niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 37



8 listopada, 11:00


Na otwarcie galerii miałam wychodzić z Harrym dopiero około 18:00, więc mieliśmy czas. Około 12:00 przyjechała do nas Perrie ze swoją koleżanką mulatką, Jade. Posiedziały trochę, Zayn bardzo stęsknił się za swoją dziewczyną, cały czas albo się przytulali, albo całowali. Coś mi nie pasowało w tym jak patrzył na nich Liam… Muszę go zagadać. Może to chodzi o Danielle… Około 17:00 byłam ubrana i przed 18:00 wyjechaliśmy z domu.
***Perspektywa Camille***
Louis zaprosił mnie do kina na 19:00, był cholernie zestresowany, gdy mnie o to pytał, nie wiem czemu, w końcu jesteśmy przyjaciółmi, prawda…?
Ubrałam się i zeszłam na dół, Lou czekał na mnie w salonie, wyszliśmy, a w kinie byliśmy przed 19:00, okazało się, że zarezerwował bilety na jakiś dramat romantyczny, chyba dobrze, że wzięłam chusteczki, bo się przydały. Ale było fajnie, po skończonym seansie poszliśmy do restauracji.

-Lou?
-Tak?
-Czy to co dziś zorganizowałeś, czy to przypadkiem nie jest randka?
-Co? Nie…
-Ta jasne…
-To jest tekst Cary.
Zaczęłam się śmiać
Popijaliśmy sobie wino. Posiedzieliśmy sobie jeszcze z 1,5 godzinki i wróciliśmy do domu. Poczułam się trochę jak dawniej, nie wiem czemu, ale było miło. Zayn z Liamem robili sobie kanapki, a Niall siedział w kącie i pił mleko.
-Hej chłopaki!- powiedziałam.
-Hej… Ej, wy wróciliście do siebie?- spytał Zayn.
-Co? Nie…- powiedział Lou, a ja nieznacznie się uśmiechnęłam, co z pewnością zauważył Liam.
-Ta jasne…- powiedział Liam.
Poszłam na górę i zajrzałam do Cary i Harry’ego, pili czerwone wino i jedli owoce, Boże jak słodko!!!!!
Poszłam do siebie i zadzwoniłam do Jamesa, który dosłownie minutę wcześniej telefonował do mnie.
-Hej Jay!
-Hej mała.
-Jak tam?
-Nic, a u ciebie?
-Spoko. Jak pobyt w LA?
-Jestem w NY.
-CO?!
-No przyjechałem przed chwilą, specjalnie dla ciebie…
-Słodko…
-To co, wyskoczymy gdzieś na miasto.
-Jasne, przyjedź po mnie…
-…czekam na ciebie przed domem.
-Skąd ty wiesz, gdzie teraz jestem?
-Mam swoich informatorów.
-Ciekawe…
-Ty nie myśl, tylko chodź!
-Dobra, daj mi minutę.
Zbiegłam na dół, a chłopaki wychylili się z kuchni.
-Gdzie tak biegniesz?- zawołał Zayn.
-James przyjechał i jadę się z nim spotkać.
-Ale teraz?- spytał mnie Louis.
-Tak.- sięgnęłam po torebkę i wybiegłam.
Jay siedział w samochodzie i machał do mnie.
-Hej, hej, hej.
-Za dużo myślisz, za mało robisz…- westchnął.
-Oj, weź…
-Dobra, to gdzie jedziemy?
-To ja słucham propozycji…
-Kino?
-Byłam dzisiaj.
-To pójdziesz jeszcze raz, komedia?
-Komedia.
Z piskiem opon ruszył w stronę kina.
***Louis***
-Dzisiaj księżniczka cię opuściła, dla innego.- westchnął teatralnie Zayn, po czym dostał od Liama kuksańca.
-Odwal się.- powiedziałem.
-Louis, nie masz się co przejmować, on jest tylko jej przyjacielem, sama to przyznała.- powiedział Daddy
-Widziałeś jak wybiegła z domu?
***Powrót do Camille***
Kupiliśmy sobie po mega popcornie i oglądnęliśmy komedię. Zresztą bardzo fajną, naśmiałam się co nie miara. Potem pojechaliśmy na drinka. Właściwie to ja popijałam mohito, a Jay sok jabłkowy. Opowiedziałam mu wszystko co się stało od naszego ostatniego spotkania w Birmingham. James nie wiedział, że rozstałam się z Louisem. Potem zaczął mi opowiadać o dziewczynie, która mu się podoba, ponoć to jakaś dziewczyna, która grała w teledysku do Windows Down. Ale on raz, albo dwa do niej zagadał, nawet się nie umówił.
-No wiesz co, zamiast zaprosić ją do kina, czy na drinka, czy nawet na jakiś spacer, to ty się boisz… Mnie też się bałeś jak poznałeś mnie w San Diego?
-Nie.
-Jay, ogarnij się, jeżeli masz możliwość i będziesz w LA, to kurna umów się z nią.
-Dobra…
-No… To co, odwieziesz mnie do domu?
-Tak, zasiedzieliśmy się trochę…
-Nie, ale jutro mam samolot i chcę się wyspać.
-Rozumiem.
-Mam nadzieję, że przemówiłam ci trochę…
-Tak.
-To dobrze.
Około 2:00 nad ranem wróciłam. Zayn gadał z Pezzą przez telefon, a Niall oglądał film, chłopcy pomachali mi tylko i poszłam wziąć prysznic. Potem poszłam spać.
***Następny dzień***
   
9 Listopada, 11:00

Obudziłam się i ubrałam, wszyscy prócz Zayna byli na dole i jedli śniadanie.
-Hej wszystkim.
-Cześć.- odpowiedzieli.
-Co dzisiaj jemy?
-Kanapki.- powiedziała Cara.
-A do picia?
-Drinka z Jamesem.- powiedział do siebie Louis.
-Dobrze usłyszałam?
-Tak, dobrze.
Harry pokazał wzrokiem, że wszyscy mają wyjść. W ciągu 5 sekund w kuchni byłam tylko ja i Louis.
-O co ci chodzi?
-O nic.
-To po co zacząłeś temat mojego wczorajszego spotkania?
-Bo tak.
-Zazdrosny jesteś?- spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem- awczorajsze kino to była randka...- powiedziałam do siebie.
-A żebyś wiedziała, że jestem zazdrosny. Wiesz czemu? Bo jak wychodziłaś ze mną, to nie spieszyłaś się jakoś, ale jak już James zadzwonił to jak torpeda wyleciałaś z domu.
-Lou, to dlatego, że on czekał już na mnie po domem, a poza tym poganiał mnie, z kolei jak szłam z tobą to jak byłam gotowa to jeszcze taksówki nie było, więc się nie spieszyłam… Nie mogę pojąć, mówiłam ci już tyle razy, że James jest moim przyjacielem, łączą nas tylko więzi przyjacielskie. Koniec kropka. W ogóle dlaczego jesteś zazdrosny, przecież jesteśmy przyjaci…
Nie dokończyłam, bo Louis podszedł do mnie i pocałował.

5 komentarzy:

  1. Super mega jak zawsze! Masakra nie spodziewałam się tego błagam daj szybko następny

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam twojego bloga. Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG ! Super :) najlepsza końcówka

    OdpowiedzUsuń