
Obudziłam się koło godziny 11. Sesję miałam na 13:00,
zamówiłam sobie śniadanie. Przyjechało za 15 minut. Zjadłam i ubrałam się.
Umyłam zęby i wyszłam z pokoju. Sam mówiła mi wcześniej, że wynajęła mi
samochód i że stoi na parkingu. Podeszłam do parkingowego, żeby mi go pokazał.
Przeszliśmy 10 kroków i stanęliśmy przy czarnym Audi RS4, kochałam takie
samochody, ale były cholernie drogie. Aż pisnęłam, jak je zobaczyłam. Wsiadłam,
podziękowałam i odjechałam. Po 30 minutach drogi dojechałam do studia, gdzie
miały być robione zdjęcia.
Przywitałam
się ze wszystkimi, przebrałam i zaczęliśmy pracę. Zleciało z dobre 5 godzin,
ale byłam bardzo zadowolona z efektów. Przebrałam się i wyszłam ze studia. Przyjechałam
na parking, zostawiłam czarne cacko i ruszyłam ku drzwiom hotelu. Weszłam tylko
do kuchni i zamówiłam sobie
do
pokoju jakieś dobre ciasto, wybór pozostawiłam szefowi kuchni. Wjechałam windą
i weszłam do pokoju. Walnęłam się na łóżku zmęczona. Za chwilę zapukał kelner,
a ja odkrzyknęłam: proszę. Mężczyzna wszedł, zostawił wózeczek z jedzeniem i
życzył mi smacznego. Zjadłam wielkie kawałek jakiegoś kremowego tortu,
najlepszy jaki jadłam w życiu. Zadzwoniła do mnie Cara.
-Halo?
-Hej
mała.
-Hej.
Jak tam?
-Mam
dla ciebie złą wiadomość.
-Proszę,
nie mów mi tego.
-Niestety,
nie wyrobiłam się. Przepraszam. A ty co jutro robisz?
-Sesja
do Vanity Fair.
-Nie
smuć się, zobaczymy się już niedługo, naprawdę.
-No
wiem, ale tęsknię za wami, nie mam z kim pogadać. Jedyną osobą, z którą
rozmawiałam, była babka z recepcji i kucharz, a i jeszcze parkingowy.
-Rzeczywiście
nie fajnie, przepraszam Camille, ale jadę do miasta załatwić jeszcze parę
spraw.
-Harryego
nie ma z tobą?
-Pojechał
do siebie się spakować.
-Rozumiem,
że przyjedzie do ciebie, macie w końcu wolną chatę.
-Ej!
To, że my jesteśmy razem, to nie znaczy, że wiesz.
-Wiem.
-Muszę
już naprawdę kończyć. Kocham cię i do zobaczenia.
-Pa.-
rozłączyłam się.
Wzięłam prysznic i położyłam się spać. Kolejny dzień
spędzony bez osoby, która zapytałaby cię jak się czujesz, co słychać. Chcę
wracać do domu, do Holmes Chapel, do mamy, taty, Lizzie, Cary. To jeden z
najgorszych wyjazdów, na jakich byłam. A to jeszcze 2 dni męczących sesji,
docinek fotografów i wszystkich obecnych w studiu.
***Następny dzień***

Obudziłam się około 13, a że na 15 miałam sesję,
postanowiłam, że poleżę sobie pooglądam TV. Zaczynał się jakiś głupkowaty
serial, więc zamówiłam śniadanie. Zjawiło się w moim pokoju za 15 minut. Drzwi
otworzyłam kelnerce jeszcze w piżamach. Wjechała z wózeczkiem, życzyła mi
smacznego i poszła. Przysiadłam do jajecznicy. W ciągu 5 minut zjadłam i ubrałam się. Dochodziła 13:30. Dzisiaj zdjęcia miałam
mieć gdzieś na drugim końcu NY. Postanowiłam wyjść wcześniej. Sięgnęłam po torebkę i wyszłam. Wsiadłam do
samochodu i ruszyłam, zeszło z dobrą godzinę. Na miejscu byłam około 14:40,
więc ruszyłam ku drzwiom wejściowym. Przywitała mnie dziewczyna, która
widocznie czekała na moje przyjście, weszłyśmy do windy i pojechałyśmy na 7
piętro. Tam powiedzieli mi, że sesja odbędzie się w domu przy basenie. Cała ekipa wsiadła do busa. Mój samochód został przed studiem. Za
30 minut byliśmy na miejscu. Przebrałam się, umalowali mnie i zrobili mi
makijaż. Fotograf był gotowy, zresztą ja też. Po 4 godzinach sesja zakończyła
się. Powrót do studia trwał również pół godziny. Podziękowałam wszystkim i
wsiadłam do samochodu. Około 20:00 byłam w hotelu. Wjechałam na górę windą,
włożyłam kartę do drzwi, ściągnęłam buty. Nagle usłyszałam dźwięk bitego szkła,
podeszłam pod drzwi łazienki, tam paliło się światło. Sięgnęłam po wazon,
otworzyłam drzwi i krzyknęłam tylko:
-Nie ruszaj się.- postać się odwróciła.
No co moge powiedzieć .. Czekam na następny z niecierpliwością <3.
OdpowiedzUsuń