piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 82.



Dalej Narracja Cary
Ktoś zapukał do drzwi łazienki i Niall wszedł do środka. Odchrząknął cicho.
Odwróciliśmy się w jego stronę.
-Najmocniej przepraszam, że przeszkadzam, ale musimy się zbierać.
-Już idziemy.- odpowiedziałam.
Złapałam Hazzę za rękę i wyszliśmy stamtąd, oczy znowu zrobiły się czerwone. Wszyscy rzeczywiście byli gotowi, wzięłam torebkę, a Hazza telefon i portfel. Objął mnie ramieniem i jego lewa dłoń wylądowała koło mojego policzka. Położyłam swoją dłoń na jego i chłopak zacisnął ją.
2 Tour Busy stały na tyłach parkingu. Poszłam z loczkiem do drugiego, wszyscy podążyli do pierwszego, Camille tylko się uśmiechnęła…
Panowała cisza, a kierowca był za specjalną kabiną. Ruszyliśmy. Odłożyłam torebkę na łóżko, gdzie spałam.
-Chodź do mnie…- pociągnął mnie za rękę i usiadłam mu na kolanach.
Odgarnął mi kosmyk włosów za ucho.
-Dlaczego my nie byliśmy ze sobą już w szkole…
-No bo mnie nie zwracałeś na mnie uwagi, bo wtedy byłeś z Ellis Calcutt.
-I zrobiłem błąd.- pocałował mnie w prawy kącik ust.
-Ja już wtedy byłam w tobie zakochana, a jak już usłyszałam cię na koncercie White Eskimo…
-Tak i to historyczne Valerie na ślubie Tiany.
-Boże to było świetne… Chciałbyś czasami wrócić do tamtych czasów? Bez zdjęć, bez blasku fleszy, bez fanek…
-…i bez ciebie…? Nie, absolutnie nie…
Przytuliłam się do jego obojczyka, a on pocałował mnie w czoło.
-Co robimy?- spytałam.
-Jestem trochę zmęczony…
-Idziemy spać.
Przebrałam się w piżamy, a Harry rozebrał. Wziął szybki prysznic, a zaraz po nim poszłam ja. Położyłam się koło niego na dwuosobowym łóżku w małym „pokoiku” na końcu autokaru. Było strasznie wąskie i byłam prawie 100%- owo pewna, że jest dla jednej osoby. Zrzuciłam Hazzę już trzy razy z tego łóżka… Ale ogólnie rzecz biorąc śpi nam spoko, głównie dlatego, że jesteśmy cały czas przytuleni.

