środa, 11 września 2013

Rozdział 62


-I co teraz będzie?- spytałam, gdy się trochę uspokoiłam.
-Nic, życie toczy się dalej, tyle, że urodzi ci się dziecko… zostaniesz mamą, a Louis tatą…
-Jak mam mu to powiedzieć?
-Najlepiej by było, gdyby tu przyszedł…
-Ale teraz?
-Tak. Pójdę po niego…
Dziewczyna wyszła.

Narracja Cary
Zjechałam windą na dół i podążyłam w stronę basenu. Louis dalej siedział z chłopakami w basenie. Podeszłam do basenu i zawołałam go. Podpłynął.
-Co jest?
-Musisz ze mną iść.
-Gdzie, coś się stało? Chodzi o Cam?
-Tak.
Wyszedł z wody i owinął się ręcznikiem pobiegliśmy w stronę windy, która zawiozła nas na piętro. Chłopak, gdy tylko wszedł do pokoju. Zaczął wołać Cam. Stanęłam z boku i przyglądałam się. Chłopak zauważył swoją dziewczynę w otwartej na oścież łazience, blondynka opierała się o zlew i patrzyła w swoje odbicie. Podbiegł do niej. Był strasznie zdenerwowany.
-Co ci jest?
Dziewczyna odsunęła się od zlewu i usiadła na podłodze.
-Camille, ty jesteś w ciąży…- powiedział z niedowierzaniem.
Uśmiechnął się.
-Boże, będę ojcem…
Poleciała mu łza po policzku, a Camille spojrzała się na niego zapłakana.
-Jak teraz będzie wyglądało nasze życie?- szepnęła.
-Słonko, normalnie, ale będziemy rodzicami.- uklęknął przed nią.
-Lou,  my jesteśmy zbyt młodzi…
-… ale dojrzali…
-… boję się…
-… nie masz czego… będę ci pomagał…
-…ale nie będzie cię przez cały czas w domu… pracujesz, zresztą, ja też mam kontrakt…
-… pogadam z mangamentem, żeby po tej trasie koncertowej dali ci urlop…
-… Lou ja nie jestem gotowa…
-… kochanie, to, że jesteś w ciąży, jest czymś najpiękniejszym co mogło się wydarzyć…
-Lou… ja sobie tego nie wyobrażam…
-Camille, damy radę…
Pocałował ją namiętnie, a gdy już się od siebie oderwali. Chłopak dotknął jej brzucha i uśmiechnął się.
-Będę miał pięknego syna…
-A skąd wiesz, że nie będzie to córka…- powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy, łzy płynęły z jej oczu.
-Czuję to…
-Yhy.
Camille umyła twarz i poszliśmy wszyscy nad basen. Harry zagadał do mnie, dlaczego nie było mnie tak długo…
-Camille jest w ciąży…
-Pierdzielisz…
-Nie.
-Będę wujkiem…
-A ja ciocią…

Narracja Camille
Świadomość tego, że pod moim sercem rośnie nowe stworzenie, była niesamowita. Gdy dowiedziałam się przeraziłam się strasznie, ale Louis dodał mi odwagi i wiem, że będę miała w nim wsparcie. Chłopcy dalej bawili się w wodzie, ale Lou leżał obok mnie i przytulałam się do niego.
-Musimy pomyśleć nad imionami?
-Jak na razie to jest embrion, nie człowiek…
-To co… jak chciałabyś nazwać dziewczynkę?
-Albo Annabelle albo Lianna.
-Annabelle słyszałem, ale Lianna nie…
-Lianna to połączenie imion naszych mam: Linda + Johanna= Lianna
-W takim razie Lianna, a dla syna?
-Możesz ty wybrać…
-To ma być nasza wspólna decyzja…
-Powiedz mi jakie ci się podobają, a ja wyrażę opinię.


-Calvin, Coleen, Connor.
-Coleen Tomlinson.
Uśmiechnęłam się.
-Coleen.
Pocałował mnie i przyciągnął do siebie. Niall gwizdnął i mrugnął do mnie okiem. Louis to zauważył i wskoczył do basenu. Ja założyłam okulary przeciwsłoneczne i opalałam się. Około godziny 17:00 poszliśmy w siódemkę na kolację do włoskiej knajpki. Wróciliśmy koło 20:00 zachodziło słońce, ale było ciepło. Harry z Louisem usiedli na tarasie. Ja natomiast wraz z Carą gadałyśmy o pierdołach leżąc na moim łóżku i wpatrując się w sufit.
Po jakiejś godzinie poszłyśmy na taras do chłopaków. Gdy się ściemniło poszliśmy wszyscy oglądać jakiś film. Chłopcy wybrali Mój Tydzień z Marilyn, ciekawe czemu…
Ekscytowali się jej urodą, prócz Louisa, który przez cały czas szeptał mi coś do ucha… W pewnym momencie zasnęłam.
5 lipca, 11:07
Jestem z Carą u chłopaków od czterech dni. Jak wrócę do Londynu mam umówioną wizytę do ginekologa na usg. Louis dzwonił do swojej mamy, ucieszyła się bardzo. Prosiła mnie, żebym przyjechała na jeden dzień do nich do Doncaster. Ja również zadzwoniłam do mojej. Bałam się najbardziej opinii mangamentu na temat ciąży. W Miami jesteśmy do 7 lipca, potem wyjeżdżamy. Chłopcy wynajęli na dzisiaj jacht dla naszej siódemki. Zadzwonił do mnie Eddie.
-Halo?
-Cześć Camille, dzwoniłaś…
-Eddie, muszę ci coś powiedzieć…
-Co się stało?
-Jestem w ciąży…
-No to gratulacje…
-Dzięki, ale co ze śpiewaniem…

-Spoko, ja to załatwię, pogadam z dowództwem, nie mają wyboru jak dać ci urlop…
-Boże, dziękuję ci…
-Nie ma za co, taka jest moja praca… Kiedy wracasz?
-Pojutrze.
-Aha. No to do zobaczenia. Pamiętaj, że jedziemy do Rzymu 10 lipca.
-Pamiętam, papa.
-Pa.
Odetchnęłam głośno. Weszliśmy na pokład. Podjechali do nas faceci ze skuterami wodnymi Harry wziął jeden, a potem Cara drugi. Szalała z Hazzą. Ja chciałam, ale Louis mi nie pozwolił...
-Bardzo mi przykro, ale nie. Camille, jesteś w ciąży to nie są żarty.

Skrzyżowałam ręce i zrobiłam podkówkę.
-Będziemy mieli syna…- powiedział.
-…albo córkę…- przerwałam mu.
-Nie zgadzam się.
Usiadłam na fotelu tyłem do Louisa. Oparłam głowę o oparcie i zamknęłam oczy. Zasnęłam.
Obudziły mnie krzyki Cary szalejącej na skuterze. Otworzyłam oczy i spojrzałam za burtę. Dziewczyna posłała mi buziaczka. Zjedliśmy wszyscy obiad. Zayn poszedł zapalić, a razem z nim Niall. Louis oglądał się za nimi.
-Wiem, że chcesz, idź…
-Nie zostawię cię…
-Idź…
Harry tak samo jak Cara szalał na skuterach. Do brzegu jacht przypłynął około godziny 23:00. Wróciliśmy do hotelu dookoła z obstawą ochroniarzy. Wzięłam prysznic, przebrałam się i poszłam spać.
7 lipca, 8:03
Wszyscy spali, a mi najzwyczajniej w świecie się nie chciało. Zamówiłam sobie do pokoju sok pomarańczowy. Usiadłam po turecku na leżaku na tarasie. Dotknęłam delikatnie brzucha. Moja córeczka, albo synek mieszka tam sobie… Oparłam głowę i wpatrywałam się w horyzont. Zasnęłam. Obudziło mnie szturchanie. Harry.
-Co jest?- spytałam przecierając oczy.
-Przyjechało śniadanie.
-O to dobrze, bo jestem głodna.
Wstałam i usiadłam przy stoliku. Jajecznica z bekonem. Wypiłam herbatę mrożoną i zjadłam posiłek. Jednak dalej byłam głodna. Na stole znalazłam dwa plasterki sera żółtego i pomidora. Zrobiłam sobie kanapki. Dalej byłam głodna. Na stole było już pusto. Zadzwoniłam po 5 gofrów z bitą śmietaną i truskawkami. Wszyscy patrzyli na mnie dziwnie. Wpierdzieliłam wszystkie. Ale jak mi smakowały…
-Idziemy gdzieś?
-Basen?- spytała Cara.
-Basen.
Przebrałam się w strój, krótkie spodenki i luźną koszulkę. Położyłam się na leżaku. Patrzyłam jak chłopcy wraz z Carą pluskają się w wodzie. Doszła Lou ze swoim narzeczonym Tomem. Po jakiejś godzinie usiadła obok na leżaku.
-Dobrze słyszałam, jesteś w ciąży?
-Tak.- uśmiechnęłam się szeroko.
-Gratulacje.- uśmiechnęła się.
Tom zawołał Lou i ta wbiegła do basenu. Sięgnęłam po telefon. Odblokowałam go. Weszłam na Instagrama. Ludzie mi pisali, że bardzo dużo czasu nic nie dodawałam. Więc dodałam zdjęcie, jak Harry wrzuca Nialla do wody. Ujęłam go w locie. Oparłam się o tył leżaka i znów zasnęłam.
CHLUS!!!
Jestem cała mokra, to mnie obudziło… Niall się śmiał jak wariat, Louis patrzył przerażony, Harry też się śmiał, Cara także, Liam cieszył się, Zayn stał na boku i palił.
-Który to zrobił?- spytałam ocierając twarz z wody.
Wszyscy wskazali palcem Nialla.
-No nie.
Zerwałam się i zaczęłam biec za blondynem. Jednak nie wyrobiłam na zakręcie i wpadłam do wody. Chwilę potem wynurzyłam się i zaczęłam pływać. Wszyscy wskoczyli do wody. Chlapaliśmy się. Niestety musiałam wraz z Carą powoli przerywać te zabawy, gdyż była 17:00, a o 19:00 wylatujemy do Londynu. Spakowałyśmy się i chłopcy około 18:30 pojechali z nami na lotnisko. Oddałyśmy bagaże. Przyszedł czas na pożegnanie.
-Pamiętaj słonko, nie przemęczaj się, nie noś ciężkich rzeczy i uważaj na siebie. Jak wrócisz od lekarza, od razu dzwoń do mnie i wyślij mi mms-em zdjęcie maluszka…
-… Lou nie martw się, dam sobie radę, mam tam ekipę różnorodnych lekarzy… chodź do mnie…
Przytulił mnie i pocałował w czoło, ukradkiem dotknął brzucha. Musiałam iść udałam się do odprawy. Pomachałyśmy chłopakom i wsiadłyśmy do samolotu.

Już mamy środę, byle do piątku, którego nie mogę się doczekać (Nicole i Alice- wiedzą o co chodzi), a tak w ogóle, to jak podoba się rozdział? Szczęśliwe, że Camille, jest w ciąży?

PS.

Happy Birthday to Baby Lux :)

3 komentarze: