sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 41



Dziewczyna złapała za swojego białego I-Phona i poszła do łazienki, bo w salonie i tak by nic nie słyszała.
Po kilku minutach wyszła przerażona, podeszłam do niej i wprowadziłam ją do łazienki.
-Co się stało ?- spytałam zdenerwowana.
-Skąd on ma mój numer...- gadała sama do siebie.
-Możesz mi powiedzieć, kto dzwonił ?
-Bie...Bie...Bie...Bieber...
-CO ?! Skąd do jasnej cholery miał twój numer ?
-Nie wiem.
-Co chciał ?
-Spytał, czy może się ze mną spotkać ?
-Po tym co ci zrobił ? Chyba nie...
-...pójdę...
-Cara, po co ?- spytałam zrezygnowana
-Może chce mnie przeprosić, albo wytłumaczyć się...
-Czy ty siebie słyszysz kobieto?
-Tak. Camille, pójdziesz ze mną ?
-Oczywiście, że pójdę. A niech cię tylko tknie to mu w gębę dam...
Brunetka uśmiechnęła się.
-...o której się z nim umówiłaś ?- dodałam.
-O 21:00.
-Gdzie ?
-Przyjedzie po mnie pod hotel.
-Będę jechała za tobą taksówką.
Obydwie wyszłyśmy. Gdy Niall zawołał :
-Co wy tam dwie robiłyście ?
-A co cię to obchodzi ?- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Fajnie było ?
-Bez ciebie nigdy nie jest fajnie.- krzyknęła Cara z pokoju Hazzy
Reszta zaczęła się śmiać.
-Czyżby to była jakaś propozy...
-...Niall shut up...- przerwał głodomorowi loczek.
Wybuchnęliśmy wszyscy śmiechem. Była za 20:49, Cara się przebrała i wyszłyśmy, jednak przed wyjściem Louis krzyknął:
-Gdzie idziecie ?
Spojrzałam się na Carę.
-Cara chce kupić Harry’emu prezent na gwiazdkę, chcę jej pomóc.
Brunetka uśmiechnęła się.
-No właśnie.
-Aha, no to powodzenia.
Pocałowałam go w usta, ale ten mnie przytrzymał i przedłuuuuuuuuuuuuużył pocałunek. Cara odchrząknęła i wyszłyśmy. Wsiadłam do taksówki i poprosiłam kierowcę, żeby chwilę poczekał, za jakieś dwie minuty przyjechał Justin i moja przyjaciółka wsiadła.
Jechali i zatrzymali się w jakiejś restauracji, ale wjeżdżając na parking paparazzi zagrodzili im drogę i robili zdjęcia. Cara chowała się jak tylko mogła i sądzę, że nikt jej nie poznał. Mam nadzieję… Ochrona, która jechała z nimi, kazała odsunąć i zrobić miejsce. Justin pojechał z Carą do jakiegoś innego miejsca. Ja oczywiście za nimi. Pojechali do domu Justina (tam byli bezpieczni) chyba… Kazałam taksówkarzowi zatrzymać się i czekać. Napisałam do Cary sms-a: Jakby co to dzwoń, uratuję sytuację. Za chwilami odpisała: Nie jest aż tak źle, ale jeżeli coś to będę dzwonić i uciekać…
Napisałam jej sms-a: Cara tylko pamiętaj, że ty masz chłopaka.

***Oczami Cary***
Odpisałam Cam na jej sms-a: Nie jest aż tak źle, ale jeżeli coś to będę dzwonić i uciekać…
Odłożyłam telefon na białą, skórzaną sofę i spytałam, gdzie jest łazienka. Chłopak wskazał mi ją i spytał, czy chce coś do picia, podziękowałam. Weszłam do pomieszczenia, załatwiłam potrzeby i wyszłam, coś mi nie pasowało. Telefon był na stoliku do kawy, a nie na sofie.
-Dostałaś sms-a.- powiedział.
Wzięłam do ręki I-Phona i przeczytałam go: Cara tylko pamiętaj, że ty masz chłopaka.
-Nie wiedziałem, że z kimś chodzisz.
-Nie muszę ci mówić wszystkiego, a poza tym znamy się kilka dni. Chciałeś o czymś ze mną porozmawiać, więc słucham.
-Przepraszam za moje zachowanie, Cara. To było takie obleśne z mojej strony… Ale to nie moja wina, że mi się podobasz…- wyciszył ostatnie zdanie.
-Że niby jak to?!
-Normalnie. Jesteś śliczna, mądra, utalentowana i mógłbym wymieniać tak długo, choć znamy się dopiero 4 dni.
-Justin jesteś moim idolem i to ty pokazałeś mi, że można spełniać marzenia, ale chłopaka, w którym kocham się od 15 roku życia, kocham najbardziej na świecie, koniec kropka.
-A kim jest ten szczęśliwiec?- spytał smutny.
-Nie znasz go.- odparłam wymijająco.
-No weź… powiedz mi…
-Nie…
-Proszę…
-Nie mogę…
-Dlaczego?
-Gdyby dowiedział się o sytuacji z Paryża dostałby furii i mógłby ci coś zrobić…
-Będę trzymał język za zębami, jeżeli będę z nim rozmawiał…
-No dobra…
-Więc?- uśmiechnął się.
-Jestem z Harrym Stylesem.
-Czyli One Direction…-powiedział z sarkastycznym uśmiechem na twarzy- Ale Cara, ja mam więcej pieniędzy niż oni wszyscy razem wzięci…- powiedział bardzo spokojnie patrząc mi w oczy
-Czekaj, czekaj… ty sądzisz, że jestem z nim… dla pieniędzy?!- przesadził- wstałam z miejsca, sięgnęłam po płaszcz i torebkę i wybiegłam. Po drodze krzyknęłam tylko: Więcej do mnie nie dzwoń!!!
Od dzisiaj Justin Bieber „ten co jest bogatszy od całego One Direction razem wziętego” nie jest moim idolem, sądziłam, że w swoich piosenkach wyraża uczucia, myśli, emocje, ale myliłam się prawdziwy Justin Bieber jest zupełnie inny niż ten w teledyskach, piosenkach itd.
Wróciłyśmy do domu. Camille też się wkurzyła, bo zaczęła go powoli traktować dobrze (na ogół nienawidziła go), ale teraz jej „relacja” JB – Camille jest poniżej poziomu…
Harry był trochę zdenerwowany, bo chodził w tę i z powrotem.
-Gdzie byłyście, dzwoniłem do ciebie słonko.
-Przepraszam, padł mi telefon.- dałam mu całusa w usta i przytuliłam go- tęskniłam za Tobą, Harry.
-Ja za Tobą też. Kocham cię najbardziej na świecie, rozumiesz?
-Ja ciebie też kotku.- uwiesiłam się mu na szyi, a Harry wziął mnie na ręce i usiedliśmy razem na fotelu.
-Wiesz, gdy dowiedziałaś się o mojej zdradzie i wpadłaś pod samochód czułem się winny, pamiętasz, jak cię przepraszałem, a ty nie chciałaś mnie znać, ja… napisałem wtedy piosenkę…
-Pokażesz mi ją?- spytałam przełykając gulę w gardle.
-Oczywiście.- na rękach zaniósł mnie do pokoju, posadził na łóżku i z małej kieszonki w walizce wyciągnął brązowy notatnik.
Otworzył na stronie gdzie zaczynały się litery, słowa i pierwsze zdanie, a właściwie tytuł: Don’t let me go.
Wziął do ręki gitarę, pierwsze brzdąknięcie. Harry odchrząknął, stresował się. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Miałam wrażenie, że zdenerwowanie go opuściło. Słowa tej piosenki były takie prawdziwe… Takie piękne… Co chwilę uśmiechałam się do niego, a po moich policzkach spływały pojedyncze łzy, łzy szczęścia. Ja… jestem taka szczęśliwa, że go mam, że jest mój, że moje serce należy do niego, a jego do mnie.
-I jak?- zapytał nieśmiało po zakończeniu utworu.
-Kotku, to była…- nie dokończyłam, bo zaczęłam płakać, najzwyczajniej w świecie, zakryłam oczy dłońmi, Harry przytulił mnie i coś ciepłego kapnęło mi na czoło, podniosłam głowę i otarłam delikatnie łzę, która spływała mu delikatnie po policzku. Pocałował mnie delikatnie, jednak pragnęłam coraz zachłanniej…  


Chciałabym nadmienić, że NIC DO JUSTINA BIEBERA NIE MAM, TAK TYP CHARAKTERU STWORZYŁAM NA POTRZEBY OPOWIADANIA, TAK SAMO TAYLOR SWIFT, jest tu postrzegana jako zadufana w sobie dziewczyna, która może mieć każdego faceta, NIE LUBIĘ JEJ JAKOŚ SPECJALNIE JAKO CZŁOWIEKA, ALE PIOSENKI MA ŚWIETNE... 
TO TAK W WOLI WYTŁUMACZENIA...
Fanki JB, które to czytają: Nie obrażajcie się ludzie się zmieniają :)

2 komentarze:

  1. Cudown rozdział po prostu boski! JB jest... niechce go obrazić ale przynajmniej w tym opowiadaniu, tym rozdziale i poprzednim hamski. A Harry jest cudowny! I taki romantyczny! Cudny rozdził czekam na następny!
    Marzena ze Śląska

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. W tym opowiadaniu opowiadasz o przyjazni i miłości. Bardzo mi się podoba ten sposób opowiadania. Kocham, podziwiam i pozdrawiam cię.
    Bożena

    OdpowiedzUsuń