30 października, 10:45
Otworzyłam oczy, poczułam się dziwnie, bo dziś spałam z Hazzą na wielkim łóżku małżeńskim w hotelu w San Diego. Chłopcy mają tu dzisiaj koncert. Pozostał jeszcze tydzień trasy, potem wracamy do domu. Harry śpi odwrócony jakiś metr ode mnie. Położyłam się na brzuchu i przysunęłam do chłopaka. Poprawiłam swoje długie włosy, które cholera wie po co zaczęły się kręcić… Muszę je wyprostować. Dotknęła swoim nagim ramieniem jego pleców i położyłam prawą nogę, pomiędzy jego nogi. Odwrócił się w moją stronę i spał dalej. Teraz to on mnie trzymał, a nie ja jego. Jego głowa wylądowała koło mojego obojczyka, a jego brązowe loki łaskotały mnie w nos.  Lewą ręką złapał za moje biodra i przyciągnął bardziej do siebie. Byłam przygwożdżona… Harry oddychał miarowo, wczorajszy koncert w Las Vegas dał mu popalić. Chciało mi się kichnąć, ale zatkałam nos i wydałam westchnienie ulgi, Harry podniósł głowę i odgarnął sobie grzywkę z oczu, bez lakieru do włosów, nie da sobie rady… Zlustrował mnie od pasa w górę i uśmiechnął się, a ja przykryłam się kołdrą zakrywając nagie ciało.
-Ej, wstydzisz się mnie?
Pokręciłam przecząco głową.
-To czemu się zakrywasz?
-Bo mi zimno.
-To chodź ja cię ogrzeję.- odchrząknął, żeby zlikwidować poranną chrypkę.
-Harry?- powiedziałam, gdy chłopak zaczął mnie całować po szyi.
-Co?
-Myślałeś, żeby się ze mną…- zacięłam się
Popatrzył na mnie zdezorientowany.
-No ze mną… Cholera jasna…
Usiadłam i wzięłam lekko pokręcone włosy na bok.
-Nie wiem, co chcesz powiedzieć…
-A ja nie wiem, jak ci to powiedzieć.
-Słonko, o co chodzi?
-Jesteśmy narzeczeństwem prawie rok…
Kiwnął głową i popatrzył jakby chciał zachęcić do kontynuowania.
-… inaczej, słonko, ja spytam się prosto z mostu…
-…tak?- uśmiechnął się i był wyraźnie rozbawiony moją nieporadnością w słowach.
Dotknęłam dłonią jego policzka.
-Czy myślałeś, żeby się ze mną ożenić?
To pytanie cholernie go zaskoczyło. Jego mina wyrażała… właściwie nie wiem co…
-Cara, przecież po to ci się oświadczyłem…- uśmiechnął się.
-Wiem, ale nigdy nie rozmawialiśmy o tym tak na poważnie w sensie o ślubie…
-Chciałabyś wyjść za mnie?
Kiwnęłam niepewnie głową.
-Naprawdę?- uśmiechnął się szeroko i na jego twarzy pojawiły się dwa głębokie dołeczki.
-Tak…- szepnęłam.
-I chcesz tego ślubu?
-Tak.
-To może powinniśmy ustalić odpowiedni termin.
-Walentynki?- spytałam nieśmiało.
Harry uśmiechnął się pięknie.
-Piękna data, zgadzam się.- przytuliłam go, a on pocałował mnie w obojczyk.
-Czyli muszę szukać sukni…
-Tak, najlepiej idź wybierać z Camille…
-Obowiązkowo… Musimy też wybrać dla niej sukienkę, w końcu będzie moją druhną…
-Tak…
Wstałam i ubrałam się. Hazza przyglądał mi się.
-Pani Styles, Pani Cara Styles…- mówił do siebie.
-Państwo Cara i Harold Styles’owie.
Spojrzał na mnie spod byka.
-Pan Harold Edward Milward Styles i jego żona Cara…- dodałam.
-Masz jeszcze jakieś imiona?
-Jedno…
-Jakie?
-Veronica.
-Cara Veronica Styles. Ślicznie.
-Wstajesz? Wszyscy są na nogach i jedzą śniadanie na tarasie.
-Tak, za chwilkę.
Wyszłam z pokoju. Rzeczywiście czterech chłopaków i dwie dziewczyny siedzieli na tarasie i jedli śniadanie. Lily bawiła się na kocu rozłożonym w rogu. Usiadłam koło Cam, a Harry zaraz przyszedł.
Chciałam nałożyć sobie sera na kanapkę, który leżał koło talerza loczka.
-Haroldzie Edwardzie Milwardzie Styles, czy możesz podać mi ser?
-Z największą przyjemnością Caro Veronico Styles…
Podał mi talerz, a przy stole zapanowała cisza.
Zayn potrząsnął głową.
-Ej, ja się przesłyszałem?
-Nie, nie przesłyszałeś się…- powiedział Hazza i spojrzał na mnie.
-Cara Veronica Styles? Co tu jest grane, Hazz?- spytał Liam.
-Postanowiliśmy wziąć ślub…- powiedział.
Niall się zakrztusił mi mało płuc nie wypluł.
-No to gratulacje.- powiedział półszeptem Niall i zakasłał jeszcze raz.
Wstał z miejsca, by przytulić loczka. Każdy mi i Hazzie gratulował uściskami. Po zjedzeniu Camille dopadła mnie…
-Boże, musimy ci wybrać sukienkę. Najlepiej w Nowym Jorku…
-Też o tym myślałam, a jak nie w NY to Londyn stoi otworem.
-A myśleliście, gdzie?
-Jeszcze nie wiemy, ale na pewno nie w Anglii końcu w lutym jest zimno…
-Czyli luty?
-Tak, walentynki.
-Awww, jak romantycznie…
Uśmiechnęłam się.
Około 13:00 chłopcy musieli jechać na próbę, a ja z Camille postanowiłyśmy pójść na shopping. Miał towarzyszyć nam Ed, ochroniarz. Lou stwierdziła, że nudzi jej się, więc bierze ze sobą Lily, mała bardzo ją polubiła, więc Cam przebrała ją i zapakowała do wózka. Pomachała tylko i razem z piątką chłopaków wyszły z pokoju. Cam przebrała się, zresztą ja też  i wyszłyśmy z hotelu, szłyśmy jakiś niecały kilometr do ogromnego centrum handlowego. Chodziłyśmy po różnych sklepach kupując różne rzeczy. Ed chodził wszędzie za nami i nas pilnował. Największą uwagę zwróciłyśmy na sukienki, obejrzałyśmy ich całą masę, ale żadna nie spodobała mi się, Cam też podchodziła sceptycznie do krojów. Szłyśmy z trzydziestoma dziewięcioma torbami wzdłuż wąskiej uliczki (Ed niósł kolejne czterdzieści), gdy natrafiłam na salon sukien ślubnych, Cam od razu weszła do niego, a ja za nią. Byłam pewna, że ktoś robi nam zdjęcia. Słyszałam tylko ciche pstryknięcia po drugiej stronie wąskiej uliczki. Ruda kobieta po trzydziestce przywitała się z nami. Była lekko opalona, a na jej twarzy zobaczyłam drobne piegi.
-W czym mogę paniom pomóc?
-Chciałam oglądnąć suknie…
-Naturalnie, proszę za mną.

Wyszła zza stolika, gdzie leży kasa i zaprowadziła nas na koniec korytarza. Tam natknęłyśmy się na wielką ścianę obsypaną sukniami ślubnymi, od koloru ecru po śnieżną biel. Po lewej stronie stało ogromne studio fotograficzne. Ed stał przy drzwiach wejściowych i pilnował toreb. Moja przyjaciółka poprosiła o jakąś najładniejszą. Ruda kobieta wyciągnęła jakąś ze środka i powiesiła ją na wieszaku, żebyśmy mogły ją dobrze obejrzeć. Była naprawdę ładna. Zachęciłam Carę, żeby ją przymierzyła. Pomogłam jej ją nałożyć i ekspedientka pozwoliła, żeby przeszła się w niej po studiu, tam znajdowało się lustro i przyjaciółka oglądała się w nim. Wyglądała pięknie, ale gdy ruda odeszła szukać kolejnej sukienki Cara powiedziała mi na ucho, że jej sukienka MUSI być perfekcyjna… Ściągnęła ją i przebrała się w swoje ciuchy, podziękowałyśmy i wyszłyśmy. Za ciemnymi oknami nie było widać, co zaczęło się dziać na dworze przed sklepem. Gdy Camille otworzyła drzwi, od razu się cofnęła i je zamknęła.
-Ubieramy okulary.- powiedziała.
Założyłyśmy je i pewnie ruszyłyśmy wzdłuż ulicy. Jezdnia była zablokowana przez fotografów, policja próbowała ich przesunąć, a samochody trąbiły. Wsiadłyśmy do taksówki, która zawiozła nas do hotelu. Odłożyłyśmy torby z zakupami do swoich sypialni i usiadłyśmy na tarasie. Spojrzałam przez barierkę na dół. Tłum ludzi zebrał się pod hotelem, było tylko słychać krzyki, klaksony samochodów.
-Wyobrażasz sobie co będzie na waszym ślubie? Jak oni teraz wariują, bo weszłaś do salonu sukien ślubnych.
-Masakra, trzeba będzie wynająć koło 100 ochroniarzy.
Nalałam sobie i Cam po szklance soku. Wypiłyśmy duszkiem. Dochodziła 19:00, chłopaki zaczęli godzinę temu, postanowiłyśmy pojechać na arenę. Taksówka zawiozła nas i weszłyśmy przez tylnie drzwi. Lou czytała książkę, a kruszynka spała. Cam pocałowała ją w główkę.
-Dobra, moja zmiana.- powiedziała.
-Idźcie, na koncert, ja z nią posiedzę, siostra mnie zabije, jak się dowie, że nie przeczytałam tej książki.
Odłożyłyśmy torebki i weszłyśmy, gdzie przez cały czas było słychać głośne piski i głosy chłopaków, albo jak śpiewają albo jak mówią. Usiadłyśmy na pierwszych lepszych miejscach. Posłuchałyśmy około 15 piosenek i chłopaki zaczęli się żegnać. Fanki zaczęły krzyczeć: Thank You…
Weszłyśmy za kulisy. Chłopaki nawadniali się i wycierali ręcznikami. Było tam strasznie gorąco. Harry przytulił się do mnie.
-Jak shopping?- spytał.
-Zobaczysz jak wrócisz…- powiedziałam i szepnęłam do Cam- i chyba załamie się ilością…
Zaśmiałyśmy się.
-Harry coś czuję, że będziemy potrzebowali kolejnych kilku walizek na ich dzisiejsze ciuchy.- powiedział Louis, a Camille uśmiechnęła się do mnie i puściła oczko.
Czerwony na twarzy Ed usiadł, cicho jęcząc przy tym.
-Co się stało?- spytał Niall zdziwiony dzisiejszą kondycją umięśnionego czarnowłosego ochroniarza.
Cara spojrzała na mnie i parsknęła śmiechem. Miałyśmy dziś świetne humory.  Ed uśmiechnął się szeroko, machnął ręką, wstał i podszedł do automatu z zimnymi napojami.
Zabraliśmy wszyscy swoje rzeczy i wyszliśmy z areny. Wsiedliśmy do busa. Za jakieś 40 minut byliśmy pod hotelem. Wjechaliśmy windą i weszliśmy do swojego pokoju. Harry szedł z Niallem z przodu, a Cam i ja zamykałyśmy grupę. Louis trzymał Lily na rękach i gadał z Zaynem. Lou szła koło Liama. Wszyscy co jakieś 30 sekund obracali się, bo albo ja albo Cam wybuchałyśmy śmiechem. Harry wszedł do pokoju, gdy ja zamknęłam drzwi wejściowe do apartamentu.
-O mój Boże!- krzyknął, a wszyscy pobiegli do jego pokoju.
Louis poszedł odłożyć Lily do pokoju, gdzie śpi z Cam.
-O mój Boże!- krzyknął głośniej.
A ja z Camille wybuchłyśmy gromkim śmiechem i weszłyśmy do swoich sypialń.
-ILE TY ŻEŚ TEGO KUPIŁA?!- powiedział Harry.
-Troszeczkę…
Niall wybuchł śmiechem.
-Oj, no weź, zaszalałyśmy, a teraz musimy wszystko po przymierzać.
-Jasne… To zajmie z dobę…- westchnął loczek.
-Nie martw się, jakoś ci to wynagrodzę, kotku.- nagle wszyscy wyautowali się z naszej sypialni.
 -Ale nie teraz.- dodałam- muszę to wszystko przymierzyć, a ty masz mówić jak wyglądam.
Harry usiadł wygodnie na łóżku, a ja wyciągnęłam z pierwszej torby, krótką dżinsową spódniczkę, białą koszulkę na ramiączkach.
-Ładnie.- uśmiechnął się.
Rozebrałam się i sięgnęłam do kolejnej torby, w pokoju było dość ciemno, więc nie zauważyłam co jest w środku. Pociągnęłam za cienki materiał i wyciągnęłam rzecz na światło dzienne.
Harry, aż wstał.
-Miałam ci tego nie pokazywać.- powiedziałam po cichu i schowałam do torby z powrotem.
-Ładny kolor i koronka… Musisz przymierzyć…
-Nie…
-Cara, jak wszystko to wszystko.
-Nie, bo ty będziesz miał jakieś zboczone myśli w nocy…
-Już mam, słonko. Jak skończysz przymierzać wszystko, chcę cię w tym zobaczyć…
Harry uśmiechnął się i położył z powrotem na łóżko.
Sięgałam do kolejnych to toreb, aż wszystko zostało zobaczone i ocenione przez Harry’ego.
Zajęło to jakieś 2,5 godziny.
-Wszystko…- powiedziałam zmachana.
-Nie wszystko…
-Jak… Aaa…
-Wskakuj w ciuszki, kotku…
-Jesteś zboczony…
-Taki się urodziłem…
Odwróciłam się do Harry’ego tyłem, żeby nie podglądał.
-Ej, ale ja chcę patrzeć…
-Marzysz…- odwróciłam głowę w jego stronę.
Siłowałam się z zapięciem stanika, gdy Harry zaszedł mnie od tyłu i pomógł mi. Złapał za moje ramiona i lekko obrócił mnie w swoją stronę.
Przygryzł lekko wargę.
-Nie wyobrażam sobie, żeby cię komukolwiek oddać…- powiedział.
-Jest taki jeden, który mnie może mieć…
Harry napiął mięśnie.
-Kto?- spytał z goryczą w głosie.
-Ty.- szepnęłam.
Rozluźnił się, chciał mnie przytulić, ale ja temu zapobiegłam. Ujęłam jego twarz w dłonie i popatrzyłam się w jego duże zielone oczy.
-Harry, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, rozumiesz, moje serce jest całe twoje, nigdy cię nie zostawię, nigdy nie przestanę cię kochać, chociaż nie wiem, jak chciałbyś mnie unikać, jak chciał zostawić, to przyrzekam ci, że ja nigdy na to nie pozwolę.
To co czuję do ciebie, jest unikalne, nigdy nikogo tak nie kochałam i nigdy nie pokocham nikogo bardziej niż ciebie…


I jak wam się podoba? Pamiętacie, jak mówiłam, że mam pomysł? Otóż postanowiłam, że rozdziały, będą się pojawiać albo codziennie, albo co drugi dzień ( będzie to zależało od mojego dostępu do kompa i ilości nauki). Miłego czytania ;) !!!

3 komentarze:

  1. Świetny, z resztą jak zawsze . <3 Czekam na kolejny, wiem , że to już niedługo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty *_* I trochę się uśmiałam. Już z niecierpliwością czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się ten pomysł. Mam nadzieję że Ci się uda. A ten rozdział taki romantyczny i uroczy że awww

    OdpowiedzUsuń