czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 22



*** Tydzień później ***
Ten tydzień przebiegł mi i Carze, dość spokojnie, prawie, bo wizyta Heidi Klum jest niecodzienna. Okazała się bardzo miłą i piękną kobietą. Modelka powiedziała Carze, jaką suknię chciałaby, a moja przyjaciółka w ciągu pięciu minut, miała już namalowany projekt, którym Heidi się zachwyciła. Gala oscarowa miała mieć miejsce w listopadzie, więc Cara miała dużo czasu. Po 3 godzinach, Heidi wyszła. Ja przyglądnęłam się projektowi, dość odważna kreacja, czerwona, odsłonięte plecy, mocne wycięcie na nogę. Ale suknia zrobiła na mnie wrażenie. Chłopaki jeszcze trzy dni są w Danii, wracają na kilka dni do Londynu, a potem jadą do USA, mają tam masę wywiadów.  Ja za tydzień jadę na kilka dni do Birmingham, na nagranie do programu telewizyjnego, a konkretnie będę gościem specjalnym w The Next Top Model. Cara ma jeszcze kilka innych zamówień, na przykład w przyszłym miesiącu jest pokaz Gucci i projektuje mi sukienkę na ten właśnie pokaz.
*** Trzy dni później ***
Rano, zadzwonił nasz fantastyczny dzwonek.
-Cara, ktoś dzwoni!
-No to otwórz!
-Ale mi się nie chce!
-Nie marudź idź otwórz!- krzyknęła moja przyjaciółka, a ja wstałam i zbiegłam na dół.
Ktoś jeszcze raz zadzwonił.
-Kurna pali się czy co?!
Otworzyłam, a tam stał oparty o framugę Hazza, machający do mnie Niall i uśmiechnięty Lou.
-Hej, chłopaki.
-Ej nawet nas nie uściskasz?
-Przepraszam, ale obudziliście mnie.
-Spałyście?
-Takie to dziwne?
-Jest po 12:00.
-To jeszcze noc…
-Możemy wejść, jestem głodny.- powiedział Niall
-Tak, przepraszam.- weszli po kolei. Lou klepnął mnie po tyłku.
-Wyglądasz tak strasznie pociągająco w tych spodenkach, a jeszcze lepiej byś wyglądała bez nich…
-Stęskniłam się…
-Ja za tobą też.- powiedział i zaczął mnie całować.
Harry odchrząknął.
-A gdzie moja księżniczka?
-Zatkajcie uszy.
-Czemu?
-Zatkać uszy.- zrobili to o co prosiłam.
-CARA!!! HAZZA PRZYJECHAŁ!!! Już- powiedziałam do chłopaków. Zaczęłam pokazywać na palcach 1, 2, 3.
-HARRY!!! JESTEŚ WRESZCIE- zbiegła po schodach i wskoczyła na loczka. Całowali się, przytulali.
-Wiecie co? Czuję się niezręcznie.- westchnął Niall.
Podeszłyśmy do niego z Carą i dałyśmy mu buziaczki w policzki.
-Tak lepiej.
-Jedliście coś?- zapytałam.
-Banana.-powiedział Hazza.
-Ja nic nie jadłem od wczoraj- powiedział Niall.
-Biedactwo, chodź zrobię coś.- pociągnęłam go do kuchni.
-Ej, a ja?- krzyknął Louis.
-Głodny jesteś?
-No.
-To chodź pomóż.
Wczorajszego dnia, zrobiłyśmy z Carą zakupy, lodówka była pełna świeżych produktów, postanowiłam, że zrobię bruschettę.
-Co to jest?- skrzywił się Hazza.
-Teraz ja zabłysnę umiejętnościami. Louis będziesz kroił pomidory w kostkę, a reszta wio, nie przeszkadzać mi.
Pokroiłam bagietkę i zaczęłam opiekać ją na patelni, włączyłam radio, śpiewałam sobie, Lou kroił pomidory, szło mu to całkiem sprawnie. Opieczone kawałki bagietki położyłam na talerzu, wyciągnęłam z lodówki jajka, serek śmietankowy i szczypiorek, wrzuciłam wszystko na patelnię i mieszałam, aż zrobiła się z tego masa. Doprawiłam pomidorki i ułożyłam je na bułeczkach, na 5 talerzy położyłam porcję jajecznicy i po trzy bułeczki na każdego. Louis przez cały czas przyglądał mi się.
-Mogłabyś zostać piosenkarką, kucharką, czym jeszcze mnie zaskoczysz?
-Nie wiem, dobra, gotowe.
Wzięłam talerze i podałam każdemu.
-Ale ładnie pachnie, czemu nie robiłaś mi tego wcześniej.
-Bo twoje naleśniki rządzą…
Pałaszowaliśmy, zjadłam jako pierwsza, więc nastawiłam wodę w czajniku.
-Kto kawy?
4 ręce w górze, ja zrobiłam sobie jak zwykle herbatkę. Postawiłam kubki.
-Matko, to było boskie.- powiedziała Cara.
-Mało powiedziane.- powiedział Niall.
-Dobra dziewczyny, zbierajcie się.
-Gdzie?
-Jedziecie z nami do studia.
-Ale po co?
-Macie coś innego do roboty?
-Nie.
-No to wio się ubrać i pomalować. Macie 15 minut.
-Tylko?
-Gorzej niż źle.- załamał się Niall.
Pobiegłyśmy na górę. Wybrałam coś wygodnego, dzisiaj padał deszcz. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Chwilę później byłam gotowa, Cara poprawiała włosy i zeszłyśmy na dół. Wyszliśmy, dojechaliśmy do jakiegoś budynku na obrzeżach miasta. Nadal nie wiedziałyśmy po co chłopaki zabierają nas do studia. Gdy weszliśmy, był tam multum ludzi, kamery, światła. O co tu chodzi? Widać było, że Cara też była zniecierpliwiona.
-Czy któryś z szanownych panów może mi powiedzieć, o co DO JASNEJ CHOLERY tu chodzi?- powiedziała Cara.
-Przyłączam się do pytania.
-Naprawdę musimy mówić?
-No.
-Będziemy nagrywać tu teledysk do Little Things. Każdy z nas chciał, żeby była tu obecna osoba, na której nam bardzo zależy, więc…- powiedział Liam.
-A więc Perrie i Danielle też tu są?
-Tak, siedzą właśnie w garderobie i rozmawiają.
-To my pójdziemy się przywitać.
-Dobrze.- Lou dał mi całusa i zaprowadził nas.
*puk* *puk*
-Proszę.- odezwał się głos mulatki.
Weszłyśmy.
-Cześć.- odezwałam się.
-Perrie, chodź dziewczyny przyszły.
Blondynka wyszła z mokrymi rękoma.
-Nareszcie poznam złodziejki serc Larry’ego Stylinsona. Jestem Perrie.- podała dłoń mi, a potem Carze.
-Ja jestem Danielle.
-Jestem Camille, a to Cara.- odezwałam się.
-Bardzo nam miło, siadajcie, napijecie się czegoś?
-Ja podziękuję.- odpowiedziałam.
Rozmawiałyśmy z dziewczynami, tak bardzo zazdroszczę Perrie, że śpiewa w zespole, ale nie STOP!, ty jesteś modelką, koniec kropka. Nie ważne, blondynka, bardzo zainteresowała się pracą Cary, zawsze chciała zostać projektantką. Opowiadałyśmy sobie śmieszne historie o chłopakach. Śmiałyśmy się niemiłosiernie. Prawie godzina czasu nam zeszła, gdy chłopcy przebrani do nagrania, weszli do garderoby.
-No i jak tam? Słyszę, że nas obgadujecie- powiedział Zayn.
-Nieee…- odpowiedziałyśmy chórem, na co chłopcy zaczęli się śmiać.
-A jednak.- powiedział Harry i wziął Carę na kolana.
-Wszystko jest spoko, zapoznałyśmy się trochę i mam wrażenie, że jak będziemy kiedyś razem na imprezie, to będzie się działo…- zaśmiała się Dan.
-Cam i Cara nigdzie chyba nie pójdą, po wybryku w NY.- zaczął się rechotać Nialler, za co oberwał, od Cary.
-Pójdziemy, nie Cara?
-A jak, w końcu miasto jest nasze.
-Harry ja się boję o nie.- powiedział Lou.
-Oj no weź, jakoś ci to wynagrodzę.- powiedziałam, puszczając do niego oko.
-Zmieniłem zdanie, mogą iść.
Do pomieszczenia wszedł reżyser teledysku i zaprosił wszystkich na plan, chyba tak się to nazywa, wstałyśmy z miejsc, Lou włożył dłoń do kieszeni moich spodni.
-Wsłuchaj się dobrze w moją część.
-Jak najbardziej. – zamruczałam,  przycisnął mnie do ściany i zaczął całować. Namiętnie, coraz namiętniej, było świetnie, szkoda, że przerwało nam czyjeś odchrząknięcie. Oderwaliśmy się od siebie.
-Możecie już skończyć.- westchnął Nialler- Louis, chodź zaczynamy.
Otarłam mu szminkę chusteczką i trzymając mnie za rękę, weszliśmy na plan. Usiadłam na krześle, a Lou puścił do mnie oko. Matko, jaki on jest… ciary mnie przeszły…
Zaczęli. Zayn cały czas patrzył na Perrie, jego wzrok był skupiony tylko na niej, są idealną parą, pasują do siebie „jak dwie dłonie, które zostały stworzone tylko dla ich dwójki”.
Liam, wpatrzony w brązowe oczka mulatki, jej brązowe, wyprostowane włosy, założone za ucho, sprawiają, że Daddy dostaje wypieków, on „będzie kochał ją do końca”
Przełykam głośno ślinę, on bierze oddech i za ułamek sekundy, jego głos rozbrzmiewa, głowa zwrócona do mnie, od czasu do czasu, opuszcza ją, spogląda na mnie, czuję gulę w gardle.

Nie możesz pójść do łóżka bez filiżanki herbaty
I może to dlatego mówisz przez sen
I te wszystkie rozmowy są sekretami, które skrywam
Mimo, że nie mają dla mnie sensu.

Do moich oczu napływają łzy, jedna kapie na spodnie, Pezza, podaje mi chusteczkę i przy okazji sama też ociera gorzkie kropelki, uśmiecham się najpiękniej jak tylko mogę, chcę mu pokazać, jak bardzo kocham, teraz wiem, ja nigdy go nie zostawię…
Harry otula Carę swoim ciepłym, a zarazem zachrypniętym głosem. Dziewczyna patrzy się w niego jak w obraz, on pokazuje dołeczki, Cara dostaje wypieków, ręce trzęsą się, widać, że chce podejść do niego i go pocałować.
Niall, biedny blond żarłok, który nie może sobie znaleźć odpowiedniej dla niego dziewczyny. Trochę mi go szkoda, bo widać, że trochę nam (Liam-Dan; Lou-ja; Harry-Cara; Zayn- Perrie) zazdrości...
Tak mijały kolejne godziny, koniec, chłopcy jutro będą dokańczać nagrywanie, dziś są już bardzo zmęczeni.
Lou podszedł do mnie. Stanął naprzeciwko mnie i wpatrywał się w moje oczy, otarł kciukiem łzę, która jeszcze pozostała w kąciku oka.
-Jak było?- szepnął.
-Kocham cię.-  wstałam i wpiłam się w jego usta, były takie ciepłe i miękkie, pragnęłam wtulić się w jego ciało i nigdy od niego nie odchodzić.
-Ja ciebie też.- powiedział, gdy zabrakło nam powietrza. Chwilę później oderwaliśmy się od siebie i Lou pociągnął mnie za rękę. Nikogo już nie było. Chwycił mój płaszcz i pomógł mi go założyć, on założył kurtkę i wsiedliśmy do taksówki, która stała na pobliskim parkingu.
-Gdzie jedziemy?- spytałam, gdy taksówka ruszyła.
-Musimy coś zrobić.
Po 20 minutach jazdy pojazd zatrzymał się i wysiedliśmy. Podziękowaliśmy, dając kierowcy sowity napiwek, on odkrzyknął tylko: Do usług.
Weszliśmy na Tower Bridge, deszcz padał okropnie, ulewa była straszna. Szliśmy trzymając się za ręce, pogoda nie przeszkadzała nam. Doszliśmy na sam środek. Lou włożył rękę do kieszeni i wyciągnął czarną kłódkę z wygrawerowanymi naszymi inicjałami, wzięłam ją do ręki, spojrzałam na chłopaka, który uśmiechnął się do mnie przepięknie. Z drugiej kieszeni wyciągnął pojedynczy kluczyk. Kłódkę zapieliśmy na moście i wspólnie wyrzuciliśmy kluczyk do Tamizy. Od teraz na zawsze…




Dorwałam się do kompa, tatuś skrócił mi karę, bo zrobiłam 180 brzuszków XD.
A co do rozdziału, to jest na razie moim ulubionym, jaki do tej pory napisałam. Miłego czytania dziewczyny!

 

3 komentarze:

  1. super rozdział, naprawdę mi się podoba. Fajnie się czyta takie opowiadania jak twoje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo<3
    Końcówka śliczna i ogólnie cały rozdział cudowny
    Czekam na kolejny :-)

    OdpowiedzUsuń