poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 72.



22 marca, 10:44
Narracja Cary
Gdy otworzyłam oczy, Harry spał, spojrzałam na zegarek. Była 9:05. Moja głowa leżała na klatce piersiowej Hazzy. Palcem wskazującym malowałam kwiatki na jego brzuchu. Na jego delikatnej skórze, po moim dotyku pojawiała się gęsia skórka. Bawiło mnie to. Bardzo. Zachichotałam i kładłam mojego palca w nowych to miejscach na jego brzuchu, aż mnie trzęsło tak zaczęłam sie śmiać. Jednocześnie to jest takie słodkie i zabawne. Wzdrygnął się i położył swoją dużo rękę na swoim brzuchu. Teraz jeździłam palcem wokół jego dłoni. Uniosłam lekko głowę i pocałowałam go w obydwa wytatuowane ptaki. Nagle chłopak przewrócił się i byłam pod nim.
-Taki obrót sytuacji też mi się podoba...- powiedziałam, przygryzając wargę.
Uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie. Przekształciłam to w coś fajnego, jednak burczenie w brzuchu Harry'ego przerwało całą zabawę.
-Jesteś głodny?- spytałam.
-Nie, ja nie.
-Właśnie słyszałam.
-To był twój...
-Serio?
-Mhmm.
-To co robimy?- spytałam.
Chłopak nachylił się nade mną i dał mokrego całusa.
-Idziemy robić śniadanie.
Wstał i nałożył bokserki.
-Że co?- spytałam podnosząc głowę w niezadowoleniu.
-Właśnie to, możesz wziąć prysznic, a ja przygotuję coś.
-No dobra. 
Harry wyszedł z pokoju, wstałam i sięgnęłam po czystą bieliznę. Odwróciłam się w stronę drzwi. Zboczuś wystawił głowę do pokoju i podglądał mnie. Rzuciłam w niego drugim stanikiem. Uciekł, ale krzyknął: Ten czarny byłby lepszy...
Wzięłam prysznic i zmazałam wczorajszy makijaż. Od razu czułam się lepiej. Ubrałam czarny koronkowy stanik z różowymi wstawkami. Nałożyłam na siebie jego koszulę i zapięłam jeden guzik w okolicach pępka. Weszłam do kuchni. Poczułam śliczny zapach bekonu. Jajecznica a'la Harold Styles... Usiadłam na blacie. Loczek spojrzał na mnie i uśmiechnął się do siebie. 
-Chcesz kawy czy herbaty?
-Obojętnie.
Podał mi kubek z kawą. Nałożył na talerzyki porcję jajecznicy. Usiedliśmy naprzeciwko siebie. Zjadłam w ciągu kilki minut i włożyłam talerzyk do zmywarki.
-Camille zaprasza nas dzisiaj do siebie na 19:00.
-Aha, no to muszę zrobić jakieś ciasto, albo coś. Pomożesz mi?
-Tak. 
Ubrałam krótkie spodenki i koszulkę. Zrobiliśmy ciasto czekoladowe, uwielbiane przez Camille. Włożyłam je do piekarnika i nastawiłam dzwonek za 1,5 godziny. Usiadłam przed telewizorem, a Harry obok mnie. Popatrzył się przez pół minuty na ekran TV, ale potem zmienił obiekt zainteresowania. zaczął składać na mojej szyi drobne pocałunki, ale ja przesunęłam się w bok. Harry przysunął się jeszcze bardziej. Skończyła się kanapa. Wstałam i poszłam do kuchni. Loczek za mną... Wreszcie, gdy poczuł się wkurzony lataniem za mną, złapał mnie za biodra i wpił się w moje usta. Nie... no to... mnie rozbroiło. Zadzwonił telefon loczka, a ja sięgnęłam po niego nie przerywając pocałunków. Niall. Przesunęłam pasek na ekranie i rozmowa została rozpoczęta. Przyłożyłam loczkowi do ucha i oderwał się ode mnie, gdy usłyszał, że Niall czeka na odpowiedź. 
-Tak, będę za 20 minut, na razie.
Harry dał mi mokrego całusa i oblizał usta. Pobiegł na górę. Oparłam się o blat i uśmiechnęłam do siebie. Poszłam do pracowni i kontynuowałam pracę nad sukienką.


Oczami Camille

Na dzisiejsze spotkanie nie wiem, jak to nazwać przyjdą wszyscy chłopcy i do tego Cara. Kupiliśmy piwa różnego rodzaju, colę, 7up i fantę do drinków, a także dwie butelki wina. Lily leżała na brzuszku na kanapie w salonie. Lou pojechał na próbę, mała się śmieje sama do siebie, a ja spokojnie robię lasagnę. Nagle mała zaczęła płakać, pobiegłam do salonu i wzięłam ją na ręce. Niemożliwe, żeby była głodna, jadła 15 minut temu. Kołysałam ją delikatnie, ale przez cały czas głośno płakała. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do mamy. Uspokoiła mnie i powiedziała, że być może Lily dostała pierwszej kolki. Kazała mi zaparzyć dla niej ziołową herbatkę i masować brzuszek. Zrobiłam tak. Lily przez cały czas płakała, a drobne kropelki leciały z jej oczek. Ostudziłam herbatkę i mała wypiła ją. Następnie usiadłam na fotelu i odsłoniłam brzuszek córeczki. Delikatnie dotykałam i uciskałam. Po 10 minutach mała przestała płakać i znowu zaczęła się śmiać. Wzięła grzechotkę i szeleściła nią głośno. Zadzwonił mi telefon. Trzymając Lily na rękach pobiegłam do salonu i podniosłam go z szafki.

Odebrałam, ale okazało się, że to głuchy telefon. Odłożyłam go na półkę. Małą położyłam do kołyski, która jest w salonie i zapięłam w pasach, żeby nie wypadła. Poszłam do kuchni i kończyłam robić posiłek.

Dochodziła 18:30. Lou przyszedł i poinformował mnie, że wszyscy chłopcy przyjdą, Zayn weźmie ze sobą Perrie, a Harry oczywiście Carę. Lou zaczął bawić się z Lily, która chwilkę później zasnęła w jego ramionach. Zaniósł ją do łóżeczka i przykrył kocykiem. Poszłam wziąć prysznic. Uczesałam włosy w kucyka i ubrałam jeansy. Do tego nałożyła białą koszulkę- bokserkę i czarny sweterek. Louis wszedł do łazienki zaraz po mnie. Lily obudziła się i poszłam zmienić jej pieluszkę. Zeszłam na dół i zrobiłam jej mleko. Usiadłam na kanapie i karmiłam ją. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Odłożyłam butelkę i poszłam z małą do drzwi. Wujek Niall.

-Hejka dziewczyny.- powiedział- jak się ma nasza słodka Lilusia?

Mała pisnęła i uśmiechnęła się.

-To chyba znaczy dobrze.- powiedział.

Ściągnął kurtkę i buty.

-Ale pachnie… Lasagna?

-Bingo.- uśmiechnęłam się.

-Ale jestem głodny…

-Zaraz ci nałożę, ale najpierw muszę nakarmić Lily.

-A może ja mógłbym?

-Chciałbyś?

-Jasne.

-Dobra.

Podałam mu małą, wziął butelkę i zaczął ją karmić. Poszłam do kuchni i podgrzałam Niall’owi jedzenie. Nagle rozległo się głośne pukanie. Otworzyłam w drzwiach stała Cara z Harrym i Liamem.

-Kolędnicy!- krzyknęła, gdy otworzyłam drzwi.

Rzuciła się na mnie i przytuliła mocno. Następnie przywitałam się z Hazzą i Liamem. Weszli do salonu.

-Na początek drinki, wino czy piwo?- spytałam zgromadzonych.

-Wino.- powiedziała Cara.

-Drinka.- Liam

-Ja też drink.- Harry.

-Ja to samo.- odezwał się Niall.

-Gdzie jest Lou?- spytała brunetka.

-Na górze, ubiera się.

-A spoko, pomóc ci w czymś?- spytała mnie przyjaciółka.

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo rozległ się dzwonek do drzwi. Wpuściłam Zayna i Perrie do środka. Przywitałam się z nimi i dołączyli do reszty. Louis zszedł na dół i usiadł koło Nialla na kanapie. Nagle usłyszałam płacz Lily, poszłam na górę, a za mną podążyły Cara i Pezza. Nakarmiłam ją wcześniej przygotowaną butelką z mlekiem. Potem doszłam do wniosku, że wykąpię Lily. Dziewczyny podskoczyły z radości, gdy spytałam, czy nie chcą mi pomóc. Cara nalała ciepłej wody do wanienki, a Perrie przeniosła przewijak do łazienki. Wzięłam pieluchę, zasypkę i ciuszki. Rozebrałam Lily i włożyłam ją do wanienki. Podtrzymywałam jej głowę, ochlapywałam jej tłuściutkie ciałko wodą. Cieszyła się i co chwilkę śmiała. W pewnym momencie uderzyła rączką o taflę wody i ochlapała ciocie. Dziewczyny zaczęły się śmiać. Potem wytarłam małą puszystym ręcznikiem i nałożyłam pieluszkę. Potem założyłam jej żółte śpioszki i futrzaste zielone skarpetki. Owinęłam ją kocykiem. Cara wylała wodę z wanienki, a ja zaniosłam przewijak do pokoiku, gdy Perrie trzymała Lily. Potem oddała mi ją i zeszłyśmy we czwórkę na dół. Wszyscy chłopcy, gdy zobaczyli małą uśmiechnęli się szeroko. Louis wyciągnął ręce i podałam mu naszą córkę. Nalałam sobie wina do kieliszka i upiłam małego łyczka. Gadaliśmy o wszystkim, od spraw politycznych, po sprawy zawodowe i prywatne. Mała zasnęła tym razem w ramionach Zayna. Szczerzył się do Perrie i do niej. Poprosiłam go, żeby poszedł ze mną i włożył ją do łóżeczka. Mulat posłusznie zrobił to, o co go poprosiłam. Włożył ostrożnie małą do łóżeczka, a ja przykryłam ją kocykiem. Zeszliśmy na dół.

-Pijesz jeszcze?- spytała Cara, która trzymała butelkę wina w prawej ręce i nalewała biały płyn do kieliszka Pezzy.

-Nie, muszę być przytomna.

-Racja.

-Jesteście głodni?- spytałam zgrai.

-No.- odpowiedzieli wszyscy.

-To zaraz nie będziecie.

Wstałam i poszłam do kuchni. Zapaliłam światło, bo na zewnątrz było ciemno. Nagrzałam piekarnik, po 20 minutach na stół weszła duża brytfanna z lasagną. Wszyscy jedli, aż im się uszy trzęsły. Chłopcy wypili jeszcze po kilka piw i po 2 drinki. Ja już nie piłam, a Cara z Perrie delektowały się smakiem włoskiego białego wina.

Około 2 wszyscy się ulotnili. Pozbierałam wszelkie naczynia i pozmywałam. Lou był trochę podpity i zaczął się do mnie przystawiać.

-Chcę zobaczyć twoje nogi, nogi, nogi, nogi…- bełkotał pod nosem.

Zaczęłam się śmiać.

-Jak będziesz trzeźwy, to wtedy, teraz idziesz spać.

-… chcę żebyś założyła mini, mini, mini, mini…

-Na górę, do wyra, spać…

Posłusznie poszedł na górę. Ściągnął koszulkę i spodnie, rzucił się na łóżko i za jakieś 2 minuty zaczął donośnie chrapać. Uchyliłam lekko okno, żeby rano miał czym oddychać. Przykryłam go kołdrą. Sama wyjęłam drugą kołdrę i położyłam się w jednym z pokoi gościnnych.   W nocy obudził mnie płacz Lily. Nakarmiłam ją i już chciałam ją położyć do łóżeczka, gdy znowu zaczęła płakać. Kołysałam ją i kołysałam i znów miałam ją włożyć do łóżeczka, gdy zaczęła płakać. W domu było strasznie gorąco, ściągnęłam z niej śpioszki i skarpetki. Postanowiłam, że będzie dziś spała ze mną. Od ściany położyłam poduszki, żeby się nie uderzyła. W ciągu kilku minut Lily zasnęła. Gdy obudziłam się koło 6:30, mała dalej spała. Wyglądała ślicznie, zrobiłam jej zdjęcie. Położyłam się znowu i spałam dopóki mała nie pisnęła z radości, gdy zobaczyła latającą niedaleko niej muchę… Gdy wstałam, Lily na tyle, ile mogła śledziła mnie wzrokiem. Ubrałam ją i nakarmiłam. Zeszłyśmy na dół i posadziłam ją w bujanej kołysce. Grzechotała zabawką od Hazzy i zaczęła wkładać ją do buzi. Zrobiłam tosty i dwa kubki gorącej kawy. Lou zszedł na dół z worami pod oczami. Pocałował mnie w usta, a Lily pisnęła i zrobiła fffffffff…

Chłopak migiem zjadł i wypił.

-Boli cię głowa?

-Nie…

-Na którą masz próbę?

-Na 12:30.

-Aha. Ja pojadę dziś do Syco, muszę podpisać jakieś papiery.

-No dobrze.

Lou poszedł na górę i ubrał się. Pobawił się chwilkę z małą, gdy brałam prysznic i ubierałam się. Około 12:15, wyszedł i pojechał na próbę. Przebrałam małą i około 13:00 zapakowałam ją z nosidełkiem do samochodu. Okazało się, że Eddie też tam był. Mała akurat nie spała, tylko albo piszczała, albo robiła fffffffff…

Podpisałam to, co miałam podpisać i około 14:30 wróciłyśmy do domu. Uprzednio jednak zatrzymałyśmy się i zrobiłyśmy zakupy, w sensie ja, Lily spała. Podchodziły do mnie fanki i dawałam im autografy. Bardzo chciały zobaczyć Lily na żywo, ale zasłonięte chustą nosidełko utrudniło im to. Rozebrałam małą z kurteczki i ściągnęłam jej grube skarpetki. Nie spała, ale miała markotną minę. Wzięłam ją na ręce i zrobiłam jej herbatkę. Nalałam do butelki i moja córeczka zaraz ssała smoczek. Gdy już skończyła, usiadłam na fotelu i kołysałam ją lekko. Przyglądała mi się. Palca wskazującego lewej rączki włożyła do buźki. Drugą ręką złapała za moje blond włosy. Uśmiechała się lekko. Chwilkę później zamknęła oczy i zasnęła. Włożyłam ją do kołyski, która była na dole, a sama włączyłam cicho telewizor. Na nie wiem kiedy przysnęłam. Obudziło mnie ciche mruczenie Lily. W rączce miała piszczącego pieska od Zayna i Perrie. Podniosła główkę, gdy zobaczyła wchodzącą przez drzwi Carę.

Wstałam i spojrzałam na nią.

-Sorry, że nie pukałam, ale wcześniej dzwoniłam i myślałam, że śpicie.

-Nie ma sprawy.

Ściągnęła zamszowe czarne botki i kurtkę. Podeszła do małej i wyciągnęła ją. Mała łapała za jej okulary.

-Kawa, czy herbata?- spytałam.

-Kawa.- powiedziała uśmiechając się do Lily.

Cara musiała zrobić jakąś głupią minę, bo mała parsknęła śmiechem. Położyłam na stoliku dwa kubki kawy, Cara odłożyła małą do kołyski i usiadła na kanapie.  Gadałyśmy o wszystkim i o niczym.

-Pokłóciłam się dziś z Harrym.- powiedziała.


Retrospekcja 23 marca, 8:11 


Rano wstałam i ubrałam się, Harry spał jak zabity po wczorajszym. Zjadłam szybkie śniadanie i zadzwonił dzwonek do drzwi. Finn Hutler, mój klient przyszedł na zmierzenie. Szyję mu bowiem garnitur na randkę z narzeczoną.

-To chyba przejdziemy do sedna.- powiedziałam.

-Tak, chyba tak.

-W salonie jest więcej miejsca. Tam pana zmierzę.

-Ok.

-Proszę tu zaczekać.- powiedziałam.

Poszłam po miarkę i wróciłam z powrotem. Zmierzyłam go w ramionach, w biodrach w pasie, zmierzyłam ramiona i przeszłam do nóg. Ukucnęłam i zaczęłam mierzyć nogi od bioder do kostek, wtedy wszedł Harry.

-Cara co ty robisz?!

-Cześć Harry, to jest mój klient, Finn Hutler będę mu szyła garnitur.

-Dlaczego ty klęczysz przed nim?- powiedział z obrzydzeniem.

-Mierzę mu nogi… Harry o co ci chodzi?

-Jakim prawem klęczysz przed obcym facetem?!

-Kurde, Harry, jak mam go inaczej zmierzyć?

-Nijak, w ogóle go nie mierz.

Zwróciłam się do Finn’a.

-Chyba dziś nam się nie uda, zadzwonię do pana, dobrze?

-Nie ma sprawy.

Mężczyzna podszedł do drzwi, wziął kurtkę i wyszedł.

-Co ty za przedstawienia robisz?

-Ja nic nie zrobiłem, to ty klękałaś przed nim.

-Harry jak miałam ściągnąć z niego miarę?!

-Szkoda, że nic innego mu nie ściągnęłaś…

-Co? Czy ty sądzisz, że ja bym coś takiego zrobiła?!

Popatrzyłam na niego, rzuciłam miarkę i pobiegłam na górę.


-Czemu się ciebie czepiał?- spytałam, gdy Cara skończyła opowiadać.

-Bo ja wiem…

Za jakieś 10 minut Cara powiedziała.

-Ja się będę zbierała… Mam dużo roboty i muszę wziąć się za to.

-No dobrze.

Odprowadziłam ją do drzwi, ubrała się i w tym momencie, Louis z Harrym i Niallem weszli do środka. Dałyśmy sobie po całusku w policzek i dziewczyna nie patrząc na loczka wyszła. Harry popatrzył na moją skwaszoną minę. Patrzyłam wzrokiem w stronę drzwi, żeby pobiegł za nią. Zrozumiał.

Macie dzień wcześniej... Miłego czytania kochane!!!

5 komentarzy:

  1. Cóż mogę powiedzieć, jak zwykle świetny rozdział! ;-) MAsz talent, kochana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Trochę mnie martwi zachowanie Harrego, no, bo obraża się o takie za przeproszeniem gówno?! Ona tylko tego KLIENTA mierzyła, by uszyć mu garnitur no, kto rozumie mężczyzn oprócz ich samych na wzajem, bo ja na pewno nie. Tak jak teraz nie rozumiem zachowania Harrego (nie powinien być aż tak zazdrosny) to w szkole nie rozumiem swoich kolegów no, ale cóż takie życie. Dziękuje Ci, że dodałaś ten rozdział wcześniej, tak milo się odpieprzyć przed szkolą, która nie rozpieszcza.
    Pozdrawiam i Kocham Marzena ze Ślaska

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym zobaczyć mine Harrego gdyby wtedy dowiedział się, że Cara szyje garnitur na randkę z narzeczoną tego klienta

    Suuuuuuuper

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :) Na swoim blogu prowadzę zakładkę 'Polecam' w której polecam (xD) różne opowiadania :) Ostatnio zaczęłam czytać Twoją historię i bardzo mi się podoba, więck postanowiłam zapytać czy nie chciałabyś abyd napisała krótką notkę o twoim blogu, tak na miesiąc. Wiesz, użyłabym fragmentów opowiadania, żeby pokazać o czym jest blog. A zresztą zobaczysz jeśli się zgodzisz. O odpowiedź proszę na moim blog: chec-zemsty.blogspot.com Dzięki xx

    OdpowiedzUsuń