***6
października*** czwartek, 18:52
(…)
-Mam
dla pani złą wiadomość…
-Co
się stało?
-Dzisiaj
o 16:50 pan Harry Styles miał wypadek samochodowy-od tej pory nic nie słyszałam
co facet mówi, ocknęłam się dopiero po 15 sekundach, gdy mówił: Halo, halo, czy
jest tam pani?
-Tak,
jestem. Jakie ma obrażenia?
-Ma
pęknięte żebro i złamaną rękę, pan Styles jest pod wpływem śpiączki
farmakologicznej, prawdopodobnie pojutrze powinien się wybudzić.
-W
jakim szpitalu?
-Cromwell
Hospital.
-Dziękuję
bardzo za informację.
-Proszę,
do widzenia.
-Do
widzenia.
Usiadłam z wrażenia na fotelu. Oczy zaszły łzami.
Poleciała. Pierwsza, druga. Zbiegłam na dół. Louis z Camille, nie wiedzieli o
co chodzi.
-Harry… on miał wypadek…
-Co?!- krzyknął Louis.
Cam usiadła.
-Jak to się stało?- zapytał mnie.
-Nie wiem, jechał samochodem, ma pęknięte żebro, złamaną
rękę, jest pod wpływem śpiączki.
-W jakim szpitalu?- spytała Camille.
-W Cromwell Hospital.
-Jedziemy.- rzucił chłopak i zaczęliśmy się wszyscy
ubierać.
Za 20 minut byliśmy na miejscu, wbiegłam do środka,
kobieta przekazała mi w jakiej sali leży Harry. Weszłam do środka, lekarz
akurat go badał.
-Dobry wieczór.
-Dobry wieczór, pani jest z rodziny?
-Jestem jego dziewczyną. Wiem pan co dokładnie się stało?
-Z tego co wiem, to gdy pan Styles stał na światłach,
samochód wjechał w tył jego auta.
-A jak on się czuje?
-Ma pęknięte żebro i złamaną rękę, ale to pani wie.
Złamanie na szczęście nie jest otwarte, a żebro powinno się zrosnąć za około 2
tygodnie, a rękę musi mieć w gipsie 2 tygodnie.
-A kiedy się obudzi?
-Pojutrze.
Lekarz założył sobie stetoskop na szyję i wyszedł, za
chwilę do sali weszli Lou i Cam. Siedziałam z Harrym przez całą noc, ani na
chwilę nie zasnęłam. Para obok spała w najlepsze. Gdy tak patrzyłam na
Harry’ego, napływały mi łzy i kapały sobie na śnieżnobiałą pościel. Około 6 nad
ranem przysnęłam, cały czas trzymając zdrową dłoń. Louis chwilę później zaczął
mnie szturchać.
-Co się stało?
-Ja jadę po jakieś rzeczy dla Harry’ego, a Camille weźmie
dla ciebie rzeczy, dobrze?
-Dobrze, uważajcie na siebie.
Wyszli, przypomniałam sobie, że przecież cały czas jestem
w sukience i szpilkach, a także rozmazana na twarzy. Wszedł lekarz, przywitał
się ze mną. Zbadał Hazzę i poszedł, powiedział, żebym poszła do domu, przespała
się trochę, oni mają tu wszystko pod kontrolą. Uśmiechnęłam się i powiedziałam,
że wolę zostać. Odgarnęłam kosmyk jego loczków z twarzy, tak jak on zawsze je
układa. Dotknęłam jego czoła, przejechałam palcem od brwi, po nos, a
skończywszy na ustach. Musnęłam je lekko, były suche i zimne. Pogłaskałam policzek,
poszłam do toalety. Wzięłam ze sobą torebkę, chciałam zmazać makijaż pożal się
boże, spięłam włosy w koński ogon i wróciłam do sali. Usiadłam na fotelu w rogu
sali. Zasnęłam. Obudziłam się za jakąś godzinę, Louis z Camille przyjechali z
prowiantem dla mnie, czystymi ciuchami, przyjaciółka pomyślała nawet o
komputerze. Zjadłam kanapki, które przynieśli. Camille miała za pół godziny
wywiad, więc Lou zawiózł ją, przebrałam się i włączyłam kompa. Na moim prywatnym facebook’u, miałam około 1000
wiadomości, co się dzieje z Harry’m. Na Twitterze tak samo, dostałam sms-a od
Liama, który spytał, czy może wpaść. Odpisałam mu twierdząco. Za jakąś godzinę
przybył z Niallerem. Opowiedziałam im wszystko, posiedzieli kolejną godzinę,
potem poszli następnie przyszedł Zayn, też posiedział godzinę i poszedł, potem
około 16:00 Cam i Lou przynieśli mi chińskie żarcie, tak jak lubię.
