***Kilka
tygodni później***
13
grudnia, 14:00, niedziela.
Dookoła pada śnieg. Chłopaki mają promocję płyty, ale
akurat przyjechali na 2 dni, my z Carą
szalejemy w centrach handlowych. W końcu za 1,5 tygodnia jest wigilia. Mama Louisa zaprosiła mnie, a Lou nalegał.
Bardzo chciał, żeby jego rodzina mnie poznała. Do moich rodziców pojedziemy
pomiędzy świętami, a nowym rokiem. Natomiast na imprezę noworoczną jedziemy do
Nowego Jorku. Wszyscy.
Kupiłam już prezenty rodzicom, Liz, Ericowi, Kris,
Harry’emu, Zaynowi, Niallerowi i Liamowi, siostrom Louisa i jego rodzicom. Po
kilku godzinach chodzenia zakupiłam dla Louisa zegarek i płytę zespołu limitowaną
edycję płyty zespołu The Fray wraz z autografami muzyków. Carze natomiast
spodobała się sukienka od jakiegoś polskiego projektanta BOHOBOCO, więc tydzień
temu poleciałam do Warszawy i zakupiłam
ją.
Wróciłyśmy do domu około 18:00, chłopaki siedzieli na
kanapie i oglądali mecz.
-Ale zmarzłam.- powiedziała Cara wchodząc do domu.
-Chcecie coś do jedzenia?- spytał Hazza.
-Nie, już jadłyśmy.
Podeszłam do Louisa i dałam mu całusa. Odłożyłam torby do
sypialni i przebrałam się. Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie gorące kakao.
Usiadłam obok mojego chłopaka i wpatrywałam się w TV. Mecz Chelsea Londyn z FC
Barceloną. Chłopaki komentowali. Na ekranie pokazał się Gerard Picqe (ten od
Shakiry). A ja sobie westchnęłam po cichu. Cara zeszła na dół.
-Kto gra?- zapytała.
-Barcelona z Chelsea.- odpowiedziałam.
-Picqe jest na boisku?
-Jest.- powiedział Harry.
-No to oglądam z wami.- usiadła obok Hazzy.
Chłopaki się ekscytowali grą, a my piłkarzami.
-…widziałaś te jego nogi?- westchnęła Cara.
-Weź, zobacz jaką on ma klatę… Boże…- dodałam.
-Z wami to nie ma co oglądać meczu.- powiedział Harry.
-Czemu?- spytała brunetka.
-Bo się ekscytujecie nie grą, a…- Harry nie dokończył, bo
przerwała mu Cara.
-…ale tyłek, o cholera…
Zaczęłam się śmiać, Hazza był wkurzony, Lou się nie
odzywał i uśmiechał się od czasu do czasu. W pewnym momencie szepnął mi na
ucho.
-Kto ma lepszy tyłek, ja czy Messi?
Uśmiechnęłam się.
-Jasne, że ty.- powiedziałam.
Oparłam głowę o jego ramię i przysnęłam. Obudziłam się za
jakieś pół godziny, ale moja głowa leżała na poduszce na sofie w salonie. Wszyscy
siedzieli dalej i oglądali dalszą część meczu, Cara gadała coś do Harry’ego, a
on tylko odburkiwał.
(…)
-To już inni faceci nie mogą mi się podobać?!- starała
się mówić szeptem, ale słabo jej to wychodziło.
-Nie.- odburknął Harry.
-Bo co?- słyszałam w jej głosie, że zaraz wybuchnie…
-Bo jajco.
-Ja pierdziele z Tobą to jest tak zawsze…- dziewczyna
wstała, poszła w kierunku drzwi, ubrała kozaki, kurtkę, sięgnęła po torebkę i
wyszła. Harry tylko głośno westchnął i pobiegł w stronę drzwi. Ubrał się i
wyszedł. Otworzyłam oczy i usiadłam.
-Już nie śpisz?- zapytał.
-Trudno o sen w takich warunkach.
-Masz rację.
***Oczami Cary***
Śnieg padał bezlitośnie, było cholernie zimno, nałożyłam
jeszcze kaptur na głowę. Szłam około 10 minut, weszłam do Starbucksa i kupiłam
sobie zieloną herbatę truskawkową, usiadłam w rogu Sali i delektowałam się jej
smakiem. Co chwilę ludzie wchodzili do środka, a przy okazji wpuszczali zimne
powietrze z dworu… Brrr…
Wkurzyło mnie trochę zachowanie Harry’ego, jemu też na
100 % podobają się jakieś inne dziewczyny, a to, że mi się podobają nogi
Messiego, tyłek Picqe i klata Fabregasa to już naprawdę nie moja wina… Wypiłam
do końca herbatę, ubrałam czapkę, szalik i wyszłam na dwór. Wróciłam do domu.
Na dole nikogo nie było.
-Jest tu kto?- zawołałam.
Odpowiedziała mi cisza. Zdjęłam buty, kurtkę powiesiłam
na wieszaku. Weszłam na górę, w sypialni Cam na łóżku leżał Louis i powiedział
mi, że Cam bierze kąpiel. Poszłam na dół, wziąć prysznic. Właśnie byłam w
trakcie mycia głowy, gdy ktoś wszedł do pomieszczenia. Uznałam, że wydawało mi
się. Wyciągnęłam rękę ku ręcznikowi, który położyłam wcześniej na półce koło
zlewu. Nie było go tam, a byłam na 100% pewna, że go tam kładłam. Zdziwiłam
się. Wystawiłam głowę, a przy drzwiach stał oparty o framugę Harry.
-Tego szukasz?- powiedział.
-Możesz mi oddać ten ręcznik?- powiedziałam z wyrzutem.
-Mogę.
-No to daj.
-Pod jednym warunkiem.
-Jakim?- przewróciłam oczami.
-Jak mnie przyjmiesz do siebie…- wzrokiem wskazał
prysznic.
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Przecież byłeś niedawno na mnie obrażony…
-Wiem.
-I co się stało?
-Doszedłem do wniosku, że jestem głupi…
-Dlaczego?
-Bo jak mogłem być zazdrosny, skoro ty mnie tak kochasz.
-Kto ci powiedział, że cię kocham?- podniosłam brew.
-A nie kochasz?- uśmiechnął się.
-Chodź tu.- podszedł do mnie, a ja pociągnęłam go za
bluzkę tak, aby wszedł pod prysznic, puścił wodę. Całowaliśmy się… Mmmm… Było
tak fajnie.
-Wiesz, o czym zawsze marzyłem?
-Nie wiem.
-O pocałunku w deszczu.
Zaczęłam się śmiać i ściągnęłam mu bluzkę, a ta
wylądowała w zlewie, woda lała się dalej. Wyszłam spod prysznica, wytarłam się
i ubrałam czarną koszulkę Harry'ego, w której zawsze spałam. Harry w tym czasie rozebrał się do
naga, a jego ciuchy wylądowały gdzie bluzka, wziął do ręki jego ulubiony
szampon truskawkowy i zaczął myć włosy. Wyszłam
z pomieszczenia i poszłam na górę. Weszłam do mojej sypialni i włączyłam
komputer, który był na biurku. Usiadłam i sprawdziłam pocztę elektroniczną, a
potem Twittera. Harry wszedł w ręczniku do mojej sypialni, zamknął drzwi i
zaczął coś szukać u mnie w szafie.
-Nie masz jakiejś mojej koszulki?
-Mam.
-Gdzie?
-Na sobie…
-A oddasz mi ją?
-Nie…
-Oj daj, słoneczko. Proszę…- zamruczał podchodząc do
mnie.
Podniosłam wzrok z ekranu komputera i zlustrowałam go od
góry do dołu. Przygryzłam wargę, zauważył to. Uśmiechnął się zawadiacko.
-Lubię cię taką…- powiedział.
-A ja ciebie takiego.
Hazza podszedł do mnie i już chciał pocałować mnie, gdy
zerwałam z niego jego ręcznik i wyszłam z pokoju. Loczek był trochę
zdezorientowany, ale zaczął się śmiać. Poszłam zrobić pranie. Mokre rzeczy
Harry’ego włożyłam do suszarki, a w ciągu 30 minut były suche. Zrobiłam sobie
kanapkę z dżemem. Zjadłam ją w drodze do pokoju. Harry leżał w łóżku i patrzył
coś na komputerze. Było około 21:00.
-Jesteś zmęczona?- spytał mnie, gdy kładłam jego suche
rzeczy na krześle.
-Trochę mnie bolą oczy…
-Idziemy spać?
-Chyba tak.
Położyłam się obok niego i momentalnie zasnęłam. Za
jakieś 10 minut Harry odłożył komputer na biurko i wyłączył światło.
***Kolejny
dzień***
14
grudnia, 9:40, poniedziałek
***Oczami Camille***
Dzisiaj chłopaki wyjeżdżają do NY na promocję ich płyty.
Nie chcę się rozstawać z Louisem. O 14:30 mają samolot odlatuje. Będę za nim
tak cholernie tęsknić…
Zjedliśmy w czwórkę śniadanie, potem pojechałyśmy z
chłopakami do ich domu, tam się spakowali i przygotowali do odjazdu.
Pojechałyśmy z nimi na lotnisko, a potem same wróciłyśmy do domu. Wpadłam na
pomysł, aby pojechać sobie na kilka dni do Paryża. Ot tak. Cara zabukowała
bilety na dzisiaj wieczór. Zarezerwowałam 2 pokoje w hotelu. Spakowałyśmy torby
i około 17:00 byłyśmy gotowe. Za jakąś godzinę zamówiłyśmy pizzę, zjadłyśmy ją
i około 20:00 pojechałyśmy na lotnisko. Samolot planowo miał wystartować, a lot
miał trwać 2 godziny. Około 22:00 byłyśmy na lotnisku w Paryżu, odebrałyśmy
bagaże i podążyłyśmy ku taksówkom. Stamtąd pojazd zawiózł nas do hotelu. Consierge
wręczył nam karty do pokojów. Mieszkałyśmy obok siebie. Położyłam swoją walizkę
w kącie i wyszłam na balkon. Było cholernie zimno, wiatr wiał, a śnieg sypał
strasznie. Zmroziło mi policzki. Wróciłam do pokoju i ściągnęłam kurtkę.
Otworzyłam drzwi Carze, która usiadła na łóżku.
-Jakie mamy plany na jutro?- spytała.
-Obowiązkowo wieża Eiffla, Luwr… a ty gdzie byś chciała
iść?
-Koncert Justina Biebera.- uśmiechnęła się nieśmiało.
-Że co?- westchnęłam.
-Proszę, jeszcze są bilety M&G.
-M&G?!
-No, Cami proszę, chcę go spotkać, szczególnie, że miał
na sobie mój garnitur…
Spojrzałam na nią.
-O której godzinie?
-O 19:00, tylko musimy pojechać pod arenę, żeby odebrać
bilety…
-Dobra…
Cara się uśmiechnęła szeroko.
-No to dobranoc.
-Dobranoc Belieberko.
Brunetka zamknęła drzwi, poszłam wziąć prysznic, potem
ubrałam się w bokserkę i majtki i poszłam spać. Chwilę później zadzwonił do
mnie Lou.
-Halo?-
spytałam.
-Obudziłem
cię?
-Nie,
kochanie. Jesteście już?
-Tak.
-To
dobrze.
-Tęsknisz
za mną.
-Bardzo.
-Jakie
macie plany na jutro?
-Główny
punkt programu koncert Justina Biebera?
-Nie
wiedziałem, że ma koncert w Londynie.
-Tyle,
że idziemy z Carą na koncert JB w Paryżu?
-Jaja
sobie ze mnie robisz…
-Serio?
-No,
co teraz robisz?
-Aktualnie
leżę w łóżku w Ideal Hotel i spoglądam sobie przez okno na wieżę Eiffla. Zaskoczony?
-Ale
kłamiesz…
-Oj,
Lou, czekaj chwile.
Rozłączyłam się. Podeszłam do okna i zrobiłam sobie słit
focie na tle wieży Eiffla. Wysłałam mu z podpisem: Zatkało kakao? XD
Za dwie minuty zadzwonił.
-Wy
jesteście szalone, o której wyleciałyście z Londynu?
-O
20:00 miałyśmy samolot, a na pomysł wpadłam, jak wróciłyśmy z lotniska,
odprowadzając was.
W tle usłyszałam głos Liama: „Chłopaki, ja wam
współczuję, że wy sobie takie baby wybraliście”. W pokoju była cała piątka,
która po słowach kolegi zaczęła się głośno śmiać.
-Dobra
słoneczko, kończę, bo muszę się rozpakować. Kocham cię. Pa.
-Ja
też cię kocham.
Skończyłam rozmowę, a do Nialla, Hazzy i Zayn’a napisałam
sms-a: No chłopaki współczuję wam takiego faceta jak Liam. Wysłano.
Położyłam się spać.
Nie ma to jak pisać rozdział z jedną stopą w misce z wodą. Tsaaaa....
Miłego czytania!
Nie ma to jak pisać rozdział z jedną stopą w misce z wodą. Tsaaaa....
Miłego czytania!
Świetny rozdział czekam na nexta
OdpowiedzUsuńA co ta noga w misce robi hmm?
OdpowiedzUsuńjaka?
Usuń