Zeszło nam z Louisem z dobrą godzinę, jednak doszłam do
wniosku, że będę się zbierać, zresztą on też chciał już wracać do domu.
Przyjechałam pod dom, stał tam samochód Harryego. Cholera jasna. Weszłam po
cichu do domu, chyba się nie pozabijali. Ściągnęłam buty i normalnie chyba się
przewidziałam. To jest przegięcie. Ja się denerwuję, że oni się znienawidzą, a
tu siedzą na kanapie i całują się w najlepsze i nawet mnie nie widzą . No nie
wyrobie, Lou powinien to zobaczyć, cyknęłam zdjęcie. Po jakiejś minucie,
odchrząknęłam i dopiero teraz zauważyli, że się gapię i śmieję. Odsunęli się od
siebie i usiedli.
-Ja wiedziałam, że tak będzie.
-Ale jak?- zapytał Harry.
-Aaa, nie ważne- uśmiechnęła się Cara, a mi puściła
oczko.
-No, ale jak?
-Nie ważne- spojrzałam na Carę- widzę, że się dobrze
bawicie.
-Jak najbardziej- zamruczał Harry i przyciągnął do siebie
Carę.
-O boże, ile można…
-Jak będziesz miała chłopaka, to powiem ci to samo.-
powiedziała Cara.
-Jeśli, będę miała.- westchnęłam.
-Nie wiem Cam, ale coś mi się zdaję, że to już niedługo-
mówił jak jakaś stara wróżka ze straganu.
Dochodziła 16:00, Hazza musiał jechać, bo dzwonił do
niego Liam, że Simon kazał im przyjechać, aby omówić trasę koncertową Take Me Home.
Wyszedł. Zostałyśmy z Carą same.
-A ty nie chciałabyś jechać ze mną do NYC?- zapytałam.-
pojechałybyśmy gdzieś na krótkie wakacje.
-Wiesz, że bym chciała, ale nie mogę, mam jeszcze do
uszycia garnitur dla Nialla. Dużo pracy przede mną.
-Ale dojechałabyś. Proszę.- zrobiłam słodką minkę i
zatrzepotałam rzęsami.- mogłabyś nawet przyjechać z chłopakami. Na 100% by cię
wzięli.
-No wiem Camille. Zobaczymy. Będę do ciebie codziennie dzwonić.
-No, wiem. Ale jak ci się uda, to dzwoń, czy to noc, czy to
dzień. Zamówimy jakieś jedzenie?
-Czemu nie. Wiesz co, znam świetną restaurację, gdzie
robią naleśniki ze szpinakiem. Palce lizać. Co ty na to?
-Wiesz, że nienawidzę szpinaku.
-Ja też nie lubiłam, ale przekonałam się do niego,
właśnie po tych naleśnikach.
-Dobra, oglądniemy coś?
-Love Actually???- uśmiechnęła się zawadiacko.
-Nie wkurzaj mnie. Mam ochotę, na jakiegoś mocnego
thrillera. Wiem, Dziewczyna z Tatuażem.
-Słyszałam, że jest niezły.
-Weź zamów to żarcie, bo ja zaraz umrę z głodu.
-Dobra już.- Cara chwyciła telefon i złożyła zamówienie.
Ja
poszłam się wykąpać, umyłam włosy i w moich ślicznych piżamkach zeszłam na dół.
Było koło 19:00. Obiado – kolacja już czekała na talerzach, a przy nich 2 kubki
gorącego kakao. Usiadłyśmy, zjadłyśmy. Naleśniki, boże niebo w gębie, chciałam
jeszcze domówić, ale powstrzymałam się. Oglądałyśmy film, gdy zaczął śpiewać
Justin Bieber „As long as you Love me” z telefonu Cary (warto, a właściwie
trzeba powiedzieć, że Cara kocha Justina, była nawet 2 razy na koncercie raz w
Manchesterze, a raz w Londynie, całkiem niedawno).
-Harry?
-Tak, zrób pauzę.
Cara gadała, śmiała, przez cały czas, mówiła, że tęskni.
O matko! I jeszcze wiele innych rzeczy. 20 minut później skończyła rozmowę,
mówiąc, że czekam na nią. Hazza chyba chciał się wprosić, ale Cara powiedziała,
że mamy babski wieczór. Powiedział coś jeszcze, a moja BFF stwierdziła, że mi
przekaże.
-Co masz mi przekazać ?
-Że chłopcy przyjdą na lotnisko się z Tobą pożegnać.
-Oj jak milutko, a teraz siadaj bo zmarnowałyśmy 25
minut, na twoje gadanie.
-Ej!
-Oj przestań. Oglądamy.
Film bardzo ciekawy, poza tym, że grał tam agent 007.
Spojrzałam na zegarek, była 22:10. Doszłyśmy do wniosku, że trzeba iść spać,
muszę być wypoczęta. O 15:20 mam samolot. Weszłam na górę, umyłam zęby,
położyłam się i zasnęłam. Obudziła mnie Cara, mówiąc, że już 12:00. Zerwałam
się z łóżka, że aż mi się w głowie zakręciło. Ochłonęłam, a do mojego nosa
doleciały zapachy jajecznicy. Szybko się ubrałam w luźne jeansy, szarą koszulkę
i zeszłam na dół. W podskokach wbiegłam do kuchni, gdzie stał Harry, a Cara
zalewała kubek z herbatą.
-Kiedy przyszedłeś?
-Tak, w ogóle to cześć.-powiedział Hazza.
-Hej.
-Tak gdzieś koło 9:30, zjedliśmy Carą śniadanie, a tobie
postanowiliśmy zrobić później.
-Wiecie co?
-Co?- zapytali mnie.
-Kocham Was.
-Wiemy.- odpowiedzieli jednocześnie.
-Hazzuś, odwieziesz nas potem na lotnisko?- zapytała
Cara.
-Oczywiście, że tak- odpowiedział i dał jej buziaka.
Zjadłam
śniadanie, boże, jak on gotuje, tak dobrej jajecznicy, to nawet moja mama nie
robi. Wypiłam herbatę, pogadaliśmy jeszcze chwilę. Spojrzałam na zegarek 14:00,
ale zleciało. Nie chce wyjeżdżać, chce zostać tu. Poza tym za 2 tygodnie są
urodziny Lizzie i będę jechać do Holmes Chapel. Poszłam po walizkę na górę,
ubrałam żakiet i apaszkę. Zeszłam na dół, tam czekali na mnie Cara i Harry.
Chłopak wziął ode mnie bagaż i włożył go do bagażnika swojego samochodu.
Wsiadłyśmy i ruszyliśmy. Rozmawialiśmy trochę o wszystkim i o niczym.
Dojechaliśmy do Heathrow, była 14:30.
Weszliśmy z bagażami, a tam czekali na nas Zayn, Lou, Niall, Liam. Właśnie Lou,
chciałam do niego podbiec, ale nie chciałam pokazać, że tak mnie do niego
ciągnie. Chłopak sam to uczynił, podbiegł do mnie i wziął mnie na ręce. Wszyscy
się przyglądali zdziwieni, a Louis zarumienił się i postawił na ziemi.
Pożegnałam się z wszystkimi, Carze kazałam dzwonić, jak będzie mogła
przyjechać, no i powiem szczerze, że ze łzami w oczach podążyłam ku odprawie.
Wsiadłam do samolotu, który punktualnie o 15:20 wystartował do Nowego Jorku.
Obok mnie siedziało starsze małżeństwo, pani mnie od czasu do czasu zagadywała.
W pewnym momencie usnęłam. Obudziła mnie stewardesa, mówiąc, że dolecieliśmy
zerwałam się szybko i przeprosiłam. Było koło godziny 20:00. Założyłam okulary,
bo miałam podpuchnięte oczy, a poza tym chyba się rozmazałam.
Poszłam odebrać
bagaże, kiedy drogę zagrodził mi jakiś fotograf, ominęłam go i podążyłam ku
taksówce. Sam napisała mi sms-a, że mam jechać do hotelu Sofitel, jest tam
rezerwacja na moje nazwisko, więc podałam adres taksówkarzowi. Jechaliśmy z
dobre 15 minut, aż zatrzymaliśmy się, podeszłam do recepcji, jakiś facet wziął
mi walizkę, a pani dała kartę do pokoju. Otworzyłam drzwi, mężczyzna wniósł mój
bagaż, za co mu podziękowałam, uśmiechając się przy tym. Na stoliku leżała
kartka, a właściwie notatnik, na którym miałam wszystko napisane co do dnia.
Każda sesja, wywiad, pokaz, było w nim zawarte. Włączyłam telefon i zadzwoniłam
do Cary.
-Halo?
-Hejka,
mrs. Styles.
-Ooo,
pani Tomlinson dzwoni.
-Ej,
przestań.
-Dobra.
Jak lot?- w tle usłyszałam głos Harryego: Jesteś już gotowa?
-W
porządku, a ty gdzie się wybierasz?
-Hazza
zaprosił mnie na kolację. Weź ale się cieszę.
Nagle odezwał się Harry.
-Montrose, nie
zawracaj mojej dziewczynie głowy, bo się spóźnimy.
-Styles,
nie mów do mnie po nazwisku, bo wiem gdzie mieszkasz.- teraz
zwróciłam się do Cary- Caruś, pamiętasz
co mi obiecałaś.
-Camille,
mówiłam ci, że nie wiem czy dam radę, ale postaram się.
-Ale
ja za wami tęsknie…, nie czekaj, za Tobą.
-Ej,
a za mną nie?- odezwał się Harry.
-No
nie wiem, nie wiem. Muszę pomyśleć.
-Dobra,
kończcie te pogaduszki, bo my się naprawdę spóźnimy.- powiedział Cara.
