Około godziny 6:00 wylądowałyśmy w Londynie. Cara
pojechała do siebie, a ja do siebie. Wzięłam kąpiel i przebrałam się. Na 10:20
miałam umówioną wizytę. Z domu wyszłam tak gdzieś koło 9:45. Wsiadłam do
samochodu. Zaparkowałam pod samą kliniką. Obejrzałam się raz niepozornie do
tyłu. Lekarz wywołał mnie.
Podałam rękę kobiecie.
-Jest pani u mnie pierwszy raz z ciążą?
-Tak.
Kobieta wyjęła kartę i zaczęła się pytać:
-Który to miesiąc?
-Początek trzeciego, jeżeli dobrze policzyłam.
-Dobrze, kiedy dowiedziała się pani o ciąży?
-Jakiś tydzień temu…
-Naprawdę?
-Tak.
-Nie widziała pani brzucha, ani braku miesiączki?
-Brzucha jakoś nie zauważyłam, a miesiączka stale mi się spóźnia,
więc to dla mnie normalne.
-No dobrze.
Kobieta podpisała się i postawiła pieczątkę.
-Proszę się położyć, opuścić lekko spodnie i podnieść do
góry sweter, zobaczymy jak się ma dziecko.
Nalała mi żelu na brzuch i ultrasonografem przejechała mi
po brzuchu.
-Aha. Widzę. Dziecko jest rozwinięte prawidłowo, puls
dziecka również jest dobry, tylko się cieszyć. Proszę spojrzeć.
Wskazała palcem na ekran, maluszek ruszył delikatnie
ręką.
-Posłuchamy teraz bicia serduszka…- powiedziała.
Kliknęła na ekran i usłyszałam PUK, PUK, PUK, PUK, PUK, PUK, PUK, PUK, PUK…
Poleciała mi łza, jedna druga, to było takie piękne… Moje
dziecko w moim brzuchu… Kobieta wydrukowała mi zdjęcie. Wytarłam brzuch
ręcznikiem papierowym.
-Kiedy będzie wiadomo jaka jest płeć dziecka?
-To zależy od ułożenia dziecka, ale wydaje mi się, że za
mniej więcej 3 tygodnie będzie wiadomo…
-Dziękuję bardzo.
-Ja również.
Wyszłam trzymając w ręku zdjęcie maluszka. Gdy wsiadłam
do samochodu. Wyjęłam telefon i zrobiłam zdjęcie z podpisem Nasz Maluszek. Louis za 10 minut
napisał, że się poryczał. Pojechałam do Cary. Dziewczyna debatowała z kimś
ostro przez telefon.
Po 15 minutach skończyła.
-Byłaś u lekarza?
-Byłam.
-I co?
-Proszę.- wręczyłam jej zdjęcie.
-Matko jaki słodziak… Też chcę takiego…
-Zrób sobie…
-Hahaha, jasne…
-Jedziemy na zakupy?
-Cam, wiem, że ci obiecywałam, ale nie dam rady muszę
uszyć sukienkę na jutro…
-Pomóc ci?
-Nie, dam radę, jakoś, jedź do rodziców Louisa, pochwal
się maluszkiem…
-Nie wiem, czy mają czas…
-Zadzwoń i się spytaj, pojedź na jedną noc, potem wrócisz
i zrobimy shopping.
-Ok.
Pożegnałam się z Carą i zadzwoniłam do Johanny.
-Jasne,
przyjeżdżaj, nie widziałyśmy się z pół roku, dziewczynki nudzą się w domu, ja
zresztą też, muszę zobaczyć wnuka, albo wnuczkę…
-No
dobrze, to ja spakuję najpotrzebniejsze rzeczy i przyjadę tak gdzieś koło
14:00.
-To
do zobaczenia.
-Pa.
Pojechałam do domu. Spakowałam do torby bieliznę na
zmianę, dwie bluzki, krótkie spodenki, spódnicę. Nałożyłam płaskie kremowe
sandałki. Nie mogę chodzić teraz w szpilkach. Włożyłam torbę do bagażnika,
wzięłam torebkę, zamknęłam drzwi, wsiadłam do samochodu i ruszyłam. Tak jak
zapowiadałam około 14:00 byłam w Doncaster. Johanna wyszła i przytuliła mnie na
powitanie, pomogła mi wziąć torbę. Dziewczynki siedziały na ogródku i chlapały
się wodą, a Mark czytał gazetę na tarasie.
-Jesteś głodna, kochanie?
-Jakoś nie.
Przywitałam się z dziewczynami, wyściskałam je wszystkie.
Mark też podszedł do mnie, przytulił i uśmiechnął się. Normalnie zaskoczenie!!!
Johanna kazała mi usiąść. Podała mi szklankę wody z
plasterkiem cytryny.
-Słyszałam, że wybieracie się na wakacje do moich
rodziców…- zaczęłam.
-Tak, twoja mama zaprosiła nas do siebie.
-To dobrze.
-Jak się czujesz?
-Bardzo dobrze…
-Ciąża ci służy… to widać…
-Cieszę się…
-A który to miesiąc?
-Trzeci. Byłam dziś u lekarza, na pierwszym usg.- wyjęłam
z torebki zdjęcie.
Kobieta wzięła do ręki i pokazała mężowi.
-To jest nasz wnuk?
-Albo wnuczka.
-Podobny do ciebie…- powiedziała Daisy.
-Albo podobna…- poprawiła siostrę Phoebe.
-Właśnie.- powiedziałam.
Kobieta podała obiad. Zjadłam ze smakiem. Potem grałam z
dziewczynkami w piłkę, potem badmintona, a na końcu poszłam z bliźniaczkami na
plac zabaw, założyłam okulary przeciwsłoneczne i wygrzewałam twarz w słońcu.
Dziewczynki zjeżdżały ze ślizgawek, huśtały się itd. Zadzwonił mój telefon.
Louis.
-Halo?
-Hej,
kotku, jak się macie?
-Bardzo
dobrze…
-Co
robisz?
-Siedzę
na placu zabaw z twoimi siostrami…
-Jesteś
u mnie w domu?
-Tak,
przyjechałam na dwa dni, jutro po południu wrócę do Londynu.
-Są
grzeczne?
-Bardzo.
A ty co robisz?
-Za
jakąś godzinę mam koncert i Lou przygotowuje mi włosy.
- No
to udanego koncertu wam życzę, pozdrów chłopaków.
-Ok.
Kocham cię.
-Ja
ciebie też.
Daisy powiedziała, że chce wracać do domu. Więc złapały
mnie za ręce i za pół godziny byłyśmy w rodzinnym domu Louisa.
Zbliżała się 22:00, byłam zmęczona, więc wzięłam prysznic
i położyłam się w łóżku Louisa. Czułam jego zapach na poduszce. Wtuliłam się w
nią i zasnęłam.
9
lipca, 9:29
Obudziłam się, wyciągnęłam się i odsłoniłam rolety w
pokoju Louisa. Ubrałam się w spódniczkę i luźną bluzkę. Johanna siedziała na
dole i piła kawę. Charlotte jadła płatki, a Daisy kanapki.
-Dzień dobry.- powiedziałam.
-Dzień dobry, Camille, zrobiłam ci śniadanie.
Wskazała mi talerz z tostami, a obok stał kubek ciepłego
kakao. Zjadłam ze smakiem.
-A gdzie Fizzy?- spytałam.
-Śpi.- powiedziała Lottie wkładając naczynie do zmywarki.
-Aha.
Daisy podziękowała i powiedziała, że idzie na górę bawić
się lalkami. Poszłam z mamą Louisa na teraz
usiadłyśmy na leżakach w cieniu. Zaczęłam jej opowiadać o wszystkim co
wydarzyło się przez te całe pół roku…
Tak zleciało do 16:00, musiałam zacząć się zbierać.
Spakowałam rzeczy, uczesałam sobie wysokiego koka i wyjechałam z Doncaster.
Około 18:00 byłam w domu. Włączyłam sobie telewizję i nastawiłam pranie. Oglądnęłam Godziny Szczytu i około 20:30
wzięłam prysznic i poszłam spać.
10
lipca, 7:19
Obudziłam się, zjadłam śniadanie i zaczęłam się pakować.
Eddie przyjechał po mnie około godziny 10:00. Pojechaliśmy do Toma do pracowni
i wybrał mi ciuchy, żeby nie było mi widać brzucha. Około 12:00 udałam się z
moim menago na lunch, kupiłam sobie zieloną herbatę z Starbucksie. Około 13:30
wróciliśmy do domu. Eddie wziął moją walizkę i spakował ją do taksówki.
Wyjeżdżamy bowiem dziś do Rzymu. Mam tam
jeden koncert, a potem do Verony. Następnie kierunek Barcelona i następnego dnia
Madryt, dzień wolnego, potem koncert w Berlinie i w Hamburgu. Następnie Kopenhaga,
3 dni wolnego, Sztokholm, Amsterdam, Paryż i to na tyle. Nie będzie to trwało
cały miesiąc ale połowę na pewno…
Zamknęłam drzwi od domu i wsiadłam do taksówki. Po 20
minutach byliśmy na Heathrow, Eddie oddał bagaże i podążyliśmy ku odprawie. Po 3
godzinach lotu byliśmy na porcie lotniczym w Rzymie. Była burza. To cud, że w
ogóle wylądowaliśmy…
Taksówka zabrała nas do hotelu. Consierge wręczył mi
kartę do apartamentu. Szkoda, że będę tu jeden dzień. Obsługa przyniosła mi
walizkę i weszłam do pokoju. Widok na stare miasto, łazienka z jacuzzi itd. Od
razu poszłam się wykąpać. Przeleżałam tak chyba ze trzy godziny. Potem około
24:00 położyłam się spać.
Oświadczam wam uroczyście iż ten blog w wersji roboczej ma już 103 rozdziały... Normalnie zaskoczenie, że przez wakacje tyle czasu poświęciłam pisaniu, ale mam nadzieję, że nie na marne... Jak sądzicie?
Miłego czytania dziewczyny!
Oświadczam wam uroczyście iż ten blog w wersji roboczej ma już 103 rozdziały... Normalnie zaskoczenie, że przez wakacje tyle czasu poświęciłam pisaniu, ale mam nadzieję, że nie na marne... Jak sądzicie?
Miłego czytania dziewczyny!
Uwielbiam to opowiadanie i czekam na next! :)
OdpowiedzUsuńkocham tego bloga i kocham cb jakbym mogla to bym czytała go na okrąglo jesteś wspaniała :* pisz i nie przestawaj :* szykobo nn:)
OdpowiedzUsuńNo, no podoba mi się jak zwykle, ale wiesz na co ja czekam .. Ty dobrze o tym wiesz i już nie mogę się doczekać kiedy wyślesz mi to email i będę mogła znów zapisać to sobie w swoim notatniku w telefonie <333.
OdpowiedzUsuńjak na razie średnio są momenty, które ciebie by interesowały... piszę teraz oczami Camille w rozdziale 105... Cara ma urlop...<3333
UsuńAle jeśli już będą to wiesz co robić <33.
Usuń