piątek, 11 października 2013

Rozdział 71.



Kilka dni później…

Dziś nas wypisują, mnie i moją małą córeczkę. Mama moja i Louisa przyjechały na kilka dni, żeby mi pomóc w opiece. Same chciały. Nie zabrały ze sobą dzieci. Lekarka podała mi wszystkie dokumenty związane z Lily. Ubrałam ją w puszysty kombinezon i powoli włożyłam do nosidełka. Dziwnie czuję się bez brzucha. Jestem taka szczupła… Moje słoneczko jest tak bardzo grzeczne, w ogóle nie płacze, oczywiście jeżeli chodzi o jedzenie to drze się na całe gardło. Dojechaliśmy do domu. Przed szpitalem wielki tłum fanek Louisa i moich oraz paparazzi, którzy koniecznie chcą zrobić zdjęcie mojego maleństwa. Ale trzymam nosidełko przy sobie, zakryłam je kocem. Wsiadamy do Range Rovera Hazzy. Cara siedzi z przodu i chłopak rusza. Fani pukają w szyby i jedziemy dalej. Po 30 minutach byliśmy w naszym domu, tam także była taka sama sytuacja co w domu, a nawet gorsza. Ochroniarze podeszli do drzwi i wyszłam z nosidełkiem w ręku. Czterech okrążyło mnie i wprowadziło do domu, Lou wszedł do środka z dwoma, a Cara z Hazzą pojechali do siebie. Powiedzieli, że wpadną za kilka dni. Podziękowaliśmy ochroniarzom i mężczyźni poszli. Tutaj byliśmy już bezpieczni. Moja mama przywitała nas, a potem mama Louisa. Brunetka wzięła nosidełko i ściągnęła z Lily kombinezon i uśmiechnęła się szeroko.

-Moja wnusia…

Ściągnęłam kurtkę i weszłam do salonu. Było tu cieplutko. Mała oczywiście spała. Moja mama i Johanna stały i patrzyły się na nią. Gdy Lily się poruszyła westchnęły obie, jakby miały się rozpłakać. Zaraz jednak rozległ się ryk.

-Głos ma po tobie.- powiedziała mama.

Wzięłam ją na ręce i poszłam do sypialni nakarmiłam i położyłam sobie chusteczkę materiałową na ramieniu, żeby jej się odbiło. Weszłam do sypialni. Wszystko było urządzone, tak jak chciałam. Jagodowe ściany, białe łóżeczko na środku, przewijak przy ścianie, a obok komódka z ubrankami. Usłyszałam za uchem odbicie córeczki i położyłam ją do łóżeczka. Na ścianie wisiał napis Welcome Home, sweetie !

Otworzyłam na szerokość drzwi, żeby słyszeć jej płacz.

Zeszłam na dół. Johanna coś gotowała, a moja mama wkładała pranie do suszarki.

Lou stał zrezygnowany pod ścianą.

-Co jest?- spytałam łapiąc go w biodrach.

-Przejęły nasz dom.

-Spokojnie, to tylko kilka dni, przynajmniej się wyśpimy.

Pocałował mnie w usta i poszedł na górę. Wzięłam nosidełko i zaniosłam na górę. Lou stał wpatrzony w Lily. Odłożyłam nosidełko i stanęłam po drugiej stronie. Mała sapnęła.

-Udała nam się…

-Tak, udała.

Podszedł do mnie i pocałował, stanęłam na palcach, żeby było mi wygodnie. Wplotłam dłonie w jego włosy, były takie gęste i przyjemne w dotyku. Pachniały jabłkiem z aloesem. Przerwało nam ciche pukanie. Oderwaliśmy się od siebie.

-Przepraszam, ale jesteście głodni?- spytała Johanna

-Ja nie.

-Ja też nie.

-No dobrze.

-Umeblowałeś z chłopakami?

-Tak, pomogli mi we wszystkich poprawkach.

-Kochani są.

Przykryłam małą kocykiem.

Około 19:00 przyszedł czas na pierwszą kąpiel, obydwie kobiety wytłumaczyły mi wszystko i Lou kamerował. Poradziłam sobie doskonale, ale z kolei za ubranie małej odpowiadał chłopak teraz to ja stałam za kamerą. On też był w tym świetny. Cztery baby w końcu miał w domu…

Teraz ma dwie. Lou założył małej cienką czapeczkę i włożył do łóżeczka, wcześniej ją nakarmiłam. Przykryłam ją kocykiem i włączyłam pozytywkę, która grała piękną kołysankę. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się. Lou zrobił tak samo. W nocy obudził mnie płacz Lily około 3 nad ranem. Nakarmiłam ją i poszłam znowu spać.


7 lutego, 7:22

Jutro moje urodziny, ale nie robię żadnej imprezy, zamierzam spędzić ten czas z najbliższymi mi przyjaciółmi. Louis powiedział, że kupi tort jakieś przekąski i alkohol dla gości.

Jakieś 2 tygodnie temu po narodzinach wujkowie wraz z ciocią Carą przyszli zobaczyć małą. Robiliśmy im zdjęcia, żeby miała na pamiątkę. Harry wraz z Carą zakochali się w niej, gdy tylko nie była na rękach u mnie lub Louisa, spała na ramionach loczka, albo mojej przyjaciółki. Gdy któryś z chłopaków, chciał małą, Hazza zabijał wzrokiem. Dosłownie…

Obudziłam się i od razu wstałam. Mała nie spała, miała otwarte oczka, zrobiłam jej mleko w butelce. Wsypałam łyżkę i proszku i zalałam ciepłą wodą, rozmieszałam i zakręciłam smoczek. Weszłam po schodach na górę. Wzięłam ją na ręce i usiadłam na fotelu bujanym w rogu pokoju. Włożyłam je smoczek od butelki do buzi i mała zaczęła jeść. Jadła tak zachłannie, że aż się zakrztusiła położyłam ją pionowo i lekko poklepałam po pleckach. Potem Lily dokończyła i położyłam ją z powrotem do łóżeczka. Momentalnie zasnęła. Zeszłam na dół i zaparzyłam sobie kawę, delektowałam się jej smakiem, tak dawno nie miałam jej w ustach. Zrobiłam jajecznicę i grzanki. Louis zszedł strasznie zaspany na dół.

-Czemu mnie zostawiłaś?

-Dałam Lily jeść i sama też zgłodniałam…

-Mi też coś zrobiłaś?

-Tak.

Chłopak oparł głowę o stół w jadalni.

-Kawa czy herbata?- spytałam.

-Kawa.- powiedział stłumionym przez rękę głosem.

Postawiłam kubek, a Louis podniósł głowę i upił łyk.

-Kiedy będziemy mogli?

-Na pewno nie teraz… Wszystko mnie jeszcze boli…

-Słonko, ale ja już nie mogę…

-Niewyżyty jesteś…

-Ej.

Usiadłam mu na kolanie i dałam buziaka. Złapał mnie w biodrach i wpił się w moje usta. Potem przeszedł na szyję. Usłyszałam głośny płacz Lily, dałam mu całusa i poszłam na górę. Zmieniłam małej pieluszkę i wzięłam ją ze sobą na dół. Miała zamknięte oczy i delikatnie ruszyła rączką. Gdy dotknęłam jej dłoni małym palcem od razu ją zacisnęła i trzymała w żelaznym uścisku. Zjedliśmy, a mała spała w moich ramionach.

-Daj mi ją…- powiedział Lou i wyciągnął ręce przed siebie. Podałam mu naszą córkę.

Mała lekko otworzyła oczy. Jej niebieskie oczka, przyglądała mu się i trzymała jego rękę. Poruszyła lekko noskiem i mrugnęła. Louis patrzył na nią jak zahipnotyzowany. Uśmiechnął się, mała zamknęła oczy i znów zasnęła.


21 marca, 15:00




Wróciłam z Lily od lekarza i rozebrałam ją z kurteczki. Wyjęłam ją z nosidełka i wzięłam na ręce, dałam jej całuska w prawe uszko. Zrobiłam jej mleko w butelce i poszłam do salonu z nią na rękach. Posadziłam w pozycji półleżącej i włożyłam do buźki smoczek od butelki. Kiedy zjadła, odłożyłam butelkę i włączyłam telewizor. Ustawione było na MTV i leciała piosenka Justina Biebera Beauty and A Beat. Śpiewałam jej i kołysałam. Usłyszałam stukanie w drzwiach frontowych.

-Pewnie wrócił tatuś…- powiedziałam do Lily.

Spojrzałam na drzwi. Loczek wraz z Louisem weszli do środka, a gdy Harry zobaczył małą dojrzałam błysk w jego oczach. Ściągnął szybko kurtkę i buty i podszedł do nas. Podałam mu ją.

