niedziela, 8 września 2013

Rozdział 61.



1 lipca, 21:03
Ostatni koncert zakończony, wreszcie. Nie to, żeby mnie nie kręciło śpiewanie, ale muszę odpocząć, nie widziałam Louisa, tak jak mówiłam prawie 3 tygodnie. Na rozpoczęcie pierwszej części trasy dostałam od ekipy piękną sukienkę. Przymierzyłam ją raz, ale nie nosiłam, bo nie było gdzie. Jednak wzięłam ją ze sobą do Miami, bo tam właśnie może ją ubiorę. Spakowana i gotowa do drogi. O 21:50 wylatuję z Carą do Miami. Na tydzień do naszych chłopców. Ubrałam krótkie spodenki, do tego vansy i czarną koszulkę. Cara założyła przewiewną sukienkę i płaskie sandałki. Pojechałam po nią taksówką i razem ruszyłyśmy w kierunku Heathrow. Po 20 minutach byłyśmy na miejscu. Oddałyśmy bagaże do odprawy. Przeszłyśmy przez tunel i wsiadłyśmy do samolotu. Po prawie 9 godzinach lotu wylądowałyśmy na Kendall- Tamiami Airport.
Była tu godzina 6:00. Nie dali rady wstać, ale co im się dziwić dla nich to noc… Taksówka zawiozła nas do hotelu. W ogóle nie chciało nam się spać, bo przez całą drogę spałyśmy. Przedstawiłam się recepcjonistce, a ona bez żadnego słowa zaprowadziła nas do pokoju chłopaków. Otworzyła go zapasową kartą, uśmiechnęła się i poszła. Położyłyśmy walizki w holu. Mieli wielki apartament z pięcioma pokojami, salonem, garderobą, łazienką. Ściągnęłyśmy buty i każda poszła do swojego. Położyła się delikatnie koło Louisa. Spojrzałam się na jego twarz, jest taki słodki jak śpi. Zauważyłam, że na jego ręce widnieje nowy tatuaż. Mianowicie sznurek, który układa się w znak nieskończoności. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Obudziły mnie słodkie pocałunki w okolicach szyi i podbródka. Uśmiechnęłam się i objęłam chłopaka rękoma. Pocałowałam go w usta. O boże, jak mi tego brakowało… Zaburczało mi w brzuchu. Chłopak zaśmiał się.
-Dlaczego on zawsze musi przerywać w takich momentach…
-Jesteś głodna, to normalne… Chodź zamówimy śniadanie dla wszystkich i zjemy na tarasie. Louis zatelefonował i po 10 minutach przed drzwiami stanął facet z wózkiem pełnym talerzy z naleśnikami oraz 7 kubków z kawą. Rozłożyłam talerze i kubki. Usiadłam koło Louisa. Chłopak przez cały czas dotykał opuszkami palców moich nóg. Co chwilę mnie łaskotał w stopy. Pierwszy przyszedł Liam, potem Niall, Harry z Carą, a na końcu Zayn. Zjedliśmy i wszyscy postanowiliśmy pójść na basen. Położyłam się na leżaku, a obok mnie na drugim Cara. Harry z Niallem bawili się jak małe dzieci, Louis z Zaynem tak samo. Natomiast Liam leżał po mojej drugiej stronie na swoim leżaku i spał.
-Jak wygląda ta sukienka?- spytała.
-Obcisła. Robiona na miarę. Biała na grubych ramiączkach.
-Pokażesz mi ją?
-Ok., przy okazji pójdę po telefon do pokoju.
Powiedziałyśmy chłopakom i poszłyśmy do apartamentu. Znalazłam sukienkę. Strasznie się spodobała Carze. Poprosiła mnie, żebym ją nałożyła. Poszłam do łazienki. Nałożyłam ją tylko do ud, bo wyżej już nie mogłam. Zawołałam Carę:
-Chodź na chwilkę…
-Co jest?- weszła do łazienki.
-Nie mogę jej założyć.
-Czekaj, może źle wkładasz…
Cara zaczęła ją szarpać, ale nic z tego.
-Pasowała na ciebie?
-Jak ulał… Muszę ograniczyć słodycze…
-Camille?- popatrzyła na mnie znacząco.
-Przestań, przecież my uważamy, a Lou, no wiesz… Nie to jest niemożliwe.
Spojrzałam w lustro i stanęłam bokiem, brzuch z deka wystawał. Dotknęłam go, był twardy.
-Cara, to niemożliwe, bo ja z Louisem od trzech tygodni nie teges…
-A wcześniej, jakoś w maju?
Spojrzałam sobie w oczy, odbijające się w lustrze. Przed moim wyjazdem na pokaz Victoria’s Secret… On nie zdążył… Fuck’n’shit
-Ja nie mogę być… w ciąży…
-Zaraz to sprawdzimy…- powiedziała- będę tu za 10 minut.
 Nałożyła na siebie sukienkę i trampki, pobiegła do apteki naprzeciwko. Rzeczywiście za 10 minut była z powrotem, wręczyła mi trzy testy.
-Zrób je po kolei…
Zamknęłam drzwi od łazienki. Wyjęłam z pudełka pierwszy i zrobiłam co trzeba, czekałam 3 minuty, gdy pokazał się napis Pregnant. Kolejny to samo i kolejny to samo. Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Cara zapukała do drzwi, ale że nie odpowiadałam, po prostu weszła. Spojrzała do zlewu.
-A jednak…- powiedziała.

Jak pierwszy szkolny tydzień? U mnie nie najgorzej, ale co do fizyki to ja też nienawidzę nauczycielki, tak jak Alice... Oglądam teraz mecz Louisa na necie :)

Miłego czytania, kochane :)

3 komentarze:

  1. Rozdział świetny ciekawe jak Lou zareaguje! Też oglądam ten mecz! Jak na razie Lou sobie świetnie radzi! Ja fizyki po prostu nie cierpię nauczycielki po za tym też.
    Marzena ze Śląska

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Jestem ciekawa co dalej. Teraz będę cały czas myślała, co się dalej stanie. Rozdział niesamowity.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra przeczytałam :D
    To jest zbyt dobre, i chce więcej :D
    Przez twojego bloga siedziałam po nocach i czytałam :D
    PS. miałabym proźbę abyś mnie informowała o postach, byłabym wdzięczna :)
    http://storybelel.blogspot.com/ ---> Wiem że mówiłas że będziesz usuwac komentarze z linkami ale gdybys mogla tam zostaw wstawke o kolejnym rozdziale bo juz sie nie moge doczekac.
    Ps.2. Możesz rozwinąć cos z Niallem? Perrie jest i Danielle , wymysl cos dla Nialla :D
    Dzięki ze tworzysz cos dobrego ;*

    OdpowiedzUsuń