ktoś unosi mi nogi, a
potem je kładzie na swoich, chyba wiecie kim był ten ktoś… Poczułam delikatnie
uściski na stopie otworzyłam jedno oko. Lou siedział uśmiechnięty od ucha do
ucha. Chyba przyjemnością dla niego było masowanie mi stóp…
-Czemu się tak cieszysz?- spytałam poprawiając się na
fotelu.
-A jakoś tak.- mówił półgłosem.
W samolocie panowała cisza, słyszałam tylko ciche
oddechy. Wszyscy spali, prócz nas. Spojrzałam na cztery fotele, gdzie spał
Niall, Liam, Harry z Lily na rękach, Zayn.
-Wezmę Lily od Hazzy.
-Nie odda ci jej.
-Ale pewnie jest mu nie wygodnie…
-Cam…
Wzięłam nogi z nóg Louisa i włożyłam je do butów.
Usiadłam Louisowi na kolanach, a on objął mnie w biodrach. Spojrzałam w jego
błękitne oczy. Miały taką wspaniałą głębię, aż szkoda, że Lily nie ma oczu
właśnie po nim, tylko po mnie… Dałam chłopakowi całusa, ale on przekształcił to
w namiętny pocałunek. Usiadłam okrakiem na jego kolanach i wplotłam palce w
jego włosy. Po chwili oderwaliśmy się do siebie, on przygryzł wargę, a ja
przejechałam językiem po swoich ustach. Usłyszałam cichy dźwięk westchnienia, moja
mała córeczka zasłaniała jedną rączką oczko, a w drugiej miała zaciśnięty palec
Harry’ego.
-Znowu nas podgląda…- powiedziałam do Louisa, a on
zaśmiał się cicho. Dałam mu całusa i po cichu wzięłam małą od Hazzy, na
szczęście nie obudził się. Dochodziła 15:00, za jakieś 4 godziny powinniśmy
wylądować w Meksyku, chłopaki dają tam 2 koncerty, a potem jedziemy do Sunrise.


-Zabraliście mi ją…- powiedział lekko oburzony.
-Miała towar w pieluszce.- powiedziałam i wzięłam łyka wody z butelki.
-Aha.
Harry wstał rozprostować kości, chodził w te i z
powrotem. Lou czytała coś na telefonie. Lily patrzyła w Harry’ego jak w obraz.
Zayn i Liam obudzili się. Mulat poszedł do toalety, a zaraz potem Josh. Gdy
loczek zauważył jak mała się mu przygląda, pokazała swoje cztery ząbki które
już miała, dwie jedynki na górze i dwie jedynki na dole, wyglądała trochę jak
wiewiórka… Harry wziął ją na ręce i zaczął łaskotać, mała wiła się jak
gąsienica.
-Ma łaskotki tam gdzie ty.- powiedział Lou- przy szyi,
koło żeber i bioder…
-Skąd wiesz, że mam koło bioder…- spytałam Louisa.
-Potem ci powiem…
-Tsaaa….
Kolejne godziny mijały, aż w końcu pilot zakomunikował,
że mamy zapiąć pasy, bo schodzimy do lądowania. Wzięłam małą na kolana i
zapięłam je. Nagle poczułam jak żołądek mi podskakuje, zawsze tak mam, gdy
samolot ląduje. Zatrzymał się. Nareszcie. Wszyscy zaczęli zbierać swoje rzeczy,
spakowałam zabawki Lily, które leżały na jej fotelu. Gdy byłam gotowa, wzięłam
małą na ręce. A Louis wziął bagaż podręczny. Wyszliśmy z samolotu i
skierowaliśmy się ku punktowi odbioru bagażu. Przyjechały dwie walizki, moja i
Lily oraz ta Louisa. Ochroniarz ściągnął mi moją z taśmy i wyciągnęłam z niej
rączkę. Lou powiedział, że mam iść do busa, gdzie czekają chłopcy, a on zaraz
przyjdzie. Ostatecznie zaczekałam na niego. Ciągnął dwie walizki, a ja szłam
przodem trzymając dziecko. Mała słysząc piski dziewczyn przytuliła się do
mojego obojczyka. Położyłam dłoń na jej głowie, tak, aby się nie bała. Lou
szedł jakieś 2-3 metry za nami. Weszłyśmy do korytarza, gdzie wszędzie były
błyski fleszy, wołały mnie, a potem Louisa, jedna nawet wykrzyczała imię Lily.
Harry podszedł do Louisa i wziął od niego jedną walizkę. Kierowca busa włożył
je do bagażnika, usiadłam koło przyciemnionego okna, dziewczyny otoczyły busa i
kierowca musiał się nieźle wygimnastykować, żeby wyjechać z parkingu lotniska.
Ruszyliśmy. Niall uchylił lekko okno, w środku busa było bardzo gorąco, a na
dworze jeszcze gorzej. Mała po jakichś pięciu minutach oderwała głowę ode mnie
i popatrzyła się na wszystkich. Posadziłam ją na kolanach. Bawiła się moją
ręką. Liam powiedział kierowcy, żeby pojechał do tylniego wyjścia. Tamtędy
wejdziemy. Żeby było bezpieczniej, dla nas wszystkich, a najbardziej dla Lily.
Mężczyzna zajechał od tyłu, a obsługa hotelu od razu wzięła nasze bagaże i
zaprowadziła ku apartamentowi, na ostatnim piętrze. Manager chłopaków zawsze
wybierał hotele z takim właśnie apartamentem z wieloma pokojami. Tym razem
trafiliśmy na 6 pokoi+ wspólny salon. Wszyscy ustalili, że naszej trójce należy
się największy pokój z największym łóżkiem, więc zaniosłam z Louisem walizki do
największego pokoju. Był mniej więcej wielkości naszej sypialni w Londynie, ale
łóżko miał z metr szersze. Położyłam Lily na łóżku, leżała i bawiła się własnymi
nogami wkładając je do buzi… Łazienka była wolna, więc postanowiłam wziąć
prysznic. Poprosiłam Lou, żeby spoglądała na Lily. Dziewczyna usiadła na łóżku
i zaczęła coś gadać do Lily, wzięłam czystą koszulkę i spodenki. Zimny prysznic
to była najlepsza rzecz jaka mnie spotkała. Wytarłam się i nałożyłam czyste
rzeczy. Wszyscy zaczęli się zbierać na jakieś jedzenie, ja postanowiłam zostać,
by nakarmić Lily, Louis powiedział, że ze mną zostanie, a jak wrócą to
pójdziemy coś zjeść. Przystali na to. Dobrze, że w pokoju był czajnik.
Rozrobiłam małej kaszkę i wzięłam ją na kolana. Lou karmił ją, mała zjadła
wszystko. Jakieś 30 minut później Liam z Lou i Zaynem wrócili. Harry i Niall
dołączyli za jakieś 3 minuty. Powierzyłam opiekę nad Lily chłopakom i Lou.
Louis złapał mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju. Pojechaliśmy windą na dół,
myślałam, że idziemy coś zjeść, ale Lou wyciągnął mnie poza hotel. Szliśmy
chodnikiem, chłopak objął mnie w biodrach. Skręciliśmy w ślepą uliczkę, na
końcu była mała knajpka, gdzie Lou przepuścił mnie w drzwiach. Usiedliśmy w
rogu sali i podszedł do nas kelner. Zamówił nam dwie miski salsy i po dwie
quesadille.
-Przecież mogliśmy zjeść w hotelu…
-Zmienisz zdanie jak spróbujesz…
Po jakichś 10 minutach na stole pojawiły się dwie miski z
czerwonawo bordową bardzo gęstą zupą, jeżeli tak to mogę nazwać. Lou wyjął łyżkę
z koszyczka i wziął pierwszą porcję do ust. Zamknął oczy i delektował się
smakiem. Postanowiłam spróbować. O boże, jakie to było dobre, normalnie niebo w
gębie, doskonale dobrane przyprawy, sos Tabasco i pomidory… Wieczór stał się
jeszcze lepszy, gdy kelner przyniósł quesadille. To już w ogóle zwaliło mnie z
nóg, brałam małe kawałki do ust i długo przeżuwałam, żeby niczego nie stracić.
Około 23:00 wyszliśmy z knajpki.
-I co dalej jesteś za tym, że mogliśmy zjeść w hotelu?
-Absolutnie nie, jutro też tu przychodzimy.
Uśmiechnął się i pocałował w usta. Usłyszeliśmy odgłosy
za nami, ale Lou objął mnie bardziej i weszliśmy do hotelu. Tam fanki nie miały
wstępu, zadbała o to dobrze ochrona. Wjechaliśmy na górę i weszliśmy do pokoju.
Wszyscy oglądali transmisję z pokazu Victoria Secret. Przepraszam, chłopcy
oglądali, a Lou robiła im zdjęcia, bo wyglądali genialnie, jak któraś modelka
się pokazała. Lily siedziała u Lou na kolanach i patrzyła co ciocia robi.
Harry, Liam, Niall i Zayn ekscytowali się. Lou usiadł na fotelu, a ja mu na
kolanach. Mała uśmiechnęła się szeroko i znowu zamknęła jedno oczko prawą ręką.
-Znowu nas podgląda…- szepnął Louis.
Lily była zmęczona i byłam pewna, że zaraz zaśnie,
dlatego też, wzięłam ją od Lou i poszłam z nią do pokoju. Louis powiedział, że
przyjdzie nie długo. Zmieniłam jej pieluszkę na noc i ubrałam czystą białą
koszulkę. Położyłam do łóżka i momentalnie zasnęła. Ja też byłam zmęczona, więc
ubrałam koszulkę i czarne materiałowe spodenki, położyłam się i zasnęłam.
Dzień wolny od szkoły, chociaż... no prawie wolny... apel, seans w kinie całą szkołą, jarzycie? Jazda była na maxa. Oglądaliśmy zboczony film. Porażka... Jedynie co zapamiętałam z niego to tekst: Uwolnić orkę 2 i Wysadzić orkę...
Boże...
Miłego czytania !!!
Dzień wolny od szkoły, chociaż... no prawie wolny... apel, seans w kinie całą szkołą, jarzycie? Jazda była na maxa. Oglądaliśmy zboczony film. Porażka... Jedynie co zapamiętałam z niego to tekst: Uwolnić orkę 2 i Wysadzić orkę...
Boże...
Miłego czytania !!!
Elo. Rozdział świetny. Kocham...
OdpowiedzUsuńBoski <3 jakiś dłuższy taki, albo mam zwidy < 3
OdpowiedzUsuńKocham Cię za to cudne opowiadanie! Ten rozdział jest dłuższy czy mi się wydaje:) Ale masz się fajnie! Ja tu śleńce nad charakterystyką z polaka, cóz wracam do pracy, może mi nadchnienie wruci?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuje Marzena ze Śląska