niedziela, 1 września 2013

Rozdział 59.


4 dni później…

31 czerwca, 12:57
Narracja Camille
Matko, jak się dziś wyspałam, za wszystkie czasy chyba. Dziś wyjeżdżamy do H.CH na ślub mamy Harry’ego. Poczułam zapach świeżo parzonej kawy. Zeszłam na dół. Louis krzątał się w kuchni, okazało się, że w jadalni siedzą także Cara, Harry, Liam i Niall.
-Cześć wszystkim.
Upiłam łyka kawy z zielonego kubka.
-Wyspałaś się?- spytał blondyn.
-Oj, tak, za wszystkie czasy.
Louis pocałował mnie w szyję, a mną wstrząsnął miły dreszcz.
Cara uszyła mi sukienkę, jest śliczna. Ma dziewczyna talent i rzeczywiście, tak jak zapowiadała uszyła ją w ciągu jednego dnia…
Spakowałam małą walizkę, gdyż ja muszę wracać 2 czerwca najlepiej z rana. 3 zaczyna się moja trasa.
Około 14:00 byliśmy z Louisem gotowi do drogi. Harry z Carą zabrali się z nami. Pozostali chłopcy nie mogli przyjechać, gdyż wszyscy mają kilka dni wolnego i jadą do rodzinnych domów. Po 2 godzinach stanęliśmy na podjeździe przed moim domem. Moja mama wyszła nam na powitanie. Cara z Hazzą od razu po przywitaniu poszli do domu Stylesa. Zjedliśmy w piątkę (mama, tata, ja, Liz, Lou) obiad. Potem poszłam z Louisem do cioci, pokazała mi i Carze sukienkę. Zresztą śliczną. Siedziałyśmy we czwórkę(Gemma, ciocia, Cara i ja) w sypialni cioci, gdy Harry zawołał:
-Mamo, czy możesz przyjść na chwilę do mojego pokoju?
Cara popatrzyła dziwnie i poszła do toalety, do Gemmy zadzwonił telefon i wyszła na balkon. Nastała cisza. Usłyszałam tylko radosny pisk cioci i zamykane przez Hazzę drzwi do jego pokoju. Cara wróciła, Gemma też, a także uśmiechnięta ciocia. Około 21:00 wyszliśmy do Stylesów. Wzięłam prysznic i poszłam spać. Lou zrobił tak samo.  

1 czerwca, 7:02

***Oczami Cary***
Obudziłam się wtulona w Harry’ego. Nie spał już, ale leżał. Otworzyłam jedno oko, ale potem je zamknęłam, bo słońce świeciło przez okno. Chłopak zauważył to i dał mi całusa.
-Dzisiaj jest wspaniały dzień.- powiedział.
-To prawda, twoja mama wychodzi za mąż…
-Tak.- chłopak uśmiechnął się.
Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. Przejrzałam się i spojrzałam na swoje nogi.
-Aj aj, będę musiała nad nimi popracować…
-Są śliczne.
Spojrzałam na niego i uniosłam sarkastycznie brew, po czym wybuchłam krótkim śmiechem… Wyjęłam dresy i zeszłam na dół. Zrobiłam wszystkim śniadanie. Naleśniki. Harry pomógł mi trochę, ale tylko trochę, bo przez cały czas mnie rozpraszał…
Za jakąś godzinę wszyscy wstali i zjedliśmy razem posiłek. Mama Harry’ego patrzyła na niego, a on tylko się uśmiechał. Później Anne poszła się wykąpać i umyć włosy, tak, abyśmy spokojnie mogły zrobić jej fryzurę. Pomalowałam ją, a Gemma robiła fryzurę, Camille za to prasowała suknię i sukienki, koszule facetów i ich garniaki. Po dwóch godzinach była gotowa. Ubrała sukienkę, a Gemma pomogła jej zapiąć. Ślub miał rozpocząć się o 15:00. Zbliżała się 14:00. Anne była gotowa, ale teraz pozostałyśmy jeszcze my.


Ubrałam się,  Camille także. Nawinęłam na włosy wałki, żeby były puszyste, natomiast Camille podpięła swoje. Wszyscy gotowi wyszliśmy z domu. A pod nim stał biały bentley, którego zamówił Harry. Anne i Robin wsiedli do tyłu. Harry ze mną do przodu, a Camille z Louisem pojechali swoim samochodem. Rodzice mojej przyjaciółki zabrali się swoim wozem. Po 20 minutach staliśmy przed USC w Cheshire. Tam Anne i Robin złożyli sobie przysięgę małżeńską. Gdy uroczystość się skończyła, wszyscy złożyli życzenia, wręczyli prezenty i kwiaty, każdy udał się do pałacyku, w którym miało się odbyć skromne wesele. Wszystko było pięknie przygotowane. Weszliśmy wszyscy do środka na uroczysty obiad. Tam także Anne i Robin pokroili swój weselny tort. Około godziny 17:00 wszyscy ruszyli w tan. Harry zatańczył najpierw ze swoją mamą, potem z siostrą, z Camille i z innymi kuzynkami, a na końcu ze mną. Jak on to powiedział? „(…) chciałem mieć z głowy wszystkie kuzynki, że pozostałą część wesela, tańczyć tylko z tobą”. Tańczyliśmy przytuleni do siebie, Harry był przez cały czas uśmiechnięty szeroko, miał do tego powody… Zbliżała się 19:00, piosenka właśnie się skończyła.  Poszłam do toalety. Poprawiłam makijaż i załatwiłam wszystkie potrzeby, poprawiłam włosy i wyszłam na dworze panowała cisza jak makiem zasiał. Przeszłam przez drzwi do pałacyku. Mama Hazzy trzymała wielki bukiet czerwonych róż, a Harry stał na środku. Gdy mnie zobaczył westchnął lekko i uśmiechnął się. Wszyscy dookoła patrzyli na mnie. Camille płakała, zresztą, Anne też była tego bliska. Louis stał uśmiechnięty szeroko. Cała rodzina loczka zresztą też. Stanęłam na środku, jakieś 5 metrów od Harry’ego. Była okropnie zdezorientowana. Nagle Harry uklęknął, przełknął ślinę i spytał.
Gemma na ślubie
­-Cara, chciałbym ci powiedzieć, że bardzo cię kocham- wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko i je otworzył, był tam złoty pierścionek z diamencikiem na środku, był bardzo skromny, ale zarazem piękny- czy zgodziłabyś się zostać moją żoną?









Dedykacja dla mojej kochanej Alice, z którą byłam dziś na Smerfach... Mam nadzieję, że się wam podoba... Jutro do szkoły... Czy ja też nienawidzę tego miejsca tak diabolicznie mocno???
Miłego czytania!

1 komentarz:

  1. świetny! już nie mogę się doczekać następnego, dodaj szybko

    OdpowiedzUsuń