5
października, środa, 08:40.
~Dalej
narracja Cary~
Obudziłam się za dwadzieścia ósma, wstałam pospiesznie,
wzięłam prysznic, ubrałam się,
zjadłam bułkę z jogurtem i pojechałam na spotkanie. Na miejscu byłam 10 minut
przed 10:00, kobieta była zadowolona, że czekam na nią. Usiadłam w jej gabinecie,
dopadł mnie niepokój.
-Nie wiesz, czemu cię tu zaprosiłam, prawda?
-Niestety nie.
-Jak oceniasz swoją pracę w naszym domu mody?
-Sądzę, że sprawuję się dobrze, klienci są zadowoleni i
to mnie satysfakcjonuje.
-Mam dla ciebie ważną propozycję, którą, jak mówiłam może
ci pomóc w wybiciu się.
-Jaka to propozycja?
-W Nowym Jorku potrzebują kogoś takiego jak ty, ze
świeżymi pomysłami, kogoś kto eksperymentuje z trendami. Zarabiałabyś cztery
razy tyle co teraz, dostałabyś tam apartament, samochód. Wiele projektantek,
które są na samym starcie, marzą o takiej propozycji. Więc, co sądzisz o
tym?
-To dla mnie ogromne zaskoczenie, bardzo się cieszę, że
mnie doceniono, ale ja mam tu przyjaciół, chłopaka, taka przeprowadzka
wymagałaby ode mnie wielkiego poświęcenia.
-Dla kariery trzeba wiele rzeczy poświęcić…
-Chciałabym to jeszcze przemyśleć.
-Dobrze, masz czas do przyszłego tygodnia, poinformuj
mnie o swojej decyzji.
-Nie ma sprawy, gdy tylko się zdecyduję zadzwonię do pani
od razu.
Wstałam z miejsca, podałam jej rękę i wyszłam.
Skierowałam się do taksówki, która czekała na mnie. Mam teraz dwie drogi:
pierwsza- Harry, Camille, czyli londyńskie życie i druga: wielka kariera w NY.
Którą mam podążyć, Camille dzwoniła do mnie kilkakrotnie, ale miałam wyciszony
telefon. Napisałam jej sms-a, że zaraz będę z powrotem. Weszłam do domu
zamyślona, Camille, gdy mnie zobaczyła, zaczęła coś do mnie mówić, ale moją
głowę zaprzątały myśli…
-Czy ty mnie słuchasz?- zbulwersowała się.
-Co?
-Dzięki.
-Nie, przepraszam, zamyśliłam się.
-Co się stało?
-Byłam na spotkaniu z szefową…
-…i…
-…dała mi wspaniałą propozycję pracy…
-…to fantastycznie…
-… w Nowym Jorku…
-…o cholera.
-Nie wiem, co zrobić. Nie wiem, jak powiedzieć to
Harry’emu, tutaj jest mi dobrze, ale tam mogę zostać jedną z najbardziej
znanych projektantek Gucci.
-Zamurowało mnie.
-A mnie wbiło w fotel jak to usłyszałam.
-A ty co o tym sądzisz?
-Nie chcę stąd wyjeżdżać…
-…ale…
-… to może być moja szansa.
-Do kiedy musisz podać odpowiedź?
-Do przyszłej środy.
-Mało czasu…
-Wiem. A Harry wrócił?
-Nie, Louis pojechał na próbę i powiedział, że potem z
nim przyjedzie.
-On coś przede mną ukrywał, Harry wyleciał jak z procy
wczoraj wieczorem, a Lou kręcił, że nie wie.
-Ja też nic nie wiem. Jesteś głodna, właśnie zrobiłam jajecznicę.
-Tak, kiszki mi marsza grają.
-To chodź.
Około 17:00 chłopcy wrócili, jakby nigdy nic. Zamierzałam
się dowiedzieć, gdzie i po co Hazza pojechał wczoraj. Gdy chciał mnie pocałować
odsuwałam się, nie odzywałam się… Wreszcie loczek nie wytrzymał.
-O co ci chodzi?!
-Możesz mi powiedzieć, gdzie byłeś wczoraj?- Cam i Lou
wyszli pospiesznie z kuchni.
-Po co? Mam ci się spowiadać?
-Ja tobie muszę.
-Nie ważne po co.
-Nie mój drogi, to jest bardzo ważne i chcę się
dowiedzieć teraz.
-Nie mogę ci na razie powiedzieć, sam muszę to
przemyśleć.
-Ale co?
-Nic.
-Nic?! Jeśli nic, to wyjdź!
-Jak wyjść?
-Normalnie, tam masz drzwi wyjściowe, możesz przez nie przejść, takie to trudne?
-Proszę bardzo.- chwycił kurtkę i wyszedł.
Usiadłam na sofę, po co tak na niego naskoczyłam, źle
zrobiłam. Powinnam go przeprosić. Chwyciłam za telefon i już zaczęłam wykręcać
jego numer, gdy oprzytomniałam, przecież nie chciał mi wyjawić prawdy, gdzie
był, czy to tak trudno powiedzieć? Jeśli nie ma nic do ukrycia, to co za
problem. Jadę na zakupy do centrum handlowego.
-Camille?
-Tak?
-Jedziesz ze mną na zakupy?
-Przepraszam, ale idę z Louisem do kina.
-Aha.
Samej mi się nie chce iść, poszłam do pracowni, gdzie
zaczęłam szyć kolejną sukienkę tą dla Cam. Louis z Camille za jakieś pół godziny
wyszli, zostałam sama. Siedziałam sama do późna. Zjadłam pizzę, wypiłam kawę i
około 22:00 poszłam spać. Gdy brałam prysznic, Louis z Cam wrócili, ale
siedzieli na dole.
***Następny dzień***
Obudziłam się koło 9:00, pokój obok spał, poszłam zrobić
śniadanie, zalewałam kawę, gdy ktoś zadzwonił do drzwi, podeszłam i otworzyłam
je, stał za nimi Hazza z bukietem kwiatów, uśmiechnął się nieśmiało.
-Wiedziałem, że już nie śpisz.
-Co cię sprowadza?
-To dla ciebie.- podał mi kwiaty- A poza tym musimy
porozmawiać.
-O czym chcesz rozmawiać?
-O tym, czego wczoraj nie chciałem ci powiedzieć.
-Dobra, wejdź.
Ściągnął buty i poszedł do kuchni, ja wstawiłam kwiaty do
wazonu i poszłam za nim. Chodził w tę i z powrotem, bardzo się denerwował.
Usiadłam na krześle, wzięłam do ręki kubek i czekałam, aż zacznie.
-Więc?- zapytałam.
-Posłuchaj, nie chciałem ci o tym mówić, ale doszedłem do
wniosku, że powinnaś wiedzieć o wszystkim. Gdy dwa dni temu gadałem z Simonem,
powiedział mi, że Modest…- zająkał się.
-Co Modest?
Wziął głęboki oddech.
-Że Modest sądzi, że mój związek z Tobą źle działa na
sprzedaż płyt itp., kazali mi z Tobą zerwać…
Przeszedł mnie dreszcz, zamknęłam oczy, a z nich
popłynęły pojedyncze łzy. Przełknęłam gulę, którą miałam w gardle.
-Więc to koniec…- szepnęłam.
Odwrócił się gwałtownie.
-Co?
-Zrywasz ze mną…
-Nie! Cara powiedziałem im, że dla ciebie mógłbym odejść
z zespołu, nigdy nie zerwę z tobą, nigdy cię nie zranię.- podniosłam głowę,
wstałam z krzesła i wpiłam się w usta Hazzy- kocham cię, Cara!
-Ja ciebie też Harry.- wtuliłam się w jego koszulę, miała
ona zapach jego ulubionych perfum. Pocałował mnie w czoło.
-Chodź zrobimy coś do jedzenia.
-Dobrze.- poszłam do łazienki, wytarłam łzy i wróciłam do
niego. Uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam. Po pół godzinie śpiochy wstały.
Zjedliśmy wspólne śniadanie we czwórkę, a potem Harry zaprosił mnie na kolację.
Louis wraz z Camille pojechali do centrum handlowego. Postanowiłam, że pojadę z
nimi, bo chcę kupić sukienkę. Hazza pojechał zobaczyć się z Ed’em Sheeran’em, który
jest akurat w Londynie. Około 11:30 byliśmy na miejscu, Louis zaparkował
samochód i ruszyliśmy na shopping. Do szatyna podchodziły fanki, robiły sobie z
nim zdjęcia, on rozdawał autografy, my natomiast buszowałyśmy po sklepach.
Camille kupiła sobie śliczną dżinsową koszulę, kremowe koturny i czarne
spodnie. Ja szukałam odzienia na randkę. Cam pomagała mi. Do Camille fanki też
podchodziły, zagadywały ją, mnie także. Poszliśmy coś zjeść, tam myślałyśmy w
co mam się ubrać. Louis pisał sms-y i od czasu do czasu włączał się do rozmów.
Zjedliśmy i około 16:30 byliśmy w domu. Wzięłam prysznic, Hazza miał przyjść po
mnie około 19:00. Umyłam włosy, wysuszyłam je i końcówki podkręciłam lokówką,
lekki makijaż. Ubrałam sukienkę i buty, sięgnęłam po torebkę. Usta pomalowałam
szminką. Wyglądałam bardzo ładnie. Moje przygotowania przerwał telefon. Numer
nieznany.
-Halo?
-Dzień
dobry, czy rozmawiam z panią Carą Galderman?
-Tak,
a co chodzi?
-Mam
dla pani złą wiadomość…
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale wiecie ostatni tydzień roku szkolnego, uczyłam się i uczyłam, ale opłaciło się jest czerwony pasek.
Pojawiła się także nowa zakładka: Ty pytasz, ja odpowiadam :)
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale wiecie ostatni tydzień roku szkolnego, uczyłam się i uczyłam, ale opłaciło się jest czerwony pasek.
Pojawiła się także nowa zakładka: Ty pytasz, ja odpowiadam :)
Super rozdział jak zwykle. Gratulacje czerwonego paska xD
OdpowiedzUsuńDzięki i dzięki :P
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń