Zatkało mnie.
-SERIO?!- spytałam niedowierzając.
-Serio.
-Myślałam, że nie lubisz dzieci…
-Oczywiście, że lubię, a już posiadanie własnego to moje
marzenie.
-Nie wiedziałam.
-A ty chcesz mieć dzieci w ogóle?
-Oczywiście, że chcę, ale jeszcze nie teraz, nie jestem
przygotowana na macierzyństwo.
-Byłabyś wspaniałą mamusią…
-…a ty tatusiem.
Wyszliśmy trzymając się za rękę. Wsiedliśmy do samochodu,
gdy chłopak westchnął:
-Chciałbym mieć syna…
-… a ja córkę.
-Bliźniaki!- zasugerował ucieszony.
-Jasne…
Zaczęłam się śmiać. Ból minął, tylko od czasu do czasu
kręciło mi się w głowie.
-I co Camille? Będę babcią?
-Jeszcze nie teraz, mamo. Wnuka będziesz miała Niedługo,
do tego będzie podobny do Erica.
-Szkoda.
O godzinie 15:00 wyjechaliśmy z Louisem do Londynu.
Spakowaliśmy wszystkie walizki i ruszyliśmy w stronę stolicy Wielkiej Brytanii.
Cara z Harrym wyjechali jakieś pół godziny po nas, bo Hazza nie mógł znaleźć
ładowarki, ponoć pół domu przewertowali i okazało się, że była w walizce. Około
17:00 byliśmy w domu. Na dworze było już ciemno, Louis zaniósł walizki do
pokoju, a ja zrobiłam pranie. Potem dojechała Cara z loczkiem i dołożyli mi
kolejną górę ciuchów. Chłopaki zarezerwowali bilety na samolot na 12:30 jutro.
Zjedliśmy wszyscy wspólną kolację i poszliśmy się pakować. Chłopaki właściwie
przeprowadzili się już do nas, mają tu wszystkie rzeczy, a w ich starym domu
zostały jakieś drobne rzeczy. Około 1 nad ranem byłam gotowa do wyjazdu na
sylwestra do NY.
30
grudnia, środa, 9:55
Obudziło mnie delikatnie muskanie moich ust. Otworzyłam
oczy. Chłopak, który mnie całował widząc, że się obudziłam, chciał się ode mnie
oderwać, ale przytrzymałam jego głowę swoją dłonią. Delikatne pocałunki
przekształciły się w coś bardzo drapieżnego…
Około 11:00 zjedliśmy wszyscy śniadanie, a z mojej twarzy
nie schodził uśmiech, gdy tylko Lou popatrzył się na mnie gębą sama układała
się do uśmiechu.
-Co wy dzisiaj zrobiliście, że się tak śmiejecie?- spytał
poirytowany Hazza.
-Harry, po co się pytasz, domyśl się.- powiedziała moja
przyjaciółka.
Spojrzał się na nas i zaczął się śmiać.
-Jak tu z wami wytrzymać?- westchnął loczek.
-Harry, ja pół nocy nie spałem, zgadnij czemu…-
powiedział Louis z udawaną powagą.
Cara zaczęła się śmiać.
-Mówiłam ci, żebyś był ciszej.- powiedziała Cara i
wybuchnęła śmiechem.
-Sorry, ale wiecie w domu H.CH, to nie wypada, jeszcze
ktoś usłyszy…
-A my to co? Głusi nie jesteśmy…- powiedziałam.
-No sorry, od dzisiaj będę już ciszej…
-Jak zamieszkacie razem to będziecie mogli krzyczeć do
woli…- powiedział Louis.
A ja zachłysnęłam się kawą, zaczęłam kaszleć, Lou
poklepał mnie po plecach. Około 11:45 wyjechaliśmy z domu, Liam i Niall oddali
już bagaż, a Zayn z Pezzą siedzieli na krzesełkach.
-Dłużej nie można było?!- zbulwersował się blondyn.
-Sorry.- powiedziałam równocześnie z Carą.
Perrie podbiegła do nas i przytuliłyśmy się. Oddaliśmy
już wszyscy bagaże i podążyliśmy ku odprawie. Za 5 minut siedzieliśmy już w
samolocie. Po 8 godzinach lotu wylądowaliśmy na lotnisku w Nowym Jorku. Było
zimno, ale nie tak bardzo jak w Londynie. Dwiema taksówkami pojechaliśmy do
hotelu. Tam zameldowaliśmy się i poszliśmy w ósemkę do apartamentu. Był
śliczny, duży salon, stół do bilarda, stół do piłkarzyków, bar. Ściany
pomalowane na czerwono z elementami czerni, czarne skórzane sofy i fotele, szklany
stolik przed 50 calową plazmą, a przede wszystkim jedna ze ścian była cała szklana
i mieliśmy widok cały Nowy Jork. Bajka. Poszliśmy do swoich pokoi, który
wchodziły w skład apartamentu. Rozpakowaliśmy się. Poszliśmy coś zjeść, bo
Hazza z Niallem marudzili, że są głodni. Poszliśmy wszyscy na kolację,
serwowali kraby. Boże jaką my sobie wiochę zrobiliśmy, w pale się nie mieści…
Biorąc po uwagę, że nikt z nas nie umiał jeść krabów, chłopaki postanowili, że
będą rzucać części na talerz na następnym stoliku. Na początku wszystko
lądowało na podłodze, ale potem przyszedł właściciel hotelu i Niall przez
przypadek rzucił szczypca kraba prosto na siwe włosy faceta. Na szczęście nie
ogarnął się, a my zwialiśmy do pokoju.
-Harruś jesteś jeszcze głodny?- spytała Cara.
-Nie, słonko, już nie.
-To dobrze- powiedziała spokojnie- BO WIĘCEJ JUŻ Z WAMI
NIGDZIE NIE IDĘ!!!- krzyknęła.
-I tak pójdziesz…- powiedziałam klepiąc ją po ramieniu.
Pezza usiadła przy TV, leciał Dirty Dancing. Akurat się
zaczynał, zawołała nas i oglądałyśmy. Z Carą uwielbiamy ten film. Chłopaki
grali w piłkarzyki i darli mordy. Na początku prosiłam, żeby byli cicho, ale po
8 razach dostałam szału. Pokazałam dziewczynom, żeby zamknęły uszy, te
posłusznie zrobiły to co kazałam.
-Możecie już k***a zamknąć się!!!!!- wydarłam się na cały
głos.
-Sorki.- powiedzieli zmieszani.
-Camille?- zapytał Louis.
-Słucham.
-Taką cię lubię najbardziej.- uśmiechnęłam się do siebie
unosząc brew.
Około północy skończył się film, Cara zrobiła nam drinki
i piłyśmy sobie we trójkę, całe One Direction jęczało, że chce im się spać.
-Perrie, chodź już…- powiedział Zayn, przecierając oko.
-Możesz iść, ja zaraz dojdę.- odpowiedziała blondynka.
-Cara!- zaryczał loczek.
-Co ty znowu chcesz?!- spytała poirytowana brunetka.
-Chcę iść spać.
-Droga wolna.
-Z tobą.
-Boshhhh…
Wnerwiłyśmy się, ale powiedziałyśmy, że jak zasną to
usiądziemy i będziemy dalej gadać. Wzięłam prysznic i położyłam się koło
Louisa. Ten zasnął w mgnieniu oka, wyszłam z pokoju. Perrie przyszła za 10
minut, bo gdy chciała wyjść Zayn się budził. Na Carę czekałyśmy godzinę.
-Wy wiecie co on zrobił?- powiedziała brunetka
poprawiając rozczochrane włosy.
-No nie wiemy.
-Złapał mnie w biodrach i trzymał tak mocno, że wyjść nie
mogłam. Musiałam się nieźle wygimnastykować, żeby się od niego uwolnić.
-Biedna ty.- powiedziałam.
Włączyłyśmy sobie „Pamiętnik” i oczywiście my z Carą
ryczałyśmy jak nie wiem co, Pezza to twarda baba. Około 4 nad ranem położyłyśmy
się.
31
grudnia, czwartek, 13:27
Obudziłam się wyspana jak nigdy, ubrałam dresy i wyszłam
z pokoju, wszyscy chłopcy siedzieli na kanapie. Dziewczyn nie było, pewnie
spały.
-Która wyszła?- odezwał się Louis.
-Twoja.- powiedział Niall.
-Ładnie to ode mnie uciekać w nocy?- spytał.
-No.
-Wiesz co.
-Sorki.
Napiłam się wody i poszłam wziąć prysznic, umyłam włosy i
ubrałam się w jeansy, bluzkę z napisem LAST CLEAN T-SHIRT. Włosy pozostawiłam
rozpuszczone, żeby szybciej mi wyschły. Usiadłam z chłopakami na kanapie, każdy
robił coś na telefonie.
Włączyłam telewizor leciał jakiś banalny serial
meksykański. Śmiałam się z głupoty bohaterów. Z pokoju wyszła Pezza.
-Która
teraz?- spytał Harry.
-Perrie.- odpowiedziałam.
-Co wyście zrobiły Carze, że się dobudzić nie może…
-My nic.- powiedziałam.
Nagle mój telefon zawibrował, sms od Cary.
Na co ja jej odpisałam. Dostałam sms-a zwrotnego. Wstałam
i poszłam do niej.
-Gdzie idziesz?- zapytał Hazza widząc, że kieruję się do
jego pokoju.
-Nie ważne.
Weszłam do jej pokoju.
-Nareszcie.- powiedziała.
-Mogłaś tam przyjść.
-Mogłam, ale mi się nie chce.
-Boshhhh…
-O której rozpoczyna się impreza?
-O 20:00.
-Dużo czasu.
-No tak, ale nim my się wyrobimy, to będzie po 24:00.
-Masz rację, ale najpierw musimy zjeść śniadanie.
-Idziemy?
-Tak.
Moja przyjaciółka ubrała się w jeansy i koszulkę Hazzy z
Star Wars. Nałożyła okulary i obydwie wyszłyśmy z pokoju. Hazza był w łazience,
po cichu założyłyśmy buty i wyszłyśmy z apartamentu. Zjadłyśmy sobie śniadanie
i wróciłyśmy uśmiechnięte do pokoju.
-Gdzie wy byłyście, chciałem dzwonić na policję…-
powiedział zdenerwowany loczek.
-Spoko Harry, byłyśmy na śniadaniu.- powiedziała ze
spokojem Cara.
-Ale dlaczego mi nic nie powiedziałaś, zestresowałem się,
że gdzieś uciekłaś.
-Czy ty się słyszysz, dlaczego miałabym od ciebie
uciekać? Jak mnie nie było w pokoju i Camille też nie było, to mogłeś pomyśleć,
że gdzieś z nią poszłam…
-Bałem się o ciebie.
-Oj Harry, musisz mi bardziej ufać.
-Przepraszam.
W pokoju Cary zaczęłyśmy się w trójkę malować, czesać,
ubierać. Około 15:00 z wałkami na włosach i pomalowanymi paznokciami zadzwonił
mi telefon. James. Odebrałam.
-Yoł, Jay!
-Yoł, Cam!
-What’s up Man?
-Camille piłaś coś?
-Nie.
-So, what’s up?
-Nic, przygotowuję się na imprezę.
-Ja też idę dzisiaj z chłopakami.
-Fajnie.
-Weź, w ogóle to jest jakiś hotel, widok na NY. Ale jest
fajnie.
-Ja mam identycznie, hotel przy samym Times Square, zimno
jak cholera, ale będzie spoko.
-Gdzie jesteś?
-NYC.
-Ja też.
-Grand hotel?
-Ty chyba sobie jaja robisz…
-Grand hotel?!
-No.
-Ja pierdziele. Wbijaj do apartamentu na samej górze, jak
wyjdziesz z windy to po lewej stronie na końcu korytarza.
-Spoko zaraz będę.
Odłożyłam telefon.
-Kto to był? –spytała Cara.
-James.- aż pisnęłam z radości.
-On tu jest?!
-W TYM SAMYM HOTELU!!!!
Ktoś zapukał, Niall ruszył w kierunku drzwi. Wyprzedziłam
go, otworzyłam i krzyknęłam: Jay!
Przytuliłam bruneta, a wszyscy patrzyli na mnie zdziwieni.
-Chyba wszyscy znacie Jamesa…
-Tak, hej!- odpowiedzieli.
Usiedliśmy razem w moim pokoju i gadaliśmy. Było tak
fajnie, ale około 17:00 musiałam wracać do przygotowań, on też poszedł do
siebie, bo chłopaki mieli do niego jakąś sprawę. Pezza ściągnęła mi wałki, a
moje włosy ułożyły się w piękną falę. Założyłam, natomiast
Cara, a Perrie.
Chłopaki też ubrali się fajnie, ale to my wyglądałyśmy
zjawiskowo, zjechaliśmy na dół. W korytarzu był tłum ludzi meldowali się w
hotelu, a także niektórzy wchodzili już do wielkiej Sali. Był zarezerwowany dla
nas stolik. Usiedliśmy przy nim, podano nam drinki. Popijaliśmy je. W ogóle do
środka weszła Cara Delevigne usiadła z nami, wkręciła się na tę imprezę przez
jej koleżankę, która jest tu organizatorką. Zaczęła się zabawa, DJ zaczął od
typowo klubowych numerów takich jak Icona pop- I Love it. Koło 3 godzin później zaczął zwalniać tempo.
Siedziałam przy stoliku i patrzyłam jak Cara tańczy z Hazzą, gdy podszedł do
mnie Louis, wyciągnął rękę i spytał:
-Czy poświęci mi pani chwilę na taniec?
-Dla pana zawsze.
Podałam mu dłoń i tańczyliśmy, wtuliłam się w niego,
czułam się tak swobodnie w jego objęciach, a jednocześnie bezpiecznie.
Podniosłam głowę z jego ramion i objęłam jego szyję. Swoimi ustami dotknęłam
jego ciepłych i miękkich warg, pogłębiał pocałunek, złapał w biodrach mocno,
stanęliśmy w miejscu na samym środku parkietu, staliśmy i całowaliśmy się,
czułam, że on w ogóle nie chce się oderwać ode mnie, zbliżała się godzina
24:00, wszyscy pojechali na Times Square, na Sali zostaliśmy sami, poszliśmy do
pokoju stamtąd mieliśmy widok na panoramę Nowego Jorku, usiedliśmy razem na
sofie, było wyraźnie słychać odliczanie ludzi. 5… 4… 3… 2… 1… HAPPY NEW YEAR!!!
-Wszystkiego najlepszego w nowym roku, kotku…
-Dziękuję ci, też ci tego życzę.
Louis podał mi kieliszek z szampanem, upiłam łyka,
odstawiłam go na stolik i pocałowałam go, tym razem, chłopak był brutalny,
nigdy tak nie był, było dla mnie nie małym szokiem takie jego zachowanie, wziął
mnie na ręce i pognaliśmy do sypialni, od której to zamknęliśmy drzwi na klucz…
***Oczami Cary***
(moment odliczania)
Staliśmy wszyscy na Times Square, takiego momentu nie
można było przegapić, 3… 2… 1… HAPPY NEW YEAR!!!
Hazza spojrzał na mnie i pocałował mnie tak słodko i delikatnie, nie
chciałam tego psuć, objęłam go i chłopak oderwał się ode mnie, miał przymknięte
oczy, oparł czoło o moje, przygryzł lekko wargę i uśmiechnął się, chwilkę
później przyłożył usta do mojego ucha i szepnął:
-Szczęśliwego Nowego roku, kotku!
-Wystarczy, że jesteś ze mną, a świat jest piękniejszy,
Harry kocham cię najbardziej na świecie!
Tym razem to ja go pocałowałam tak jak lubię…
Złożyliśmy sobie wszyscy życzenia i po koncertach około
godziny piątej wróciliśmy wszyscy do domu, panowała cisza, przebrałam się i
położyłam się spać.
***Oczami Camille***
1 stycznia 2013, 11:22, piątek
Obudziłam się, Lou spał jeszcze, a że mi bardzo chciało
się do toalety, nałożyłam piżamy i podążyłam ku łazience, wszyscy spali, załatwiłam
swoje potrzeby i ochlapałam twarz zimną wodą dla oprzytomnienia, koło sofy
leżała szklanka z wodą, wzięłam ją do ust i łapczywie wypiłam, otworzyłam okno
i spojrzałam na Nowy Jork. Było mroźno i wietrznie, dlatego po minucie cała
zmarznięta zamknęłam okno i wróciłam do mojego lovelaska. Położyłam się obok
niego, ten objął mnie w biodrach i jęknął:
-Czemu, ty jesteś taka zimna?
-Zmarzłam.
-Chodź tu do mnie, przytulę cię.
Przykrył mnie kołdrą, a swoją twarz położył koło szyi
tak, aby lekko dmuchać na moją zmarzniętą skórę, momentalnie zasnęłam.
Z kolei za drugim razem obudziłam się, gdy usłyszałam
dźwięk mojego telefonu, podniosłam się i wzięłam go z szafki nocnej. Pokazał mi
się nieznany numer…
Świetny, czekam na następny :D , i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńSuper ja też czekam na następny..
OdpowiedzUsuńSuper, świetny, niesamowity! Skąd ty bierzesz te pomysły. Czekam na next
OdpowiedzUsuń