sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 45



 (…)
-Mogę cię o coś zapytać?
-Oczywiście.- odpowiedziałam.
-Czy w przyszłości, będziesz chciała mieć ze mną… no wiesz…
-Dziecko?
Uśmiechnął się nieśmiało.
-Pewnie, że tak.- odpowiedziałam. Objęłam jego szyję i zmusiłam go do tego, aby się schylił i dał mi buziaka.
-Jestem z tobą taki szczęśliwy…- pocałował mnie w czoło.
-Ja z Tobą też.
Około 15:00 wróciliśmy do domu. Loczek zrobił mi i sobie 2 gorące czekolady. Na laptopie w jego pokoju włączyliśmy sobie film. Tak siedzieliśmy do wieczora.
***Oczami Camille***
28 grudnia, 10:30, poniedziałek
Obudziłam się pierwsza, Lou spał, poszłam wziąć prysznic, umyłam głowę, wysuszyłam włosy i uplotłam warkocza na boku. Ubrałam się i zeszła na dół. Wszyscy siedzieli przy stole Kristen źle wyglądała.
-Co się stało?- zapytałam.
-Mały całą noc skakał i nie mogłam spać.
-Biedna ty.
-Nooooo…
Louis zszedł na dół i zjadł. Potem poszliśmy na górę. Cara zadzwoniła do mnie, że musi koniecznie ze mną pogadać. Chwilę później wparowała do mojego pokoju i wyciągnęła mnie na spacer do lasu.
-Co się stało?
-Harry spytał mnie wczoraj, czy będę chciała mieć z nim dziecko...
-Zrób sobie z nim bobaska, będzie fajnie…
-Dobra, ale nie teraz.
-Czemu?
-Bo obydwoje jesteśmy zapracowani.
-Oj tam, oj tam.
-Taka mądra jesteś to sama zrób dziecko z Louisem.
-Ej!
-No właśnie.
Zaczęłyśmy się śmiać. Za jakieś pół godziny wróciłyśmy do domu. Okazało się, że Hazza przyszedł do Louisa i grali na X-Boxie u mnie.
-Wy to już nie macie co robić?- westchnęła Cara, gdy zobaczyła ich.
-Jak nas zostawiacie to nam się nudzi…- powiedział.
-Słuchajcie, musimy pogadać o imprezie noworocznej.
-No?- Hazza zrobił pauzę.
-Kiedy tam jedziemy?
-Myślałem o tym i wymyśliłem, żebyśmy przyjechali tam dzień wcześniej. W ogóle jutro musimy wyjechać, bo mamy z Louisem jutro po południu wywiad.
-Aha.
-Myślałyście w jakim hotelu się zatrzymujemy?
-Gadałam z Liamem i doszliśmy do wniosku, że przy Times Square. Zayn mi mówił, że tam będzie impreza organizowana przez studentów itd.
-Spoko, mi pasuje.- odezwała się Cara z Louisem.
-Dobrze. Zadzwonię do Liama i mu wszystko powiem.- stwierdziłam
Sięgnęłam po telefon i objaśniłam wszystko chłopakowi. Ten zrobił rezerwację dla na 1 duży apartament z pięcioma pokojami (Cara-Hazza, Camille-Louis, Perrie-Zayn, Liam, Niall). Około 20:00 Cara z loczkiem poszli. Zjedliśmy kolację z moją rodziną i około 22:00 położyłam się spać. Bolała mnie głowa, Lou położył się obok, ale nie chciało mu się spać, więc patrzył coś na telefonie.
 29 grudnia, 9:20, wtorek
Obudziłam się. Jednak głowa bolała mnie dalej znacznie mocniej niż wczoraj, co się dzieje. Wzięłam tabletkę, dopiero teraz zauważyłam, że w pokoju nie ma Louisa. Okrągłą kuleczkę, popiłam wody mineralną. Ubrałam się, włosy rozczesałam i zaczesałam na bok, zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli przy stole, tym razem to ja, a nie Kristen wyglądałam źle. Ale moja głowa tak mi napierdzielała, że matko, miałam wrażenie, że zaraz zacznę rzygać. Gdy mama mnie zobaczyła, powiedziała:
-Córcia, co się stało?
-Nie, nic tylko głowa mi pęka.- odpowiedziałam cicho.
-Brałaś jakieś tabletki?- spytał Lou.
-Tak, ale nic nie pomagają…
-Zjedz coś…- powiedziała mama.
-Nie jestem głodna, ale napiję się kawy.
-Może pojedź do lekarza.- zasugerowała mama.
-Nie, nic mi nie jest.
Nagle skręciło mnie w brzuchu i pobiegłam do toalety, schyliłam się nad muszlą i zwymiotowałam. Czułam się tak do dupy, jak nigdy. Mama przybiegła.
-Ty jesteś cała blada. Musisz jechać do lekarza.
-Mamo, to zwykłe zatrucie.
-Córciu, nie chcę cię martwić, ale identyczne objawy miałam będąc w ciąży.
-CO?! Nie to niemożliwe, żebym była w ciąży, ja nie chcę…
-Żeby się upewnić jedź do ginekologa.
Umyłam zęby, nałożyłam tusz na rzęsy i weszłam do korytarza ubrać kurtkę. Lou wszedł za mną i także zaczął się ubierać.
-Jedziesz ze mną?
-Oczywiście.
Wsiedliśmy do jego samochodu i pojechaliśmy do prywatnego ginekologa, a właściwie dobrej koleżanki mojej mamy w Cheshire. Lekarka wywołała mnie. Weszłam do gabinetu.
-Co panią do mnie sprowadza?
-Od wczoraj bardzo źle się czuję, dzisiaj z rana wymiotowałam, do tego mam bóle głowy. Boję się, że jestem w ciąży.
-Czy robiła pani test ciążowy?
-Nie zdążyłam.
-No dobrze, więc proszę się rozebrać z płaszcza i położyć.- kobieta wskazała leżankę, uniosła moją bluzkę i nałożyła żel. Włączyła ekran małego komputera i zaczęła mi jeździć po brzuchu ultrasonografem.
-Jest tam coś albo ktoś?- spytałam.
-Nie, nic. Musiała pani się czymś silnie zatruć...
-Wypisze mi pani, jakieś leki?
-Najlepszym lekiem dla pani będzie odpoczynek, mam wrażenie, że jest pani przemęczona. Proszę sobie zrobić zimne okłady na głowę i pić dużo ciepłych napojów.
-Dobrze, dziękuję.- uśmiechnęłam się i wyszłam.
Lou widząc, że wychodzę, wstał.
-I co?
-Wszystko w porządku, po prostu zatrułam się czymś.
Lou posmutniał.
-Nie cieszysz się, że jestem zdrowa?- zapytałam.
-Nie o to chodzi…
-A o co?
-Byłoby fajnie, gdybyś była w ciąży…
Zatkało mnie.

2 komentarze:

  1. Twoje opowiadanie jest świetna czytam je od początku... <3

    OdpowiedzUsuń