4 dni później…
31
czerwca, 12:57
Narracja
Camille
Matko, jak się dziś wyspałam, za wszystkie czasy chyba.
Dziś wyjeżdżamy do H.CH na ślub mamy Harry’ego. Poczułam zapach świeżo parzonej
kawy. Zeszłam na dół. Louis krzątał się w kuchni, okazało się, że w jadalni
siedzą także Cara, Harry, Liam i Niall.
-Cześć wszystkim.
Upiłam łyka kawy z zielonego kubka.
-Wyspałaś się?- spytał blondyn.
-Oj, tak, za wszystkie czasy.
Louis pocałował mnie w szyję, a mną wstrząsnął miły dreszcz.
Cara uszyła mi sukienkę, jest śliczna. Ma dziewczyna
talent i rzeczywiście, tak jak zapowiadała uszyła ją w ciągu jednego dnia…
Spakowałam małą walizkę, gdyż ja muszę wracać 2 czerwca
najlepiej z rana. 3 zaczyna się moja
trasa.
Około 14:00 byliśmy z Louisem gotowi do drogi. Harry z
Carą zabrali się z nami. Pozostali chłopcy nie mogli przyjechać, gdyż wszyscy
mają kilka dni wolnego i jadą do rodzinnych domów. Po 2 godzinach stanęliśmy na
podjeździe przed moim domem. Moja mama wyszła nam na powitanie. Cara z Hazzą od
razu po przywitaniu poszli do domu Stylesa. Zjedliśmy w piątkę (mama, tata, ja,
Liz, Lou) obiad. Potem poszłam z Louisem do cioci, pokazała mi i Carze
sukienkę. Zresztą śliczną. Siedziałyśmy we czwórkę(Gemma, ciocia, Cara i ja) w
sypialni cioci, gdy Harry zawołał:
-Mamo, czy możesz przyjść na chwilę do mojego pokoju?
Cara popatrzyła dziwnie i poszła do toalety, do Gemmy
zadzwonił telefon i wyszła na balkon. Nastała cisza. Usłyszałam tylko radosny
pisk cioci i zamykane przez Hazzę drzwi do jego pokoju. Cara wróciła, Gemma
też, a także uśmiechnięta ciocia. Około 21:00 wyszliśmy do Stylesów. Wzięłam
prysznic i poszłam spać. Lou zrobił tak samo.
1 czerwca, 7:02
***Oczami Cary***
Obudziłam się wtulona w Harry’ego. Nie spał już, ale
leżał. Otworzyłam jedno oko, ale potem je zamknęłam, bo słońce świeciło przez
okno. Chłopak zauważył to i dał mi całusa.
-Dzisiaj jest wspaniały dzień.- powiedział.
-To prawda, twoja mama wychodzi za mąż…
-Tak.- chłopak uśmiechnął się.
Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. Przejrzałam się i
spojrzałam na swoje nogi.
-Aj aj, będę musiała nad nimi popracować…
-Są śliczne.
Spojrzałam na niego i uniosłam sarkastycznie brew, po
czym wybuchłam krótkim śmiechem… Wyjęłam dresy i zeszłam na dół. Zrobiłam
wszystkim śniadanie. Naleśniki. Harry pomógł mi trochę, ale tylko trochę, bo
przez cały czas mnie rozpraszał…


Ubrałam się, Camille także. Nawinęłam na włosy wałki, żeby były puszyste, natomiast Camille podpięła swoje. Wszyscy gotowi wyszliśmy z domu. A pod nim stał biały bentley, którego zamówił Harry. Anne i Robin wsiedli do tyłu. Harry ze mną do przodu, a Camille z Louisem pojechali swoim samochodem. Rodzice mojej przyjaciółki zabrali się swoim wozem. Po 20 minutach staliśmy przed USC w Cheshire. Tam Anne i Robin złożyli sobie przysięgę małżeńską. Gdy uroczystość się skończyła, wszyscy złożyli życzenia, wręczyli prezenty i kwiaty, każdy udał się do pałacyku, w którym miało się odbyć skromne wesele. Wszystko było pięknie przygotowane. Weszliśmy wszyscy do środka na uroczysty obiad. Tam także Anne i Robin pokroili swój weselny tort. Około godziny 17:00 wszyscy ruszyli w tan. Harry zatańczył najpierw ze swoją mamą, potem z siostrą, z Camille i z innymi kuzynkami, a na końcu ze mną. Jak on to powiedział? „(…) chciałem mieć z głowy wszystkie kuzynki, że pozostałą część wesela, tańczyć tylko z tobą”. Tańczyliśmy przytuleni do siebie, Harry był przez cały czas uśmiechnięty szeroko, miał do tego powody… Zbliżała się 19:00, piosenka właśnie się skończyła. Poszłam do toalety. Poprawiłam makijaż i załatwiłam wszystkie potrzeby, poprawiłam włosy i wyszłam na dworze panowała cisza jak makiem zasiał. Przeszłam przez drzwi do pałacyku. Mama Hazzy trzymała wielki bukiet czerwonych róż, a Harry stał na środku. Gdy mnie zobaczył westchnął lekko i uśmiechnął się. Wszyscy dookoła patrzyli na mnie. Camille płakała, zresztą, Anne też była tego bliska. Louis stał uśmiechnięty szeroko. Cała rodzina loczka zresztą też. Stanęłam na środku, jakieś 5 metrów od Harry’ego. Była okropnie zdezorientowana. Nagle Harry uklęknął, przełknął ślinę i spytał.
![]() | |
Gemma na ślubie |
-Cara, chciałbym
ci powiedzieć, że bardzo cię kocham- wyciągnął z kieszeni czerwone
pudełeczko i je otworzył, był tam złoty pierścionek z diamencikiem na środku,
był bardzo skromny, ale zarazem piękny- czy
zgodziłabyś się zostać moją żoną?
Dedykacja dla mojej kochanej Alice, z którą byłam dziś na Smerfach... Mam nadzieję, że się wam podoba... Jutro do szkoły... Czy ja też nienawidzę tego miejsca tak diabolicznie mocno???
Miłego czytania!
Dedykacja dla mojej kochanej Alice, z którą byłam dziś na Smerfach... Mam nadzieję, że się wam podoba... Jutro do szkoły... Czy ja też nienawidzę tego miejsca tak diabolicznie mocno???
Miłego czytania!
świetny! już nie mogę się doczekać następnego, dodaj szybko
OdpowiedzUsuń