piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 89.



10 grudnia, 12:00
Leżałam przykryta po uszy kołdrą, wyciągnęłam dłoń i przesunęłam ją, byłam pewna, że poczuje ciało Louisa, ale jego część łóżka była pusta. Otworzyłam prawe oko. Nie było go, zapomniałam, że razem z Lily wyjechał na kilka dni do Doncaster. Ja zostałam, bo mam próby, tak wczoraj zadzwoniłam do Eddiego, który cholernie ucieszył się z mojego powrotu. Ustalają wszystkie terminy nagrań teledysku, a także trasy. Dziś mam pierwsze spotkanie z moją ekipą na śpiewanie. Ubrałam czarne luźne spodnie i bluzę. Nałożyłam emu i kurtkę. Zrobiłam sobie szybko płatki na mleku i wyszłam z domu. Podjechałam samochodem pod studio. Tam wszyscy siedzieli i czekali na moje przybycie. Przytuliłam każdego z osobna. Po 20 minutach rozmów usiedliśmy do przesłuchiwania płyty, na której podczas mojej ciążowej niedyspozycji zagościły wszelkie poprawki. Płyta zaprezentowała się świetnie.
-Cam, musimy pogadać o twoim wizerunku… Tom przeraził się, gdy zobaczył jak się teraz ubierasz…
-On ma zawsze jakieś problemy…- powiedziała Patty.
-Racja.- dodał Lucas.
-Ubierała się na luzie, bo urodziła dziecko.- dopowiedział Nathan.
-Dzięki, ale ja też uważam, że warto coś tu zmienić.- powiedziałam.
-Więc, Tom przyjedzie tu około 16:00 wraz z Mary i Ravivą. Mary pokombinuje z włosami, a Tom z ciuchami.
-Ok.
Postanowiliśmy prześpiewać wszystkie piosenki, wyszły niesamowicie, biorąc pod uwagę, że miałam długą przerwę. Cztery godziny minęły jak z bicza strzelił. Do studia wszedł Tom, a za nim szło czterech mięśniaków i ogromnymi walizkami pełnymi ciuchów. Za nimi szła Mary ze swoim stałym ekwipunkiem, Raviva tak samo. Przywitałam się z całą czwórką. Tom podał mi pięć kompletów ciuchów, które miały pójść na pierwszy ogień. Schowek na płyty był moją przymierzalnią. Założyłam beżową luźną koszulkę, krótkie spodenki, 15- centymetrowe szpilki z platformą i czarną skórzaną kurtkę.
-Już?- spytał.
-Tak.
Wyszłam i stanęłam przed całą moją 9-osobową ekipą.
-Jest ok, ale wiesz jak miało być…- powiedział Eddie.
-Załóż drugi komplet.
Nałożyłam.
Szkoda, że tu nie było czego nakładać. Różowe body z zamkiem od pępka, no powiem tak, że Lou nie byłby zadowolony gdyby nie w tym zobaczył, ale reszta chłopaków na pewno byłaby szczęśliwa.  
Zapięłam body i nałożyłam obszarpaną kurtkę dżinsową, te same buty.
-Już?
-Tak.
Wyszłam, a chłopakom otworzyły się oczy szeroko. Patty umierała ze śmiechu, gdy widziała ich miny.
-No i?
-Właśnie tak miało być.- powiedział Eddie- tak jak chciał mangament…
MODEST…
-Ja tak średnio się w tym dobrze czuję…
-Masz wyglądać elektryzująco, zabójczo seksownie i fajnie… No i właśnie tak jest.- odezwał się Eddie
-Mogę ci przygotować strój mniej odkryty.- powiedział Tom.
Skinęłam głową.
Podał mi krótką koszulkę, a właściwie to był to bralet, wykrojone krótkie spodenki i sandałki. Ubrałam się i wyszłam ze schowka.
-Tak jest naprawdę fajnie…
-… a ja, nie czuję się taką, która daje się po kątach…
Zaśmiali się.
-Eddie, zauważ to, że słuchają mnie nastolatki, niektóre uważają mnie za wzór do naśladowania i nie chcę paradować w wykrojonych ciuchach, że dupę będzie mi widać. Nie chcę, żeby ich rodzice zabraniali im słuchać mojej muzyki ze względu na moje stroje.
-Ok.
-A poza tym, ja też chcę się dobrze czuć na scenie.
-Ok.
-Dobra ludzie jest już późno, a ja musze ją ubrać w stos ciuchów.
-Podał mi biały bralet z taką kremową spódniczką z przodu krótką, a z tyłu do łydek. Do tego podał mi kremowe sandałki.
-Świetny set.- oznajmiła Mary.
-Kolejny.- Tom podał mi następną partię ciuchów.
Ogólnie rzecz biorąc siedziałam tam do godziny 1 w nocy, dobrze, że chłopaki zamówili pizzę około 22:00.
Wyszliśmy wszyscy z gmachu budynku. Zgodziłam się podwieźć Patty. Zaparkowałam pod śliczną kamieniczką, pożegnałam się z nią i wróciłam do domu. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka.
Kolejne dni, tygodnie  przebiegały równie podobnie tylko, że zamiast przymierzania stosu ciuchów, o 10:00 miałam próby choreograficzne, potem na 18:00 przyjeżdżałam na próbę śpiewania. Lou z Lily wrócili po tygodniu do domu. Chłopak zajmuje się nią wzorowo, gdy ja pracuję.
Eddie ustalił, że po ślubie Cary, bo zapowiedziałam z wyprzedzeniem, że tydzień przed Walentynkami i tydzień po mam mieć wolne, zgodził się. Trasa zacznie się miesiąc po wydaniu mojej płyty, pierwsza część będzie obejmowała UK i Irlandię, druga Europę, a trzecia uwaga… uwaga… Amerykę i Kanadę… Mam dać jeszcze kilka koncertów w Australii…
Przedwczoraj miały miejsce pierwsze urodziny mojej małej. Zorganizowałam z Louisem takie mały party, kupiliśmy tort z jej podobizną, dziwnie się patrzyła na zdjęcie. Zaprosiliśmy Carę, Harry’ego, Nialla, Zayna z Perrie (która niestety nie mogła przyjść, bo miała trasę w Ameryce), Liama, Danielle, Eddiego i kilka innych osób.  Przyjechali moi rodzice, rodzina Louisa, a także Eric z Kris i Willem. Taki duży chłopczyk z niego. W domu było tyle ludzi, że nie mogłam tego ogarnąć. Eric z Kris pojechali po urodzinach z moimi rodzicami do H.Ch. Louis z kolei ma teraz cały czas wolne, aż do kwietnia, gdy rozpocznie promocję swojej kolejnej już płyty. Dziś wraz z Carą i Gemmą wyjeżdżamy na kilka dni do NY, Lou jedzie z Lily do Doncaster na cały czas mojej nieobecności. Ciocia Anne nie mogła pojechać, bo pracuje. Jestem już spakowana i po prosty nie mogę się doczekać wyjazdu. We trójkę mamy zamiar kupić kilka sukienek: na wieczór panieński, na uroczystość zaślubin, na wesele, na poprawiny… A i Cara powiedziała, że wszystkie musimy się rozerwać, więc chociaż jeden klub w NY musimy zaliczyć.
-Spakowałaś już Lily?- usłyszałam z dołu.
-Prawie, nakarmiłeś ją?
-Prawie.
Zaśmiałam się.
Schowałam ostatnie rzeczy do małej walizeczki. Zniosłam ją na dół i położyłam koło stolika w przed pokoju. Lou wycierał brudną buźkę Lily. Wyciągnęła ku mnie rączki i zaczęła wierzgać nóżkami. Wyjęłam ją z krzesełka i pocałowałam w policzek.
-Teraz ja pójdę spakować się.
-Oki.
Dał mi przelotnego buziaka w usta. Napiłam się kawy Louisa, która stała na stole. Usiadłam z nią na kanapie i włączyłam telewizję na bajkach. Gdy Lily wpatrzył się usłyszałam z jej ust ciche słówko: Hally.
-Co powiedziałaś?
Ale ona dalej oglądała bajkę, na ekranie pojawił się animowany brokuł. Lily popatrzyła się na mnie i wskazała paluszkiem.
-Hally.
Boże, ona powiedziała, swoje pierwsze słowo.
-LOUIS!!!
-Co?
-Chodź tu.
-Po co?
-Mówię chodź…
-Boże…
-Co się stało?- spytał będąc już w salonie.
-Siadaj tu i wsłuchaj się.
Na ekranie pojawiła się truskawka i od teraz uwielbiany przeze mnie brokuł.
Lily podskoczyła i pisnęła. Popatrzyła na Louisa i znów wskazała paluszkiem.
-Hally.
-Czy ona powiedziała Harry?
-Hally…
-Ale to Harry…
-No Harry…
-Jezu muszę do niego zadzwonić…
Lou pobiegł po telefon na górę…
… Cześć… Sorry, że cię obudziłem, ale mam newsa… Lily powiedziała pierwsze słowo, ale nie zgadniesz jakie… twoje imię… no wiem, że fajnie… będę z nią… tak… dobra, to do zobaczenia.
-O której macie samolot?- spytał.
-O 14:20.
-Aha, to my jeszcze pojedziemy z Tobą, a z lotniska prosto do Doncaster.
-Ok.
Dochodziła 13:30. Wzięłam Lily na górę i rozebrałam ją z piżamek. Zmieniłam pieluszkę i ubrałam. Włożyła ją do kojca i poszłam do sypialni. Rozebrałam się z dresów i zostałam w samej bieliźnie. Zaczęłam oglądać kolejne rzeczy nie wiedziałam, w co mam się ubrać. Poczułam jak ktoś łapię mnie w biodrach i lekko muska w szyję…
-Mam mało czasu…- powiedziałam.
-No chodź, wiem, że chcesz…
Chciałam, ale miałam mało czasu.
-Nie będę cię widział tydzień, stęsknię się, bardzo będę tęsknił.- mruczał mi do ucha i lekko je podgryzał.
Przygryzłam lekko wargę i obróciłam się do niego. Pocałowałam go i zabrałam się za dalsze wybieranie ciuchów. Westchnął i także zaczął wybierać ciuchy. Zerkał od czasu do czasu na mnie, a ja na niego. Stałam uśmiechnięta, Lou tak samo. Wreszcie zdecydowałam się na beżowy sweter, czarne spodnie.  Ubrałam się i poszłam do Lily, która bawiła się. Wyjęłam ją z kojca i zaniosłam na dół. Louis zniósł moją walizkę, a potem poszedł po swoją. Ubrałam kurtkę, czapkę i owinęłam się szalikiem. Lily założyłam różową grubą kurteczkę z futerkiem na kapturze, czarne krótkie emu zagościły na jej stopkach, czapeczka wylądowała na głowie, a szalik został zawiązany wokół szyi. Lou zapakował do samochodu walizki z ciuchami, a włożyłam do środka jeszcze małą torbę z zabawkami Lily. Sprawdziłam stan mojej torebki, wszystko miałam. Wsiedliśmy do samochodu. Po 20 minutach byliśmy na Heathrow. Stała tam Cara z Gemmą i Harrym. Lou wziął walizkę, a ja trzymałam Lily na rękach. Uśmiechała się przez cały czas, a jak zobaczyła Harry’ego zaczęła się wyrywać i wyciągnęła ku niemu rączki, wziął ją i pocałował policzek.
-No jak nazwałaś wujka?
Patrzyła na niego zahipnotyzowanym wzrokiem.
Pokazałam małej zdjęcie brokułu z bajki.
-Hally.
-Fajnie, czyli jestem brokuł?
-Na razie tak.
-Ja jestem ciekawa skąd ona wzięła porównanie ciebie do brokułu…
Spojrzeliśmy na jego włosy.
-Ej…- powiedział urażony.
Pasażerowie lotu do NY proszeni są o udanie się do odprawy.
Zaniosłam bagaż.
Cara i Gemma pożegnały się z Harrym.
-Będziesz tęsknił?- spytałam.
-Bardzo.
Pocałowałam Louisa, a potem moją małą.
-Lily bądź grzeczna u babci…
Dałam jej buziaczka w usta i nałożyłam na ramię torebkę.
Pomachałam im. Wsiadłyśmy do samolotu, który za kilka minut wystartował. Po 8 godzinach lotu wylądowałyśmy w NY, tam zameldowałyśmy się w hotelu, każda miała osobny pokój. Potem poszłyśmy coś zjeść do uwielbianego przeze mnie Nando’s i to wszystko wina Niall’a. Około 24:00 wróciłyśmy i położyłyśmy się spać, żeby mieć siły na jutrzejszy ciężki dzień shoppingu. 

Matko już nie mogę się doczekać jutra, idę z Alice i prawdopodobnie z Nicole po bilety na ONE DIRECTION THIS IS US w 3D... Ludzie, aż mną trzęsie... Trzeci raz na ten sam film!!! Miłego czytania !
 

2 komentarze:

  1. Suuuuuuuuuuper !!!! Czekam na kolejny <3.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny<3 Tylko... Szkoda, że nie mają dla siebie czasu :/

    OdpowiedzUsuń