piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 40



15 grudnia, 10:30, wtorek.
Obudziłam się, słońce świeciło bardzo ostro, jakby na mróz. Ktoś zapukał, więc otworzyłam drzwi. Cara. Była ubrana.
-Ty jeszcze w piżamach?
-Dopiero co się obudziłam…
-Ja nie śpię od trzech godzin…
-Nudzi ci się?
-Jestem podekscytowana koncertem.
-Ja nie aż tak bardzo…
-Ej…
-Sorry…
-Ubieraj się, pójdziemy na śniadanie i pojedziemy po bilety.
-Gadałaś z Harrym?
-Tak.
-I co on na to?
-Nawet jakby mi zabronił i tak bym poszła.
-A zabronił?
-Nie.
Pomalowałam rzęsy, a włosy upięłam w kucyka. Ubrałam się i zeszłyśmy jeść, zaserwowali nam croissanty z czekoladą i gorącą kawę. Zjadłyśmy ze smakiem. Około 12:00 pojechałyśmy pod paryską arenę, gdzie miał mieć dzisiaj miejsce koncert. Co ciekawe fanki zbierały się powoli. My odebrałyśmy bilety, a pani kasjerka powiedziała, że możemy wejść przez tylnie wejście, żeby nie stać w kolejce, dała nam jeszcze wejściówki i uśmiechnęła się. Cara powiedziała, że jedziemy na zakupy. Więc kierunek galeria handlowa, dobrze, że moja przyjaciółka umiała choć trochę mówić po francusku, bo ja z podstawówki: dzień dobry, do widzenia.
Zbliżała się godzina koncertu, przedtem jednak zjadłyśmy obiad. Około 17:30 Cara była gotowa. Jak ją zobaczyłam to zaniemówiłam, tak to ona się nawet nie wystrajała na randki z Harrym... Włosy wyprostowała, a oczy pomalowała mocno czarną kredką. Ja natomiast ubrałam się bardzo klasycznie. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, a końcówki podkręciłam lokówką, usta pociągnęłam błyszczykiem, a oczy linerem. Wyjechałyśmy z hotelu za piętnaście piąta. Pokazałyśmy wejściówki, a ochroniarze nas wpuścili bez problemów, oddałyśmy kurtki do szatni i poszłyśmy pod scenę. Na razie grał support - Cody Simpson. Usiadłyśmy na krzesłach. Koncert rozpoczął się z opóźnieniem o 20:00, ale było genialnie, Cara śpiewała wszystkie piosenki, a co najlepsze, Justin puścił do niej oko, mało się dziewczyna nie poryczała... Koniec koncertu, teraz spotkanie z Bieberem. Była kolejka do zdjęcia z nim, a my właściwie stałyśmy na samym końcu, przed nami było około 40 dziewczyn. Nadeszła nasza pora. Justin zrobił sobie z nami zdjęcie, na jednym nawet pocałował Carę w policzek (wyglądała wówczas, jakby miała zaraz dostać palpitacji serca XD ). Zaczęła z nim gadać, a w pewnym momencie powiedziała, że to jej projekt garnituru JB miał na ostatniej gali. Chłopak zaczął zachwalać moją przyjaciółkę, a jej objawów nie skomentuje...
Justin gadał z Carą około 20 minut i powiedział, że niedaleko jest organizowana fajna impreza, na którą nas zaprosił. Pojechałyśmy z nim czarną limuzyną i za jakieś 30 minut byliśmy na miejscu. Jus poznał nas ze wszystkimi. Dobrze mi się gadało z Ne-Yo, który był tam.
***Oczami Cary***
Popijałam drinka z Justinem, potem z nim tańczyłam, najpiękniejszy dzień w moim życiu... Ale pod koniec coś się zepsuło. Tańcząc Justin zaczął mnie łapać w biodrach, ale uznałam to jako nic takiego, jednak potem usiedliśmy, a chłopak zaczynał dotykać moich ud, a swoimi ustami co chwilę muskał moją szyję. To już mi się nie spodobało...
Odsunęłam jego twarz i rękę.
-Co ty robisz ?- spytałam.
-Wiem, że tego chcesz...- zamruczał, a potem znowu chciał mnie pocałować.
-Nie- odsunęłam jego twarz- nie chcę, przestań- chłopak jednak był silny, przytrzymał moją rękę, wbiłam mu paznokcie w rękę(dobrze, że zrobiłam sobie ostatnio manicure), zabolało go to, a ja zerwałam się z miejsca i pociągnęłam za rękę Camille, która gadała z Ne-Yo. Była trochę zdezorientowana moim zachowaniem.
-Co ty robisz ?
-Musimy stąd iść.
-Ale dlaczego ?
-Bo musimy.
-Cara,  co się stało ?
-Chodźmy stąd to ci powiem.
-Matko, ty zawsze coś wymyślisz...
Wzięłyśmy płaszcze i wyszłyśmy.
-No ?- zapytała.
-Jak siedziałam z nim, to zaczął mnie dotykać i całować...- zaczęłam płakać.
-Ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że ty...
-No co ty... Hazza to mój jedyny i idealny...
-Już się przestraszyłam...
-Tylko wiesz, nie mów o tym całym zajściu Harry’emu, bo może się wkurzyć.
-Język za zębami.
Wróciłyśmy do hotelu, a ja przed wejściem do swojego pokoju palnęłam, że jak Harry wróci z USA, to zrobi mi tatuaż. A ona westchnęła tylko : Pijana jesteś... Od razu po przyjściu z klubu, poszłam wziąć prysznic i położyłam się spać.
***Środa, 15 grudnia, 10:00***
(Perspektywa Camille)
Obudziłam się, spojrzałam w okno, prószył śnieg, a małe płatki rozbijały się czasem o szybę. Słońce tak jak wczoraj wróżyło mróz, ubrałam się. Zapukałam do drzwi Cary, otworzyła mi z zamkniętymi oczami.
-Hej, wstawaj dzisiaj mój dzień.
-W sensie?- zapytała, wkładając głowę pod poduszkę.
-Wczoraj ty byłaś na koncercie…
-…z Tobą…- jęknęła.
-…tak, ale, ja dzisiaj chce zobaczyć wieżę Eiffla, pójść do katedry Notre Dame, odwiedzić Luwr…
-…i co jeszcze…
-…słuchaj…
-…dobra już jestem cicho, ale…
-…ale?...
-…najpierw muszę coś zjeść.
-Dobra, to ogarnij się szybko.
Cara w mgnieniu oka założyła bluzkę, jeansy i buty emu. Zjadłyśmy tym razem cieplutkie bagietki z dżemem truskawkowym. Yumm…
Najpierw odwiedziłyśmy Luwr, potem katedrę. Potem Cara napadła chęć spróbowania żabich udek i przekonała się do nich, jednak co do ślimaków to mało nie zwymiotowała. Robiłyśmy sobie zdjęcia pod wieżą Eiffla, wysłałam kilka chłopakom, Cara pomyślała, żeby zrobić chłopakom niespodziankę i pojechać do nich, bo obydwie nie mamy nic do roboty, a tęsknimy za nimi jak cholera, chociaż to dopiero 3 dzień. Ogólnie cały dzień był fajny, bo pogadałyśmy sobie tak od serca. Zabukowałam bilety do NY na jutro południe. Wróciłyśmy do hotelu, Cara siedziała u mnie, bo gadałyśmy z Harrym na skypie. Mówił co chwilę, że tęskni, Cara miała szklane oczy i co chwilę dotykała ekranu tableta.  Tęskniła za Harrym i on też, czułość z jaką mówił do niej była taka słodka, że się poryczałam, wyszło na to, że cała trójka się poryczała… Dobra, zakończę ten temat. Potem Cara poszła do siebie, a ja zasnęłam.
***Czwartek, 16 grudnia 9:50***
Obudziłam się i od razu ubrałam się. Cara zapukała do mnie, także była gotowa. Po zjedzeniu śniadania spakowałyśmy nasze rzeczy i wymeldowałyśmy się z hotelu. Prosto na lotnisko i do NY. Do naszych chłopców.
Oddałyśmy walizki i wsiadłyśmy do samolotu. Cały dzień przesiedziałyśmy w samolocie, bo wylądowałyśmy dopiero koło 20:00. Zadzwoniłam do Liama, ten powiedział nam, że są w hotelu Radisson Blu, poprosiłam go, aby utrzymał w tajemnicy fakt, że przyjechałyśmy do NY. Taksówkarz zawiózł nas pod hotel, a my powędrowałyśmy do pokoju 1964 (chłopcy bowiem mieli apartament, w którego skład wchodził salon+3 pokoje sypialne). Zapukałam do drzwi, Zayn otworzył i przeżył niemały szok, gdy nas zobaczył.
-Co, co, co..., wy tu robicie?
-Przyjechałyśmy do was.- odpowiedziała Cara i wbiegła do środka.
Mulat wpuścił mnie. Harry wybiegł z sypialni, gdy tylko usłyszał głos Cary, wziął ją na ramiona i zaczął kręcić przy okazji namiętnie się całowali. Ale mi i Louisowi wiele do nich nie brakowało. Mój chłopak, gdy tylko mnie zobaczył, tak jak Harry wziął mnie w ramiona i zaniósł do sypialni.
Za jakieś kilka godzin wyszłam stamtąd, założyłam bieliznę, ubrałam bluzkę Louisa i poszłam się napić wody. Liam, Niall, Zayn i Hazza siedzieli na kanapie i grali w pokera, Cara zasnęła na kolanach Harry’ego.  Nie chciało mi się spać, a Louis zasnął, więc usiadłam z nimi.
-Jak wam idzie?
-Normalnie.
-Gracie w normalnego pokera ?
-No.
-Dawajcie gramy w rozbieranego.
-Co ?- spytał zdziwiony Liam.
-Dobrze usłyszałeś, nudzi mi się, a przy tej grze, najlepiej się bawię. Więc co wy na to ?
-Spoko, ale odniosę Carę do łóżka.- powiedział loczek
Liam rozdał karty, zaczęliśmy grę. Graliśmy i graliśmy, aż w końcu każdy z chłopaków był w samej bieliźnie. Śmiałam się wniebogłosy, a ci tylko zgrzytali zębami. Dziwne, że Hazza zapomniał, że w tej grze ZAWSZE wygrywałam...
W pewnym momencie zmuliło mnie i zasnęłam na sofie. Oni też pozasypiali. 

***Piątek 17 grudnia, 10 :10***

Obudziłam się wyspana w bardzo dobrym humorze, może dlatego, że rozebrałam wczoraj 4/5 One Direction. Wstałam i mało nie pęknęłam ze śmiechu, Zayn leżał na podłodze bo Niall się rozwalił na sofie. Liam ułożył się na fotelu, a Harry położył się na skórzanej wersalce. Usiadłam i zaczęłam im się przyglądać. W pewnym momencie z sypialni wyszedł Louis. Bardzo zdziwił go obraz prawie nagich kolegów z zespołu i mnie w samej koszulce.
-Co tu się stało ?- spytał zdezorientowany.
-Rozbierany Poker, który wygrałam.- upiłam łyk wody z butelki.
-Serio ich ograłaś ?
-Lou, gdyby to któryś z nich wygrał paradowałabym bez niczego...
-Jestem z ciebie dumny, jesteś pierwszą osobą, która ograła Zayna.
-O tak ! Mama rządzi.
Mój chłopak zaczął się śmiać. Hazza podniósł głowę z sofy. Otworzył lekko oczy i usiadł. Był lekko zamulony, po czym wstał i poszedł do łazienki. Z walizki, która stała na korytarzu wyciągnęłam jeansy, białą koszulkę na ramiączkach i brązowy sweter, zajęłam łazienkę, gdy tylko Hazza wyszedł z pomieszczenia. Trochę zgłodniałam, więc gdy Lou się ubrał poszliśmy we dwójkę na śniadanie. Po posiłku, wróciliśmy do pokoju, nikt już nie spał. Cara założyła okulary, pierwszy raz od dłuższego czasu, miała na sobie koszulkę z logo The Rolling Stones i krótkie czarne spodenki. Siedziała na kolanach Hazzie i bawiła się jego loczkami, śmiejąc się od czasu do czasu z głupich żartów Nialla.
-Gdzie byliście ?- spytał mulat.
-Na śniadaniu.
-Aha. Camille ?
-Tak ?- spytałam.
-Może rewanż...
Podniosłam brew i uśmiechnęłam się.
-Jak sobie życzysz... A i Zayn załóż lepiej dużo rzeczy na siebie...
-Po co, skoro wygram...
-Oj, nie jestem tego taka pewna.
-Zobaczymy...
Liam rozdał karty, wszyscy spoglądali to raz na mnie, raz na Zayna. Musiałam ściągnąć sweter i spodnie, natomiast Zayn powinien rozebrać się do naga (znowu wygrałam), natomiast ja oszczędziłam go i kazałam zostać w bokserkach, publiczność śmiała się do rozpuku, dołączyli do nich Josh i Lou (fryzjerka). Po Mojej wygranej postanowiliśmy pójść na miasto. Wszyscy.  Trochę nas było, chłopaki zamówili nam stolik w restauracji. Dużą grupą wyszliśmy z hotelu, każdy gadał z każdym, usiedliśmy przy stole, Niall dostał jakiejś głupawki, bo zaczął błaznować i robić głupie miny. Po zjedzeniu posiłku i dwóch godzinach paplania pomiędzy sobą wyszliśmy stamtąd. Około 20:00 byliśmy w hotelu, graliśmy na X-Boxie. Nagle ktoś zadzwonił do Cary...

1 komentarz:

  1. Hej!Zostałaś nominowana do Libster Awards, więcej dowiesz się na moim blogu ;)

    OdpowiedzUsuń