niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 34



(5 listopada, 9:00)
Obudziłam się i ubrałam tym razem postawiłam na coś luźnego, przewiewnego i letniego. Cara wlewała do szklanki świeżo wyciskany sok z grejpfruta. Na stole leżały tosty z serem i szynką. Po zjedzeniu śniadania Cara postanowiła, że pokaże mi miejsce, gdzie będzie jej pokaz. Jechałyśmy taksówką, gdy zobaczyłam wielką różową ścianę. Kazałam kierowcy się zatrzymać i na nas poczekać. Cara zrobiła mi zdjęcie i wstawiła je na Twittera.
Wsiadłyśmy z powrotem do auta i pojechałyśmy dalej. Kierowca stanął przed halą, w której miał się odbywać pokaz. Zapłaciłam taksówkarzowi i weszłyśmy do środka. Hala nie była jakaś strasznie ogromna, ale była duża. Cara powiedziała mi, że dzisiaj, a dokładnie za godzinę odbędzie się casting dla modelek, przy którym mam być obecna (i to nie była prośba). Weszłam na wybieg i przeszłam się po nim dwa razy. Cara oceniała widoczność z różnych miejsc na Sali. Do mojej przyjaciółki podeszła jej pomocnica Casandra, powiedziała, że pierwsze modelki już przyszły. Cara przekazała jej jeszcze jakieś informacje związane z wystrojem Sali. Weszłyśmy z Carą do miejsca, gdzie miał się odbywać casting. Był to pokój o wielkości ok. 40m2. Przyszło bardzo dużo dziewczyn, pokazywały nam swoje portfolia, a tym które spodobały się nam kazałyśmy zaczekać w głównej części hali. Po prawie 5 godzinach skończył się casting wybrałyśmy 20 dziewczyn, które pójdą w pokazie. Dałyśmy im  sukienki, które prawdopodobnie będą prezentować na pokazie. Z hali wyszłyśmy zmęczone i głodne, pojechałyśmy do Nando’s. Stamtąd zadzwoniłam do Kristen, umówiłam się z nią, że jutro przyjadę do niej, napisałam także do Jamesa. Odpisał, że niestety nie ma go teraz w NY, jest w Los Angeles i nie będzie mógł przyjechać. Wracając do domu Cara stanęła przed studiem tatuażu.
-Chodź.- powiedziałam.
-Wiesz, o czym ostatnio myślałam?
-Nie, nie wiem.
-O mnie i o Harrym.
-Nie możesz mi mówić po drodze… Trochę zmarzłam.
-Mogę.
Cara zaczęła gadać o tym, jak to jej brakuje Hazzy, tęskniła za jego dotykiem, pocałunkami, chwilami, które z nim spędzała itd.
Wróciłyśmy do domu. Postanowiłyśmy, że oglądniemy wspólnie jakiś film. Postawiłyśmy na Szkołę Uczuć, Cara płakała okropnie. Przytuliłam ją. Gdy moja przyjaciółka się uspokoiła, powiedziała:
-Zobacz, on tak walczył o nią, pokochał całym sercem, spełnił wszystkie marzenia, a ona umarła... zwyczajnie umarła, zostawiając go samego... Wiesz Cam, wydaje mi się, że ten film dał mi trochę do myślenia, muszę porozmawiać z Harrym.
-Cieszę się, że się na to zdecydowałaś.
-Ja też.
-Chodźmy już spać.
-Dobrze. 
Wzięłam prysznic i położyłam się około 23:00.
 ***Następny dzień***
6 Listopada 11:30
Wstałam i ubrałam się, zeszłam na dół, Cara zmywała naczynia, założyła dzisiaj okulary, trochę się zdziwiłam, bo nie robiła tego już bardzo dawno. Zjadłam ubóstwiane przeze mnie naleśniki a'la Cara. Popiłam sokiem pomarańczowym i około 13:00 pojechałam do Kristen.
***Oczami Cary***
Była dzisiaj taka ładna pogoda, więc postanowiłam na posiedzieć w ogrodzie, nie było dzisiaj jakoś strasznie ciepło, więc ubrałam się w sweter i legginsy. Usiadłam na hamaku i nałożyłam okulary przeciwsłoneczne. Włączyłam komputer i weszłam na Twittera. Z ciekawości weszłam na konto Hazzy. Był tam wpis sprzed godziny.
I CAN'T WAIT TO SHOW THIS FRIDAY ! XX.
(NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ POKAZU W TEN PIĄTEK )
Szczęka mi opadła, że on niby będzie na moim pokazie? OMG
Zeszłam trochę w dół touch-padem. Wpis sprzed trzech godzin.
Beautiful weather in NY XX.
(piękna pogoda w NY) 
Cholera, czyli on rzeczywiście przyjechał, no to fajnie. Ja zalogowałam się i dodałam wpis.
SHOW TIME ON FRIDAY, I CAN'T WAIT FOR THIS !
(CZAS NA SHOW W PIĄTEK, NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ)
Za dosłownie minutę, ktoś podpisał się pod moim postem. Camille. 
Poleżałam sobie, a potem zadzwoniłam do Casandry, spytać się o różne duperele związane z pokazem. Nagle zaczął padać deszcz, nawet nie wiem kiedy na niebie pojawiły się chmury, w każdym razie, uciekłam do domu. Była 15:00 trochę zleciało, ugotowałam makaron i zrobiłam szybki sos pomidorowy do spaghetti, założyłam okulary i usiadłam z talerzem przy telewizorze. Ktoś zadzwonił do drzwi. Podbiegłam do nich wycierając usta chusteczką. Otworzyłam. Serce zaczęło mi bić, tak szybko, że myślałam, że zaraz wyleci. Ręka zaczęła się trząść. Stałam tak około 3 minut, dopóki nie powiedział do mnie: Nie przeszkadzam?
-Nie, przepraszam, zamyśliłam się, wejdziesz do środka?
-Tak, dzięki.
Zdjął buty.
-Chyba przerwałem ci jedzenie.- spojrzał na talerz postawiony na stoliku przy telewizorze.
-Nie, może zjesz ze mną?
-Nie chcę ci zawracać głowy...
-Przestań, Camille nie ma, a zrobiłam także porcję dla niej, więc wiesz...
-No to jeżeli tak to poproszę.- uśmiechnął się do mnie, a ja mało nie zemdlałam, brakowało mi tego uśmiechu, tego szczerego uśmiechu, którym obdarzał mnie jeszcze przed tym jak... Nie ważne nie mówmy o tym, jak na razie mam dobry humor i nie chce go psuć...
Wróciłam do niego z talerzem i sztućcami. Usiadł na fotelu, miałam wrażenie, że nie chce siedzieć obok mnie na kanapie.
-Dobre...- powiedział po przełknięciu pierwszej porcji makaronu.
-Przestań, zrobiłam to w ciągu 20 minut.
-No to masz talent.
-Dzięki. 
Po zjedzeniu. Atmosfera się trochę wyluzowała.
-Jesteś brudna na twarzy.
-Gdzie?
-Przy ustach.
Wytarłam usta.
-Nie tu, z drugiej strony.
Znowu je wytarłam.
-Nie, czekaj.
Wziął chusteczkę i usiadł obok mnie, zapadła cisza. Wycierał mi delikatnie usta, a ja w tym czasie przyglądałam się jego zielonym oczom, w pewnym momencie uśmiechnął się, chyba dlatego, że usłyszał jak głośno bije mi serce. Podniósł wzrok z moich ust na moje oczy. Kosmyk włosów opadł mu na czoło, odgarnęłam go delikatnie przy okazji dotknęłam maleńkiej blizny jaką miał na czole.
-Co to?- szepnęłam.
-Uderzyłem się o kant drzwi.
-Bardzo cię bolało?
-Trochę...
Pocałował go w miejsce blizny.
-Teraz jest lepiej?- spytałam szeptem.
-O wiele lepiej. 
Zdjął mi okulary, a Jego usta zaczęły się zbliżać do moich, czułam jego ciepły oddech na moich wargach, dzielił nas milimetr, jak nie mniej. Gdy do domu wparowała Camille.
-Cara, wiesz kogo spotkałam, nie uwie...
Stanęła na progu salonu, w którym prawie całowałam się z Harrym... Camille po zobaczeniu mojej miny, która ewidentnie pokazywała, żeby zostawić nas samych powiedziała:
-To ja... tego... zadzwonię do Louisa...


He, he, he, miłego czytania !

3 komentarze:

  1. zajebisty *_* dawaj nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chcę następny xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezłe ... ciekawe czy napewno zadzwoni do marchewy ... weny !

    OdpowiedzUsuń