piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 33



(piątek, dzień rozprawy sądowej)
Zaraz po tym jak wróciłam od cioci Anne, zadzwoniłam do Cary i o wszystkim jej powiedziałam. Trochę się zdenerwowała, ale uspokoiłam ją. Przeniosłam lot do NY na niedzielę po południe. Tata powiedział, że pojedzie ze mną i będzie takim jakby moim ochroniarzem. Ubrałam się, zjadłam śniadanie i około 8:00 wyjechaliśmy z domu. O 11:00 byliśmy na miejscu. Założyłam okulary przeciwsłoneczne. Wysiadłam z samochodu,  jakichś 10 fotografów robiło mi zdjęcia, ale w miarę możliwości szybko weszłam do środka. Ciekawe skąd wiedzieli, że akurat dzisiaj będę tutaj… W każdym razie o 11:30 rozpoczęła się rozprawa.
Zaczął sędzia.
Otwieram posiedzenie sądu rejonowego w Cheshire w sprawie obecnego tu na Sali Adama Jenkinson’a. Oskarżony dokonał porwania obecnej tu na Sali Camille Montrose i Cary Galderman, która z przyczyn zawodowych nie mogła dotrzeć. Proszę usiąść. 

Adam przepraszał mnie i Carę za to co zrobił, mówił, że był zazdrosny o to, że ponownie ułożyłam sobie życie bez niego, mówił, że dalej mnie kocha i nigdy nie przestanie. Ale moje oskarżenia były na tyle wiarygodne i ważne w rozprawie, żeby posadzili go do więzienia na 3 lata. Był cholernie smutny, patrzył na mnie oczami, z których co chwilę leciały łzy. Na sam koniec rozprawy, w kajdankach podszedł do mnie i spytał: Cam, czy to przeze mnie nie jesteś już z Louisem? Na co ja mu odpowiedziałam, że nie. Westchnął tylko, że to dobrze, że nie przez niego i powiedział, żebym go odwiedzała od czasu do czasu.
Co więzienie robi z człowiekiem?  Adam to jak nie Adam, był miły, spokojny, zero agresji. Zdziwiłam się strasznie, a także zrobiło mi się go żal. Tata postawił mnie do pionu, bo trochę się rozkleiłam. Z jednej strony cieszyłam się, że posadzili go do kicia.  Ale z drugiej, kochałam go kiedyś, przypomniały  mi się wspólne chwile, które z nim spędzałam…
Wyszłam z gmachu sądu i podążyłam do auta, tata szedł za mną. Weszliśmy do pojazdu.
-Wiesz co córcia, ta twoja nowa bryka to nawet fajna jest…
-Dzięki tatku…
-Kiedy wyjeżdżasz?
-A co chcesz się mnie pozbyć?
-No coś ty.
-Dzisiaj wieczorem.
-Już?
-Chcę się przygotować do wyjazdu.
-Jakiego?
-Mama ci nic nie mówiła?
-Nie.
-Więc- westchnęłam- Cara ma swój pierwszy pokaz w NY, jadę ją wspierać.
-Aha.
Potem opowiadałam tacie o jakichś duperelach. Około 17:00 z powrotem byliśmy w domu. Zjadłam obiad i około 20:00 wyjechałam z domu.
W Londynie byłam dopiero około 1:00 nad ranem, dlaczego? Bo były roboty drogowe…
Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać. 

***Następny dzień***

(3 listopada)

Wstałam około 11:00, zjadłam płatki i poszłam zrobić pranie. Właśnie włączałam pralkę, gdy zadzwonił mi telefon. Odebrałam go.
-Hej Camille, tu mówi Niall.
-Hejka żarłoku. Co tam?
-Robimy z chłopakami imprezę u nas, może byś przyszła…
-O której godzinie?
-Około 19:00 ludzie będą się powoli zbierać…
-Ok, przyjdę.
-No to do zobaczenia.
-Pa.
Postanowiłam, że ogarnę trochę dom, odkurzyłam, umyłam podłogi, starłam kurze w całym domu i umyłam łazienki. Skończyłam koło 16:00. Uff… Zamówiłam chińskie żarcie, które przyjechało pół godziny później. Zjadłam i poszłam wziąć prysznic. Włączyłam jeszcze na chwilę komputer, tam było zdjęcie Cary w NY.
Posiedziałam jeszcze chwilę na necie, a potem ubrałam się na imprezę do chłopaków , włosy uczesałam w niechlujny kok,  pomalowałam usta czerwoną szminką, oczy zaś pociągnęłam eye-linerem. Założyłam płaszcz.
O 18:45 wyjechałam z domu, jakieś pół godziny później zaparkowałam samochód pod willą chłopaków, matko jak ja dawno tu nie byłam, chyba od mojej sesji przy basenie… Zapukałam do drzwi, ale te same się otworzyły, więc weszłam do środka. Muzyka grała, ludzie bawili się już, Harry gadał z Liamem i od czasu do czasu zaczynał się śmiać. Nialler rozkładał czyste szklanki na stole, Zayn- DJ Malik, a Louis gadał z jakąś dziewczyną, brunetka przytulała się do niego, gdy jednak mój były mnie zobaczył, podbiegł i przywitał się, wziął mój płaszcz i powiesił go na wieszaku. Zlustrował mnie od góry do dołu. Gdy z nim chodziłam ubóstwiałam widok, gdy podobało mu się jak wyglądam. Robił się czerwony, na czole pojawiały się maleńkie krople potu, prawie niewidocznie przygryzał wargę, bardzo sexi. Teraz też tak robi. Za jakieś 4 minuty Niall podbiegł do mnie i szczerze uściskał. Harry z Liamem także dołączyli do blondyna, Zayn pomachał mi. Na imprezie było dużo osób z domówki, którą jakiś czas temu urządzaliśmy. Cara D. także była, bardzo się z tego powodu ucieszyłam. Tańczyliśmy wszyscy razem, trochę wypiłam. Około 3:00 nad ranem Louis poprosił mnie do tańca, też trochę wypił, ale niedużo. Ściągnęłam buty bo moje stopy były na wykończeniu. Piosenka wolna, więc Lou objął mnie w talii, a ja rękoma objęłam jego szyję, nasze usta dzielił jedynie centymetr. Warto zauważyć, że jak nie mam obcasów to jestem od niego niższa o 8 cm. Jestem tą z tych niskich modelek. Mam 168cm. Schylił głowę i zaczął obdarowywać moją szyję delikatnymi pocałunkami, mam tam łaskotki, ale to były fajne łaskotki. Potem zaczął lekko podgryzać moją szyję. Zaśmiałam się, mój BYŁY podniósł swoją twarz i moją ujął w swoje dłonie. Nasze usta zbliżały się do siebie, gdy Harry odepchnął i powiedział: ODBIJANY. Tańczyłam z Hazzą do końca piosenki, a potem szepnął mi do ucha: Wyjdź ze mną na chwilę na dwór. Wzięłam płaszcz i buty i wyszliśmy do altany w ogrodzie. Hazza miał na sobie czarną kurtkę z futerkiem w kapturze.
-O czym chciałeś pogadać?- zapytałam.
-Jak myślisz?
-Aha. Więc?
-Co mam zrobić żeby mi wybaczyła?
Odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem.
-Przez cały czas jest teraz w NY, a w piątek ma pokaz, zrób coś czym się zachwyci…
-Ale co?
-Oj Harry, miej troszkę wyobraźni.
-Nie lubię myśleć.
-Gorzej niż źle. To chyba tobie powinno zależeć, żeby ci wybaczyła...
Usiadłam na krześle.
-Zimno mi.
-Mi też. Chodź wracamy do środka.
Chwilę później ściągałam buty, a Harry powiesił mi płaszcz na wieszaku. Około 5:00 nad ranem wszyscy wyszli. Chłopaki pozwolili mi spać u nich. Wzięłam prysznic, zmazałam makijaż, Louis dał mi swoją koszulkę, żebym miała w czym spać. Około 6:00 położyłam się.
***Następny dzień***
(4 listopada)
Wstałam około 13:00, padał deszcz ze śniegiem. O 17:00 mam samolot do NY. Zeszłam na dół i zrobiłam chłopakom śniadanie, zaparzyłam wodę na kawę. O dziwo, nie bolała mnie głowa, ani trochę. Usiadłam przy stole i pałaszowałam kanapki, gdy do kuchni zszedł Lou.
-Hej śpiochu.- powiedziałam.
On uśmiechnął się do mnie.
-Cześć.
Wziął swoją porcję i usiadł naprzeciwko mnie. Coś go gryzło, widziałam to w jego oczach. Zjadłam swoją porcję i trzymając w dłoni kubek z herbatą usiadłam po turecku.
-Lou?
-Tak?
-Co jest?
-Nic.
-Przecież widzę.
-Trochę boli mnie głowa.
Podniosłam brew do góry.
-Naprawdę.- dodał.
-Ta jasne.
-Serio…
-Dobra… Nie chcesz to nie mów…
-Chcę, ale...
-Chcesz mnie o coś zapytać, coś powiedzieć?
-Raczej przeprosić.
-Ale za co?
-Nie wypiłem wczoraj jakoś dużo, więc pamiętam co zrobiłem tańcząc ze sobą.
-Chcesz mnie za to przeprosić?
-Tak. Zachowałem się nie w porządku.
-Bez przesady. Mi to nie przeszkadzało…- upiłam łyk herbaty z kubka patrząc się w bok.
Louis uśmiechnął się.
-Cieszę się…
-Nie robiłeś mi tak, nawet jak byliśmy parą…
Spojrzałam na zegar kuchenny. Była 14:00.
-Cholera jest już późno, muszę jechać do domu.- dodałam.
-Podwieźć cię?
-Nie, przecież przyjechałam samochodem.
Pobiegłam na górę i ubrałam wczorajsze rzeczy. Wzięłam torebkę, ubrałam buty i płaszcz. Louis pożegnał się ze mną i zamknął za mną drzwi. Wsiadłam do samochodu i za pół godziny byłam z powrotem w domu. Przebrałam się, spakowałam i przegryzłam bułkę z jogurtem. Zamówiłam taksówkę i około 16:15 byłam w Heathrow. Równo o 17:00 samolot wystartował, przede mną 8 godzin lotu.
Samolot wylądował w NY około północy. Było ciepło, ale bez przesady, jednak tego dnia, było wyjątkowo upalnie. Dobrze, że wzięłam lżejsze ciuchy. Umówiłam się z Carą, że po mnie przyjedzie. Odebrałam bagaże, gdy ktoś zasłonił mi oczy…
-Zgadnij kto to?- zapytała NIEznana mi osoba…
-Nie wiem, Robert Pattinson, albo nie Daniel Craig.
-Ej, no to przecież ja…- powiedziała Cara, odrywając dłonie od mojej twarzy.
-No wiem…
Przytuliłyśmy się.
-Ale ty tu masz ciepło.
-Bez kitu, jak przyjechałam to połowę rzeczy schowałam głęboko w walizce, obrabowałam chyba połowę sklepów w NY. W ogóle mam ci tyle do opowiedzenia. Słyszałam, że byłaś wczoraj na imprezie u chłopaków.
-Tak? A kto ci zdał sprawozdanie?
-Mmmm… Niall.
-A Harry?
-Nie mówmy o nim.
-Ale Carry, on tego żałuje i to mocno, bardzo mocno.
-Spowiadał ci się?
-Niekoniecznie, ale pytał co może zrobić, żebyś mu wybaczyła.
-Powinien mieć trochę wyobraźni…
-I właśnie tak mu to powiedziałam.
-To dobrze. Jesteś głodna?- spytała mnie, gdy wsiadałyśmy do taksówki.
-Nie. A tak właściwie Cara, to gdzie ty mieszkasz?
-Wynajęli mi na dwa tygodnie dom na obrzeżach NY.
-Duży?
-Jak diabli.
Za jakąś godzinę byłyśmy na miejscu. Chata? Wielka jak diabli. Weszłyśmy do środka Cara zapaliła światło i ściągnęła buty, ja zrobiłam tak samo. Pokazała mi pokój, w którym miałam spać, przez kolejne kilka dni. Właściwie to tydzień. Byłam zmęczona, więc poszłam spać. 


Dzisiejszy dzień, to normalnie jakieś marzenie... Świadectwo, WAKACJE, znalazłam śliczną sukienkę, impreza urodzinowa mojej koleżanki (cholernie ostra pizza i oblewanie się nawzajem sokiem, ja trafiłam na jabłkowy, chłopaki bez koszulek :)) A przede wszystkim wakacje.
Co do filmiku z koncertu...
Alice się nie zgodziła, powiedziała, że ona nie chce, żeby ktokolwiek spoza, że tak powiem, słuchał tego, poza tym tam trochę nas widać, a nie chcemy zdradzać swojego wyglądu, wieku itd. Jednakże możecie spróbować ją nakłonić komentujcie na jej blogu LINK
To chyba na tyle, komentujcie bloga, bo to dla mnie ważne. Pamiętajcie, że możecie mnie pytać o różne rzeczy w zakładce: Ty pytasz ja odpowiadam :)
DO NUSI H: Weź mnie szantażuj... :)
Trochę różnych dzisiaj informacji, życzę miło spędzonego czasu, na czytaniu bloga :)

2 komentarze:

  1. Więc tak rozdział jak zawsze super xD dziękuję, że pytałaś woje koleżanki z zespołu bo to dla mnie ważne i jestem ciekawska. Cieszę się że nie olałaś mojej prośby o pokazanie was jako zespołu, naprawdę ucieszyło mnie to, że się chociaż spytałaś to naprawdę miło z twojej strony. I jeszcze wszystkiego najlepszego i 100 lat życzę, z tego co przeczytałam to musiało być super na imprezce. I wracając do tematu rozdziału to... Kiedy następny?? xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny. Ja też w miare bym tak chciała świętować ale nasza klasa jest wogóle nie zgrana. Tylko niektórzy. Dawaj nexta bo to uzależnia ;)

    OdpowiedzUsuń