W nocy obudził mnie dźwięk sms-a.
-Cześć
Camille, jak tam wakacje. James.
Co za James, i skąd wie o moich wakacjach. James, James,
James, ahaaa... James.
-Było fajnie, ale
powiedz mi czemu ty piszesz o 3 nad ranem? -.-
-Jak
o trzeciej, przecież jest 22.
-To
chyba ci się zepsuł zegarek.
-Gdzie
ty jesteś? W USA?
-Nie
w Anglii w domu.
-Oj
ktoś się geografii nie uczył. Strefy czasowe.
-O
Boże! Ale wtopa!
-Dobra
nie przeszkadzam ci, mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.
-Tak.
Cześć! :)
Poszłam dalej spać. Obudził mnie pisk Lizzie o 10:00.
Uduszę małolatę!
Wybiegłam z pokoju, mała przebiegała koło mojego pokoju,
więc złapałam urwisa. Położyłam ją na łóżku i zaczęłam łaskotać. Ze swojego
pokoju wybiegł Eric, który rzucił się na nas i teraz obydwie zaczął łaskotać.
Krzyczałam na całe gardło, mama oparła się o framugę i załamka. Westchnęła
tylko: I znowu się zaczyna. Louis wyszedł zaspany, popatrzył tylko na nas i
poszedł do łazienki. Wreszcie krzyknęłam: STOP! Eric przestał, ja wzięłam
Lizzie na ręce i zeszłam na dół. Jajecznica czekała tylko na przybycie
pożeraczy. Sięgnęłam po talerzyk, za kilka sekund Eric zbiegł na dół i zaczął
na mnie krzyczeć, że zaraz wszystko zjem. Zeszli pozostali: Louis ubrany,
Kristen też ubrana i tata.
-CO ZA DOM WARIATÓW!- krzyknął.
-Jak my przyjeżdżamy, to tak jest zawsze.- powiedział
Eric.
-No wiem.
Po śniadaniu, poszłam na górę i ubrałamsię. Louis czekał na mnie na dole, wyszliśmy z domu tylnym
wejściem, gdyż od rana stały tam fanki. Mieszkaliśmy na skraju z polem.
Wyszliśmy przez furtkę. Rozmawialiśmy sobie o życiu, po prostu, opisywał mi
życie faceta z czteroma babami pod dachem. Doszliśmy do naszego (w sensie
mojego i Harry’ego) domku na drzewie.. Uciekaliśmy tu od problemów,
wyciszaliśmy się, czasami Hazza brał gitarę i śpiewaliśmy razem.
Najśmieszniejsze było to, że albo brano nas za rodzeństwo, albo za parę. Tak w
sekrecie, to byliśmy parą, w wieku 7 lat, chodziłam z nim 3 dni i zerwaliśmy ze
sobą. Spojrzałam w górę, nasz domek na wielkim dębie dalej w pełnej okazałości,
nikt go nie zniszczył. Weszłam powoli, na górze mieliśmy stołek, na którym i
tak nikt nie siedział, szafeczkę, którą zabrałam z drewutni dziadka, a w niej
zdjęcia, nasze zdjęcia z dzieciństwa. Zawołałam Louisa, który wszedł na górę.
-Więc, to jest moja ulubiona kryjówka.
-Historyczne miejsce.
Opowiadałam mu historie. Przesiedzieliśmy cały dzień.
Właśnie zachodziło słońce, usiedliśmy na skraju domku i przyglądaliśmy się.
Przez przypadek położyłam swoją dłoń na dłoni Lou. Wzięłam ją zaraz i
szepnęłam: Sorry. Jednak chwilkę później, on położył swoją dłoń na mojej,
popatrzyłam się w jego oczy, a on przybliżył swoją twarz do mojej i musnął moje
usta, bał się mojego odrzucenia. Kamień spadł mi z serca, zaskoczył go fakt, że
odwzajemniłam. Całowaliśmy się coraz bardziej namiętnie. Zabrakło mi oddechu,
odsunęłam od niego twarz i szepnęłam tylko, że musimy już iść. Zeszliśmy z domku
i trzymając się za rękę wróciliśmy. Fanek już nie było. Moja mama widząc nas
uśmiechnęła się i poprosiła, żebyśmy kupili jeszcze truskawki. Ruszyliśmy ku
sklepowi. Szliśmy śmiejąc się, od czasu do czasu jakiś całus. Nagle usłyszałam
głos, który sprawił, że wspomnienia wróciły.
-Wszędzie poznam te nogi.
Stanęłam w miejscu i przełknęłam ślinę. Ja wszędzie
rozpoznam ten głos.
-Co nie przywitasz się ze mną? Nie stęskniłaś się?
-Odwal się ode mnie.- odwróciłam się.
-Uuu jaka ostra. Zmieniłaś się trochę, jednak ten
show-biznes, coś z ciebie zrobił.
-Człowieku daj jej spokój jak o to prosi- odezwał się
Louis.
-Co się wtrącasz geju.
-Nie mów tak na niego.
-Bo co?
-Bo to.
Louis przywalił mu w mordę, aż poleciał na ziemię,
wkurzył się i rzucił się na niego. Nagle usłyszałam wołanie Hazzy, który szedł
z Carą. Z płaczem zawołałam go, a ten w mgnieniu oka przybiegł, zaczął ich
rozdzielać.
-Dorwę cię jeszcze. Rozumiesz?!-krzyknął Adam.
Louis miał pękniętą wargę, sączyła się z niej krew i
podbite oko. Wróciliśmy do domu, opatrzyłam mojego chłopaka. Moi rodzice, nie
wiedzieli co się stało. Opowiedziałam im, a ojciec dostał napadu furii,
musiałam go zatrzymać, bo by zabił gnojka. Masakra!
Poszliśmy do cioci Anne. Przywitały mnie z Gemmą bardzo
ciepło. Louisa znały, więc nie musiałam im go przedstawiać. Zjedliśmy posiłek i
wróciliśmy do domu. Eric, gdy dowiedział się o całej tej sytuacji, także dostał
napadu furii, jak ojciec, zgrany duet. Wyciszyła go Kristen -pocałunkiem.
Poszłam się wykąpać, gdy weszłam do mojego pokoju, gdzie Lou leżał i gadał z
Liamem. Wytarłam głowę i splotłam w warkocza. Pożegnał się i odłożył telefon.
Usiadłam na łóżku po turecku. Patrzył się na mnie, przyglądał.
-No i co teraz robimy?- uśmiechnął się cwaniacko.
-Ty idziesz spać. Do siebie.
-A to ja z tobą nie śpię?
-Rozwalisz się na całym łóżku no i jak ja mam się wyspać?
-Nie, ja obiecuję, że będę spał grzecznie…
-Już taki grzeczny to ty nie bądź.
-Mrrr…
-Kocham cię.
-Ja ciebie też kochanie.- pocałował mnie w usta i wstał z
łóżka.
-A ty gdzie?
-Idę wziąć prysznic, ale nie martw się wrócę.
-O, ja się o to nie martwię, ty na pewno tu wrócisz.
Spojrzałam na telefon, sms, znowu.
-Hej, mam nadzieję,
że teraz cię nie obudziłem :).J.
-Nie
dzisiaj nie, co słychać?
-Nudzę
się, chłopaki poszli na miasto, a ja siedzę w hotelu.
-Czemu?
-Bo
mnie bolą nogi po koncertach, mam zakwasy na maxa.
-Hahahaha.
-Nie
śmiej się, ty nie skaczesz po dwie godziny na scenie.
-Ale
stoję kilka godzin przed obiektywem.
Trzymałam telefon w dłoni, czekając na odpowiedź zwrotną,
kiedy na ekranie pojawił się napis JAMES, odebrałam.
-Halo?
-No nareszcie cię słyszę, mogłabyś zadzwonić od czasu do
czasu.
-Wiem, ale nie dzwoniłam, bo byłam na wakacjach,
włączałam telefon, tylko jak był mi potrzebny, a tak to byłam niedostępna.
-Rozumiem, sama byłaś?
-Nie z Carą, pamiętasz ją?
-Tak śliczna brunetka, z dużymi czarnymi oczami.
-Ciekawe czemu ją tak dobrze zapamiętałeś, przecież było
ciemno.
Zaczął się jąkać.
-No bo jak ona przyszła…
-Tak, tak mów sobie…
-Ej mogę się ciebie o coś zapytać?
-Słucham.
-No czy… tego ona… jest… wolna?
Parsknęłam śmiechem. Cara weszła do mojego pokoju.
-Czemu się śmiejesz?- zapytał.
-Nie wiem, czy mogę ci powiedzieć, nie wiem, czy mogę ci
ufać.
-Ej no.
-Chcesz to sam się jej spytaj.
-CO?! Ona jest tam z Tobą?
-No tak, a co jakiś problem?
-Jak cię dorwę to zabiję…
-Już ci ją daję do słuchawki.- podałam telefon Carze,
szepnęłam jej tylko James. Przy okazji wzięłam na głośnomówiący.
C: Halo?
J: Cześć Cara, pamiętasz mnie poznaliśmy się w klubie?
C:Tak pamiętam. Co słychać?
J: Dzięki, dobrze. A ty też jesteś z Camille u niej w
domu?
C: Właściwie, to tak i nie.
Śmiałam się jak nigdy.
J:To znaczy?
C:Z Camille jesteśmy w tej samej miejscowości, ale
mieszkam w domu mojego chłopaka.
J:Chłopaka…?
C:No tak, a co?
J: Nic, muszę już kończyć, bo chłopaki wrócili.
C: To hej.
Rozłączył się. Z balkonu Harry’ego, usłyszałyśmy wołanie.
Obydwie wyszłyśmy na mój balkon i patrzyłyśmy na Hazzę, który błaźnił się,
zaraz to mało powiedziane.
-Kochanie, potrzebuję cię…- ryczał jak niedźwiedź.
-W czym?- zaśmiała się moja przyjaciółka.
-Muszę mówić przy ludziach?
-Nie musisz, chyba wiem, o co chodzi, zbłaźnisz się do
końca.
-Słyszałem.
-Tyle, że ja dzisiaj u ciebie nie śpię.
-Chyba śnisz.
-No tak, tak się rozwaliłeś w nocy, że spadłam z łóżka,
śpię dzisiaj u Camille.
-No to się zdziwisz- zaśmiał się Harry.
-Niby czemu?
-Bo nie będzie dla ciebie miejsca.
-Jak to?
Spojrzała na mnie.
-Powiedz jej.- zwrócił się do mnie.
-No bo wiesz Cara… ja… no tego… jestem z Louisem.
-I TY MI NIC NIE POWIEDZIAŁAŚ?!!!
-Wiedziałam, że tak będzie.
-Trzeba było mi powiedzieć łaskawie, super, najlepsza
przyjaciółka powinna wiedzieć jako pierwsza. Ja ci od razu powiedziałam o mnie
i Harrym.
-Ty mi powiedziałaś? Przecież to ja was przyłapałam
całujących się u nas w salonie.
-Ale wiedziałaś jako pierwsza.
-Chciałam ci o wszystkim powiedzieć, jak przyszłaś, ale
ten tu buszmen przerwał mi.
-Kurna, ja to wszystko słyszę.- krzyknął Hazza.
-Weź nie obrażaj mojego chłopaka. Nie, wiesz co wychodzę
stąd i nie wiem kiedy wrócę.
Odwróciła się i wyszła, przy okazji spotkała w drzwiach
Louisa.
-No nareszcie.-powiedział loczek.
-CO NARESZCIE, NIE BYŁOBY AFERY, GDYBYŚ NIE ZACZĄŁ JEJ WOŁAĆ
!
-I TO TERAZ JEST MOJA WINA?
-ŻEBYŚ WIEDZIAŁ.
-WYCHODZĘ STĄD I NIE WIEM, KIEDY WRÓCĘ.- próbował
zamachnąć włosami, ale coś mu nie wyszło. Załamka, znając życie Cara nie
odezwie się do mnie przez kolejne kilka dni. Oparłam się o balustradę
zrezygnowana. Louis oparł głowę o moje ramię i zaczął całować moją szyję,
zaczęłam się śmiać, miałam tam łaskotki. Wróciliśmy do pokoju, usiadłam zła na
łóżku.
-Ej, nie przejmuj się, przejdzie jej.
-Powinnam jej powiedzieć…
-Nie obwiniaj się, nie miałaś kiedy.
Poleciała mi jedna łza, nienawidziłam się kłócić się z
Carą.
-No nie płacz, ona żartowała.
-Nie Lou, ona się wkurzyła na serio, ja się podaję za jej
najlepszą przyjaciółkę, a o niczym jej nie powiedziałam.
-Pogodzisz się z nią i będzie ok.
-Dziękuję ci, jesteś kochany.
-Wątpiłaś w to?
-Nigdy.
-To dobrze.- szepnął i pocałował mnie najpierw ramię,
potem w szyję, następnie w czoło, a na końcu w usta. Mmmm… Położyliśmy się na
łóżku, nie przestając się całować. A było coraz to namiętniej, zdjęłam mu
koszulkę, a on mi. Całowaliśmy się w najlepsze. Chyba już każdy wie, co było
później.
Super czekam na następny tylko dodaj szybciutko :)
OdpowiedzUsuńCałuski :D
I zapraszam do siebie:
Tajemnicza brunetka o szarych oczach. Tajemniczy chłopak z problemami. Coś co ich połączy.
Miłość?
Namiętność?
Strach?
Bezpieczeństwo?
Ona jest jak narkotyk a on jak narkoman.
Uzależnieni od siebie czy uda im się?
Czytaj : http://can-i-call-you-the-friend.blogspot.com/
Mile widziane komentarze !!! :D
Będę odwiedzać i komentować twojego bloga pilnie :)
A no i jeszcze Ci nie powiedziałam ,że dodałam twój blog do listy blogów które czytam i polecam :)
Usuńbardzo dziękuję, a twój blog jest o którym z chłopaków????
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNiby piszę na razie tylko o Louisie ,ale chłopaki będą w następnych rozdziałach.
Usuńjakoś tak mnie wzięło na próbowanie nowych pomysłów.
:)
Zostałaś nominowana na blogu: http://can-i-call-you-the-friend.blogspot.com/ więcej informacji w zakładce Nominacje :)
OdpowiedzUsuń