-Cara,
ale pamiętaj.
-Dobrze
będę pamiętać.
-Bo
wiesz, jak przyjedziesz do NY, to poderwiemy jakichś super ładnych chłopaków.
-No
to się zdziwisz Camille, jak Harry ze mną przyjedzie.
-Upijemy
go i będzie z górki.
-JA
TO SŁYSZAŁEM.
-Kocham
Was. Papa.- powiedziałam.
-Papa.
-Camille
ja cię jeszcze dopadnę.- zawołał Harry.
-Wynajmę
ochronę.
-Dobra
koniec, pa Camille. Do zobaczenia.- przerwała Cara.
-Do
zobaczenia.- rozłączyłam się.
Postanowiłam zamówić sobie jedzenie do pokoju, bardzo
burczało mi w brzuchu. Sięgnęłam po telefonu, który był w pokoju i wykręciłam
numer do hotelowej kuchni. Zapytałam się czy mają naleśniki ze szpinakiem,
jednak zaprzeczyli, więc zamówiłam Lasagne ze szparagami, kucharz powiedział,
że będzie za 20 minut. Poprosiłam jeszcze o herbatę truskawkową. Podziękowałam
i rozłączyłam się. Sięgnęłam po notatnik: Jutro: sesja do amerykańskiego Elle.
Będę tu 4 dni, z czego 3 są zawalone sesjami i pokazami. Jeden dzień mam wolny
i postanowiłam, że wtedy pójdę na jakąś fajną imprezę. Usłyszałam pukanie do
drzwi. Otworzyłam je, a do pokoju wjechał kelner z obiadkiem. Ale zapachniało.
Podziękowałam, a facet powiedział, że wszystko jest już opłacone. Nie dość, że
nie płacę za hotel, to jeszcze za żarcie. Marzenie. Włączyłam MTV. Uwaga fanki
One Direction: Wielka sensacja w
Londynie. Louis Tomlinson spotkał się z sekretną blondynką-Zakrztusiłam
się- na razie jeszcze nie wiemy z kim. Szukamy
tajemniczej piękności.
Za 5 minut zadzwonił mi telefon, kaszląc jeszcze,
odebrałam.
-Czy ty to
widziałaś?- to był Louis.
-Widziałam i mało
mi płuca nie wyleciały, bo zakrztusiłam się jedzeniem.
-Mam
dosyć do jasnej cholery tych całych paparazzi. Chamy z nich i tyle. Zero
prywatności. Dobrze, że jeszcze cię nie poznali.
-Masakra
jakaś.
-Jak
tam u ciebie? Ładny masz hotel?
-Ładny?
To jest mało powiedziane, mam wielki taras z widokiem na Statuę Wolności.
-Czekaj,
jesteś w Sofitelu?
-Tak.
-Dostałaś
apartament, w którym mieszkałem kiedyś z Harrym.
-
Ale fajnie.
-Jakie
masz plany na jutro?
-Sesja
do amerykańskiego Elle.
-Nieźle.
Nie będę ci zawracał już głowy. Smacznego. Do zobaczenia.
-Dzięki,
pozdrów chłopaków.
Louis krzyknął:
Chłopaki macie pozdrowienia od Camille.
Na co oni odkrzyknęli:
Dzięki powiedz jej, że ją kochamy i życzymy szczęścia na nowej drodze życia.
-Który
to powiedział?- krzyknęłam.
-Niall.
-Powiedz
mu, że go zabiję.
-Przekaże.
Papa Camille.
-Pa
Lou.- rozłączyłam się i zjadłam do końca posiłek. Wypiłam
herbatę i poszłam wziąć kąpiel. Napuściłam sobie gorącej wody do wanny,
siedziałam w niej koło godziny. Owinęłam się ręcznikiem i usłyszałam dźwięk
dzwonka telefonu. Na ekranie pojawił się napis: Mamusia. Odebrałam.
-Hej, mamo.
-Camiii?
-Lizzie, ale cię dawno nie słyszałam. Jak tam?
-Dobzie, a ty jesteś w domu?
-Nie słoneczko, jestem w Nowym Jorku.
-Fajnie, mama mówi, zie cie kocha.
-Powiedz jej że ja ją bardziej.
-Wieś, zie niedługo psijedzieś na moje urodzinki?
-Wiem, a wiesz kiedy przyjedzie Eric?
-Tak, on psijedzie za laz, dwa, csy, ctery, pięć dni.
-Ja jeszcze nie wiem, ale jak będę wiedziała to zadzwonię
do mamy.
-Do mnie zadzwoń, dobze?
-Dobrze, obiecuję.
-To papa, bo idę spać, jutlo mam występy w pseckolu.
Kocham Cię.
-Powodzenia,
ja też cię kocham.- rozłączyłam się. Wyjęłam piżamy z walizki i położyłam się
spać.
Camille niesamowite .. Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuń