środa, 18 września 2013

Rozdział 64



11 lipca 11:45
Obudziłam się dziś dość późno, zamówiłam śniadanie do pokoju, a właściwie prawie lunch. Zjadłam i ubrałam się w wyszczuplające spodenki i białą tunikę. Do tego czarne balerinki. Razem z Eddiem i Patty pojechaliśmy pod arenę, gdzie miałam wieczorem śpiewać. Przymierzyłam chyba ze 20 zestawów i wybraliśmy dwa, w którym wyglądam normalnie pod względem nie odstającego brzucha. Około 14:00 dziewczyny zaczęły przygotowywać mi fryzurę i makijaż. Założyłam pierwszy z zestawów. Zbliżała się godzina 17:00, byłam ubrana. Ostatnie poprawki, zaczynamy tak samo. Tyle, że nie mogę tańczyć...


 Gdy tancerki są w akcji odsuwam się na bok i śpiewam dalej.  Po dwugodzinnym show. Koniec.  Zmęczona wróciłam do hotelu, ekipa pojechała do klubu na imprezę, ale ja nie miałam już sił. Wzięłam kąpiel i poszłam spać.
12 lipca, 11:02
Obudziłam się i od razu zamówiłam sobie jedzenie, wyszłam w piżamach na taras. Zapukał ktoś do drzwi. Kobieta wjechała z wózkiem. Rozłożyła jedzenie na tarasie i życzyła smacznego. Zjadłam omleta i popiłam bezkofeinową kawą… Ubrałam się, spakowałam rzeczy i około 13:00 wszyscy wymeldowali się z hotelu, wynajętym autobusem ruszyliśmy do Verony. Dziś około 20:00 mam tam koncert. Po około 2,5 godzinie dojechaliśmy prosto na Arenę. Znowu dziewczyny zaczęły mnie przygotowywać, ubrałam się i punktualnie o 20:00 zaczęło się show.
Po dwóch godzinach. Koniec. Od razu położyłam się w Tour busie i zasnęłam.
Kolejnego dnia okazało się, że jesteśmy w drodze do Barcelony. Zostały nam jakieś 2 godziny drogi. Zjadłam płatki z mlekiem. Pograliśmy z ekipą w karty. Około 14:00 wzięłam szybki prysznic i podążyłam na przygotowywanie do koncertu. O 19:00 rozpoczęło się show…
Kolejne dni przebiegały identycznie.
27 lipca, 11:01
Jestem już w domu, wczoraj odbył się ostatni koncert w ramach trasy koncertowej. Nareszcie. Louis ma 3 dni wolnego, więc przyjechał. Dzisiaj idę na wizytę do ginekologa, tym razem z Louisem. Obudziły mnie ciche szepty.
-Jak będziesz duży maluszku, to będę cię zabierał wszędzie gdzie będziesz chciał, jak będziesz dziewczynką, to kupię ci Disneyland, a jak chłopcem Legoland.
Pocałował brzuch.
-Tatuś z mamusią będzie cię kochał najbardziej na świecie i nigdy nikomu cię nie oddamy, jak się urodzisz będziesz mieć najpiękniejsze i najlepsze życie…
Znowu pocałował.
-Słonko nie mów tak, bo maleństwo będzie rozpieszczone nim się urodzi.
-Muszę rozpieszczać swoje dziecko.
Pocałował mnie, a ja pogłębiłam pocałunek. Chłopak zaczął się dobierać do koszulki.
-Nie, Lou, chyba nie chcesz żeby dziecko przy tym było…
-Masz rację, na którą jesteśmy umówieni?
-Na 13:00.
-No to ubieraj się powoli… a ja zrobię śniadanie.
Wstałam lekko podpierając się brzuszek był widoczny i wystawał. Ubrałam luźna granatową bluzkę z liczbą 46, do tego czarne krótkie spodenki i balerinki z odkrytym palcem. Zjadłam kanapki przygotowane przez mojego chłopaka i wypiłam świeżo wyciskany sok z grapefruitów. Około 12:40 wyjechaliśmy z domu i za 15 minut staliśmy przed kliniką. Usiedliśmy na poczekalni przed gabinetem, 10 minut później kobieta wywołała mnie i weszłam z Louisem do środka. Przywitałam się z lekarką.
-Jak się czujemy?- spytała uśmiechając się szeroko.
-Bardzo dobrze.
-No to Tak jak zwykle, proszę się położyć. A pan niech usiądzie na krzesełku, żeby było dobrze widać.
Kobieta nalała mi żelu na brzuch i ultrasonografem roztarła go po brzuchu.
-Maluszek rośnie jak na drożdżach, serduszko i mózg prawidłowo się rozwijają. Świetnie. Zaraz, zaraz, chyba już wiem, jaka płeć…
Popatrzyłam się na ekran i na kobietę, Lou trzymał mocno moją dłoń i czekał na werdykt…
-Proszę Państwa, gratulacje, będziecie mieli państwo córeczkę.
Moja ręka zaczęła się trząść. Poleciały łzy. Pocałował mnie w czoło i uśmiech nie schodził mu z ust. Kobieta podała mi ręcznik papierowy i wytarłam sobie brzuch.
-Czy mają państwo czas?- spytała kobieta.
-Tak.
-Zrobiłabym profilaktyczne badanie krwi.
-Dobrze.
-Proszę się udać na drugie piętro i dać to pielęgniarce.- podała mi karteczkę- a i jeszcze proszę wykupić witaminy i zażywać je codziennie rano i wieczorem. Do tego proszę unikać kawy i herbaty, najlepiej pić soki i jeść dużo owoców. Będzie się pani lepiej czuła.
-Dobrze, a po badaniu krwi mam przyjść jeszcze?
-Nie, wyniki będą dopiero za kilka dni, więc omówimy je podczas kolejnej wizyty za 2 tygodnie.
-Ok., bardzo dziękuję i do zobaczenia.
Tak jak kobieta kazała udaliśmy się z Louisem na drugie piętro, tam pobrali mi krew, Lou kupił witaminy w aptece i około 15:30 byliśmy w domu. Po drodze Louis zrobił mi zakupy na cały miesiąc. Potem zabrał się za robienie potrawki z kurczaka. Kazał mi leżeć na leżaku w ogrodzie i odpoczywać. Kurde, teraz jestem w czwartym miesiącu, a co będzie, jak będę w dziewiątym…
Po godzinie chłopak przyniósł mi na tacce talerz z jedzeniem, sam usiadł na drugim leżaku i pałaszował.
-Nie wiedziałam, że tak dobrze gotujesz…
-Nie znasz jeszcze mnie dobrze…
-Zaskoczysz mnie jeszcze czymś?
-Tak, będę dobrym ojcem…
-… i rozpieścisz Lily…
-… będę ją rozpieszczał, ale do pewnego stopnia.
Usłyszałam dźwięk telefonu. Louis szybko odłożył talerz na stolik i pobiegł po niego. Podał mi do ręki I-Phona i przesunęłam palcem po ekranie. Eddie.
-Halo?
-Camille, musimy porozmawiać…
-Ale teraz?
-To jest ważne.
-No to mów…
-Po pierwsze do końca tego roku musisz nagrać płytę, albo przynajmniej jej część.
-Przecież miałam mieć urlop…
-Wiem, ale tak jakby urlop rozpocznie się po zakończeniu nagrań. Póki jesteś w ciąży, będziesz nagrywać. Po nagraniach dadzą ci spokój na opiekę nad dzieckiem. Nie będziesz nagrywała codziennie, mniej więcej co drugi, co trzeci dzień.
-No dobra, od kiedy?
-Za 4 dni…
Westchnęłam.
-A i mam jeszcze coś do przekazania od mangamentu…
-Tak?
-Masz się bardziej ukrywać, na necie są twoje zdjęcia i Louisa jak wchodzicie do kliniki. Noś luźne rzeczy, żeby nie było widać brzucha.
-Masz świadomość tego, że niedługo nie będę mogła go ukrywać…
-Tak, ale próbuj jak najdłużej. Prasa i media nie dadzą ci spokoju, jak zobaczą brzuch…
-Dobrze. Czyli 31 lipca w studiu.
-Tak.
-Będziesz?
-Będę. A i zapomniałbym. Od tej pory chodzą z tobą dwaj osobiści ochroniarze. Będą na próbie…
-Ok.
-Do zobaczenia.
-Pa.
-Co jest, słonko?- spytał chłopak.
-Za kilka dni nagrywam kolejną płytę.
-Porąbało ich?- zdenerwował się.
-Nie wiem, muszę nagrać płytę.
-Przecież jesteś w ciąży…
-Wiem… Ale co mam zrobić obowiązuje mnie kontrakt…
-Mogłaś go nie podpisywać.
-I co miałam siedzieć w domu, nie chcą mnie w modelingu, więc spróbowałam i nie żałuję…
Odstawiłam talerz na stolik i gwałtownie wstałam. Na chwilę straciłam czucie w nogach. Lou na szczęście mnie złapał.
-Nic ci nie jest?- spytał, gdy posadził mnie na fotelu.
-Nic, pomóż mi wstać.
-Może zadzwonię po lekarza.
-NIE.
Trzymając się ściany weszłam do domu i schodami podążyłam do sypialni. Tam położyłam się. Zasnęłam. Obudziłam się koło 20:00 słyszałam dźwięk włączonego TV na dole. Zeszłam powoli i nalałam sobie wody do szklanki. Czułam wzrok Louisa na sobie. Zrobiło mi się głupio, że na niego nakrzyczałam. Ale co poradzę hormony… debilizm…
Odłożyłam szklankę i usiadłam obok niego.
-Jesteś zły na mnie?
-O to samo chciałem się spytać…
-Przepraszam słonko, ale hormony buzują… Będziesz musiał się przyzwyczaić…
Uśmiechnął się, a ja dałam mu mokrego całusa. Chłopak pogłębił całusa w namiętne pocałunki. Posadził mnie sobie na kolanach. Ktoś zadzwonił do drzwi. Nie raz, nie dwa, ale z 10 razy trąbił. Poszłam do drzwi najpierw patrząc przez wizjer. Niall.
Otworzyłam i wpuściłam blondynka do środka. Dał mi całusa w policzek, ściągnął buty i usiadł koło Louisa na kanapie.
-O której zaczyna się ten mecz?- spytał.
-Za 20 minut.
-Aha. Byliście dzisiaj u lekarza?
-Tak.- uśmiechnęłam się i spojrzałam na Louisa.
-I co?
-Będziesz wujkiem małej Lily.
-Boże, ale fajnie.
Ktoś znowu zapukał. Otworzyłam drzwi, Liam z Zaynem. Całuski w policzek. Mam dobrze…
Wszyscy cieszyli się… Po jakichś 15 minutach zaczął się mecz. Wyjęłam dla chłopaków chipsy i zapas piwa… Poszłam na górę i położyłam się. Usłyszałam kroki na schodach. W drzwiach pojawiła się Cara. Przytuliłam ją.
-Jak się czujecie?
-Dobrze.
-Lily jest zdrowa?
-Skąd wiesz?
-Cały dół o tym trąbi...
-Taaaa... Rozwija się prawidłowo.
Cara poprawiła okulary.
-Znowu zaczęłaś je nosić…- powiedziałam patrząc na przyjaciółkę.
-Okulary?
-Tak.
-Oczy mnie ostatnio szczypały od soczewek, więc postanowiłam przez jakiś czas nosić okulary.
-Nudzi mi się…- powiedziałam.
-Oglądniemy jakiś film?
-Ale jaki?
-Poradnik pozytywnego myślenia.
Dziewczyna wyjęła płytę z torebki. Poszłam na dół po chrupki kukurydziane, bo tylko to mi zostało. Ale podczas całego filmu zjadłyśmy chyba ze 3 paczki. Harry potem wszedł na górę , zawołał Carę i moja przyjaciółka z narzeczonym pojechała do domu. Pozostali chłopcy zrobili tak samo. Lou był podpity, ale siedział przez cały czas na dole. Wzięłam prysznic, ubrałam piżamkę i poszłam spać.



Jak szkoła? Bo u mnie kiepsko, jutro sprawdzian z angielskiego, kartkówka z niemca i fizyka... Czyli najgorszy przedmiot w szkole z kobietą z tyłkiem na trzydrzwiowa szafa XD... Tak, nienawidzę jej... Nie ważne.... Pamiętajcie, że możecie mi zadawać pytania przez Aska, o co tylko chcecie i komentujcie... Pamiętajcie także, że wasze komentarze dają mi kopa, może jak będzie ich z deka więcej, częściej będę dodawać rozdziały... Kto wie... :)
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba...
Love ya all :)

7 komentarzy:

  1. Super, co tu mówić, jak zwykle <3. Wiesz na co czekam ? Wiesz ty dobrze wiesz o tym. Mam nadzieję, że niedługo to u mnie zawita w telefonie <3.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne. Nic więcej nie trzeba dodać

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny ale pisz więcej o Carze i Harrym

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teraz będzie o to trudno, bo Camille jest w ciąży i będę się nią zajmować... Jednakże obiecuję wam, że Cary będzie bardzo dużo za jakiś czas... Baaaaaaaaaaaardzo... Będziecie do mnie pisać: WRÓĆ DO NARRACJI CAMILLE :)

      Usuń
    2. Z kolei chciałabym dodać, że po skończeniu tego bloga, będę pisała o Harrym, więc niezaspokojone czytelniczki naczytają się o nim...
      Pozdrawiam serdecznie <3

      Usuń
    3. ale dlaczego myślisz o zakończeniu bloga nieeee !!! ani mi sie waż !

      Usuń