-Ale się wujek za tobą stęsknił…- dał jej buziaczka w policzek- i mam dla ciebie prezent, słonko.

Podszedł do wieszaka i wyciągnął z kieszeni różową grzechotkę. Zagrzechotał nią i mała uśmiechnęła się, wzięła do ręki i zaczęła szeleścić.

-Cara została w domu?

-Tak, ma bardzo dużo pracy.

-A jak próba?- spytałam Louisa.

-Dobrze.

-Jedliście coś?

-Tak, byliśmy w Maku.

-Aha.

Hazza usiadł i uśmiechał się do Lily, a ona tylko potrząsała grzechotką. Nagle zaczęła płakać i zrobiła podkówkę.

Wzięłam ją na ręce.

-Ma towar w pampersie.- powiedziałam.
Zaniosłam ją na górę i zmieniłam pieluszkę. Ubrałam ją w śpioszki i zeszłyśmy na dół. Jak widać, moja córcia, ma już prawie blond włoski, czyli odziedziczyła to mamusi. Uśmiechnięta Lily wzięła do ręki zabaweczkę i grzechotała. Spodobało jej się to. Gdy zeszłam na dół, zadzwonił mój telefon, miałam zajęte ręce, więc poprosiłam Hazzę, żeby odebrał. 
-Halo? A kto mówi? Poczekaj chwilkę...
-Jakiś Jeremy dzwoni do ciebie...
Jeremy, Jeremy, kto to jest?
Aaaaa... Jeremy. Chłopak, z którym zakolegowałam się lecąc do NY, gdy Kristen rodziła. Louis wziął Lily i złapała tatę za nos. 
-Halo?
-Camille?
-Cześć Jeremy.
-Nie przeszkadzam ci?
-Nie, nie, nie.
-Słuchaj jestem w Londynie, może chciałabyś się spotkać?
-Ok.
Chłopak odetchnął.
-Masz czas koło 17?
-Raczej tak. 
-To w Cafe de Flore, wiesz gdzie to jest?
-Jasne. No to do zobaczenia...
-Na razie.
-Kto to był?- spytał Louis całując Lily w policzek.
-Kolega.
-Znam go?
-Nie znasz.
Lily uśmiechnęła się do mnie ukazując różowe dziąsła. Moja malutka księżniczka.
-Gdzie go poznałaś?
-Jak leciałam samolotem do NY, dobrze nam się rozmawiało.
-Wie kim jesteś?
-Wie, że jestem tylko Camille.
-Ok.
Chłopak spojrzał na mnie lekko podejrzliwie.
-Chyba o nic mnie nie podejrzewasz?
Spojrzałam na niego i wzięłam Lily na ręce.
-Nie, o nic.
-To dobrze.

Harry siedział na fotelu i patrzył się na mnie i na małą. Gdy Lily wyciągnęła ręce w stronę wujka, podałam mu ją. Dochodziła 13:00. Zrobiłam Lily jedzenie i wręczyłam Hazzie butelkę. Nakarmił ją, a ja usiadłam i sięgnęłam po jakieś kolorowe czasopismo. Przekartkowałam ją i odłożyłam. Teraz to Harry'emu zadzwonił telefon. Wyjął go delikatnie z kieszeni, przyłożył sobie słuchawkę do ucha i skrzywił głowę, żeby telefon nie spadł mu. Lily łapała za jego loki i śmiała się co chwilę, potem wzięła grzechotkę i szeleściła nią bardzo głośno. Poszłam na górę i wzięłam kąpiel. Louis szedł za mną, weszłam do sypialni i ściągnęłam z siebie dresy i bluzę. W samej bieliźnie poszłam do łazienki, wiedziałam, że chłopak zaraz przyjdzie. Napuściłam gorącą wodę i wlałam do niej olejki. Uniósł się w powietrzu słodki zapach wanilii i cynamonu. Rozebrałam się do naga i weszłam do wielkiej wanny, siadając w niej tyłem do drzwi. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam Louisa opierał się o framugę. Zmoczyłam włosy i lekko zanurkowałam. Wszedł do łazienki i kucnął na podłodze za mną. Moje włosy przełożył na jedno stronę. Pocałował mnie w szyję, potem w szczękę, a na końcu w usta, gdy przekręciłam głowę w jego stronę. Dotknęłam mokrą dłonią jego policzka i przekręciłam się, żeby mi wygodnie go całować. Złapałam za jego koszulkę i ściągnęłam mu ją. Wstał. Poszedł na dół i powiedział Harry'emu, że przez jakieś 2 godziny nas nie ma. Loczek zaśmiał się i powiedział, że Lily jest w dobrych rękach. Louis wrócił na górę, teraz do łazienki wszedł tylko w czarnych bokserkach od Calvina Kleina. Przygryzłam lekko wargę. Chwilkę później wszedł do wanny. Położyłam się koło niego. Pocałował mnie w czoło, a potem w usta. Gdy się ode mnie oderwał położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Spojrzałam na niego podnosząc do góry oczy. Był zamyślony, ale i szczęśliwy. Mokrymi od wody palcami przejechałam po suchych ustach, spojrzał w dół i lekko uśmiechnął się. Leżałam w tej samej pozycji co chwilę wcześniej. Zamknęłam oczy i wróciłam myślami do momentu, gdy pierwszy raz zobaczyłam. Przystojny mężczyzna z drinkiem w dłoni wpatrywał się, jak prezentuje swoje atuty w stroju kąpielowym. Potem grill z chłopakami i jak lałyśmy się z Carą zimną wodą z węża ogrodowego, potem Batman i pizza zamówiona przez Hazzę, dostawca pizzy- podrywacz itd. To sprawiło, że jestem teraz w tym miejscu, w którym jestem, mam świetnych przyjaciół, kochanego chłopaka i śliczną córkę. Szczęście we mnie kipi, mimo tego, że Lou jest zapracowany, staram się spędzać z nim i Lily każdą wolną chwilkę. Podniosłam się lekko i zatopiłam swoje wargi w ustach Louisa. Moja prawa dłoń przeczesywała mu włosy, a lewa przesuwała się lekko po plecach. Chłopak robił się coraz bardziej zachłanny.  

Wiedziałam o co mu chodzi... Gdy zaczął się do tego przymierzać, oderwałam się i sięgnęłam po słuchawkę prysznica. Zmoczyłam sobie włosy, a potem Louisowi. Nałożyłam sobie szampon na głowę i rozmasowałam go po całej głowie, gdy spłukałam swoje sięgnęłam po szampon Louisa i nalałam sobie trochę na dłoń. Umyłam mu włosy i spłukałam je. Pojedyncze krople spływały mu po skroniach i czole, odgarnęłam jego grzywkę do góry i znów zatopiłam się w jego czerwonych wargach. Uśmiechał się pomiędzy oddechami z resztą ja też. Jego prawa dłoń wędrowała po moich plecach, zatrzymała się na pośladku, oderwałam się od niego. Uśmiechnęłam się i powiedziałam mu do ucha: Jeszcze nie teraz. Wyszłam z wanny, owinęłam włosy ręcznikiem, a potem całe ciało. Wyszłam z łazienki i weszłam do sypialni. Nałożyłam czystą bieliznę i spojrzałam na lekko wystający brzuch. Stanęłam bokiem do lustra i spojrzałam się. Wystający brzuch, trzeba będzie zacząć ćwiczyć. Piosenkarka musi jakoś wyglądać. Ubrałam się i zeszłam na dół. Moje wilgotne włosy opadały na prawy bok. Harry trzymał na rękach śpiącą Lily i nucił jej kołysankę. Uśmiechał się przez cały czas. Pocałował ją w czółko i podał mi ją, gdy mnie zobaczył. Zaniosłam małą do łóżeczka. Harry zaczął się zbierać.
-Będę odgrzewała obiad, może zostaniesz?
-Wiesz co, chętnie bym został, ale razem z Carą idziemy dziś na kolację. Chcę ją trochę oderwać od roboty, bo ma jej naprawdę bardzo dużo.
-Ok, to może przyjdziecie jutro do nas wieczorem, zaproszę jeszcze chłopaków?
-Będziemy około 19:00.                             
-Będziemy czekać.
Harry ubrał kurtkę i buty. Pożegnaliśmy się przytulaskiem i chłopak z uśmiechem na ustach wyszedł.
-Ucałuj ode mnie Carę.- powiedziałam otwierając drzwi.
-Dobra, pa Cam.
-Na razie.
Louis zszedł w lekko wilgotnych włosach, miał na sobie obcisłe rurki i białą luźną koszulkę, objął mnie od tyłu i pocałował w szyję. 
-Co pichcisz?
-Odgrzewam obiad dla ciebie.
-A ty?
-Nie jestem głodna... A poza tym muszę już wychodzić...
-Zostawisz mnie samego?
-Nie będzie mnie najwyżej godzinę, może półtorej.
-Potem wrócisz?
-Prosto do ciebie, słonko.
-A co będziemy robić, gdy Lily zaśnie w nocy?
-Na pewno nie to, co masz na myśli...
-Czemu?
-Jest jeszcze za wcześnie, nie mogę.
-Słonko.
-Będzie mnie bolało...
-No dobrze, jakoś to przeżyję.

Nałożyłam Louisowi na talerz ryż, smażonego kurczaka i sałatkę warzywną. Wszystko polałam sosem czosnkowym i położyłam naczynie na stole w jadalni. Rozczesałam włosy i wysuszyłam je.. Pomalowałam oczy i rzęsy, usta przejechałam pomadką ochronną, tak aby usta tylko błyszczały. Nałożyłam sweterek i dałam całuska Lily w czółko i przykryłam ją kocykiem. Otworzyłam jej drzwi od pokoju, tak aby Lou słyszał płacz małej. Zeszłam na dół, dałam Louisowi całusa i ubrałam buty, wzięłam kluczyki od samochodu i wyszłam  domu. Po 40 minutach byłam w Cafe de Flore. Jeremy siedział już przy stoliku. Zaparkowałam i weszłam do środka, usiadłam obok niego. Zamówił dwie kawy. Opowiedział mi, że był na moim koncercie w Londynie, ale nie było możliwości się ze mną spotkać itd. 
Oczami Cary
[LINK]  Ta i poczekaj aż skończy się reklama, dopiero wtedy zacznij czytać :)
-Jesteś już gotowa?- zawołał Harry.
-Jeszcze nie, po co my tam idziemy, mogliśmy zjeść w domu?
-Całymi dniami siedzisz w domu, muszę cię gdzieś wyciągnąć.
Ubrałam się, włosy ułożyłam w koka, a oczy pomalowałam jasnym cieniem. Maznęłam rzęsy tuszem, a usta błyszczykiem. Zeszłam na dół, Harry siedział na kanapie i czytał gazetę. Gdy usłyszał stukot szpilek wstał i odłożył czasopismo. Był ubrany w białą koszulę zapiętą pod samą szyję, czarne rurki i czarną marynarkę. 
-Wyglądasz przepięknie.- powiedział i pokazał dołeczki.
Na ich widok sama się uśmiechnęłam.
-A ty bardzo elegancko.- powiedziałam.
-Jakoś tak wyszło.
Wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do Range Rovera i po 30 minutach byliśmy pod restauracją. Harry otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść. Podeszliśmy do kelnera, który stał przy brązowym pulpicie. 
-Dzień dobry, mieliśmy rezerwację na nazwisko Styles.
-Tak, proszę za mną.
Lekko łysawy mężczyzna zaprowadził nas na piętro. Wszędzie paliły się świeczki, byliśmy tam sami, całkiem sami. Stolik był zapełniony różnorodnym jedzeniem, a stał on przy wielkim oknie, z którego był widok na Tamizę. 
-H... H... H... co to... boże, jak tu pięknie... czy ty to...
-Tak, kotku dla ciebie...
-Ale czy dziś jest jakaś specjalna okazja?
-Nie, ale chciałem spędzić z Tobą czas nie w domu...
-Ja też już nie wytrzymuję.
Podeszliśmy do stołu, Harry pomógł mi usiąść na krześle, nalał mi i sobie po kieliszku czerwonego wina. Stuknęliśmy po cichu kieliszkami i upiliśmy łyk. Zjedliśmy. Podczas gdy pałaszowałam ostatnią porcję krewetek Harry przyglądał mi się uważnie. 
-Co jest?- spytałam biorąc do ust kieliszek z winem.
-Dalej nie mogę uwierzyć, że jesteś moja.
Wytarłam usta serwetką i wstałam z miejsca. Usiadłam na jego kolanach i zanuciłam piosenkę:

And they’ll tell you now
You’re the lucky one
Yeah, they’ll tell you now
You’re the lucky one
But can you tell me now
You’re the lucky one


-Wiesz czyja jest ta piosenka, kotku?- spytał.

-Wiem, ale piosenka jest fajna. Niekoniecznie wykonawczyni.
Dotknął swoim czołem mojego, zamknął lekko oczy, jakby delektował się chwilą. Po chwili je otworzył i spojrzał głęboko w moje. Mimo, że robiło się ciemno, to światło świeczek sprawiało, że dobrze widziałam głębię jego pięknych zielonych oczu. Moją bladą dłonią dotknęłam zarumienionego policzka, było tu strasznie ciepło. Ściągnęłam marynarkę. Odpięłam guzik w koszuli Harry'ego. Cały czas obserwował mnie, przełknął spokojnie ślinę. Znów spojrzałam w jego oczy. Odpięłam kolejne dwa guziki. Pokazała się główka ptaka narysowanego na klatce piersiowej Harry'ego. Położyłam dłoń i czułam bicie jego serca. Pukało równomiernie, zauważyłam, że przeszedł go dreszcz, przymknął lekko oczy, a ja złapałam za kolejny guzik. Opuszkiem palca dotknęłam jego malinowych ust. Następnie złapałam za jego ucho i pocałowałam je, z drugim zrobiłam tak samo. Potem pocałowałam go w czoło, następnie w następnie w prawe i w lewe oko. Musnęłam ustami nos, policzki, szczękę, szyję, a na końcu usta. Harry złapał mnie w biodrach, żebym była bliżej niego. Moje dłonie błądziły po jego klatce piersiowej, od czasu do czasu zatapiały się w pachnących truskawkami brązowych włosach. Loczek odpiął mi koszulę i ukazał mu się czerwony koronkowy stanik, który tak bardzo mu się podoba. Chłopak całował mnie coraz namiętniej. Gdy moje dłonie przeniosły się na plecy, czerwone paznokcie zaczęły wbijać się w jego skórę. Spodobało mu się to. Zabrał się do odpinania stanika. Jednak ja oderwałam się.
-Co jest?- spytał zdezorientowany.
-Nie tu, w domu.- powiedziałam mając przymknięte oczy.
-To chodź.
Wstałam i zapięłam koszulę, chłopak zrobił tak samo. 
-Specjalnie założyłaś ten stanik, prawda? 
Ja tylko się uśmiechnęłam. Poszłam do toalety i poprawiłam się. W tym czasie Harry zapłacił i pojechaliśmy do domu. Wracając do domu uśmiechaliśmy się do siebie przez cały czas. Pobiegłam i szybko otworzyłam drzwi. Ściągnęłam buty i pomogłam loczkowi ściągnąć marynarkę. Przycisnął mnie do ściany i spojrzał się do mojej lekko odpiętej koszuli. Jego zawadiacki uśmiech mówił wszystko. Pocałował mnie namiętnie, nie przerywając odpięłam mu koszulę, wylądowała na podłodze, moja też chwilkę później leżała. Harry rozpuścił moje gęste brązowe włosy i spojrzał na mnie od góry do dołu. Jednak ja w połowie przerwałam mu, bo zaczęłam biec na górę, podążył za mną. Ściągnęłam spódniczkę i rzuciłam ją na ziemię. Loczek zdjął pospiesznie spodnie, ale nie wychodziło mu to, więc puszczał siarczyste wiązanki. 
Po minucie, lub dwóch, pozbył sie dolnego odzienia, rzuciliśmy się na łóżko...

Przepraszam, ale coś ubzdurało mi się, że dodałam w środę, a poza tym wiecie, że co do terminów dodawania jestem skrupulatna. Przez ten tydzień miałam 5 sprawdzianów i 11 kartkówek. POZDRO DLA SZKOŁY!!!
Miłego czytania :)

5 komentarzy:

  1. Ha ha tym razem ja jestem pierwsza <3. Rozdział bardzo mi się podoba, ale Camille to dobrze o tym już wiesz ;D. Czekam na kolejny . xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli jesteś z komputera tzn. że piszesz... To bardzo mnie cieszy... Xx.

      Usuń
  2. Muszę Ci powiedzieć, że poczytałam różne blogi z udziałem chłopców, ale żaden nie zaciekawił mnie tak jak Twój. Odkryłam go niedawno, ale teraz chyba będę regularnie go czytać.
    P.S. Jestem nowa i nie wiem, kiedy dodajesz nowe rozdziały. Mogłabyś napisać? Proszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chcę następny ! A ten to anhscgsui nie ma słów *_________*

    OdpowiedzUsuń