Ktoś zapukał do drzwi, staliśmy z Louisem w tej samej
pozycji co wcześniej, ale teraz chłopak przyciągnął mnie bardziej do siebie.
Delikatne pocałunki w szyję były rozkoszne. Znów pukanie…
-Tak?
-Camille śniadanie już na stole i przestańcie się z
Louisem miziać.- powiedział Niall, a reszta zaczęła się śmiać.
-Jeszcze chwilkę…- powiedziałam.
Odgarnęłam Louisowi grzywkę, bo spadła mu na oczy. Dałam
całusa w nos i podeszłam do walizki.
Ubrałam się w kremowy sweter, a pod niego białą
podkoszulkę na ramiączkach, do tego czarne jeansy. Chłopcy pojechali po stroje
do pralni, a ja zostałam sama. Oglądałam film, gdy ktoś zapukał do drzwi,
poprawiłam sweter i otworzyłam.
-Matko, jaka ty gruba jesteś…
-Fajne powitanie, Raviva…
-I tak wiesz, że cię kocham…
Przytuliłam dziewczynę, a zaraz potem Mary, która stała
za nią.
-Moja kochana…- powiedziała i dała mi całuska w policzek.
-Zabieramy się od razu do roboty, nie Mary?- powiedziała
Raviva ściągając płaszcz.
-Tak.
Odstawiły odzienia na wieszak i ruszyłyśmy do sypialni.
-Sorki, za bałagan.
-Przestań…- powiedziała Mary.
-Tak sobie myślę, że lepiej nam będzie w salonie, a jak
nie to przeniesiemy się do łazienki.
-Ok.
Raviva otworzyła walizkę z cieniami, tuszami,
korektorami, linerami różnego typu, pudrami… Aż mi się w głowie zakręciło.
-Mogę zobaczyć sukienkę?- spytała.
-Tak, w sypialni w białym ochraniaczu.
Poszła.
-Masz jakiś wieszak?- krzyknęła.
-Z boku w brązowej walizce.
-Dobra, mam.
Powiesiła ją na drzwiach.
-Śliczna, kto projektował?- spytała Mary rozczesując mi
włosy.
-Jak myślisz?
-Rzeczywiście, po co się pytam…
-Wiecie, że widziałam zdjęcia Cary w Harpers Bazaar?
-Miała sesję jakieś pół roku temu…
-Zjawiskowo wyszła. Pięknie… Dobra, muszę się skupić…
Mniej więcej po pół godzinie przyszli chłopcy, Mary, tak
jak sądziłam pozostawiła mi włosy rozpuszczone, jedynie nałożyła grube wałki,
żeby były puszyste… Raviva, pomalowała mi paznokcie na czerwono, a potem wzięła
się za makijaż, cienie powiększające oczy i tusz do rzęs. Czerwona szminka…
Po prawie 3,5 godzinie byłam gotowa. Dochodziła 17:00. O
19:00 miała się rozpocząć gala, a pół godziny przed jeszcze tzw. Czerwony
Dywan. Chłopcy mieli powoli robione fryzury, dziewczyny pomogły mi założyć sukienkę,
żeby nie rozwalić fryzury itd. Raviva zapięła ją, a Mary pomogła włożyć stopy
do butów. Stanęłam przed lustrem. Mary poprawiła jeszcze włosy i popsikała
lekko lakierem. Raviva pomalowała mi usta. Byłam gotowa. Przeszłam się kilka
razy po pokoju, dziewczyny pochwaliły mnie i musiały się zbierać, w końcu one
też mają teraz wolne, przynajmniej do końca roku, pożegnałam się z nimi,
spakowały manatki i poszły. Wyszłam z sypialni. Chłopcy siedzieli już ubrani i
przygotowani. Chciałam jeszcze sprawdzić się w lustrze w łazience, gdy cała piątka
gwizdnęła. Spojrzałam się na nich.
-Ślicznie…- westchnął Hazza.
-Pięknie.- powiedział Niall.
-Genialnie.- Liam.
-Zarąbiście.- Zayn.
-Seksownie- chyba wiecie kto….
-Dzięki.- powiedziałam i podeszłam do lustra, poprawiłam
się i wyszłam z powrotem do salonu- to, co idziemy?
-Tak.
Wyszliśmy z apartamentu i zjechaliśmy windą na dół. Lou
wplótł swoją rękę w moją. Na chłopców czekała limuzyna i na mnie druga. Szofer
otworzył im i każdy do mnie pomachał. Pojechali. Mój szofer z kolei postąpił
tak samo. Otworzył mi drzwi i pomógł wsiąść. Poczekał kilka minut i zapytał
mnie, czy może już jechać, kiwnęłam głową, ruszył. Po 30 minutach byliśmy na
miejscu. Zza ciemnych szyb widziałam chłopców wchodzących po schodach do areny.
Szofer wysiadł i otworzył mi drzwi, podał rękę i pomógł wyjść. Podziękowałam mu
szerokim uśmiechem. A on tylko powiedział: Nie
ma za co.
Ruszyłam kilka kroków i stanęłam w stronę fotoreporterów.
Flesze błyskały wszędzie. Krzyczeli coś, ale jakoś miałam to gdzieś… Po dwóch
minutach ciągłego uśmiechania ruszyłam w stronę drzwi. Otworzyły się same i
ujrzałam wiele kamer reporterów z mikrofonami itd. Jeden z nich zauważył mnie.
-Rosie,
Rosie…
Podszedł do mnie.
-Jakie uczucia przed galą?
-Jestem bardzo szczęśliwa, że zostałam nominowana w
czterech kategoriach…
-Czy to prawda, że będziesz zapowiadać Przystojniaka
roku?
Uśmiechnęłam się.
-Tak, to dla mnie zaszczyt…
-Wygryzłaś z tej roboty Taylor Swift…
-Jakoś tak wyszło…
-Ok. Dzięki za rozmowę.
Poszłam dalej. Kolejny mnie zaczepił i kolejny. Wreszcie doszłam
do drzwi. Jakaś kobieta zaprowadziła mnie na miejsce i posadziła koło Simona
Cowella, Britney Spears i Mel C.
Punktualnie o 19:00 rozpoczęła się gala. Wyszedł
prowadzący.
Brawa.
(…)
Najlepszy
Pop wykonawca: Justin Bieber
Najlepsza
wokalistka: Rihanna
Singiel
roku: Variation.
Debiut
Roku: Rosie.
Wyszłam
na środek podziękowałam i wróciłam na miejsce jednak za chwilkę musiałam
wstawać, bo nadchodził czas na przystojniaka roku.
Nominowani
w tej kategorii:
Justin
Bieber
Harry
Styles
Cody
Simpson
James
Maslow OMG, nie wiedziałam, że tu jest.
Stoję na podeście. Lily kopie co dodatkowo utrudnia mi
robotę.
Zwycięzcą
w tej kategorii jest Justin Bieber.
Wręczyłam mu statuetkę i wróciłam na miejsce.(…)
Mniej więcej z bankietu po gali wyszłam koło 3 nad ranem.
Chłopcy wygrali we wszystkich kategoriach, ale najbardziej cieszyli się z
nagrody najlepszych fanów. Ja z kolei wyszłam z dwiema statuetkami: Singiel
roku i debiut roku. Jest super. Zayn Z Niallem byli tak nawaleni, że ze śmiechu
mało co rodzić nie zaczęłam. Liam wsadził ich do taksówki. Louis wypił kilka
drinków, ale on się trzymał bardzo dobrze. Hazza coś tam mruczał pod nosem i
przez cały czas trzymał się mojego ramienia. Wsiedliśmy do taksówki. Loczek
zasnął. Chrapał tak głośno, że myślałam, że mi bębenki pójdą. Obsługa hotelu
wprowadziła chłopaków przez tylnie wejście, poprosiłam ich o to dzwoniąc pół
godziny wcześniej. Dowlekliśmy chłopaków na górę. Rozebrali się i poszli spać.
Lou pomógł mi ściągnąć sukienkę. Powiesiłam ją na wieszaku, a później włożyłam
do ochraniacza. Wzięłam szybki prysznic i zasnęłam.
6
grudnia, 14:57
Ziewnęłam i usiadłam powoli lekko podtrzymując się
rękoma. Lou śpi jak zabity. Dobrze, że samolot mamy dopiero o 19:00. Wstałam i
weszłam do salonu. Niall siedział na fotelu, jakiś taki przybity. Małymi łyczkami wypijał zawartość butelki z wodą. Chłopak ma kaca, ale ja się nie dziwię… Z łazienki wyszedł
Harry owinięty ręcznikiem. Wziął od Nialla wodę i upił kilka łyków. Blondyn
protestował, ale Hazza go uciszył. Liam wyszedł ze swojego pokoju i przywitał
się cichym: Cześć.
Blondyn zwrócił się do mnie.
-Masz jakąś tabletkę, czy coś?
-Tak, zaraz ci przyniosę.
-To dla mnie też przy okazji.- powiedział Hazza bardzo
zachrypniętym głosem.
Poszłam do sypialni i wyciągnęłam z torebki dwie małe
pastylki. Chłopcy połknęli je. Byłam głodna, więc zadzwoniłam do kuchni.
Zamówiłam 6 dużych porcji jajecznicy z bekonem, 5 mocnych kaw i szklankę świeżo wyciskanego soku z
grapefruitów. Po 15 minutach mężczyzna z wózeczkiem stanął pod drzwiami i lekko
zapukał. Wzięłam od niego wózek i powiedziałam, żeby przyszedł za pół godziny.
Położyłam na stoliku talerze i na każdy nałożyłam trochę jedzenia. Kawy stały
obok talerzy, a obok mojego różowy sok. Cała piątka już nie spała. Zjedli
szybko, wypili kawę, która z pewnością postawiła ich na nogi, ich twarze były
świeższe… Mężczyzna posłusznie przyszedł i odebrał wózek z naczyniami.
Poszliśmy się pakować. Schowałam wszystkie rzeczy do walizki, Louis zrobił tak
samo.
Około 18:00 wszyscy byliśmy gotowi i spakowani.
Wymeldowaliśmy się i czarnym busem pojechaliśmy na lotnisko. Oddali bagaże (Lou
wziął mój). Przeszliśmy przez odprawę i zaraz siedzieliśmy na fotelach w
samolocie. Zachciało mi się spać. Położyłam głowę na ramieniu Louisa i
zasnęłam. Była 23:00 gdy się obudziłam. Harry gadał z Niallem o jakichś
błahostkach. Liam spał, a Zayn słuchał muzyki. Lou nie spał, ale przynajmniej
próbował. Gdy podniosłam głowę, od razu otworzył oczy.
-Śpij, wiem, że jesteś zmęczony…
-Spać to będę w łóżku w domu, a poza tym za półtorej
godziny lądujemy…
-Aż tak długo spałam?
-Prawie 6,5 godziny…
-Boże…
-Ale to dobrze odpoczywaj ile wlezie.
Zamknęłam oczy, a chłopak włączył sobie muzykę na
telefonie i podłączył słuchawki. Jedną włożył do jednego ucha, a drugą do
drugiego. Gdy się ponownie obudziłam akurat lądowaliśmy. Zatkały mi się uszy.
Przełknęłam ślinę, a Liam dał mi gumę do żucia. Odpięłam pasy i wysiedliśmy.
Moją twarz otulił potwornie zimny wiatr. Otuliłam się szalikiem i weszliśmy
odebrać bagaże, potem po pożegnaniu się każdy pojechał taksówką do siebie.
Otworzyłam drzwi , a Louis wziął walizki i zamknął drzwi. Rozebrałam się z
kurtki i ściągnęłam buty.
-Zrobię herbaty.- powiedziałam.
-Ok.
Chłopak zaniósł do sypialni najpierw moją, a potem swoją
walizkę. Czajnik zaczął gwizdać. Zalał dwa kubki i poczułam zapach dzikiej
róży. Wzięłam kubek do ręki i zamoczyłam usta w gorącym płynie. Ciepło
rozpostarło się po całym moim ciele. Chłopak przyszedł za chwilkę. Wziął do
ręki swój i upił łyk.
-A jak ze świętami?- spytałam.
-Właśnie chciałem o tym z Tobą pogadać… Co byś
powiedziała, gdybyśmy pojechali sobie gdzieś do ciepłych krajów…
-Gdzie dokładnie?
-Hawaje.
Uśmiechnęłam się.
-Byłoby fajnie.
-Pojechalibyśmy jakoś dwa dni przed wigilią, a wrócili po
nowym roku. Potem odwiedzilibyśmy twoich rodziców na kilka dni, a następnie
moich…
-Ok.
Dałam mu całusa i odstawiłam kubek do zlewu. Wzięłam
ciepły prysznic, przebrałam się w pidżamę i zasnęłam.
7 grudnia
Obudziło mnie dopiero ciche chrapanie Louisa. Świtało.
Spojrzałam na zegarek. 8:07.
Wstałam powoli i naciągnęłam swoje stare dresy i za dużą
bluzę. Wsunęłam stopy do kapci i zeszłam na dół. Było zimno. Włożyłam kilka
drewienek do kominka i rozpaliłam ogień. Zamknęłam klapę i poszłam do kuchni.
Włączyłam czajnik z wodą i zabrałam się na robienie gofrów. Wyrobiłam ciasto i
nalałam je na gofrownicę. Czajnik zagwizdał i zalałam do kubka wrzątku, do
którego potem wrzuciłam torebkę z herbatą waniliową. Louisowi zrobię później,
jak wstanie. Zjadłam trzy gofry z bitą śmietaną i brzoskwiniami, trzymając w
dłoni kubek podeszłam do okna w salonie. Na ogródku trawa pokryta była białym
nalotem. Jak sądziłam w nocy, musiał być mróz. Zamoczyłam wargi w ciepłym
płynie. Potem usiadłam na moim ulubionym fotelu i sięgnęłam po książkę.
Przewijałam kolejne strony, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
Odłożyłam i kubek i książkę i podeszłam do drzwi.
Otworzyłam je. Stała tam zmarznięta Cara.
-Wiedziałam, że nie śpisz. Zrobiłam ci zakupy.
-O dziękuję, wejdź.
Dziewczyna zsunęła czarną kurtkę i długie beżowe emu.
-Jesteś głodna…
-Odrobinkę.
-Zrobię ci gofry, a chcesz coś do picia?
-Może kawy.
-Gdzie zgubiłaś Hazzę?
-Śpi i dobudzić go nie mogłam, a że przejeżdżałam
postanowiłam sprawdzić, co u was, tak coś czułam, że nie śpisz.
Podałam jej kubek z kawą. Wyciągnęłam z lodówki śmietankę
i podałam cukier. Gofrownica grzała się i wkrótce nalałam ciasto na nią.
Usłyszałam odgłos bosych stóp, więc doszłam do wniosku, że Louis już nie śpi.
Zaparzyłam dla niego kawę i posłodziłam łyżeczkę. Cara zjadła w trymiga swoje
trzy gofry z bitą śmietaną. Lou natomiast zszedł dopiero za 10 minut. Wypił
kawę i zjadł swoje.
-Jakie plany na święta?- spytała Cara.
Lou uśmiechnął się i odpowiedział.
-Hawaje.
-Serio?
-Tak.
-A wiecie, że ja z Hazzą też jedziemy…
-Serio?!
-Serio.
-Ale fajnie.- uśmiechnęłam się szeroko.
-Tylko, że my wyjeżdżamy pojutrze, jedziemy tam na 2
tygodnie i potem pojedziemy do H.CH.
-My z kolei dwudziestego drugiego i wracamy po nowym
roku.
-No to miniemy się…
-Niestety.
Carze zadzwonił telefon.
Halo?
Masz w lodówce… Na trzeciej półce… U Camille i Louisa… Przyszłam ich odwiedzić…
Za pół godziny… Dobra kupię… Pa.
-Muszę iść.
Wstała i podziękowała za śniadanie. Ubrała się i wyszła.
Teraz to telefon Louisa zadzwonił.
Halo?
Cześć. Kiedy? Ale dokładnie… Dzwoniłeś do chłopaków? No dobra, no to do
zobaczenia po nowym roku.
-Kto to?
-Nasz menager.
-Co chciał?
-Powiedział, że jakoś 11 stycznia jedziemy do Dublina, bo
mamy kilka umówionych wywiadów.
-Aha. Lou dzisiaj o 14:00 mam umówioną wizytę u lekarza,
jedziesz ze mną?
-Oczywiście.
Uśmiechnął się.
Szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła... Krótko mówiąc cholera by ją wzięła...
Nie ważne.... Bardzo się cieszę, że w ostatnim czasie tak dużo osób odwiedziło mojego bloga, jestem zaskoczona... Miłego czytania i uczenia się, jeśli macie tak jak ja... :)
Szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła... Krótko mówiąc cholera by ją wzięła...
Nie ważne.... Bardzo się cieszę, że w ostatnim czasie tak dużo osób odwiedziło mojego bloga, jestem zaskoczona... Miłego czytania i uczenia się, jeśli macie tak jak ja... :)
haaaa !! znowu PIERWSZA <3333 ja zwykle MEGA ZARĄBISTY ! nie moge sie doczekać dalszej części ! na kiedy ją przewidujesz słońce ?/ aguu
OdpowiedzUsuńnie wiem, mam teraz masakrę w szkole... w sobotę próby, a w niedzielę jadę śpiewać na koncercie... tsaaa... jak wrócę, to wstawię...
OdpowiedzUsuńŚwietne. Nie mogę się doczekać nexra
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię. Ja też mam cały tydzień zawalony tylko weekendy wolne ale wtedy trochę odpoczywam i robię zadnie. Nauka i koledzy debile, za przeproszeniem też dają popalić, ale cóż szkoła trzeba jakoś przeżyć.
OdpowiedzUsuńRozdział BOSKI! Nie mogę się doczekać kiedy Camille urodzi!
Hawaje też bym chciała! Dziękuje Ci że dodałaś rozdział, mimo że masz zawalony tydzień!
Pozdrawiam Marzena ze Śląska