poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 10



Obudziłam się około godziny 11. Moja głowa, Matko jak boli, nic nie pamiętam z wczoraj, tylko to, że Cara zbiła mi kubeczek i trochę piłyśmy. Sięgnęłam po torebkę, gdzie miałam tabletki. Wzięłam jedną i popiłam wodą. Niestety musiałam wstawać, bo na 13 miałam przygotowanie do pokazu. Wyszłam spod kołdry, było trochę zimno, nie zamknęłyśmy drzwi od balkonu, ale może to i dobrze, od razu poczułam się lepiej. Wzięłam zimny prysznic, a gdy wyszłam to mało na zawał nie umarłam.
-CO WY TU ROBICIE?
-No zgodnie z obietnicą, śniadanie, a tak w ogóle to cześć.
-Cześć, ale jak wy tu weszliście.
-Eee, spaliśmy tu.
-TU?
-No co się tak dziwisz, nie pamiętasz?
-Ale co?
-Ty ona nie pamięta.- zaśmiał się Hazza.
-Co mam pamiętać?
-Imprezę z fajowskimi kolesiami- zaśmiał się Lou, na co ja spiorunowałam go wzrokiem.
-Do „Up all night”. – powiedział Harry.
-Ty serio nie pamiętasz?- zapytał Louis.
-Nic, a nic.
-Szczerze, jakbym tyle wypił to też bym nie pamiętał.
-Ile my wypiłyśmy?
-Dwie butelki Jacka Danielsa i trochę malibu.
-Jezus Maria.
-Nooo.
Cara otworzyła oczy i jęknęła głośno. Podałam jej tabletkę i wodę. Podziękowała, bardzo się zdziwiła jak zobaczyła chłopaków.
-Harry, co ty tu robisz?
-Przyjechałem z próby, jak usłyszałem, że jesteś na imprezie z fajowskimi kolesiami.
-O czym ty mówisz?
-Nie pamiętasz?  Ha… Obydwie macie nauczkę: nie pić tyle, nigdy więcej.
-Moja głowa- powiedziała Cara.
Zjadłam swoją porcję śniadania, gdy była 12:00. Dostałyśmy duże kubki kawy, nie powinnam, ale muszę, zaraz po jej wypiciu wzięłam leki. Ubrałam się na luzie. Louis powiedział, że mnie odwiezie, bo nie wyglądam dobrze. Ze względu na to, że nie mieli tu swoich samochodów, dałam mu kluczyki do czarnego cacka. Wyszliśmy na parking, parkingowy pomachał mi, na co ja się uśmiechnęłam. Gdy podeszliśmy do pojazdu, Lou aż zagwizdał. Podczas jazdy zaczęliśmy rozmowę.
-Ale bryka!
-Dziękuję.
-Co masz dzisiaj w planach?
-Pokaz i wracam do hotelu. Dobrze, że już jutro wyjeżdżamy.
-My niestety musimy zostać jeszcze kilka dni, mamy próby, wywiady itp. O której macie samolot?
-Chyba o 19:00, ale chcę po pokazie pojechać na lotnisko, żeby się spytać. A wy co planujecie po pobycie w USA?
-Głównie, chcemy odwiedzić rodzinę. Harry powiedział, że weźmie mnie ze sobą do Holmes Chapel, a wracamy do Londynu.
-Macie jakieś koncerty jak wrócimy?
-Tak jedziemy do Danii na tydzień.
-Boże jak wy jesteście zapracowani.
-Taka praca. O której kończysz?
-Późno, weź samochód, ja wrócę taksówką.
-No to do zobaczenia.-Louis zatrzymał się pod budynkiem, gdzie miałam mieć pokaz.
-Dziękuję i pa.- już miałam wyjść z samochodu, ale zatrzymałam się, odwróciłam się w stronę chłopaka i dałam mu całusa w policzek. Wyszłam.
Lou odjechał z piskiem opon. Ja weszłam do budynku. Pani z sekretariatu zaprowadziła mnie na do garderoby. Tam było już 13 modelek, w tym Adriana Lima, Miranda Kerr. Przywitałam wszystkich, podszedł do mnie fryzjer i posadził na fotelu. Uczesano mnie, umalowano i przedstawiono plan pokazu. Około godziny 14:00 miałam gotowy makijaż i fryzurę. Miałam godzinę wolną. Miranda podeszła do mnie.
-Jesteś Camille?
-Tak.
-Miałaś bardzo fajną sesję do Vanity Fair. Wyszłaś fantastycznie na tle basenu.
-Bardzo dziękuję i cieszę, że ci się podoba.
-W jakiej agencji jesteś?
-Elite NY-London City.
-Aha.
Zadzwoniłam do Sam, pogadałam z nią. Pogratulowała mi sesji. Zleciało jak z bicza strzelił. Pokaz rozpoczynał się o 15. Przywdziałyśmy się w pierwsze stroje. 15:00, godzina śmierci. Pełna sala ludzi, celebryci w pierwszych rzędach. DJ zaczął grać muzykę, ruszyłyśmy ja byłam piąta w kolejności. Pierwsza, druga, trzecia, czwarta i ja. Bardzo dobrze nam to wyszło. Pokaz skończył się około 17:00, a zaraz po jego zakończeniu mogłyśmy już iść. Ja tak jak mówiłam, pojechałam na lotnisko odebrać bilety i dowiedzieć się dokładnie o której mamy odlot. Załatwiłam, sprawdziłam i wróciłam. W hotelu byłam około 18:00. Weszłam do środka i skierowałam się do windy. Cara akurat wychodziła z pokoju.
-No wreszcie jesteś co tak długo?
-No przecież miałam pokaz, a poza tym byłam na lotnisku i odebrałam bilety.
-Zostaw torebkę i choć ze mną.
-Ale gdzie?
-Muszę kupić sukienkę.
-Ale po co?
-Bo Harry zaprosił mnie na kolację.
-Co ty nie masz żadnej sukienki?
-No nie, a ty?
-Ja też.
-No to idziemy do centrum handlowego.
-Na którą godzinę idziecie?
-20:00.
-To nie mamy dużo czasu.
-Racja.
Ruszyłyśmy ku taksówce, bo Louis dalej miał moje czarne cacko, ruszyłyśmy. W ciągu 10 minut stałyśmy przy wieszakach i wybierałyśmy sukienki. Ja upatrzyłam 2, Cara 1. Przymierzała je po kolei. Najlepiej wypadła w tej , kupiłyśmy jeszcze buty, a ja pożyczyłam jej torebkę. Teraz szybki powrót do hotelu. Speedem do pokoju, gdzie Cara szybko umyła włosy, wysuszyła je. Potem uczesałam ją w kłosa. Dochodziła 19:30, gdy Cara był gotowa. Ja opadłam z sił na łóżko.
-O której mamy samolot jutro?
-O 15:15 mamy odlot.
-A tak dokładnie, gdzie będziemy mieszkać?
-San Diego, hotel Marriott. Wynajęłam dla nas dwa pokoje, obok siebie, tak, żeby każda miała trochę prywatności. Wszystkie pokoje były zajęte, ale akurat się dwa zwolniły więc, wiesz.
-Ale się cieszę, wreszcie po wyleguję się na plaży, zrobię dużo zdjęć. Bardzo dużo.
Około 19:50 Hazza zapukał do drzwi. Otworzyłam, bo Cara pudrowała jeszcze nosek. Oniemiał na jej widok, ale naprawdę ślicznie wyglądała w sukience. Wyszli trzymając się za ręce. A ja postanowiłam, że się wykąpie i oglądnę jakiś film. Miałam ze sobą notebooka, więc nie było problemu. Umyłam włosy, nałożyłam sobie maseczkę, włączyłam komputer i oglądnęłam „Pan i pani Smith”, jeden z moich ulubionych filmów. Skończył się około 22:00.  Postanowiłam, że nie będę szła jeszcze spać, bo mi się nie chce, więc włączyłam jeszcze jeden- „Ostatnią piosenkę” z Miley Cyrus. Popłakałam się niemiłosiernie, łzy same mi leciały. Po napisach końcowych wyłączyłam komputer i wyszłam na taras, patrzyłam na ludzi chodzących za ręce, całujących się. Zazdrościłam im.  Dopiero teraz poczułam, że jestem samotna, że nie ma przy mnie osoby, która by mnie teraz przytuliła, spytała: czemu płaczesz?. Jestem pozostawiona sama sobie. Odkąd Adam zerwał ze mną, nie miałam nikogo, nie potrafiłam zaufać mężczyznom (prócz oczywiście Harryego, ale on jest dla mnie jak drugi brat). Nie wiecie, kim jest Adam?
Gdy miałam 15 lat, bardzo chciałam zostać modelką, moi rodzice zachęcali mnie do pójścia do programu, jednak brakowało mi wsparcia jednej osoby: właśnie Adama. On twierdził, że jestem za gruba na program i że jeżeli pójdę do niego to ze mną zerwie. Kiedyś zebrałam się na odwagę i powiedziałam o tym wszystkim Harryemu, okropnie się wkurzył i nieźle pobił Adama. Ja jednak dalej uważałam, że jestem gruba, odchudzałam się do takiego stopnia, że moja mama zabrała mnie do lekarza i jednoznacznie osądzono, że mam anoreksję. To było straszne. Mój tata, gdy dowiedział się o sprawie z Adamem (Harry mu o tym powiedział), poszedł do rodziców chłopaka i zrobił niezłą zadymę. Chodziłam na terapię, a kiedy byłam zdrowa, Cara i Harry zachęcili mnie do pójścia do The Next Top-Model. Potem moja kariera powoli rozwijała się. Ale nie miałam nikogo bliskiego, w sensie, chłopaka. Zazdrościłam trochę Carze tak wspaniałego faceta, jakim jest Hazza.
Popłakałam się, usiadłam na leżaku i wpatrywałam się w gwiazdy. Łzy leciały mi przez cały czas, i gardło paliło okropnie. Minęło dużo czasu, gdy wreszcie wróciła Cara. Pożegnała się z Harrym gorącym pocałunkiem i zamknęła drzwi. Zaczęła mnie wołać.
-Camille? Gdzie jesteś? Cami? Gdzie ona poszła?- Cara otworzyła drzwi od tarasu- O tu jesteś. Co się stało?!- krzyknęła, gdy zobaczyła w jakim byłam stanie.
-Przytul mnie.- szepnęłam, po czym Cara porwała mnie w ramiona. Głaskała mi włosy, ocierała łzy.
-Kochaniutka nie płacz, bo się rozpłaczę i będzie źle.
-Ej to mój tekst.-powiedziałam.
Usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Cara podała mi chusteczkę i poszła sprawdzić kto to. Harry przyniósł jej sweterek, bo zostawiła go w samochodzie.
-Co się stało?- zapytał Harry, gdy tylko zobaczył w drzwiach zaniepokojoną Carę.
-Nie wiem. Ona siedzi na leżaku, patrzy w gwiazdy i płacze.
-Mogę wam jakoś pomóc?
-Nie, wracaj do chłopaków, my sobie damy radę. Zamówię herbaty i pogadam z nią.
-Jakby coś to dzwoń.
-Dobrze.- dała mu całusa.-Kocham cię.
-Ja ciebie też. Pa.
Cara wróciła na taras.
-Chodź do pokoju, usiądziemy, pogadamy, wypijemy herbatę. Zimno już jest.
Podniosłam się i ruszyłam ku fotelowi. Cara zamówiła 2 herbaty i w ciągu 5 minut przyniesiono nam je.
-A więc?
-Jestem tak strasznie samotna- szepnęłam, znowu chciało mi się płakać.
-Nieprawda, masz mnie, Harryego, Louisa, pozostałych chłopaków, rodziców, a przede wszystkim wielu przyjaciół.
-Ale to nie o to chodzi.
-A o co?
-Odkąd Adam- poczułam gulę w gardle, to imię sprawiało, że wszystkie wspomnienia wracały- zerwał ze mną, ja nie miałam chłopaka.
-To co, Hazza jest moim pierwszym chłopakiem. Ja bym się cieszyła, możesz się bawić z każdym facetem na świecie- prócz kilku wyjątków.- próbowała mnie rozśmieszyć.
-Ale powiedz mi, czy Harry cię uszczęśliwia?
-No tak, bardzo.
-Ja też potrzebuję takiej osoby.
-A Louis.
-Sprawa z Louisem, jest dość specyficzna. Czuję, że mogę powiedzieć mu wszystko, ale nadal boję się mu w pełni zaufać. Mam nadzieję, że to się zmieni.
-Bylibyście świetną parą.- dopiłyśmy herbatę do końca i Cara poszła wziąć prysznic. Ja położyłam się do łóżka. Miałam lepszy humor, ale dalej byłam przygnębiona. Moja przyjaciółka wyszła z łazienki.
-Cam?
-Co?
-Co cię tak wzięło na wspomnienia, rok albo i dłużej nie gadałyśmy o tym?
-Oglądnęłam „Ostatnią Piosenkę”.
-Ten melodramat?
-Tak.
-No to ja się nie dziwię. Dobra idziemy spać.

1 komentarz: