Obudziłam się ok. 10:00. Zajrzałam do mojej przyjaciółki,
która spała. Ubrałam się i zeszłam na dół, po śniadanie dla niej i dla mnie.
Wzięłam po dwa rogaliki dla każdej. Cara nadal spała, więc położyłam jedzenie
na stoliku na tarasie. Chwilę później wstała. Miała podkrążone oczy, trzymała
się za brzuch, źle się czuła. Usiadła i lekko się do mnie uśmiechnęła.
-Jak się czujesz?
-Fatalnie, nie mogłam spać.
-Trzeba było mnie obudzić.
-To zasnęłabyś na siedząco. Byłabyś tak samo nie wyspana
jak ja.
-Chyba posiedzimy dzisiaj tutaj.
-Nie, musimy korzystać z pogody. Nie pójdziemy się kąpać
i opalać, ale na spacer?
-Chętnie. Pochodzimy po plaży.
Cara
wzięła jeszcze jakieś tabletki, zjadła i wyszłyśmy z hotelu. Szłyśmy z dobre 5
km po plaży, jak nie więcej. Stanęłyśmy przed i zaczęłyśmy rozmawiać. Podszedł
do mnie pies, trzymający w pysku, jakieś
zabawki, rzuciłam mu je i postanowiłyśmy wrócić i coś zjeść. Powrót- kolejne 5
km. Usiadłyśmy sobie na leżakach i zamówiłyśmy po szklance coli. Około 19:00
wróciłyśmy do hotelu. Nogi mnie bolały, Cara czuła się już lepiej, ale przez
cały czas chciało jej się wymiotować. Posiedziałyśmy na leżakach i wspominałyśmy
czasy szkolne. W pewnym momencie Cara zasnęła, więc okryłam ją kocem, żeby nie
było jej zimno. Ja wzięłam prysznic, zadzwoniłam do mamy i poszłam spać.
***Następny dzień***
Obudziło mnie pukanie do drzwi, otworzyłam je, a w nich
stali dwaj faceci. Louis i Hazza.
-Co wy tu robicie?- spytałam ziewając.
-Myślałem, że rzucisz mi się na szyję, jak mnie
zobaczysz.- westchnął teatralnie Louis.
Przytuliłam ich i wpuściłam do swojego pokoju.
-A gdzie moja piękna brunetka?
-Śpi na leżaku, źle się wczoraj czuła.
-A czemu nie w swoim łóżku?
-Bo zasnęła wieczorem i nie chciałam jej budzić, a wy o
której przyjechaliście?
-Jesteśmy prosto z lotniska.- szepnął Harry i podszedł do
niej i zaczął łaskotać za uchem.
Cara zaczęła się uśmiechać i trochę krzywić. Otworzyła
oczy, a Hazza dał jej super-mokrego buziaka. Cieszyła się jak dziecko jak go
zobaczyła. Postanowiliśmy zostawić ich samych, zamknęłam drzwi balkonowe.
-Ładne macie pokoje.
-No ładne, a wy gdzie się zatrzymaliście.
-Tu.
-Jak tu? Przecież cały hotel jest zajęty.
-ŻE CO?
-Najwyżej będziecie mieszkali z nami. Zostajemy tu
jeszcze 2 dni, a trzeciego wyjeżdżamy.
-Cara będzie z Harrym, a my będziemy…
-Razem.
Konwersację przerwał nam Hazza, który zapukał w szybę.
Otworzyłam drzwi.
-Idziemy coś zjeść?
-Daj mi chwilę, chcę się odświeżyć.
-Ja też.- powiedział Lou – jak chcesz to możesz być
pierwsza.

-A gdzie pozostali członkowie One Direction?
-Zayn został w Nowym Jorku, bo Perrie jest tam ze swoim
zespołem, Liam pojechał z Danielle do jego rodziców, a Niall prawdopodobnie
pojechał do Mullingar.
-Aha.
Rzuciłam się na łóżku, głośno jęcząc.
-No i po co tyle jadłaś?- zaśmiał się Lou.
-Bo byłam głodna, a jak jestem głodna, to mogłabym cię
obudzić w nocy szukając jedzenia.
-O boże! Trochę jesteś podobna do Nialla?
-Czemu?
-A temu, że facet jak jest głodny, to zrobi wszystko,
żeby dostać jedzenie, dosłownie.
-Nie no bez przesady…
-Uwierz mi, ja nie przesadzam. Wiele przeżyłem mieszkając
z nim.
-To może ja nie będę pytać.
-Co robimy?
-Nie wiem, nudzi mi się. Nie pytałam, więc jak podróż?
-Szczerze to do kitu, mimo tego, że mieliśmy miejsca w
pierwszej klasie to siedziałem koło spoconego grubasa, nie to jest mało
powiedziane, monstrum, myślałem, że fotel się pod nim załamie. Hazza się śmiał,
bo siedział koło małej dziewczynki i śpiewał z nią nasze piosenki.
-Nieciekawie.
-A gdzie jest Cara i Hazza?
-Nie wiem, zobaczmy u nich w pokoju.
Wyszliśmy na taras, a tam zasłonięte żaluzje i zamknięte
drzwi balkonowe, Lou chciał zapukać, ale przytrzymałam jego dłoń.
-Nie przeszkadzajmy im, dadzą sobie radę.
-Masz rację, co powiesz na jakiś film?
-Jaki typ cię interesuje?
-Blondynka, niebieskie oczy, ładny uśmiech…
-Nie o tym mówię, jaki typ filmu?
-Aaa, no to komedia, ALE nie WIESZ CO.
-Rozumiem, co powiesz na… uwaga… uwaga… Straszny Film 5.
-Zgadzam się- powiedział z powagą.
-To dobrze- odpowiedziałam tym samym tonem.
Ruszyliśmy do pokoju, włączyłam komputer i zaczęliśmy
oglądać. Boże, jak ja się naśmiałam, niekoniecznie z filmu, ale tego w jaki
sposób Louis udawał bohaterów. Ten człowiek mnie dobija. W połowie filmu
usłyszeliśmy śmiech, a za dosłownie sekundę, na tarasie pojawiła się Cara.
-Nareszcie skończyliście.- krzyknęłam.
-Co?
-Nie chcę mi się powtarzać- powiedziałam do siebie.
-A co to za randka?- wparował Harry do mojego pokoju- czy
my o czymś nie wiemy?- uniósł brwi, jakby czekał na odpowiedź.
Chwila ciszy.
-No tak, bo wiesz, my tu sobie oglądamy taki film, fajny
nawet.- zaczął mówić jak pedzio- i w tym momencie nam przeszkadzasz Hazzuś,
więc po proszę cię grzecznie o opuszczenie tego lokalu. Do widzenia, żegnam.
Parsknęłam śmiechem, dokończyliśmy film. Wyszłam na taras, na drzwiach
przyklejona była karteczka: Idziemy się poszwędać gdzieś tam. Pa. Cara.
Lou podszedł do mnie.
-Co tam masz?
-Hazza i Cara „poszli się poszwędać gdzieś tam”.
-Aha, fajnie.
Nagle usłyszeliśmy dźwięk dzwonka telefonu Louisa, ten
pobiegł i odebrał. Gadał z dobrą godzinę, druga Cara. Ja w tym czasie
surfowałam po necie, czyli krótko mówiąc Twitter. Dodałam posta: In the Next
year San Diego Again! Louis wrócił na taras i odłożył telefon na stolik.
Zbliżała się północ, więc jako tako chciało mi się spać.
Ziewnęłam.
-Uuu malutka Camille już chce iść do łóżeczka.-
powiedział głosem, jak babcia mówi do swoich wnucząt.
-Nie- skrzyżowałam ręce na piersiach i zrobiłam podkówkę.
-Tak serio, to ja też jestem zmęczony.
-To co idziemy spać?
-Tak, kto pierwszy zajmuje łazienkę, spojrzeliśmy na
siebie i ruszyliśmy ku drzwiom. Byłam pierwsza, krzyknęłam tylko: Wygrałam.
Wzięłam prysznic, umyłam głowę i zmazałam makijaż. Ubrana
w piżamy, a konkretnie, krótkie spodenki i podkoszulkę, wyszłam z łazienki,
Louisa nigdzie nie było, zaczęłam go wołać. Odezwał się z kanapy w rogu pokoju.
Rozkładał sobie koc.
-Co ty robisz?
-No rozkładam sobie posłanie.
-Ty chyba śnisz.
-Czemu?
-Ty zamierzasz tam spać?
-Przecież nie mam gdzie.
-Jak nie masz gdzie. A to wielkie dwuosobowe łóżko to co?
-A ty gdzie będziesz spała.?
-LOU to łóżko jest DWUOSOBOWE. Rozumiesz?
-Czyli my będziemy razem spać?
-Tak- westchnęłam ze zrezygnowaniem- możesz iść do
łazienki.
-Ok.
Zadzwoniłam jeszcze do mamy i położyłam się do łóżka.
Louis wyszedł z mokrymi włosami w czerwonych spodniach i białej koszulce.
Przyglądałam się mu, a on zaczął się śmiać.
-Sweet spodenki.
-Wiem, mama mi je kupiła.
Świetny, czekam na kolejny ! <3.
OdpowiedzUsuńswietny :D czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuń