środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 24



Budzik obudził mnie o 10:00, słońce świeciło mocno, dziwne, jak na koniec września w Londynie, wstałam i ubrałam się. Weszłam do pokoju Liz, która siedziała po turecku na łóżku i bawiła się.
-Chyba trzeba już wstawać, no nie?- powiedziałam.
-A gdzie jedziemy?
-Będziemy lecieć samolotem do innego miasta.
-A po co?
-Bo mam tam nagranie do programu.
Zeskoczyła z łóżka poprawiając kołderkę, ubrałam ją i zeszłyśmy na dół robić śniadanie. Zjadłyśmy płatki, była 11:00. Poszłam się pomalować i uczesać, mała w tym czasie oglądała bajki. Spakowałam do torebki telefon, który niedawno kupiłam i mojego notebooka. Kosmetyczka wylądowała w walizce, byłam już na 100% gotowa. Razem z Liz wyszłyśmy z domu około 11:30 i pojechałyśmy taksówką na Heathrow. Do odprawy i chwilę później siedziałyśmy w samolocie. Lot minął bardzo przyjemnie, a równo o 15:00, byłyśmy już na lotnisku w Birmingham, przy punkcie odbioru bagaży stali chłopcy z BTR. James pomachał do mnie, a pozostali uśmiechnęli się lustrując mnie od góry do dołu.
-Camille! Ale cię dawno nie widziałem.
-Ja ciebie też.
-A co to za mała księżniczka?- zwrócił się do Liz, James.
Mała schowała się za mną. Ale na słowo księżniczka podała Jamesowi dłoń, na przywitanie. Każdy z chłopaków przedstawił mi się, wzięli nasze walizki i powędrowaliśmy do dużego busa. Logan prowadził.
-W jakim hotelu jesteście?
-W Radisson Blu.- powiedział mulat, chyba miał na imię Carlos. Tak, Carlos.
-Ja niedaleko was, bo w Novotelu.
-Cam?- powiedział James
-Tak?
-Może pójdziemy gdzieś wieczorem… na spacer…
-Bardzo chętnie, ale nie mam nikogo, kto by został z Lizzie.
-Ja bardzo chętnie.- odezwał się Kendall, który bawił się z Liz. Mała śmiała się wniebogłosy.
-Ja też pomogę.- powiedział Logan.
-Zgłaszam się.- powiedział Carlos- bardzo lubię dzieci.
-O której po mnie przyjdziesz?- zwróciłam się do Jay'a.
-Koło 19:00?
-Pasuje mi.
-A Twój chłopak nie będzie zazdrosny?- zapytał Carlos.
-Jaki chłopak?
-No weź, przestań, przecież wiem, że chodzisz z Louisem…
-Ja? Nie….
-Zdjęcia mówią same za siebie, a ja rozpoznałem cię od razu.- powiedział James.
-No dobra jestem z nim… Ale jak może być zazdrosny, jeśli ty jesteś moim przyjacielem, mam prawo się z Tobą spotkać…
-Racja. Dobra jesteśmy.
Wysiadłyśmy z Liz z busa, obsługa hotelu wzięła nasze walizki. Pożegnałam się z chłopakami, bo spieszyli się na sesję zdjęciową. Zameldowałam się i podążyłyśmy do apartamentu, który mieścił się na samej górze. Piękny widok. Dałam napiwek facetowi, który przyniósł nam walizki, mała szybko ściągnęła buty i wskoczyła na łóżko, skakała i skakała. Nagle usiadła i powiedziała, że jest głodna, pojechałyśmy windą na dół na obiad, podali nam spaghetti, Lizzie, była tak strasznie brudna na twarzy. Potem zadzwoniła do mnie Sam z informacjami co do nagrania. Jutro o 11:00 mam przyjechać z Liz na plan Top Model, ona się nią zajmie, a ja w tym czasie będę kręcić program. Wróciłyśmy z małą do pokoju, poszłam wziąć prysznic. Mała w tym czasie gadała z mamą przez telefon. Spojrzałam na zegarek była 18:00, przebrałam się.
O 18:50 do drzwi zapukali chłopcy. Wpuściłam ich do pokoju, założyłam buty i razem z Jamesem wyszłam. Poszliśmy na shake’a. Idąc po parku zauważyłam budkę, gdzie się robi zdjęcia. Pociągnęłam Jamesa za rękaw, on nie był chętny.
-No chodź.
-Nie chcę…
-No weź, dla mnie.
-Ale ja jestem nie fotogeniczny…
-Nie rozśmieszaj mnie… Chodź i nie stawiaj się….
-No dobra…
Wrzuciłam 2 funty do maszyny na ekranie pojawiły się liczby 3, 2, 1. Pstryk. Jeszcze jedno.


3,2,1. Pstryk. Dwa zdjęcia wyleciały, każde z nas wzięło po jednym. Zachciało mi się jeść, więc poszliśmy do Nandos. Spojrzałam na zegarek była 20:30, postanowiłam wrócić do hotelu, żeby Liz nie siedziała tak długo z chłopakami. Zadzwonił mój telefon, przeprosiłam Jamesa na moment i odeszłam na bok.
-Halo?
-Cześć Kochanie!
-Hej Louis, jak tam?
-Nudzę się…
-A gdzie masz chłopaków?
-Na imprezie.
-I CIEBIE TAM NIE MA?!
-To takie dziwne?
-Trochę.
-Co rb?
-Rozmawiam z Tobą.
-Wiesz, o co mi chodzi.
-Wiem, wracam z Nandos no i ze spaceru.
-Sama byłaś?
-Nie, z kolegą.
-Znam go?
-Znasz.
-A kto to?
-James z BTR.
-To wy się znacie?!
-No tak, był na wakacjach w San Diego, jak byłam z Carą, tam się poznaliśmy.
-Fajnie.
-Cieszę się, Camille tęsknię za Tobą…
-Ja za tobą też misiaczku.
-Uwielbiam jak tak na mnie mówisz…
-Kocham cię.
-Ja cię bardziej. Pa.
-Pa.
Wróciłam do Jamesa.
-Przepraszam.
-Louis?
-Tak.
Weszliśmy do hotelu, wjechaliśmy na górę, już na korytarzu było słychać krzyki chłopaków i śmiech Liz. Gdy zobaczyłam co dzieje się w pokoju załamałam się. Po pierwsze skąd oni wzięli szwedzki stół ze słodyczami, chipsami i spaghetti. Po drugie dlaczego na żyrandolu są powieszone moje bluzki, po trzecie wszędzie były pióra z poduszek. Matko Boska! Chłopaki nawet nie zauważyli, że weszliśmy. James patrzył z niedowierzaniem, a we mnie po prostu się gotowało.
-CHŁOPAKI!!!
-O patrzcie Camille przyszła.- powiedział spokojnie Kendall.
-To my się zmywamy.- powiedział Logan.
-Chyba śnicie, że ja to będę sprzątać… Ja z Liz idę spać do waszego pokoju i rano przyjdę zobaczyć jak posprzątaliście…
-Cam… ale my nie możemy.- powiedział Carlos.
-Bo mnie to obchodzi.- odpowiedziałam z irytacją- Macie czas do jutra. Wzięłam potrzebne rzeczy do torby podróżnej, czyste ubrania, miśka Liz i wyszłyśmy z pokoju. Ze względu na to, że hotel chłopaków był niedaleko, poszłyśmy na piechotę. Weszłam do ich pokoju, lekko się załamałam, ciuchy rozwalone. Zebrałam je w jedną górę i poszłam umyć Liz, opowiedziała mi wszystko. Położyłam ją spać, a sama poszłam wziąć prysznic. Umyłam twarz. Po chwili ukazała mi się wiadomość w telefonie od Jamesa.
Wejdź na mojego IG.
Znalazłam i na stronie głównej ukazało się moje zdjęcie z nim, jak robimy dzióbek. 
 Kolejne zdjęcie z podpisem: Kobiecy krzyk dobrze robi na chłopaków… :)
Zdjęcie zrobione przez Jamesa, który siedzi w fotelu z założonymi nogami, a Kendall zmiata, Logan chowa do worków jedzenie, a Carlosa nie ma.
Położyłam się spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz