28
lipca, 8:39
Obudziłam się i podniosłam głowę. Lou spał obok. W pokoju
śmierdziało alkoholem. Otworzyłam okno na oścież, ubrałam się. Wyszłam z sypialni i zamknęłam za sobą drzwi. Weszłam do kuchni i
włączyłam radio. Leciała właśnie Birdy- Wings[LINK]. Podśpiewywałam
sobie i postanowiłam, że zrobię croissanty zapiekane z jabłkami. Wyciągnęłam
potrzebne składniki i zaczęłam wałkować ciasto. Po 40 minutach na stoliku
leżało 15 małych rogalików. Zrobiłam kawę dla Louisa, a dla siebie kakao.
Wyjęłam z szafki tabletki i połknęłam je popijając wodą. Lou zszedł na dół i
pocałował mnie w ramię, a potem w usta. Zjedliśmy śniadanie i mój chłopak
musiał zacząć się pakować. Siedziałam na fotelu na ogródku i opalałam się. Po
godzinie chłopak zszedł na dół z walizką. O 11:30 mają samolot do Louisville.
Chciałam jechać z chłopakiem na lotnisko, ale powiedział, że niepotrzebnie będę
się fatygować i nie będą mi robić zdjęcia. Po długich namowach chłopaka
postanowiłam zostać w domu. Około 11:00 Lou wyszedł, uprzednio jednak pożegnał
się ze mną, bardzo namiętnie…
Wsiadł do taksówki i pojechał. Usiadłam na fotelu i
wzięłam do ręki książkę, która leżała pod stolikiem. 50 twarzy Greya…
Coś słyszałam, że to mocna książka… Zamknęłam drzwi
frontowe na klucz i poszłam na ogródek. Usiadłam na fotelu i zaczęłam czytać.
Zeszło mi chyba ze 3, albo 4 godziny. Zgłodniałam. Zrobiłam sobie makaron z
serem. Zjadłam i poszłam po zeszyt w pięciolinię. Usiadłam przy fortepianie i
zaczęłam naciskać kolejne klawisze. Pisałam nuty, a potem grałam pospolite
melodie. Zmuliło mnie. Położyłam się na kanapie w salonie i zasnęłam. Gdy
otworzyłam oczy było już ciemno. Dzwonił mi telefon. Odebrałam.
-Tak?- spytałam ziewając.
-Camille, nareszcie, martwiłem się o
ciebie, czemu nie odbierałaś?
-Spałam.
-Aha.
Chłopak
odetchnął.
-Co robisz?
-Spałam.
-Racja. Masz pozdrowienia od chłopaków.
-Ty też ich ode mnie pozdrów.
-No dobrze, słonko, nie będę ci
przeszkadzał, śpij dalej… Papa.
-Pa, kotku.
Za
chwilkę drugi telefon.
-Tak?
-Camille dasz radę jutro przyjechać do
studia?
-Na którą?
-10:00?
-Ok., będę.
-Do zobaczenia.
Koniec
rozmowy.
Poszłam
na górę i wykąpałam się. Następnie przebrałam się w piżamę i położyłam.
29 lipca, 8:58
Obudziłam się i uchyliłam okno. Ubrałam się. Zjadłam płatki i wypiłam szklankę soku marchewkowego. Umyłam zęby i
około 9:40 wyszłam z domu. Zaparkowałam auto na tyłach studia. Weszłam do
środka. Boże, ile czasu mnie tu nie było… Pojechałam windą na 2 piętro i
zapukałam do drzwi. Lucas otworzył je i przytulił mnie. Usiadłam na fotelu i
położyłam sobie dłoń na brzuchu. Za chwilę przyszła pozostała część ekipy.
Puścili mi demo wszystkich piosenek. Naprawdę dobre utwory… Dali mi tekst do
pierwszej i powoli zaczynaliśmy grać.
Około 18:00 wyszłam z gmachu Syco. Pojechałam do Cary.
Dziewczyna jadła obiad.
-Idziesz ze mną jutro na pokaz kolekcji jesienno/zimowej
Gucci? (to nie jest pokaz Cary)
-Nie wiem, czy mogę.
-Możesz, ubiorę cię w coś luźnego… Masz jakiś za duży
żakiet?
-Czerwony…
-Dobra, no to ubierzesz wyszczuplające spodnie, białą
koszulkę i właśnie ten żakiet, a buty jakie chcesz, byle czarne…
-Ok. O której zaczyna się ten pokaz?
-O 17:00, przyjechać po ciebie? Harry zostawił mi Range
Rovera…
Uśmiechnęłam się.
-Tak, możesz przyjechać.
Przyjaciółka zjadła posiłek i włożyła talerz do zmywarki.
Oglądałyśmy koncert Rihanny na MTV. Około 22:00 wyszłam od Cary i pojechałam do
domu.
30
lipca, 12:45
Gdy obudziłam się od razu poszłam wziąć prysznic. Po czym
zawinięta w ręcznik zeszłam na dół. Łyknęłam tabletki i włączyłam czajnik z
wodą. Ubrałam się i zabrałam się za sprzątanie. Odkurzyłam
trochę, pościerałam kurze, umyłam szafki w kuchni. Zeszło mi do 15:30. Zrobiłam
sobie warzywa gotowane na parze i po 30 minutach były gotowe. Zjadłam i
zabrałam się za przygotowywanie się do wyjścia. Wyjęłam czerwony żakiet, tak
jak kazała mi Cara, białą koszulkę i czarne wyszczuplające spodnie. Nałożyłam
wszystko. Włosy rozczesałam i pozostawiłam rozpuszczone. Popatrzyłam do szafy z
butami… byle czarne… raz mogę ubrać na wysokim obcasie… tak… super… Około 16:40
Cara zadzwoniła, że czeka pod domem. Wzięłam torebkę. Ostatecznie
wyglądałam świetnie, a co najważniejsze nie było widać
brzucha. Wsiadłam do Range Rovera. Moja przyjaciółka wyglądała jeszcze lepiej, była nawet trochę podobna do mnie. Około 16:50 przyjaciółka
zaparkowała na tyłach domu mody. Przy wejściu głównym rozłożony był dywan, na
którym różne osobistości pozowały do zdjęć. Mnie też to czekało. Poprawiłam
żakiet i uśmiechnęłam się. Rosie! Rosie!
Tutaj! Camille popatrz się!
Po minucie, pomachałam i poszłam do środka. Pokazano mi
miejsce w pierwszym rzędzie, Cara za chwilę dołączyła do mnie. Punktualnie o
17:00 rozpoczął się naprawdę niesamowity pokaz. Około 18:00 wyszedł projektant
pomachał i podziękował wszystkim. Następnie miał odbyć się bankiet, ale
strasznie zaczęła mnie boleć głowa, więc pojechałyśmy z Carą do mnie do domu.
Dziewczyna postanowiła przenocować. Dałam jej czystą białą koszulkę i spodenki,
a ja sama wzięłam prysznic, ubrałam piżamę i poszłam spać.
Kolejnego dnia, Cara spała obok mnie, wstałam i poszłam
zrobić śniadanie. Łyknęłam tabletki. Zaparzyłam dla przyjaciółki kawę. Zrobiłam
kanapki. Przyjaciółka wstała za chwilkę zjadła, wypiła i musiała wracać do
domu. Ja natomiast na 10:00 miałam kolejną serię nagrań.
A co tam, wstawię, na rozpoczęcie weekendu...
Nie ma to jak odrabiać lekcje o godzinie 22:00 na przyszły tydzień, który mam zawalony całkowicie, mówię wam masakra, do tego w środę mam pierwszy test powtórzeniowy, dobrze chociaż, że umiem wszystko, więc tylko powtórzę... Poza tym mam koło 6 kartkówek... Boshhh.... Nienawidzę szkoły... Mam nadzieję, że chociaż rozdział się wam spodoba... Trochę krótkawy i chciałam zwrócić uwagę wam: ZACZNIJCIE ZWRACAĆ UWAGĘ NA DATY PODANE W POSTACH, NIE BĘDZIECIE ZDEZORIENTOWANE...
Jakby były jakieś pytania to na Ask.fm i w komentarzach... Boże jak się rozpisałam... Koniec.
Miłego czytania, jutro kolejny rozdział :)
A co tam, wstawię, na rozpoczęcie weekendu...
Nie ma to jak odrabiać lekcje o godzinie 22:00 na przyszły tydzień, który mam zawalony całkowicie, mówię wam masakra, do tego w środę mam pierwszy test powtórzeniowy, dobrze chociaż, że umiem wszystko, więc tylko powtórzę... Poza tym mam koło 6 kartkówek... Boshhh.... Nienawidzę szkoły... Mam nadzieję, że chociaż rozdział się wam spodoba... Trochę krótkawy i chciałam zwrócić uwagę wam: ZACZNIJCIE ZWRACAĆ UWAGĘ NA DATY PODANE W POSTACH, NIE BĘDZIECIE ZDEZORIENTOWANE...
Jakby były jakieś pytania to na Ask.fm i w komentarzach... Boże jak się rozpisałam... Koniec.
Miłego czytania, jutro kolejny rozdział :)
Rozdział tak jak mówiłaś, trochę krótszy, ale świetny tak jak reszta
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Świetny, krótki, ale świetny i już jutro następny! Jesteś kochana! Byłam chora 3 dni i teraz odpisuje tony zeszytów. Ci nauczyciele wo gule nas nie oszczędzają po prostu jakaś masakra, też nienawidzę szkoły, ale przynajmniej można spotkać się ze znajomymi (i nie tylko jeśli wiesz o co mi chodzi), bo po szkole nie ma czasu, bo trzeba się uczyć. Czekam na jutrzejszy rozdział i dziękuje że mimo to, że masz dużo nauki dodajesz, bo niektóre autorki zawieszają blogi, bo nie mają czasu a ty mimo to, że jesteś zawalona nauką to dodajesz i to jeszcze jakie rozdziały!
OdpowiedzUsuńMarzena ze Sląska