Następnego dnia obudziłam się około 8:30. Otworzyłam
lekko oczy i przewróciłam się na drugi bok. Harry spał mocno, a jeden z jego
uroczych loczków opadł mu na czoło. Poprawiłam go i uśmiechnęłam do siebie.
Podobało mi się wczoraj… bardzo…
Wstałam z łóżka i ubrałam bieliznę. Czarny stanik i
koronkowe majtki. Zrobiłam śniadanie i weszłam z powrotem do sypialni. Usiadłam
okrakiem na chłopaku i pocałowałam go lekko.
-Kotku, śniadanie…- zamruczałam.
Mimowolnie uśmiechnął się i otworzył lekko oczy. Za
chwilkę to on siedział na mnie, a nie ja na nim.
-Taki obrót sytuacji też mi się podoba…- powiedziałam i
przygryzłam wargę.
Harry uniósł lekko brew.
-Fajny stanik, lubię takie.
-A jakich ty nie lubisz…
-Racja… Chociaż nie lubię gładkich, wolę koronki…
-Wszystkie jakie mam są koronkowe…
-Dobrze…
Musnął mi usta i wstał z łóżka. Stanął koło walizki i
zaczął w niej szperać. Klepnęłam go w nagi tyłek i uciekłam do kuchni.
-Nie wiem, czy to było dobre posunięcie…- powiedział
Harry.
-Czemu?
-Bo zaraz znowu wylądujemy w łóżku…
-Nie…
-Czemu?
-Bo idziemy na plażę…
-Zapomniałem.
Zjedliśmy na tarasie, Harry chciał mnie wrzucić do
basenu, ale uciekłam do łazienki, przebrałam się w strój i założyłam króciutką
zwiewną sukienkę i japonki. Harry założył kąpielówki i krótkie spodenki.
Wzięliśmy kocyk i parawan, spakowałam jeszcze do torby nasze telefony i Harry
włożył tam jeszcze swój portfel.
Wyszliśmy z domku. Zeszliśmy schodami w dół i
skierowaliśmy się ku plaży. Było tam może 10 osób, małe dzieci w wodoodpornych
pampersach chlapało się w wodzie pod opieką rodziców. Od razu pomyślałam o
Lily. Rozłożyliśmy parawan i kocyk. Byliśmy na plaży publicznej, ale szliśmy
chyba kilometr, by być w miejscu, gdzie nikogo nie będzie.
Słyszałam tylko odgłosy wydawane przez mewy i nasze
głosy.
-Matko, jak przyjemnie…- gdy położyłam się na słońcu.
Harry poprawił czapkę na głowie i odwrócił ją daszkiem do
tyłu.
-Cara, czy ty chcesz mi coś powiedzieć?- spytał i wskazał
palcem na mój brzuch.
-Eee… Nie.
-Ćwiczyłaś?
-Nie…
-Skąd te mięśnie…
-To przez ciebie…- uśmiechnęłam się.
-Jak przeze mnie?
-No, w nocy…
Zaśmiał się.
-Ok., rozumiem.
-Chodź
do wody…
Podał mi dłoń i poszliśmy w stronę morza.
Zamoczyłam nogę, woda była strasznie ciepła i przy okazji
cholernie słona. Weszliśmy do połowy,
Hazz złapał mnie za rękę i poszliśmy jeszcze głębiej. Nagle zauważyliśmy
nadlatującego pelikana. Harry wskazał na niego palcem, gdy ja dochodziłam do niego.
Przytuliłam się do Harry’ego i poszliśmy jeszcze głębiej. Stałam na placach, Harry wziął mnie na ręce i oplotłam nogi wokół jego pasa, byłam bardzo blisko chłopaka.
Przytuliłam się do Harry’ego i poszliśmy jeszcze głębiej. Stałam na placach, Harry wziął mnie na ręce i oplotłam nogi wokół jego pasa, byłam bardzo blisko chłopaka.
-Coraz bardziej mi się tu podoba…- powiedział.
-Mi też.
-Ale wiesz, że nie będziemy siedzieć tu 2 miesiące…
-Harry ja nic nie wiem…
-Racja.- uśmiechnął się szeroko- za tydzień zmieniamy
miejsce, na dwa tygodnie. A potem zobaczymy… Co ty na to, żebyśmy zaszyli się w
dżungli…
-…jak Tarzan…- przerwałam chłopakowi i musnęłam jego
usta.
-… pamiętaj, że byłabyś Jane…
-Taaa… A ty facetem wychowanym przez małpy…
Harry chciał coś powiedzieć, gdy dodałam.
-Coś masz z Tarzana…
-Chodzi ci o włosy?
-Może…
-Ale śmieszne…
-Nie śmieszne, seksowne… nawet bardzo…
Poczułam dłonie Harry’ego na pośladkach, lekko je
ścisnął, a ja delikatnie przymknęłam oczy i przygryzłam wargę.
-Wracamy na plażę?- spytał.
-Tak.- odpowiedziałam.
Po chwili byliśmy na plaży i wylegiwaliśmy się. Harry’emu
zadzwonił telefon, był to Louis.
-Halo?- spytał i włączył głośnik.
-Jak tam Hazz?
-Fajnie…
-Spodobało jej się?
-Bardzo.
Harry przypatrywał mi się, a ja przez cały czas się
śmiałam.
-Pierwsza nocka zaliczona?
-Yhym.
-Seszele chyba dobrze działają na…
-… Lou skończ…- powiedziałam.
-Cara?! Myślałem, że nie słyszysz… ale wtopa…
-Co u Camille i Lily?
-Dobrze, ale zimno tu u nas… Cam właśnie ją kąpie, a ja
zaraz muszę jej pomóc.
-Powiedz jej, że zadzwonię wieczorem…
-Przekażę. Dobra, cieszcie się sobą… Na razie.
-Pa.
-Chcesz coś do picia?
-Yhym.
-Zaraz wracam, kochanie.
-Czekam.
Dał mi buziaka i wstał z koca. Czułam dalej zapach jego
perfum. Włożyłam sobie słuchawki do uszu. Harry przyszedł za jakieś 30 minut z
dwiema butelkami zimnej wody i truskawkami w plastikowym pudełku.
Zdjęłam okulary i spojrzałam na owoce.
-Byłem aż na rynku, żeby je kupić…
-Awww…
Wzięłam jedną truskawkę w dłoń i przybliżyłam Harry’emu
do ust, ugryzł ją i uśmiechnął się. Zjadłam drugą połówkę, napiłam się wody.
-Co dziś robimy, kotku?
-Dziś posiedzimy sobie nad basenem. Jeśli chcesz to jutro
możemy iść do klubu.
-Chyba dzisiejszy dzień zapiszę sobie w kalendarzu.
Harold Styles sam proponuje imprezę w klubie.
-Harry.
-Harold Edward Milward…
-Nie lubię swoich imion.
-Czemu?- spytałam.
-Bo są dziwaczne. Harold, Edward, Milward…
-Harold to najpiękniejsze imię męskie na świecie, Edward
kojarzy mi się ze „Zmierzchem”, a Milward jest no, takie z deka pociągające.
-Serio?- spytał zdziwiony.
-Jak miałbyś na imię Milward od razu bym za ciebie
wyszła.
-Ale nazywam się Harry.
-I to jeszcze bardziej mi pasuje.
Chłopak położył się obok i musnął moje usta. Chwilkę
później położył głowę zaraz obok mojej i zaczął podśpiewywać Free Fallin Johna
Mayera, naszą ulubioną piosenkę, nuciłam melodię, a chłopak wypełniał ją
słowami. Poczułam jak Harry kładzie dłoń na moim brzuchu. Nawet nie wiem, kiedy
zasnęłam.
Poczułam zimne coś na moim udzie, otworzyłam oczy i
usiadłam. Harry rozsmarowywał mi krem po opalaniu na nodze.. Uśmiechnął się do
mnie pięknie.
Napiłam się łyka wody. Słońce miało zaraz dotknąć
horyzontu.
-Ile spałam?
-3 godziny…
-Boże, dlaczego mnie nie obudziłeś…
-Miałem się budzić? Przynajmniej wycałowałem cię od góry
do dołu…- uśmiechnął się triumfalnie.
-Czasami mam sobie za złe, że mam tak mocny sen.
-Mi to pasuje.
Chłopak położył się obok.
-Co ty we mnie widzisz?- szepnęłam wpatrując się w jego
zielone oczy.
-Moje życie.- odpowiedział.
-Mógłbyś sobie wybrać jakąś dziewczynę 10000 razy
ładniejszą ode mnie, mądrzejszą… Nie jestem ciebie warta, Harry…
-Dlaczego tak mówisz?- usiadł po turecku, ja zrobiłam tak
samo.
-Bo taka jest prawda, masz powodzenie u każdej mądrej i
zauważającej twoje piękno kobiety…
-Właśnie, wszystkie lecą na sławę, albo na wygląd, a ty
zakochałaś się we mnie w takim jakim jestem, nie na scenie, a w domu…
Odgarnęłam włosy na bok.
-Na scenie też jesteś prawdziwy…
Przysunął się do mnie i siedziałam pomiędzy jego nogami.
Oparłam głowę o jego obojczyk.
-Tak, na scenie czuję się jak ryba w wodzie, ale jak mam
wracać do ciebie, dostaję głupawki, planuję każdą minutę, chłopaki mają wtedy
ze mnie wielką bekę…- zaśmiał się- Cara posłuchaj, jesteś wyjątkowa, nigdy nie
spotkałem dziewczyny takiej jak ty, dlatego też jestem z Tobą, ożeniłem się z
Tobą i zamierzam żyć z tobą do końca, a nawet w przyszłości mieć z Tobą dzieci…
Objął mnie i pocałował w czoło.
-I proszę nigdy więcej nie mów, że nie jesteś mnie warta
i inne głupoty, to ja powinienem powiedzieć, że nie jestem ciebie warty.
-Nie mów tak.
Podniósł moją głowę i ujął ją w dłonie.
-Jesteś moim słonkiem na niebie.- szepnął.
Chyba wtedy poleciała mi łza, która opadła chłopakowi na
dłoń.
Uśmiechnął się lekko i sam uronił jedną.
-Dlaczego płaczesz?- spytałam przełykając wielką gulę w
gardle.
-Bo ja wiem…- zaśmiał się i przytuliłam się do niego.
Słońce zaszło, oziębiło się lekko, a poza tym byliśmy
głodni, więc postanowiliśmy zwijać się. Po jakimś czasie byliśmy w domku, wzięłam
prysznic, a Harry w tym czasie zrobił kolację. Założyłam granatową krótką
koszulkę i kremowe szorty, nałożyłam japonki i związałam włosy w warkocza
dobieranego na boku. Zgodnie z obietnicą zadzwoniłam do Camille. Rozmawiałam z
nią o pierdołach około 30 minut, Harry wszedł do naszej sypialni i powiedział,
że kolacja gotowa. Odłożyłam telefon i weszłam do saloniku, unosił się piękny
zapach ziół. Na tarasie przy basenie jedynym światłem było świeczki, które
rozłożone były dosłownie wszędzie. Piękna poświata dodawała romantyczności.
Harry posadził mnie przy stoliku i zabrałam się do pałaszowania grillowanego
fileta z kurczaka w sosie ziołowym, do tego były upieczone ziemniaki.
-Podziwiam cię…- powiedziałam i upiłam łyk czerwonego
wina.
-Czemu?
-Bo zrobiłeś to w godzinę.
-Wszystko dla ciebie.
Uśmiechnęłam się.
Wstałam z miejsca i usiadłam Harry’emu okrakiem na jego
kolanach. Przeczesałam palcami jego grzywkę i przygryzłam lekko wargę.
-Kolacja była przepyszna…- powiedziałam.
Harry spojrzał mi głęboko w oczy i zahipnotyzował mnie.
Pocałował namiętnie moje usta i dopiero wtedy wyrwał mnie z odrętwienia.
Wplotłam moje palce w jego gęste kręcone włosy. Oderwałam się od niego.
-Jestem zmęczona, idziemy spać?
Uśmiechnął się i wziął mnie na ręce, zaniósł do sypialni
i położył na łóżku. Uśmiechnął się pięknie, wziął do ręki czyste bokserki i
poszedł się wykąpać. Ja przebrałam się w moje piżamę, którą stanowiła czysta
bielizna. Przykryłam się cienką kołdrą i czekałam na powrót loczka, położył się
obok, pogłaskał po policzku i złapał moje biodro jednocześnie przyciągając mnie
do siebie. Czułam jak jego loczki łaskotały mnie w nos, zaśmiałam się i
ucałowałam jego klatkę piersiową. Za chwilkę zasnęłam.
Takie na dobranoc... :) Do jutra!
Takie na dobranoc... :) Do jutra!
Jakie słodkie *.* <3
OdpowiedzUsuń