-Po co mi to przynosicie? Przecież tu jest bufet,
kupiłabym sobie coś jakbym była głodna.
-Nie marudź, już ja widzę, jak ty byś poszła,
zagłodziłabyś się na śmierć i dla kogo Hazza miałby się budzić?- powiedziała
poirytowana Camille.
-Dobra, już dobra.
Posiedzieli do
20:00 i pojechali do domu. Louis namawiał mnie, żebym wróciła z nimi, ale ja
byłam stanowcza i zostałam, obiecali, że przyniosą mi rano śniadanie. Wygoniłam
ich z sali, lekarz miał obchód, więc wstąpił do Harryego, zbadał go i życzył mi
dobrej nocy. Siedziałam sobie do około 2:00 na komputerze. Potem zasnęłam. Około
9:00 budził mnie cichy szept, a właściwie mruczenie. Otworzyłam oczy, potem
spojrzałam na Hazzę, ale to nie był on, leżał nieruchomo, znowu zamknęłam oczy,
za jakieś dwie minuty to samo, wystawiłam głowę za drzwi sali, ale nawet tutaj
panowała cisza. Usiadłam przy Harrym, wzięłam jego dłoń w moją rękę i ją
pocałowałam. Trzymając ją, poczułam jakby zaciskał lekko moją dłoń. Chyba się
wybudzał. Zaczęłam do niego szeptać.
-Harry, Harry, słyszysz mnie?
Otworzył jedno oko, na ułamek sekundy, a potem zamknął,
za jakieś 20 sekund, znowu próbował otworzyć, zauważyłam że rolety są
odsłonięte, a świeciło słońce, zasłoniłam je, w Sali zapanowała ciemność. Nagle
Harry szepnął.
-Dlaczego tu jest tak ciemno?
-Bo zasłoniłam rolety.
Syknął z bólu.
-Nie ruszaj się masz pęknięte żebro i złamaną rękę.
-Co się stało?
-Miałeś wypadek samochodowy.
-Czy ktoś wtedy ze mną jechał?
-Nie, jechałeś sam.
-Wracałem do domu, żeby się przebrać na kolację z Tobą…
-Wiem, jesteś zmęczony?
-Nie tak bardzo, możesz już odsłonić rolety.
-Dobrze.- podeszłam do okna i zrobiłam to, o co mnie
prosił. Usiadłam z powrotem na krześle obok łóżka.
-Przepraszam cię Cara.- powiedział półgłosem.
-Ale za co?
-Że nam ta kolacja nie wyszła.
-Nie myśl teraz o tym, musisz wyzdrowieć, a jak
wyzdrowiejesz to pójdziemy na kolację.
Około 10:00 przyszli Lou i Cam. Kazali mi jechać do domu
ogarnąć się trochę. Ja nie chciałam, ale Harry powiedział, żebym poszła, bo
całe dwie doby siedziałam u niego. Wzięłam kluczyki od samochodu i pojechałam
do domu. Wzięłam kąpiel, umyłam włosy, przebrałam się w piżamy i poszłam spać.
Obudziłam się koło 17:00 wypoczęta jak nie wiem co. Zjadłam coś, przebrałam się. Lekarz akurat
badał Harry’ego, dali mu leki przeciwbólowe. Camille pojechała na jakiś wywiad,
czy coś. Louis siedział i rozmawiał z nim, Harry odzyskał już pełną świadomość.
Słyszałam ich rozmowę zza drzwi.
-Rozmawiałeś z nią?
-O zdradzie?
-Tak.
-Nie wiem, jak to zrobię, ale nie umiem żyć z nią w
kłamstwie.
Nie słuchałam dalej, usiadłam na podłodze, zakryłam oczy
dłońmi, po chwili wstałam i zaczęłam biec do wyjścia, ktoś za mną zawołał: Zostawiła
pani torebkę, ale ja miałam
to głęboko gdzieś, zdradził mnie, nie miałam ochoty żyć. Z sali wyszedł Louis.
Patrzył się i wołał za mną. Wybiegłam ze szpitala prosto na ulicę i na
moje nieszczęście pod samochód…
Miłego czytania, dziewczyny!
Jak mogłaś znowu w takim momencie? Naprawdę świetny rozdział. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńUkatrupię Cię dlaczego w takim momencie TAKIM momencie czekam na następny pliss dodaj go szybko bo ten wyszedł naprawdę świetny
OdpowiedzUsuńW takim momencie !!! Czemu mi to robisz szybko dawaj nexta szybko, szybko ;P
OdpowiedzUsuńNie mam słów żeby opisać jak czadowo piszesz. Kiedy następny przerwałaś w takim momencie a ja chcę się jak najszybciej wszystkiego dowiedzieć xD
OdpowiedzUsuń