Postanowiliśmy wrócić do domu na piechotę, deszcz
przestał padać, byłam mokra, moje buty stały się potwornie śliskie, chciałam
iść na boso, ale Lou powiedział, że się przeziębię, wziął mnie na ręce,
wtuliłam się w niego, mimo tego, że temperatura powietrza była niska,
odczuwałam to ciepło, które od niego buchało, podśpiewywał mi, a ja zamknęłam
oczy, rozkoszowałam się chwilą…
Doszliśmy do mojego domu, znaczy mojego i Cary. Na dole
było ciemno, ale w łazience i pokoju Cary paliło się światło. Weszliśmy po
cichu do środka, zaniosłam mokre kurtki na kaloryfer, a Lou zaparzył wodę na
coś ciepłego, nakazałam mojemu chłopakowi, żeby się rozebrał, chciałam wysuszyć
nasze ciuchy w suszarce. Włożyłam ubrania do urządzenia i założyłam szlafrok, Lou
akurat zalewał kubki gorącą czekoladą, której zapach roznosił się po całym
pomieszczeniu. Usiedliśmy na kanapie, przytuliliśmy się do siebie.
-Dziękuję ci.- powiedziałam.
-Za co, kochanie?
-Za to, że mogłam usłyszeć jak bardzo mnie kochasz…
-Nie mówiłem ci tego?
-Mówiłeś i to wielokrotnie, ale ta piosenka uświadomiła
mi, o rzeczach, które widzisz ty, a ja nie.
Przytulił mnie mocniej, siedzieliśmy tak jeszcze chwilę.
-Camille, chodź pójdziemy już na górę.
-Dobrze.- odłożyłam kubki i powędrowałam do pokoju, Lou
poszedł wziąć prysznic, a ja wyszperałam dla niego koszulkę i dresy, widocznie
musiałam je przez przypadek spakować. Wyszedł w bokserkach, teraz moja kolej,
umyłam włosy, zmazałam makijaż, przebrana w ciepłe piżamy weszłam do pokoju.
Louis rozmawiał z kimś przez telefon, był trochę
podenerwowany. Odłożył telefon.
-Co się stało?- zapytałam zamykając drzwi od pokoju.
-Ktoś nas widział, zrobił zdjęcie i wstawił na Twittera,
a najgorsze jest to, że cię poznał…
-To bardzo niedobrze!- włączyłam komputer, weszłam na dailymail.com. Na pierwszej stronie
ukazało się nasze zdjęcie, kiedy się całujemy, na kolejnym gdy przyczepiamy
kłódkę, na następnym jak wracamy razem do domu, trzymając się za ręce.
Przeczytałam komentarz: Louis Tomlinson z
One Direction znalazł wreszcie swą bratnią duszę. Co ciekawe, jest to modelka
Camille Montrose, wieloletnia przyjaciółka Harry’ego Stylesa. Para wybrała się
na romantyczny spacer po Tower Bridge, gdzie przyczepiła kłódkę ze swoimi
inicjałami. Czekamy na rozwój wydarzeń, wszelkie nowe informacje znajdziecie na
naszym portalu.
-To było wiadome, że kiedyś się wyda.- powiedziałam
-Mogliśmy nie iść, teraz dziewczyny będą cię hejtować na
Twitterze…
-Nawet jeśli będą mnie hejtować, to mam to gdzieś, były fantastycznie. Nie przejmujmy się tym. Chodź, idziemy spać.
-Ok.
Położyliśmy się i wtuleni siebie zasnęliśmy.
***Następny dzień***
Obudziłam
się koło 10:00, Lou jeszcze spał, trochę bolała mnie głowa, słońce próbowało
wydostać się zza chmur. Powoli wstałam i poszłam do łazienki zrobić poranną
toaletę, włosy uczesałam w warkocza, lekki makijaż. Wróciłam do pokoju, wzięłam
ciuchy i zaczęłam się ubierać. Zeszłam na dół i spojrzałam do lodówki, która
była pusta. Postanowiłam zrobić kanapki. Ubrałam się żakiet, wzięłam torebkę i
okulary. Wsiadłam do samochodu i po pięciu minutach byłam pod Tesco. Wysiadłam
z samochodu i powędrowałam do środka. Gdy zebrałam potrzebne rzeczy poszłam do
kasy. Przed wejściem do sklepu stała grupka dziewczyn. Po zapłaceniu, wyszłam z
wózkiem na dwór, skierowałam się ku samochodowi. Otworzyłam go, wpakowałam
zakupy. Gdy jedna z nich podeszła do mnie.
-Czy ty jesteś Camille Montrose?
-Tak, to ja.
-Mogę zrobić sobie z Tobą zdjęcie?
-Tak, nie ma sprawy.- pstryk.
-Chodzisz z Louisem z 1D?
-Nie, a o co chodzi?- odpowiedziałam spokojnie.
-Jeżeli chodziłabyś z nim, to życzę wam szczęścia.
Pasujecie do siebie.
-Fajnie.
-No to nie przeszkadzam, a i dzięki za zdjęcie.
-Nie ma za co.
Wsiadłam i ruszyłam. Za kolejne 5 minut byłam z powrotem
w domu. Cara wstała, piła wodę, gdy weszłam do domu.
-Cześć.- powiedziała.
-Hej.
-Widzę, że już na zakupach byłaś.
-No, zaraz coś zrobię.
-Ok., ja idę się ubrać.- poszła na górę.
Wyjęłam pieczywo, szynkę, ser i warzywa. Włączyłam radio
i podśpiewując zagrzałam wodę na kawę. Zaczęłam kroić produkty, woda zagotowała
się, a ja zalałam kawy i herbatę. Kanapki po 5 minutach były gotowe, Cara
zeszła ubrana, sięgnęła po kanapkę z
serem. Chwilę później zszedł Lou, w ubraniach, które mu dałam wczoraj
wieczorem. Dał mi całusa w czoło i wziął do ręki kubek. Usiedliśmy w trójkę.
- A gdzie Harry?- zapytałam przyjaciółkę.
-Bierze prysznic.
-Aha.
-Widziałam wasze zdjęcia na Internecie.
-Wiem.
-Co teraz?
-Życie toczy się dalej, dzisiaj, w sklepie podeszła do
mnie dziewczyna i wyobraźcie sobie, że życzyła mi szczęścia w związku. Bardzo
miła, ale pozostałe patrzyły na mnie złowrogo.
-To dobrze.- odpowiedziała Cara.
-Musicie uważać z Hazzą.
-No wiem, ale w Internecie pojawiły się nasze zdjęcia,
np. jak jechaliśmy do H.Ch.- odpowiedziała Cara, gdy loczek wszedł do kuchni.
Po zjedzonym śniadaniu chłopaki musieli jechać na
nagranie, a Cara miała spotkanie w biurze. Czyli dzisiaj, samotny dzień. Nagle
zadzwonił telefon. Odebrałam.
-Halo?
-Cześć córciu, jak tam?
-Dobrze tatku. A u was?
-No właśnie, jest problem…
-Co się stało?
-Wiesz, chcieliśmy z mamą pojechać na krótkie wakacje we
dwoje, ale nie ma kto zostać z Lizzie. No i chciałem zapytać, czy nie zajęłabyś się nią przez 6 dni?
-Właściwie, to będzie dla mnie przyjemność, ale ja za 2
dni też wyjeżdżam, do Birmingham.
-Aha, no to szkoda, pojedziemy innym razem.
-Ale tato, ja ją wezmę ze sobą, będzie mi bardzo miło, bo
Louis wyjeżdża do USA na kilka dni.
-Ale naprawdę, to nie będzie problem?
-Tatku, zawsze będę miała czas na przyjazd siostrzyczki.
-To bardzo dobrze. Jutro przywieziemy Liz koło 9:00.
-Znacie adres?
-Tak, byłem przecież u was.
-Zapomniałam. A gdzie jedziecie?
-Lecimy do Włoch, a dokładnie do Rzymu.
-Ale wam zazdroszczę…
-Ty byłaś w San Diego. Oj, przepraszam, ale Linda mnie
woła. No to do zobaczenia.
-Pa.
Spojrzałam na zegarek 15:00, postanowiłam zrobić
zapiekankę. Wyjęłam potrzebne składniki z lodówki i za 1,5 godziny ciepła
zapiekanka wylądowała na stole, w międzyczasie przyszła Cara. Musi
zaprojektować trzy suknie wieczorowe. Dużo roboty przed nią. Zjadłyśmy i moja
przyjaciółka wzięła się do roboty. Nudziło mi się, więc siedziałam z nią i
wymyślałam co rusz to nowe propozycje, bo 2 godzinach paplania, podeszłam do
barku i wyciągnęłam czerwone wino. Cara popatrzyła na mnie pytająco.
-Chcesz?
-Jeszcze się pytasz…
Wzięłam dwa kieliszki i nalałam wina do połowy.
Siedziałyśmy sobie, Cara miała już zaprojektowaną pierwszą sukienkę, jeszcze
dwie. Nagle mojej przyjaciółce coś się przypomniało.
-Co jest?- powiedziałam, gdy ta pobiegła do swojej
pracowni.
-Muszę ci coś pokazać.
Przyniosła kartkę, na której była namalowana sukienka,
zielona. Bardzo ładna.
-Bardzo ładna sukienka, dla kogo jest?
-Dla ciebie, na mój pokaz…
-Naprawdę?
-Tak, bardzo długo nad nią myślałam i doszłam do wniosku,
że twoja budowa ciała, będzie idealna.
-Śliczna.
-Wiem.
-Cara, jutro z rana przyjedzie Lizzie, ale ona pojedzie
ze mną do Birmingham, więc wiesz.
-Bardzo się cieszę, szkoda tylko, że będę siedziała sama,
no ale niestety, ja mam tu dużo pracy.
Do 22:00 siedziałyśmy w salonie i gadałyśmy o mało
ważnych rzeczach. Potem wzięłam prysznic i poszłam spać.
***Kolejny dzień***
Obudziłam się przed 9:00. Ubrałam się pośpiesznie,
uczesałam się w koka. Zamknęłam drzwi do pokoju Cary, zeszłam na dół i zaczęłam
robić tosty, gdy zadzwonił dzwonek. Podbiegłam do drzwi, zobaczyłam
uśmiechniętą mamę i tatę z Liz na rękach. Miała na sobie różowy płaszczyk z
kapturem. Mama trzymała w ręku hulajnogę. Przywitałam się, tata wniósł
walizeczkę małej, chciałam ich zaprosić do środka, ale o 10:30 mieli samolot,
więc pożegnali się ze mną i Lizzie i pojechali. Mała przytuliła się i dała
całuska w policzek, ściągnęła płaszczyk i balerinki.
-Jesteś głodna?
-Tak.- odpowiedziała.
-To chodź, lubisz tosty?- wzięłam ją za rękę i poszłyśmy
do kuchni.
-Bardzo, a najbardziej z serem.

-Co będziemy robić?
-A co byś chciała?
-Pooglądać
bajki.
Weszłyśmy do salonu, włączyłam TV i usiadłam z Lizzie.
Wkrótce na dół zeszła Cara, przywitała się z małą i poszła jeść, potem
postanowiłam iść z małą na spacer, wzięłam
ze sobą hulajnogę. Wyszłyśmy poszłyśmy na plac zabaw, który był niedaleko domu.
Jakiś paparazzi nas dorwał i zrobił zdjęcie. Usiadłam na ławce i zadzwoniłam do
Jamesa, który dobijał się od rana.
-Halo?-
odezwał się.
-Hejka,
tu Cam, coś się stało że dzwoniłeś?
-Nie,
ale dzisiaj mam samolot przyjeżdżam do UK, na trzy dni, więc myślałem, że się
spotkamy.
-Bardzo
bym chciała, ale, jutro wyjeżdżam do Birmingham, więc nie zobaczymy się.
-Czyli
jedziesz do Birmingham?
-No,
tak.
-To
się jednak zobaczymy.
-Ty
też tam jedziesz?
-Tak,
o której będziesz na lotnisku?
-Z
tego co wiem, to koło 15:00.
-Przyjadę
po ciebie z chłopakami.
-Fajnie.
To do zobaczenia.
-Pa
Camille.
Chwilę później mój telefon wydał z siebie dźwięk sms-a.
-Cześć
słoneczko! Jak ci leci życie beze mnie?
Na co ja mu odpisałam:
Jakoś
sobie radzę, Liz dotrzymuje mi towarzystwa…
Jesteś
H.CH?
Nie,
ale przyjechała do mnie na tydzień i biorę ją ze sobą do Birmingham :)
Ale
masz fajnie…
Tęsknię… <3>
Ja
za tobą też :)

@Georgia.Love.1D:
Dajcie spokój Camille, a poza tym to jest jej młodsza siostra
@I’m
London Eye: Mi tam nie przeszkadza, że ona chodzi z Louisem, tylko niech wie,
że jak się przeprowadzę do Londynu, to wtedy rozkocham w sobie go… :)
@JulieSparkinson:Nienawidzę tej s*ki.
Wiele, wiele innych. Pojawiały się te miłe, które
przyprawiały mnie o uśmiech, ale również takie, które mnie przerażały. Zeszłam
na dół do Cary, ale ta gadała z Hazzą i Niallerem na skypie.
-O Cam przyszła.- powiedziała Cara.
-Hej Camille!- powiedział Hazza z Niallem.
-Hej chłopaki.
-Dobrze, to my już będziemy kończyć za godzinę jedziemy
do Centrum Handlowego na spotkanie z fanami. Kocham cię!
-Ja ciebie też.
-A mnie?- zawołał Niall
-Ciebie też, a i macie całuski od Cam.
-Dzięki, pa.
Cara wyłączyła. Napiłam się wody i poszłam się pakować.
Wzięłam dużą walizkę. Po 2 godzinach byłam zwarta i gotowa do wyjazdu,
przyszykowałam ciuszki dla Lizzie i poszłam spać. Samolot nazajutrz miałyśmy o
13:25.
Super rozdział! ! !
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :)
Miło że Camille zgodziła się przypilnować Lizzie
i jeszcze zabiera ją ze sobą słodko <3
super piszesz. Przy okazji zapraszam na mojego pierwszego bloga http://opo-o-1d.blogspot.com
OdpowiedzUsuń