sobota, 21 września 2013

Rozdział 66.



4 miesiące później, 25 listopada, 15:00
Koniec nagrań, nareszcie, nie mogłam się doczekać. Mam spokój i teraz muszę się poświęcić tylko Lily. Moje słoneczko będzie miało 3 grudnia 8 miesięcy. Jest zdrowa i bardzo lubi dokuczać mamie, okropnie kopie w nocy. Louis wraca dzisiaj z Japonii, mieli tam ostatnie cztery koncerty w ramach TMH Tour. Nie widzieliśmy się od dwóch miesięcy. Wreszcie spędzimy trochę czasu ze sobą, a poza tym musimy pomalować pokój małej. Wybrałam już farbę na ściany, mebelki, zabawki, łóżeczko, przewijak, firanki i inne duperele.
Co do prasy i mediów… Ogarnęli się dopiero jak byłam w szóstym miesiącu. To i tak długo. Ubierałam bardzo luźne sukienki, wręcz worki. Niektórzy krytykowali mnie, że beznadziejnie zmieniłam swój styl… No, ale nie wiedzieli, że jestem w ciąży. Było to tak, że poszłam na zakupy do sklepu, ubrałam wówczas najluźniejszą sukienkę, ale brzuch już dotykał materiału. Wtedy zawrzało, nie mogłam dostać się do domu, bo była tu podstawiona cała chmara reporterów. Eddie załatwił mi taką ochronę jak dla świadka koronnego… Teraz Ben i Ian chodzą ze mną wszędzie, a jak chcę gdzieś wyjść to dzwonię po nich. Z fankami też ostatnio było nieprzyjemnie, szczególnie z tymi anty-. Powstały akcje na Twitterze: #Haterosieschild, #rosieschildonlyforcash. Wiele stresu miałam właśnie przez to. Chłopcy podczas wywiadów wypowiadali się na ten temat, prócz Louisa, któremu wszyscy zabronili (chłopak jakby zaczął, to mógłby powiedzieć coś nieodpowiedniego…). Np.
Reporter: Na pewno słyszeliście o akcjach (…) co sądzicie o nich?
Niall: Rosie, jest naszą bardzo dobrą przyjaciółką i najbardziej boli nas to, że nasi fani zrobili takie akcje…
Liam: Nie wiem, dlaczego powstało coś takiego. Sądzę, że fani powinni się cieszyć z tego, że i Louis i Rosie są szczęśliwi.
Harry: Dziwną sytuacją jest to, że dlaczego fani uwzięli się na dziecko… Ja do tej pory tego nie rozumiem i jest mi przykro, bo gdy ktoś obraża mi kogoś bliskiego, obraża także mnie.
Itd.
Coś właśnie takiego. Jak byłam u Louisa w USA na kilka dni to była jazda na temat Larry’ego. Chyba każda wie, kim jest Larry Stylinson. Byłam wtedy z Louisem w Centrum Handlowym i to było jakoś tydzień po odkryciu mediów, że jestem w ciąży.


Wszystko widać na zdjęciu. Louis wkurzył się tak mocno, że przez cały dzień do nikogo się nie odzywał, a jak już ktoś się do niego odezwał to zabijał wzrokiem…
Jak wiadomo także, One Direction mają swoje fanki i te anty-. Co do fanek normalnych, bardzo ciepło i radośnie przyjęły informację o ciąży… Moi fani tak samo. Niektórzy przysyłają mi kartki i prezenty.
W każdym razie. Siedzę teraz w domu i gram sobie na fortepianie, dałam ochroniarzom dzień wolnego. Mała tak skacze, że ja nie wiem… Muszę czasami przerywać, bo boję się, że dostanę skurczów. Coś czuję, że muzyka to będzie jej drugie życie… Po 10 minutach nie dawałam już rady, zamknęłam klapę od fortepianu i poszłam do kuchni po jabłko. Ugryzłam i złapał mnie okropny ból, wypuściłam z ręki owoc i skuliłam się. Poleciała mi pierwsza łza. Jednak po chwili przestało boleć. Odchyliłam koszulkę i dotknęłam dłonią gołego brzucha.
-Lily, musisz jeszcze poczekać…
Oparłam głowę o oparcie od fotela. Włączyłam sobie telewizor. Jednak po chwili przysnęłam. Jak zwykle obudziło mnie kopanie córeczki.
-Oj ty złośnico, nie dasz się mamie wyspać…
Kopnęła jeszcze raz.
Spojrzałam na zegarek. 16:15.
Poszłam do łazienki, załatwiłam potrzeby i odgrzałam sobie zupy pomidorowej. Zjadłam i ponownie usiadłam na fotelu. Sięgnęłam po jakąś kolorową gazetę, którą Cara ostatnio zostawiła.



Okazało się, że był to Harper’s Bazaar, do którego jakiś czas temu Cara miała sesję.  Od razu do niej zadzwoniłam i pogratulowałam okładki. Dziewczyna ucieszyła się, że mi się spodobała. Nakrzyczałam trochę na nią, że wcześniej mi nie pokazała, ale tłumaczyła się, że zapomniała.
Około godziny 18:00 usłyszałam stukanie kluczy w drzwiach frontowych. Wstałam z fotela lekko podtrzymując się. Cholernie bolał mnie kręgosłup. Syknęłam lekko z bólu i spojrzałam na drzwi. Lou w swojej ulubionej bordowej czapce i zielonej kurtce, wszedł do środka. Postawił walizkę i gdy mnie zobaczył podszedł i mocno przytulił. Następnie pocałowałam go namiętnie. Brakowało mi tego, jak cholera. Oderwałam się od niego. A chłopak kucnął i zaczął gadać do brzucha. Gdy tylko się odezwał mała kopnęła mnie tak mocno, że aż musiałam usiąść. Chłopak lekko się przestraszył widząc moją reakcję, ale uspokoiłam go.
-Teraz będę tylko z wami… Każda minuta i każda sekunda…- spojrzał się na mnie, a ja pogłaskałam go po policzku. Po czym chłopak wstał i wpił się w moje usta. Następnie skierował się na szyję. Zaczął się dobierać do koszulki, ale w porę go zatrzymałam… Westchnął ciężko i włączył wodę na herbatę. Opowiadał mi o koncertach w Australii, Nowej Zelandii i Japonii. A Lily przez cały czas kopała. Córeczka tatusia… Zrobiliśmy kolację, nie przepraszam Louis zrobił… Zjedliśmy wspólnie i około 20:00 poszliśmy się wykąpać. O 21:00 położyliśmy się i ja byłam zmęczona i mój chłopak także.

27 listopada, 10:02
Dziś mała była wyjątkowo grzeczna, Lou robił naleśniki było czuć ich zapach w całym domu. Ubrałam dresy i bluzę. Zeszłam na dół. Chłopak podśpiewywał sobie Blue Velvet, a ja po cichu zeszłam na dół i zaczęłam śpiewać z nim.
-To jest moja ulubiona piosenka…- szepnęłam, gdy jego usta znajdowały się kilka milimetrów od moich. Patrzył się w moje oczy jak zahipnotyzowane, jego z kolei były rozpalone tak jak zawsze lubiłam… uniosłam lekko brew i szepnęłam mu na ucho: naleśniki ci się palą…
Uśmiechnął się, a ja usiadłam przy stoliku w jadalni.
-Zjemy mocniej podpieczone.- powiedział dalej się uśmiechając.
-Oki.
Zjedliśmy przez cały czas uśmiechając się do siebie.
-A jak nagrania?
-Dobrze, mam naprawdę dobry materiał na płytę.
-Cieszę się.
-Co dziś robimy?
-Z tego co wiem, to niedługo przyjadą meble to pokoju Lily. A poza tym muszę pomalować pokój.
-Pomogę ci…
-Nie możesz się przemęczać…
-Nie przesadzaj, jeszcze nie rodzę…
-Ale już niedługo.
-Jeszcze nie teraz. 
-Dobrze, ale nic nosić nie będziesz…
-Obiecuję…
-Dobrze.
Usłyszałam dźwięk telefonu i wstałam powoli. Podeszłam do stolika.
-Halo?
-Hej kochana.
-No cześć.
-Co dziś robicie?
-Malujemy pokój dla Lily…
-Ej, a możemy się dołączyć?
-Ale w sensie?
-No ja, Hazza i kilka innych osób by przyszło pomóc.
-Kto?
-Chłopcy i moja koleżanka.
-Dobra, to wbijajcie za dwie godziny.
-Ok. Do zobaczenia.
-Pa Cara.
-Kto to?
-Cara z chłopakami i koleżanką przyjdą pomóc.
-O to fajnie. Nie będziesz się przemęczać.
-Lou powoli zaczynasz mnie dobijać.
-Ale i tak mnie kochasz…
-Racja.
Mój chłopak pojechał do sklepu, by odebrać farbę, gdy go nie było przyjechały mebelki. Poprosiłam faceta, żeby wniósł je do środka. Wyszło na to, że cały salon obstawiony był łóżeczkiem, komodą, regałem, przewijakiem, stoliczkiem, krzesełkami itd. Zapłaciłam za wszystko 5000 funtów. Lou wrócił. Przebrał się w stare dresy i koszulkę. Jakieś 5 minut później wbiła do domu ferajna. Od razu zaczęli malować. Po około 1,5 godziny, pokoik miał już kolor jagodowy. Zrobiłam dla wszystkich zapiekankę, przynajmniej tak mogłam się przydać. Do jutra farba powinna wyschnąć. Wtedy chłopcy pozanoszą meble na górę. Ale to jutro. Dzisiaj postanowiłam, że pojadę z Carą, Harrym i Louisem kupić wózek dla Lily, a także jakieś ciuszki. Gdy wszyscy zjedli Niall z Zaynem i Liamem powoli zaczynali się zbierać, bo jadą do domów. Koleżanka Cary także. Przebraliśmy się i pojechaliśmy do sklepu. Oglądnęłam, ale żaden jakoś specjalnie nie przypadł mi do gustu. Cara z Hazzą wybierali ciuszki, które ja potem brałam, albo nie. Louis poszedł do kierowniczki i spytał, czy nie ma więcej wózków. Kobieta niechętnie odpowiedziała, że jest jeszcze jeden. Wyprowadziła biały wózek z dużymi czarnymi kołami. Od razu się w nim zakochałam.
-A ten?- spytał Louis.
-Idealny.
-Dobrze, to my go weźmiemy…
-Proszę podejść do kasy…
Podeszłam do mojej przyjaciółki i jej narzeczonego. Uzbierała się wielka góra śpioszków, spodenek, bluzeczek, czapeczek itd. Zapłaciliśmy masę pieniędzy, ale opłacało się. Do tego kupiliśmy jeszcze zarąbisty smoczek… Około 18:00 wróciłam z Louisem do domu. Cara z Hazzą pojechali do siebie. Lou poszedł się wykąpać, a ja chciałam zrobić sobie herbatę. Nagle złapał mnie skurcz, tak mocny jak nigdy, oparłam się o blat i próbowałam równomiernie oddychać. Znów… Boże, usiadłam na krześle… Po chwili ustąpiło…
-Słonko, jeszcze nie czas na ciebie, w brzuchu jest lepiej.- powiedziałam. Usiadłam na fotelu w salonie. Wypiłam cały kubek herbaty i oparłam głowę o oparcie fotela. Zasnęłam.
Mój brzuch, Lily przez cały czas kopie. Co ciekawe, jestem w swoim łóżku, a zasnęłam na dole. Lou musiał dźwigać taką kobyłę jak ja teraz… W łazience paliło się światło, Lou musiał tam być. Usiadłam lekko podpierając się rękoma.
-Czy ty naprawdę chcesz matkę doprowadzić do stanu nieużywalności?- powiedziałam do Lily.
Kopnęła jeszcze raz. Lou wyszedł zaspany i zgasił światło w łazience.
-Czemu nie śpisz?
-Lily tańczy.
Zaśmiał się po cichu.
-Zamknij oczy, może ona też zaśnie.
-Miejmy nadzieję.
Położyłam głowę na poduszkę i przytuliłam się do Louisa. Wkrótce zasnęłam. Lily chyba też poszła spać.

Zaraz skończę robić niemiecki i jadę z mamą na zakupy... Rozdział nie wiem kiedy... Pewnie niedługo... Kocham was wszystkie... Miłego czytania !

Ps.
Bardzo mi miło, że czytają mojego bloga takie dziewczyny, jak Marzena... Dzięki wielkie za poświęcenie czasu na czytanie moich wypocin! :)
 (Oczywiście Alice to honorowa czytelniczka mojego bloga i stylistka charakteru, wyglądu i wszystkich wydarzeń związanych z Carą, z którą zresztą jest bardzo blisko :-*)

4 komentarze:

  1. Uwielbiam twojego bloga!!! Rozdział jak zawsze świetny! :) Pozdrawiam <3
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny rozdział może to głupio zabrzmi, ale nie mogę się doczekać, kiedy urodzi się mała Lily. Strasznie kopie mamę, nie grzeczna. Ciekawe do kogo będzie bardziej podobna do Lou, czy może Cam, jestem tego strasznie ciekawa. Te media nie mają kogo męczyć tylko ciężarną kobietę. Lou jest strasznie opiekuńczy w stosunku do swoich kobiet, hahha.
    Kocham ten blog! Czekam na następny.
    Marzena ze Śląska

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoj blog jest niesamowity
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Już czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń