Obudziłam się przed 8:00, zrobiłam poranną toaletę i ubrałam się.
Liz nie spała, leżała sobie, ubrałam ją, zebrałam nasze
rzeczy i wróciłyśmy do Novotelu. Chłopaki spali na łóżku w bieliźnie, cała
czwórka.
-Pobudka!- zawołałam.
-Camille, daj nam spokój.
-Chociaż, wiecie co, właściwie to możecie spać, ale będę
musiała się tu przebrać…
Logan, Carlos i Kendall usiedli wlepiając we mnie oczy.
-Już nie śpicie?
-Rozbudziłaś nas.
-Zapomniałam, że się już przebrałam.
-No wiesz co…
-Ha.
Liz złapała mnie za rękę i szepnęła, że chce jej się
jeść. Wyszłyśmy z pokoju i zjadłyśmy śniadanie. Za 30 minut wróciłam do pokoju,
gdzie chłopcy zwarci i gotowi byli do wyjścia. Pożegnałam się z nimi i poszli, przebrałam Lizzie w granatowe spodnie, białą
bluzeczkę z krótkim rękawem i różowe conversy, które dostała ode mnie na urodziny.
Następnie zamknęłam pokój i wsiadłyśmy z Lizzie do taksówki, która zawiozła nas
na plan. 10 minut później byłyśmy na miejscu, przywitałam się z Sam, która
stała przed wejściem i czekała na nas. Jeszcze gdy jechałyśmy taksówką
powiedziałam siostrze, że ona będzie się bawić moja
koleżanką. Pokiwała tylko głową.
-Lizzie, to jest właśnie moja koleżanka, z którą będziesz
się bawić.- mała podała Sam rękę na powitanie.
Poszły gdzieś razem, a ja wparowałam do garderoby, gdzie
była moja ekipa z Londynu: Lolly, Marie i Phil. Lolita porwała mnie i
przygotowała strój, potem Marie upięła mi włosy w niechlujnego koka, a Phil
pociągnął mi oczy eye-linerem, czerwona szminka i gotowe. Reżyser wszedł do
garderoby.
-Zaczynamy za 3 minuty.
Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się ku
wyjściu. W dzisiejszym odcinku miałam
pomóc dziewczynom w zwiewnej sesji. Prowadząca program zaczęła mówić do
dziewczyn w domu modelek.
-Słuchajcie, dzisiaj przed wami trudne zadanie, czeka was
sesja w wielkich, zwiewnych sukniach, sesja, od której będzie zależeć wasze być
albo nie być w programie, następnie będziecie miały zrobione portrety, zdjęcia
te wykona Huggy, a przygotować pomoże wam doświadczona, ale równie młoda jak wy
top modelka, przed wami Camille Montrose. Wyszłam uśmiechnięta zza drzwi.
-Cześć dziewczyny, tak jak powiedziała Lisa, pomogę wam
dzisiaj wypaść jak najlepiej na zdjęciach. No to do roboty!- Powędrowałyśmy do
studia pierwsza dziewczyna stanęła na planie. Poszło jej dobrze, druga z kolei
była już sztywna. Krzyczałam do niej: Tą rękę weź tak, podnieś wyżej tą
sukienkę. Wkurzyłam się trochę i pociągnęłam za rękę za kulisy.
-Co się stało?
-Źle się czuję.
-To znaczy?
-Boli mnie brzuch…
-Brałaś jakieś leki?
-Tak, ale nic nie pomagają.
-Posłuchaj, wytrzymaj jeszcze trochę, postaraj się
najbardziej jak możesz, zaciśnij zęby, dasz radę, wierzę w ciebie…
Wyszłyśmy zza kulis i Natalie znów weszła na plan,
zdjęcia wyszły nie najgorzej.
Kolejne dziewczyny i kolejne sesje… Potem spotkałam się z
jury, na obradach. Wybraliśmy dziewczynę, która ma odpaść, podziękowałam
wszystkim i zadzwoniłam po Sam.
-No gdzie jesteście?
-Na dworze.
-Zaraz do was przyjdę.
-Czekamy.
Przebrałam się, odebrałam Liz i wróciłyśmy do hotelu. Tam
poszłyśmy zjeść coś i powrót do pokoju, umyłam Lizzie, sama wzięłam prysznic,
mała zasnęła, a ja razem z nią.
***Następny dzień***
Obudziłam się koło 10:30, Liz nie spała tylko bawiła się
kosmykami moich włosów. Uśmiechnęłam się do niej. O 14:00 miałyśmy samolot do
Londynu. Ubrałam się i poszłyśmy
na dół na śniadanie i spakowałyśmy się i około godziny 12:30 byłyśmy gotowe,
wymeldowałam się i skierowałam do taksówki. Na lotnisko. Około 15:20 byłyśmy na
miejscu, spokojnie taksówką do domu. Zadzwoniłam do drzwi, ale nikt nie
otwierał. Zaczęłam szukać kluczy weszłam do domu. Cary nie było. Zaniosłam
walizki na górę, reszta dnia, przebiegła spokojnie. Jutro Louis wraca z USA,
pojadę po niego na lotnisko.
***Kolejny dzień***
O 11:20 Lou miał razem z chłopakami przyjechać do
Londynu. Wstałam, ubrałam się,
a Liz założyła czerwoną bluzeczkę i spodnie. Zjadłyśmy śniadanie i wyszłyśmy z
domu, Cara akurat zeszła na dół na śniadanie. Na lotnisku byłyśmy około 11:00
siedziałyśmy i czekałyśmy, nagle ktoś zasłonił mi oczy.
-Zgadnij kto to?
Lizzie
krzyknęła: Lou!
-Lou?- zapytałam. Odsłonił mi oczy, tak strasznie
tęskniłam. Wstałam z miejsca i wpiłam się w jego usta, rozpływałam się, Louis
musiał się ode mnie oderwać, bo Liz, ciągała go za rękaw. Wziął ją na ręce, a
mała dała mu całusa w policzek, wyglądało to przesłodko. Przywitałam się z innymi,
Lou odłożył małą na ziemię i wziął walizki i we czwórkę, bo Hazza jechał z nami
podążyliśmy do samochodu. Cara wybiegła nam na powitanie, sorry, ona wybiegła
Harry’emu na powitanie. Moi rodzice
około 13:00 przyjadą po Liz. Więc od razu po wejściu do domu poszłam pakować
siostrę, była wówczas 12:30. Lou przyniósł walizkę do mojego pokoju, rzucił się
na łóżko, ja oparłam się o framugę w moim pokoju.
-Zmęczony ?
-Trochę… Mieliśmy dużo roboty, wiesz, wywiady, koncerty.
-Chcesz coś do jedzenia?
-Nie, dziękuję…
-To ja idę…
-Gdzie idziesz?
-Pakować Lizzie.
-Ale wrócisz do mnie?
-Co to za pytanie.
20 minut później rodzice przyjechali po małą, nie zostali
ani chwili, bo było im spieszno do domu. Weszłam na górę. Louis leżał,
położyłam się obok niego.
-Mała pojechała?
-Tak.
-Nie pytałem się, jak poszło ci nagranie?
-Normalnie, nic specjalnego.
-A ty się długo znasz z tym Jamesem?- zapytał ni stąd ni
zowąd.
-Od wakacji, a co?- odpowiedziałam.
-Tak się pytam.- odpowiedział, a ja spojrzałam na niego.
-Nie musisz być zazdrosny…
-Nie jestem.
-Tak, na pewno. Kocham tylko ciebie, rozumiesz?
-Tak.
Pocałował mnie w usta, a ja odwzajemniłam. Było coraz
namiętniej i namiętniej, przypomniało mi się, że drzwi są otwarte, więc
wyskoczyłam z łóżka, Louis patrzył na mnie zdezorientowany. Zamknęłam drzwi na
klucz, żeby nikt nam nie przeszkadzał. Usiadłam okrakiem na moim chłopaku.
-To co?- złapałam się za ramiączko stanika i powoli
zaczęłam je zsuwać- Robimy coś?
-A na co masz ochotę?
-Hmmm… No nie wiem, może coś zaproponujesz?
-Nie wiem czy chcesz tego, czego ja chcę?
-Bardzo.
***Oczami Cary***
-Kochanie idziemy dzisiaj do kina?- spytał mnie Hazza.
-Możemy iść, a grają coś fajnego?- wyjrzałam z łazienki.
-No właśnie nie.- odpowiedział mi Harry, patrząc w ekran
monitora.
-To może, zamówimy pizzę na obiad, nie chce mi się
gotować. Jesteś głodny?
-Z tą pizzą to dobry pomysł, ale teraz nie jestem głodny.-
powiedział Hazza.
-Ja też.
-Co robimy słonko?
-Nie wiem.
-Gdzie jest Lou?- zapytał loczek.
-A jak myślisz?
-Znowu?- powiedział, wyszłam z łazienki i położyłam się
na łóżku.
-Oj przestań, nie widzieli się długo…
-My się też nie widzieliśmy…
-Coś sugerujesz?
-Może tak- poprawił mi sweter tak, abym miała gołe ramię-
może nie- myślałam, że chce mnie pocałować w szyję, ale ten złapał zębami na
ramiączko stanika, które zaraz opadło.
-Chyba jednak coś sugerujesz…- Harry ściągnął mi sweter,
a ja jego koszulkę, pozostałam tylko w staniku i krótkich spodenkach.
Nagle zadzwonił dzwonek, nie przejęłam się nim, drugi,
trzeci, piąty, dziesiąty. Ja pieprzę, wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam na dół.
Podbiegłam do drzwi i otworzyłam je.
-CZEGO?!
-Sprzedajemy ciaste…- zamknęłam z hukiem drzwi i znowu
wbiegłam na górę do mojego pokoju, zamknęłam go na klucz.
Wskoczyłam na Hazzę i znowu się całowaliśmy zerwał ze
mnie spodenki (nie wiem, jak to zrobił).
-Kto to był?- spytał pomiędzy pocałunkami.
-Nikt ważny.
Wiadomo, co stało się później…
***Oczami Camille***
Leżeliśmy z Louisem, nagle zaburczało mi w brzuchu,
zaśmiałam się.
-Chyba ktoś domaga się jedzenia. Znowu.- powiedziałam.
-Zamówimy coś?- spytał mnie mój chłopak.
-Pizzę?
-Chętnie.
Wstałam i ubrałam się, poszłam na dół i zamówiłam dwie pizze giganty, nawet nie
pytałam Cary o zdanie, bo było słychać, że jest zajęta…
Zadzwonił dzwonek. Otworzyłam drzwi. Stała przed nimi
kobieta z małymi dziewczynkami, jedna z nich płakała.
-Przepraszam, czy coś się stało?- spytałam.
-Pani, nie wie co się stało?! Dlaczego zamyka pani drzwi,
dziewczynkom przed nosem, nawet ich nie wysłuchując, co?!
-Ale to jest jakaś pomyłka, te dziewczynki tu nie były…
Ja im drzwi nie otwierałam.
-Alice- zwróciła się do uroczej mulatki z kręconymi
włosami- czy to w tym domu byłyście z Rose.
-Tak w tym.
-A czy ta pani wam otworzyła.
-Tamta miała ciemne włosy i była niższa.
Cara.
-To na pewno jest pomyłka, bo nikt taki tu nie
mieszka.-powiedziałam.
-Jeżeli tak, to przepraszam za problem. Do widzenia.
-Do widzenia.- odpowiedziałam i kobieta z dziewczynkami
poszła.
Za 10 minut przybyła pizza. Cała trójka zeszła na dół, a
loczek i Cara byli niezwykle uśmiechnięci, ciekawe, czemu…
-Cam, kto dzwonił?- spytał Louis.
-Do drzwi?
-No.
-Do drzwi dzwoniła przemiła pani, która wydarła się na
mnie, że źle traktuje małe dziewczynki, które sprzedają ciasteczka… A wiecie co
było najdziwniejsze? Że nie pamiętam, żebym farbowała włosy na ciemny brąz i
skurczyła się, prawda Cara?
-Oj, no bo, dzwoniły 10 razy, a ja byłam trochę
zajęta-Harry uśmiechnął się szeroko- no i śpieszyłam, więc zamknęłam drzwi.
-Dobijasz mnie.
-O, pizza!- krzyknęła- zgłodniałam…
-To jedz.
Po zjedzeniu.
-Co robimy?- spytała Cara.
-Nudzi mi się.- powiedziałam.
-Wy to macie problemy.- powiedział Harry, który odnosił
talerze do zmywarki.
-No, ale nudzi mi się.- oparłam głowę o ramię Louisa.
-Mi też.- westchnęła Cara.
-Dziewczyny, my tu przyjeżdżamy, a wam się nudzi, co wy
macie za pracę, że wam się nudzi?- zapytał Hazza.
-Mam dzień wolny, a Cara nie wiem…
-Ja zaprojektowałam już drugą sukienkę, a trzeciej mam
wizję, daję potem do szycia i gotowe.-odpowiedziała brunetka- to jest cała
filozofia projektowania ciuchów.
-Nie wiem, może zróbmy domówkę?- zaproponowałam.
-U nas?- spytała Cara.
-No, to jest dobry pomysł. Zaprosimy chłopaków, Cam,
możesz zadzwonić do koleżanek, Cara tak samo… 19:00 to chyba będzie dobra
godzina.- stwierdził loczek.
-Ja jestem za.- powiedział Louis.
-Ja też.- powiedziała Cara
-I ja.-przytaknęłam.
Rozdzieliliśmy zadania. Louis kupuje dużo alkoholu, Hazza
jedzie po przekąski, ja i Cara ogarniamy dom i gości. Spojrzałam na zegarek
15:00. Niewiele czasu. Sięgnęłam po telefon. Zadzwoniłam do Liama, powiedział,
że zabierze ze sobą Danielle, potem do Zayna, który przyjdzie z Pezzą,
poprosiłam go, żeby przekazał dziewczynie, żeby ta zaprosiła koleżanki z
zespołu, Nialler też przyjdzie. Następnie wybrałam numer do Cary Delevigne,
mojej dobrej koleżanki z agencji, powiedziała, że wpadnie i weźmie ze sobą
Alexę Chung, jej przyjaciółkę, także modelkę. Cara zadzwoniła do koleżanek i
kolegów. Następnie zabrałam się za odkurzanie, Cara umyła łazienki, zebrała
suche pranie z suszarki. O 18:00 skończyłam i poszłam wybrać coś do ubrania.
Chłopcy przyszli 10 minut później z całym ekwipunkiem. Przeraziłam się jak to
zobaczyłam, hektolitry wódki, Lou się postarał, Hazza musiał 2 razy wracać do
samochodu, tyle tego nakupował. Z jednym butem przybiegłam na dół i wyjęłam im
miski, a także szklanki do drinków. Kazali mi iść na górę przygotowywać się,
powiedzieli, że dadzą sobie radę, ubrałam się, natomiast Cara,
równo o 19:00 zadzwonił pierwszy dzwonek, Louis zakładał koszulkę, a ja
dokańczałam pudrować nosek. Zbiegłam na dół, Niall, przywitał się i ruszył ku
wiecie czemu… Cara zeszła na dół, jej strój był wyzywający, nie poznałam jej, z
otwartą gębą patrzyłam się na nią, tak jej do twarzy w czerwonej szmince, a
prawie nigdy się tak nie maluje.
-Zamknij buzię, bo ci mucha wleci.
-Sorry.
Za 5 minut przyjechał Zayn z czwórką dziewczyn, jak
domyślałam się z całym Little Mix, przedstawiły się, mulat zatarł ręce i ruszył
ku sprzętowi(chłopcy ułożyli na podeście, który miałyśmy w salonie, głośniki i
wieżę, do dyspozycji był również laptop). DJ Malik jest w swoim żywiole. Potem
Liam z Danielle, która przyprowadziła ze sobą koleżankę. Nie miałam nic
przeciwko temu. Następnie znajomi Cary, dwóch niezwykle przystojnych
chłopaków(nie dziwię się, że ona kocha swoją pracę J), a z nimi 4 dziewczyny
Lisa, Justine, Charlotte i Mel. Zabawa rozkręcała się, gdy do drzwi zadzwoniła
Cara D.(tak ją będę nazywać) z Alexą.
Przeprosiła mnie za spóźnienie, nie mogła
się zdecydować w co się ubrać. Wszyscy, którzy zostali zaproszeni przyszli.
Tańczyłyśmy z dziewczynami, że parkiet się palił, rozbolały mnie stopy, więc
ściągnęłam
buty,
lało się bardzo, ale to bardzo dużo alkoholu, prawie wszystkie przekąski
zjedzone. Jak zwykle to bywa koledzy Cary podrywali samą Carę okropnie
bezczelnie, aż Hazza musiał interweniować, około 5 nad ranem goście wyszli, a
ja zasnęłam na podłodze…
~3
października(czyli następny dzień) ~
Moja głowa, Jezu, jak mi skronie pulsują, przesadziłam,
zdecydowanie przesadziłam. Przez kolejny miesiąc zero alkoholu, matko, jaką ja
mam beznadziejną głowę do picia…
Otworzyłam oczy, słońce było już wysoko, podniosłam lekko
głowę czując przy tym okropny ból. Wstałam z ziemi i chwiejąc się poszłam
powoli do kuchni, wyjęłam z apteczki paletę tabletek i popiłam zimną wodą,
sięgnęłam po czystą szmatkę z kredensu, zamoczyłam ją w lodowatej wodzie i
położyłam na głowie, o tak, co za ulga. Dopiero, gdy ponownie weszłam do
pokoju, oprzytomniałam. Klejąca podłoga od drinków, wszędzie chipsy, krakersy,
ciastka i kto wie co jeszcze, a co najlepsze, kanapa z salonu, była postawiona
w pionie, nie wiem jak to się stało, ani kto to zrobił, ale to było bardzo
dziwne. Nic nie pamiętam z wczoraj, chyba naprawdę przesadziłam. Weszłam powoli
na górę, Lou spał w naszym łóżku w ubraniach, Cara na kanapie u siebie, a Hazza
w łóżku. Wzięłam czysty ręcznik i poszłam wziąć prysznic. Zimny prysznic działa
na kaca kojąco… Włosy uczesałam w koński ogon, zmazałam pozostałości z wczoraj
(zresztą tragiczne) i pomalowałam rzęsy. Weszłam do pokoju po czyste ciuchy.
Zamierzam dzisiaj leżeć, leżeć i leżeć… Napisałam Sam sms-a, że sesję do
Vogue’a przenoszę na jutro, bo zatrułam się czymś… Ubrałam się na luzie, poszłam na taras i
położyłam się na bujanej kanapie, oczywiście z okładem na głowie. Zasnęłam, obudziłam się chwilę później zachciało mi się
jeść, weszłam niechętnie do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę z masłem, na nic
innego nie miałam ochoty, Cara weszła do pomieszczenia i wzięła tabletkę.
-Hej!- powiedziała trzymając się za głowę.
-Cześć!- znowu głowa zaczęła mi pulsować, alkoholu nigdy
więcej- chcesz coś zjeść?
-Nie, na razie nie, pójdę wziąć prysznic i idę spać.
-Dobranoc.
Słońce mocno dzisiaj świeciło, co było bardzo dziwne, jak
na październik w Londynie. Wzięłam ze sobą kanapkę i usiadłam na bujanej
kanapie. Zjadłam i znowu się położyłam. Bujało mnie jak kołyska. Znowu
zasnęłam. Obudził mnie Hazza, który wszedł na taras.
-Gdzie macie apteczkę?- spytał mocno zachrypniętym
głosem.
-Nad kuchenką w czerwonym opakowaniu, niebieskie
tabletki.
-Dzięki.
Słońce zaszło i zrobiło mi się zimno, weszłam do domu
zrobić sobie gorącą czekoladę. Louis wszedł dał mi całusa, wziął tabletkę i
powiedział, że idzie wziąć prysznic. Poszłam na górę z kubkiem i usiadłam na
łóżku. Za jakieś 30 minut Louis wrócił z mokrą głową. Znowu się położył.
Odłożyłam kubek i także zasnęłam, gdy się obudziłam, było już ciemno, Cara wraz
z Harrym robili coś do jedzenia, było to czuć, Louis spał, więc wstałam i
wyszłam z pokoju uprzednio zamykając do niego drzwi. Zeszłam na dół, robili coś
co zostało w zamrażalniku, frytki i paluszki rybne. Usiadłam na krześle w
kuchni i przyglądałam im się, nie odzywali się, czasem tylko coś pomrukiwali.
-Ej ludzie co się z wami dzieje?
-A co się ma dziać?- spytała Cara, łapiąc się przy tym za
brzuch. Wybiegła z kuchni jak z procy i pobiegła do łazienki, gdzie
wymiotowała. Wyszła i powiedziała do siebie: Ja pierdziele, znowu.
-Cara, co ci jest?
-Przedawkowałam wódkę…
-To zdążyłam zauważyć. Pokłóciłaś się z Harrym?
-Nie, no co ty, po prostu mamy obydwoje kaca i boli nas
głowa. To wszystko. Chodź bo jedzenie jest gotowe.
Weszłyśmy, loczek nakładał ostatnią, trzecią porcję
frytek i paluszków rybnych, nie czułam tego, ale byłam tak głodna, że zjadłam
obiad w trymiga. Doszłam do wniosku, że trzeba położyć tą kanapę z powrotem na
ziemię. Zabraliśmy się do tego we trójkę i załatwiliśmy sprawę. Chwilę później
Hazza powiedział, że Liam napisał sms-a, żeby przyjechał, więc loczek pojechał.
Usiadłyśmy z Carą i zaczęłyśmy oglądać jakiś film, nawet nie wiem jak się
nazywał. Około godziny 21:00, poszłyśmy spać. Louis wstał, napił się wody i
znowu do wyra, ale ten chłopak mnie intryguje, cały dzień śpi, i jeszcze noc
przed nim…
Boze świetny ! czekam na kolejny ! nie mogę się doczekać !
OdpowiedzUsuńlofff ;**** świetny rozdział
OdpowiedzUsuń