4
miesiące później, 25 listopada, 15:00
Koniec nagrań, nareszcie, nie mogłam się doczekać. Mam
spokój i teraz muszę się poświęcić tylko Lily. Moje słoneczko będzie miało 3
grudnia 8 miesięcy. Jest zdrowa i bardzo lubi dokuczać mamie, okropnie kopie w
nocy. Louis wraca dzisiaj z Japonii, mieli tam ostatnie cztery koncerty w
ramach TMH Tour. Nie widzieliśmy się od dwóch miesięcy. Wreszcie spędzimy
trochę czasu ze sobą, a poza tym musimy pomalować pokój małej. Wybrałam już
farbę na ściany, mebelki, zabawki, łóżeczko, przewijak, firanki i inne duperele.
Co do prasy i mediów… Ogarnęli się dopiero jak byłam w
szóstym miesiącu. To i tak długo. Ubierałam bardzo luźne sukienki, wręcz worki.
Niektórzy krytykowali mnie, że beznadziejnie zmieniłam swój styl… No, ale nie
wiedzieli, że jestem w ciąży. Było to tak, że poszłam na zakupy do sklepu,
ubrałam wówczas najluźniejszą sukienkę, ale brzuch już dotykał materiału. Wtedy
zawrzało, nie mogłam dostać się do domu, bo była tu podstawiona cała chmara
reporterów. Eddie załatwił mi taką ochronę jak dla świadka koronnego… Teraz Ben
i Ian chodzą ze mną wszędzie, a jak chcę gdzieś wyjść to dzwonię po nich. Z
fankami też ostatnio było nieprzyjemnie, szczególnie z tymi anty-. Powstały
akcje na Twitterze: #Haterosieschild, #rosieschildonlyforcash. Wiele stresu
miałam właśnie przez to. Chłopcy podczas wywiadów wypowiadali się na ten temat,
prócz Louisa, któremu wszyscy zabronili (chłopak jakby zaczął, to mógłby
powiedzieć coś nieodpowiedniego…). Np.
Reporter: Na pewno słyszeliście o akcjach (…) co sądzicie
o nich?
Niall: Rosie, jest naszą bardzo dobrą przyjaciółką i
najbardziej boli nas to, że nasi fani zrobili takie akcje…
Liam: Nie wiem, dlaczego powstało coś takiego. Sądzę, że
fani powinni się cieszyć z tego, że i Louis i Rosie są szczęśliwi.
Harry:
Dziwną sytuacją jest to, że dlaczego fani uwzięli się na dziecko… Ja do tej
pory tego nie rozumiem i jest mi przykro, bo gdy ktoś obraża mi kogoś
bliskiego, obraża także mnie.
Itd.
Coś właśnie takiego. Jak byłam u Louisa w USA na kilka
dni to była jazda na temat Larry’ego. Chyba każda wie, kim jest Larry
Stylinson. Byłam wtedy z Louisem w Centrum Handlowym i to było jakoś tydzień po
odkryciu mediów, że jestem w ciąży.
Wszystko widać na zdjęciu. Louis wkurzył się tak mocno, że przez cały dzień do nikogo się nie odzywał, a jak już ktoś się do niego odezwał to zabijał wzrokiem…
Jak wiadomo także, One Direction mają swoje fanki i te
anty-. Co do fanek normalnych, bardzo ciepło i radośnie przyjęły informację o
ciąży… Moi fani tak samo. Niektórzy przysyłają mi kartki i prezenty.
W każdym razie. Siedzę teraz w domu i gram sobie na
fortepianie, dałam ochroniarzom dzień wolnego. Mała tak skacze, że ja nie wiem…
Muszę czasami przerywać, bo boję się, że dostanę skurczów. Coś czuję, że muzyka
to będzie jej drugie życie… Po 10 minutach nie dawałam już rady, zamknęłam
klapę od fortepianu i poszłam do kuchni po jabłko. Ugryzłam i złapał mnie
okropny ból, wypuściłam z ręki owoc i skuliłam się. Poleciała mi pierwsza łza.
Jednak po chwili przestało boleć. Odchyliłam koszulkę i dotknęłam dłonią gołego
brzucha.
-Lily, musisz jeszcze poczekać…
Oparłam głowę o oparcie od fotela. Włączyłam sobie
telewizor. Jednak po chwili przysnęłam. Jak zwykle obudziło mnie kopanie
córeczki.
-Oj ty złośnico, nie dasz się mamie wyspać…
Kopnęła jeszcze raz.
Spojrzałam
na zegarek. 16:15.

Okazało się, że był to Harper’s Bazaar, do którego jakiś czas temu Cara miała sesję. Od razu do niej zadzwoniłam i pogratulowałam okładki. Dziewczyna ucieszyła się, że mi się spodobała. Nakrzyczałam trochę na nią, że wcześniej mi nie pokazała, ale tłumaczyła się, że zapomniała.

-Teraz będę tylko z wami… Każda minuta i każda sekunda…-
spojrzał się na mnie, a ja pogłaskałam go po policzku. Po czym chłopak wstał i
wpił się w moje usta. Następnie skierował się na szyję. Zaczął się dobierać do
koszulki, ale w porę go zatrzymałam… Westchnął ciężko i włączył wodę na
herbatę. Opowiadał mi o koncertach w Australii, Nowej Zelandii i Japonii. A
Lily przez cały czas kopała. Córeczka tatusia… Zrobiliśmy kolację, nie
przepraszam Louis zrobił… Zjedliśmy wspólnie i około 20:00 poszliśmy się
wykąpać. O 21:00 położyliśmy się i ja byłam zmęczona i mój chłopak także.
27 listopada, 10:02
Dziś mała była wyjątkowo grzeczna, Lou robił naleśniki
było czuć ich zapach w całym domu. Ubrałam dresy i bluzę. Zeszłam na dół.
Chłopak podśpiewywał sobie Blue Velvet, a ja po cichu zeszłam na dół i zaczęłam
śpiewać z nim.
-To jest moja ulubiona piosenka…- szepnęłam, gdy jego
usta znajdowały się kilka milimetrów od moich. Patrzył się w moje oczy jak
zahipnotyzowane, jego z kolei były rozpalone tak jak zawsze lubiłam… uniosłam
lekko brew i szepnęłam mu na ucho: naleśniki ci się palą…
Uśmiechnął się, a ja usiadłam przy stoliku w jadalni.
-Zjemy mocniej podpieczone.- powiedział dalej się uśmiechając.
-Oki.
Zjedliśmy przez cały czas uśmiechając się do siebie.
-A jak nagrania?
-Dobrze, mam naprawdę dobry materiał na płytę.
-Cieszę się.
-Co dziś robimy?
-Z tego co wiem, to niedługo przyjadą meble to pokoju
Lily. A poza tym muszę pomalować pokój.
-Pomogę ci…
-Nie możesz się przemęczać…
-Nie przesadzaj, jeszcze nie rodzę…
-Ale już niedługo.
-Jeszcze nie teraz.
-Dobrze, ale nic nosić nie będziesz…
-Obiecuję…
-Dobrze.
Usłyszałam dźwięk telefonu i wstałam powoli. Podeszłam do
stolika.
-Halo?
-Hej
kochana.
-No
cześć.
-Co
dziś robicie?
-Malujemy
pokój dla Lily…
-Ej,
a możemy się dołączyć?
-Ale
w sensie?
-No
ja, Hazza i kilka innych osób by przyszło pomóc.
-Kto?
-Chłopcy
i moja koleżanka.
-Dobra,
to wbijajcie za dwie godziny.
-Ok.
Do zobaczenia.
-Pa
Cara.
-Kto
to?
-Cara z chłopakami i koleżanką przyjdą pomóc.
-O to fajnie. Nie będziesz się przemęczać.
-Lou powoli zaczynasz mnie dobijać.
-Ale i tak mnie kochasz…
-Racja.
Mój chłopak pojechał do sklepu, by odebrać farbę, gdy go
nie było przyjechały mebelki. Poprosiłam faceta, żeby wniósł je do środka.
Wyszło na to, że cały salon obstawiony był łóżeczkiem, komodą, regałem,
przewijakiem, stoliczkiem, krzesełkami itd. Zapłaciłam za wszystko 5000 funtów.
Lou wrócił. Przebrał się w stare dresy i koszulkę. Jakieś 5 minut później wbiła
do domu ferajna. Od razu zaczęli malować. Po około 1,5 godziny, pokoik miał już
kolor jagodowy. Zrobiłam dla wszystkich zapiekankę, przynajmniej tak mogłam się
przydać. Do jutra farba powinna wyschnąć. Wtedy chłopcy pozanoszą meble na
górę. Ale to jutro. Dzisiaj postanowiłam, że pojadę z Carą, Harrym i Louisem
kupić wózek dla Lily, a także jakieś ciuszki. Gdy wszyscy zjedli Niall z Zaynem
i Liamem powoli zaczynali się zbierać, bo jadą do domów. Koleżanka Cary także.
Przebraliśmy się i pojechaliśmy do sklepu. Oglądnęłam, ale żaden jakoś
specjalnie nie przypadł mi do gustu. Cara z Hazzą wybierali ciuszki, które ja
potem brałam, albo nie. Louis poszedł do kierowniczki i spytał, czy nie ma
więcej wózków. Kobieta niechętnie odpowiedziała, że jest jeszcze jeden.
Wyprowadziła biały wózek z dużymi czarnymi kołami. Od razu się w nim
zakochałam.
-A ten?- spytał Louis.
-Idealny.
-Dobrze, to my go weźmiemy…
-Proszę podejść do kasy…
Podeszłam do mojej przyjaciółki i jej narzeczonego.
Uzbierała się wielka góra śpioszków, spodenek, bluzeczek, czapeczek itd.
Zapłaciliśmy masę pieniędzy, ale opłacało się. Do tego kupiliśmy jeszcze
zarąbisty smoczek… Około 18:00 wróciłam z Louisem do domu. Cara z Hazzą
pojechali do siebie. Lou poszedł się wykąpać, a ja chciałam zrobić sobie
herbatę. Nagle złapał mnie skurcz, tak mocny jak nigdy, oparłam się o blat i
próbowałam równomiernie oddychać. Znów… Boże, usiadłam na krześle… Po chwili
ustąpiło…
-Słonko, jeszcze nie czas na ciebie, w brzuchu jest
lepiej.- powiedziałam. Usiadłam na fotelu w salonie. Wypiłam cały kubek herbaty
i oparłam głowę o oparcie fotela. Zasnęłam.
Mój brzuch, Lily przez cały czas kopie. Co ciekawe,
jestem w swoim łóżku, a zasnęłam na dole. Lou musiał dźwigać taką kobyłę jak ja
teraz… W łazience paliło się światło, Lou musiał tam być. Usiadłam lekko
podpierając się rękoma.
-Czy ty naprawdę chcesz matkę doprowadzić do stanu
nieużywalności?- powiedziałam do Lily.
Kopnęła jeszcze raz. Lou wyszedł zaspany i zgasił światło
w łazience.
-Czemu nie śpisz?
-Lily tańczy.
Zaśmiał się po cichu.
-Zamknij oczy, może ona też zaśnie.
-Miejmy nadzieję.
Położyłam głowę na poduszkę i przytuliłam się do Louisa.
Wkrótce zasnęłam. Lily chyba też poszła spać.
Zaraz skończę robić niemiecki i jadę z mamą na zakupy... Rozdział nie wiem kiedy... Pewnie niedługo... Kocham was wszystkie... Miłego czytania !
Ps.
Bardzo mi miło, że czytają mojego bloga takie dziewczyny, jak Marzena... Dzięki wielkie za poświęcenie czasu na czytanie moich wypocin! :)
(Oczywiście Alice to honorowa czytelniczka mojego bloga i stylistka charakteru, wyglądu i wszystkich wydarzeń związanych z Carą, z którą zresztą jest bardzo blisko :-*)
Zaraz skończę robić niemiecki i jadę z mamą na zakupy... Rozdział nie wiem kiedy... Pewnie niedługo... Kocham was wszystkie... Miłego czytania !
Ps.
Bardzo mi miło, że czytają mojego bloga takie dziewczyny, jak Marzena... Dzięki wielkie za poświęcenie czasu na czytanie moich wypocin! :)
(Oczywiście Alice to honorowa czytelniczka mojego bloga i stylistka charakteru, wyglądu i wszystkich wydarzeń związanych z Carą, z którą zresztą jest bardzo blisko :-*)
Uwielbiam twojego bloga!!! Rozdział jak zawsze świetny! :) Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńOla
Piękny rozdział może to głupio zabrzmi, ale nie mogę się doczekać, kiedy urodzi się mała Lily. Strasznie kopie mamę, nie grzeczna. Ciekawe do kogo będzie bardziej podobna do Lou, czy może Cam, jestem tego strasznie ciekawa. Te media nie mają kogo męczyć tylko ciężarną kobietę. Lou jest strasznie opiekuńczy w stosunku do swoich kobiet, hahha.
OdpowiedzUsuńKocham ten blog! Czekam na następny.
Marzena ze Śląska
Twoj blog jest niesamowity
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Już czekam na następny :*
OdpowiedzUsuń