poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 46



Zatkało mnie.
-SERIO?!- spytałam niedowierzając.
-Serio.
-Myślałam, że nie lubisz dzieci…
-Oczywiście, że lubię, a już posiadanie własnego to moje marzenie.
-Nie wiedziałam.
-A ty chcesz mieć dzieci w ogóle?
-Oczywiście, że chcę, ale jeszcze nie teraz, nie jestem przygotowana na macierzyństwo.
-Byłabyś wspaniałą mamusią…
-…a ty tatusiem.
Wyszliśmy trzymając się za rękę. Wsiedliśmy do samochodu, gdy chłopak westchnął:
-Chciałbym mieć syna…
-… a ja córkę.
-Bliźniaki!- zasugerował ucieszony.
-Jasne…
Zaczęłam się śmiać. Ból minął, tylko od czasu do czasu kręciło mi się w głowie.
-I co Camille? Będę babcią?
-Jeszcze nie teraz, mamo. Wnuka będziesz miała Niedługo, do tego będzie podobny do Erica.
-Szkoda.
O godzinie 15:00 wyjechaliśmy z Louisem do Londynu. Spakowaliśmy wszystkie walizki i ruszyliśmy w stronę stolicy Wielkiej Brytanii. Cara z Harrym wyjechali jakieś pół godziny po nas, bo Hazza nie mógł znaleźć ładowarki, ponoć pół domu przewertowali i okazało się, że była w walizce. Około 17:00 byliśmy w domu. Na dworze było już ciemno, Louis zaniósł walizki do pokoju, a ja zrobiłam pranie. Potem dojechała Cara z loczkiem i dołożyli mi kolejną górę ciuchów. Chłopaki zarezerwowali bilety na samolot na 12:30 jutro. Zjedliśmy wszyscy wspólną kolację i poszliśmy się pakować. Chłopaki właściwie przeprowadzili się już do nas, mają tu wszystkie rzeczy, a w ich starym domu zostały jakieś drobne rzeczy. Około 1 nad ranem byłam gotowa do wyjazdu na sylwestra do NY.
30 grudnia, środa, 9:55
Obudziło mnie delikatnie muskanie moich ust. Otworzyłam oczy. Chłopak, który mnie całował widząc, że się obudziłam, chciał się ode mnie oderwać, ale przytrzymałam jego głowę swoją dłonią. Delikatne pocałunki przekształciły się w coś bardzo drapieżnego…
Około 11:00 zjedliśmy wszyscy śniadanie, a z mojej twarzy nie schodził uśmiech, gdy tylko Lou popatrzył się na mnie gębą sama układała się do uśmiechu.
-Co wy dzisiaj zrobiliście, że się tak śmiejecie?- spytał poirytowany Hazza.
-Harry, po co się pytasz, domyśl się.- powiedziała moja przyjaciółka.
Spojrzał się na nas i zaczął się śmiać.
-Jak tu z wami wytrzymać?- westchnął loczek.
-Harry, ja pół nocy nie spałem, zgadnij czemu…- powiedział Louis z udawaną powagą.
Cara zaczęła się śmiać.
-Mówiłam ci, żebyś był ciszej.- powiedziała Cara i wybuchnęła śmiechem.
-Sorry, ale wiecie w domu H.CH, to nie wypada, jeszcze ktoś usłyszy…
-A my to co? Głusi nie jesteśmy…- powiedziałam.
-No sorry, od dzisiaj będę już ciszej…
-Jak zamieszkacie razem to będziecie mogli krzyczeć do woli…- powiedział Louis.
A ja zachłysnęłam się kawą, zaczęłam kaszleć, Lou poklepał mnie po plecach. Około 11:45 wyjechaliśmy z domu, Liam i Niall oddali już bagaż, a Zayn z Pezzą siedzieli na krzesełkach.
-Dłużej nie można było?!- zbulwersował się blondyn.
-Sorry.- powiedziałam równocześnie z Carą.
Perrie podbiegła do nas i przytuliłyśmy się. Oddaliśmy już wszyscy bagaże i podążyliśmy ku odprawie. Za 5 minut siedzieliśmy już w samolocie. Po 8 godzinach lotu wylądowaliśmy na lotnisku w Nowym Jorku. Było zimno, ale nie tak bardzo jak w Londynie. Dwiema taksówkami pojechaliśmy do hotelu. Tam zameldowaliśmy się i poszliśmy w ósemkę do apartamentu. Był śliczny, duży salon, stół do bilarda, stół do piłkarzyków, bar. Ściany pomalowane na czerwono z elementami czerni, czarne skórzane sofy i fotele, szklany stolik przed 50 calową plazmą, a przede wszystkim jedna ze ścian była cała szklana i mieliśmy widok cały Nowy Jork. Bajka. Poszliśmy do swoich pokoi, który wchodziły w skład apartamentu. Rozpakowaliśmy się. Poszliśmy coś zjeść, bo Hazza z Niallem marudzili, że są głodni. Poszliśmy wszyscy na kolację, serwowali kraby. Boże jaką my sobie wiochę zrobiliśmy, w pale się nie mieści… Biorąc po uwagę, że nikt z nas nie umiał jeść krabów, chłopaki postanowili, że będą rzucać części na talerz na następnym stoliku. Na początku wszystko lądowało na podłodze, ale potem przyszedł właściciel hotelu i Niall przez przypadek rzucił szczypca kraba prosto na siwe włosy faceta. Na szczęście nie ogarnął się, a my zwialiśmy do pokoju.
-Harruś jesteś jeszcze głodny?- spytała Cara.
-Nie, słonko, już nie.
-To dobrze- powiedziała spokojnie- BO WIĘCEJ JUŻ Z WAMI NIGDZIE NIE IDĘ!!!- krzyknęła.
-I tak pójdziesz…- powiedziałam klepiąc ją po ramieniu.
Pezza usiadła przy TV, leciał Dirty Dancing. Akurat się zaczynał, zawołała nas i oglądałyśmy. Z Carą uwielbiamy ten film. Chłopaki grali w piłkarzyki i darli mordy. Na początku prosiłam, żeby byli cicho, ale po 8 razach dostałam szału. Pokazałam dziewczynom, żeby zamknęły uszy, te posłusznie zrobiły to co kazałam.
-Możecie już k***a zamknąć się!!!!!- wydarłam się na cały głos.
-Sorki.- powiedzieli zmieszani.
-Camille?- zapytał Louis.
-Słucham.
-Taką cię lubię najbardziej.- uśmiechnęłam się do siebie unosząc brew.
Około północy skończył się film, Cara zrobiła nam drinki i piłyśmy sobie we trójkę, całe One Direction jęczało, że chce im się spać.
-Perrie, chodź już…- powiedział Zayn, przecierając oko.
-Możesz iść, ja zaraz dojdę.- odpowiedziała blondynka.
-Cara!- zaryczał loczek.
-Co ty znowu chcesz?!- spytała poirytowana brunetka.
-Chcę iść spać.
-Droga wolna.
-Z tobą.
-Boshhhh…
Wnerwiłyśmy się, ale powiedziałyśmy, że jak zasną to usiądziemy i będziemy dalej gadać. Wzięłam prysznic i położyłam się koło Louisa. Ten zasnął w mgnieniu oka, wyszłam z pokoju. Perrie przyszła za 10 minut, bo gdy chciała wyjść Zayn się budził. Na Carę czekałyśmy godzinę.
-Wy wiecie co on zrobił?- powiedziała brunetka poprawiając rozczochrane włosy.
-No nie wiemy.
-Złapał mnie w biodrach i trzymał tak mocno, że wyjść nie mogłam. Musiałam się nieźle wygimnastykować, żeby się od niego uwolnić.
-Biedna ty.- powiedziałam.
Włączyłyśmy sobie „Pamiętnik” i oczywiście my z Carą ryczałyśmy jak nie wiem co, Pezza to twarda baba. Około 4 nad ranem położyłyśmy się.
31 grudnia, czwartek, 13:27
Obudziłam się wyspana jak nigdy, ubrałam dresy i wyszłam z pokoju, wszyscy chłopcy siedzieli na kanapie. Dziewczyn nie było, pewnie spały.
-Która wyszła?- odezwał się Louis.
-Twoja.- powiedział Niall.
-Ładnie to ode mnie uciekać w nocy?- spytał.
-No.
-Wiesz co.
-Sorki.
Napiłam się wody i poszłam wziąć prysznic, umyłam włosy i ubrałam się w jeansy, bluzkę z napisem LAST CLEAN T-SHIRT. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, żeby szybciej mi wyschły. Usiadłam z chłopakami na kanapie, każdy robił coś na telefonie.
Włączyłam telewizor leciał jakiś banalny serial meksykański. Śmiałam się z głupoty bohaterów. Z pokoju wyszła Pezza.
-Która teraz?- spytał Harry.
-Perrie.- odpowiedziałam.
-Co wyście zrobiły Carze, że się dobudzić nie może…
-My nic.- powiedziałam.
Nagle mój telefon zawibrował, sms od Cary.
Na co ja jej odpisałam. Dostałam sms-a zwrotnego. Wstałam i poszłam do niej.
-Gdzie idziesz?- zapytał Hazza widząc, że kieruję się do jego pokoju.
-Nie ważne.
Weszłam do jej pokoju.
-Nareszcie.- powiedziała.
-Mogłaś tam przyjść.
-Mogłam, ale mi się nie chce.
-Boshhhh…
-O której rozpoczyna się impreza?
-O 20:00.
-Dużo czasu.
-No tak, ale nim my się wyrobimy, to będzie po 24:00.
-Masz rację, ale najpierw musimy zjeść śniadanie.
-Idziemy?
-Tak.
Moja przyjaciółka ubrała się w jeansy i koszulkę Hazzy z Star Wars. Nałożyła okulary i obydwie wyszłyśmy z pokoju. Hazza był w łazience, po cichu założyłyśmy buty i wyszłyśmy z apartamentu. Zjadłyśmy sobie śniadanie i wróciłyśmy uśmiechnięte do pokoju.
-Gdzie wy byłyście, chciałem dzwonić na policję…- powiedział zdenerwowany loczek.
-Spoko Harry, byłyśmy na śniadaniu.- powiedziała ze spokojem Cara.
-Ale dlaczego mi nic nie powiedziałaś, zestresowałem się, że gdzieś uciekłaś.
-Czy ty się słyszysz, dlaczego miałabym od ciebie uciekać? Jak mnie nie było w pokoju i Camille też nie było, to mogłeś pomyśleć, że gdzieś z nią poszłam…
-Bałem się o ciebie.
-Oj Harry, musisz mi bardziej ufać.
-Przepraszam.
W pokoju Cary zaczęłyśmy się w trójkę malować, czesać, ubierać. Około 15:00 z wałkami na włosach i pomalowanymi paznokciami zadzwonił mi telefon. James. Odebrałam.
-Yoł, Jay!
-Yoł, Cam!
-What’s up Man?
-Camille piłaś coś?
-Nie.
-So, what’s up?
-Nic, przygotowuję się na imprezę.
-Ja też idę dzisiaj z chłopakami.
-Fajnie.
-Weź, w ogóle to jest jakiś hotel, widok na NY. Ale jest fajnie.
-Ja mam identycznie, hotel przy samym Times Square, zimno jak cholera, ale będzie spoko.
-Gdzie jesteś?
-NYC.
-Ja też.
-Grand hotel?
-Ty chyba sobie jaja robisz…
-Grand hotel?!
-No.
-Ja pierdziele. Wbijaj do apartamentu na samej górze, jak wyjdziesz z windy to po lewej stronie na końcu korytarza.
-Spoko zaraz będę.
Odłożyłam telefon.
-Kto to był? –spytała Cara.
-James.- aż pisnęłam z radości.
-On tu jest?!
-W TYM SAMYM HOTELU!!!!
Ktoś zapukał, Niall ruszył w kierunku drzwi. Wyprzedziłam go, otworzyłam i krzyknęłam: Jay!
Przytuliłam bruneta, a wszyscy patrzyli na mnie zdziwieni.
-Chyba wszyscy znacie Jamesa…
-Tak, hej!- odpowiedzieli.
Usiedliśmy razem w moim pokoju i gadaliśmy. Było tak fajnie, ale około 17:00 musiałam wracać do przygotowań, on też poszedł do siebie, bo chłopaki mieli do niego jakąś sprawę. Pezza ściągnęła mi wałki, a moje włosy ułożyły się w piękną falę. Założyłam, natomiast Cara, a Perrie.  
Chłopaki też ubrali się fajnie, ale to my wyglądałyśmy zjawiskowo, zjechaliśmy na dół. W korytarzu był tłum ludzi meldowali się w hotelu, a także niektórzy wchodzili już do wielkiej Sali. Był zarezerwowany dla nas stolik. Usiedliśmy przy nim, podano nam drinki. Popijaliśmy je. W ogóle do środka weszła Cara Delevigne usiadła z nami, wkręciła się na tę imprezę przez jej koleżankę, która jest tu organizatorką. Zaczęła się zabawa, DJ zaczął od typowo klubowych numerów takich jak Icona pop- I Love it. Koło 3 godzin później zaczął zwalniać tempo. Siedziałam przy stoliku i patrzyłam jak Cara tańczy z Hazzą, gdy podszedł do mnie Louis, wyciągnął rękę i spytał:
-Czy poświęci mi pani chwilę na taniec?
-Dla pana zawsze.
Podałam mu dłoń i tańczyliśmy, wtuliłam się w niego, czułam się tak swobodnie w jego objęciach, a jednocześnie bezpiecznie. Podniosłam głowę z jego ramion i objęłam jego szyję. Swoimi ustami dotknęłam jego ciepłych i miękkich warg, pogłębiał pocałunek, złapał w biodrach mocno, stanęliśmy w miejscu na samym środku parkietu, staliśmy i całowaliśmy się, czułam, że on w ogóle nie chce się oderwać ode mnie, zbliżała się godzina 24:00, wszyscy pojechali na Times Square, na Sali zostaliśmy sami, poszliśmy do pokoju stamtąd mieliśmy widok na panoramę Nowego Jorku, usiedliśmy razem na sofie, było wyraźnie słychać odliczanie ludzi. 5… 4… 3… 2… 1… HAPPY NEW YEAR!!!
-Wszystkiego najlepszego w nowym roku, kotku…
-Dziękuję ci, też ci tego życzę.
Louis podał mi kieliszek z szampanem, upiłam łyka, odstawiłam go na stolik i pocałowałam go, tym razem, chłopak był brutalny, nigdy tak nie był, było dla mnie nie małym szokiem takie jego zachowanie, wziął mnie na ręce i pognaliśmy do sypialni, od której to zamknęliśmy drzwi na klucz…
***Oczami Cary***
(moment odliczania)
Staliśmy wszyscy na Times Square, takiego momentu nie można było przegapić, 3… 2… 1… HAPPY NEW YEAR!!!
Hazza spojrzał na mnie i  pocałował mnie tak słodko i delikatnie, nie chciałam tego psuć, objęłam go i chłopak oderwał się ode mnie, miał przymknięte oczy, oparł czoło o moje, przygryzł lekko wargę i uśmiechnął się, chwilkę później przyłożył usta do mojego ucha i szepnął:
-Szczęśliwego Nowego roku, kotku!
-Wystarczy, że jesteś ze mną, a świat jest piękniejszy, Harry kocham cię najbardziej na świecie!
Tym razem to ja go pocałowałam tak jak lubię…
Złożyliśmy sobie wszyscy życzenia i po koncertach około godziny piątej wróciliśmy wszyscy do domu, panowała cisza, przebrałam się i położyłam się spać.
***Oczami Camille***
1 stycznia 2013, 11:22, piątek
Obudziłam się, Lou spał jeszcze, a że mi bardzo chciało się do toalety, nałożyłam piżamy i podążyłam ku łazience, wszyscy spali, załatwiłam swoje potrzeby i ochlapałam twarz zimną wodą dla oprzytomnienia, koło sofy leżała szklanka z wodą, wzięłam ją do ust i łapczywie wypiłam, otworzyłam okno i spojrzałam na Nowy Jork. Było mroźno i wietrznie, dlatego po minucie cała zmarznięta zamknęłam okno i wróciłam do mojego lovelaska. Położyłam się obok niego, ten objął mnie w biodrach i jęknął:
-Czemu, ty jesteś taka zimna?
-Zmarzłam.
-Chodź tu do mnie, przytulę cię.
Przykrył mnie kołdrą, a swoją twarz położył koło szyi tak, aby lekko dmuchać na moją zmarzniętą skórę, momentalnie zasnęłam.
Z kolei za drugim razem obudziłam się, gdy usłyszałam dźwięk mojego telefonu, podniosłam się i wzięłam go z szafki nocnej. Pokazał mi się nieznany numer…

3 komentarze:

  1. Świetny, czekam na następny :D , i zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ja też czekam na następny..

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, świetny, niesamowity! Skąd ty bierzesz te pomysły. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń