wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 55



25 kwietnia, 6:50
Zadzwonił budzik w moim telefonie. Wyłączyłam go i zeszłam na dół. Zrobiłam jajecznicę i zaparzyłam dwa kubki kawy. Brunetka zeszła za jakieś 20 minut na dół. Usiadłam na krześle i przypomniałam sobie wczorajszy dzień…
Ubrałam się i zrobiłam sobie wysokiego koka. Oczy maznęłam tylko tuszem, a oczy błyszczykiem. Punktualnie o 8:00 Eddie wraz z całą ekipą przyjechał, wziął moją walizkę i spakował ją do busa. Włożyłam do torebki telefon, portfel, dokumenty, zeszyt z piosenkami i długopis. Cara stanęła w drzwiach, pożegnałam się z nią i kazałam jej codziennie do mnie dzwonić. Zostawiłam jej klucze, jakby co…
Wsiadłam do busa i pojazd ruszył. Pomachałam mojej przyjaciółce. Ta uśmiechnęła się lekko.
-Co ty taka nie w humorze?- spytał mnie Lucas.
-Tęsknota bywa okrutna.
-To prawda.- westchnęła Raviva.
Po dwóch godzinach jazdy zatrzymaliśmy się pod hotelem w Brighton. Zameldowaliśmy się i poszliśmy do swoich pokoi. Przebrałam się i około 12:00 pojechaliśmy do Centrum Handlowego, gdzie miało się odbyć spotkanie z fanami i promocja płyty. Pojechaliśmy tam, wielka chmara wymalowanych dziewczyn z wielkim R na policzkach. Facet, który organizował to spotkanie, powiedział wcześniej, żeby ustawić się w kolejkę po autografy. Pisk, gdy weszłam na scenę.
Hej!
Jako odpowiedź PISK…
Jak się macie?
Jako odpowiedź PISK…
Ale jesteście głośni…
Jako odpowiedź PISK…
Jak podoba się wam moja płyta?
Jako odpowiedź MEGA PISK!!!
To dobrze, właśnie o to mi chodziło. Dobra, nie będę was zanudzać, niech kolejka rusza.
Pierwsza dziewczyna podeszła.
-O mój Boże, o mój boże, O mój Boże, o mój boże, ROSIE, kocham cię i twój głos. Tworzysz z Louisem świetną parę.
-Dzięki, kochana.
Podała mi płytę.
-Jak masz na imię?
-Elisabeth.
-Jak moja siostra…
Podpisałam jej:
Dla wspaniałej fanki Elisabeth. Rosie :)
-Dziękuję bardzo.
-Proszę. Cześć.
Kolejna tak samo, taka sama gadka, o moim śpiewaniu o mojej płycie i o Louisie. Chyba to mnie najbardziej przytłaczało. Następne siedem dziewczyn to samo. Po dwóch godzinach podpisywania skończyła się kolejka, ale dziewczyny ustawiły się w kupie, jakby na coś czekały. Wstałam z miejsca i poczułam ból w biodrze.
-Nie powinnam tak długo siedzieć…- powiedziałam do siebie.
Wzięłam do ręki mikrofon i powiedziałam: Macie ochotę na jakąś piosenkę?
PISK…
Może Blind of Feelings?
PISK…
Pierwsze nuty, pierwsze słowa, wszyscy zaczęli śpiewać ze mną.
Gdy skończyłam zaczęły znowu piszczeć… A potem krzyczeć: Variation…  Variation…  Variation…  Variation…  Variation… 
Spojrzałam na muzyków, uśmiechnęli się i Jimmy zaczął ostro na elektrycznej. Potem mocna perkusja…
Tak. Ochroniarze wyprowadzili nas i wróciliśmy do hotelu. Od razu wzięłam prysznic, przebrałam się i poszłam coś zjeść wraz z Patty.
Około 20:00 położyłam się spać. Byłam zmęczona i chyba mam uraz dłoni… Od podpisywania...

Kilka dni później…
10 maja, 17:00
Już po podpisywaniu i krótkim koncercie, wróciłam do hotelu. Z Louisem się nie widziałam już od miesiąca, nocami płaczę w poduszkę, widziałam się z nim tylko przez dwie godziny dwa tygodnie temu. Siedziałam w pokoju i gadałam z Carą przez telefon. Ktoś zapukał do drzwi, byłam pewna, że to chłopaki, bo umówiliśmy się, żeby wyjść na miasto. Otworzyłam drzwi trzymając w ręce trzymając telefon, a w drugiej trzymałam szczoteczkę do zębów i szorowałam zęby. Otworzyłam drzwi łokciem i poszłam do łazienki zostawiając drzwi otwarte. Wyplułam pianę z ust.
-Halo, jest tu kto?- ktoś krzyknął.
-W kiblu jestem.- krzyknęłam poprawiając usta błyszczykiem.
Ktoś otworzył drzwi, rzuciłam wzrokiem w bok i spojrzałam wielkimi oczami we własne odbicie w lustrze. Odwróciłam wzrok na uśmiechniętego Louisa.
-Zadzwonię później.- powiedziałam do Cary.
-Ale co…- rozłączyłam ją.
Chłopak przytulił mnie, a ja wtuliłam się w jego białą koszulkę.
-Matko, jak tęskniłam co ty tu robisz?
-Mamy jutro koncert tutaj.
-Lou.- zatraciłam się w jego słodkich ustach.
-Camille, Camille, idziemy na żarcie.- krzyczał Eddie.
Oderwałam się od Louisa. Wyleciałam z łazienki, jak z procy.
-O, chłopaki przyszliście. Wiecie co, chyba będziecie musieli iść beze mnie, bo tego, no, no, boli mnie głowa.- wypaliłam.
-Potrzebujesz czegoś?- spytał Nathan.
-Nie, nic nie chce. Prześpię się, idźcie.
Wyszli.
-Kto to był?- spytał zdezorientowany Louis.
-Instrumentaliści.
Położyliśmy się na łóżku i przytuliłam się do niego. Zaciągnęłam się zapachem ulubionych perfum Louisa i zapachu mięty. Zasnęłam. Spałam dalej w niego wtulona. On też przysnął. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wreszcie był przy mnie.
Ja dziś kończę promocję płyty. Lou ma jutro koncert w Berlinie. Potem wyjeżdżamy razem na tygodniowe wakacje na wyspy kanaryjskie. Nie mogę się doczekać… Wracamy z wakacji, będzie to kilka dni przed ślubem cioci Anne. Kilka dni po ślubie wyruszam w trasę… A Louis kontynuuje swoją. Zgłodniałam trochę.
-Może pójdziemy gdzieś? Na miasto? A potem pojedziemy do hotelu, gdzie są chłopaki?
-OK.OK.OK.
-Ok.
Przebrałam się, założyłam buty i zadzwonił mi telefon.
-Jak się czujesz Camille?
Eddie.
-Dobrze.
-A nie potrzebujesz czegoś?
-Nie. Louis do mnie przyjechał i teraz z nim wychodzę.
-Aha. No to nie przeszkadzam wam.
-Pa.
Trzymając się za rękę wyszliśmy z pokoju. Zamknęłam go. Chłopak objął mnie jedną ręką w biodrach i wyszliśmy z hotelu. Minęłam Ravivę, która uśmiechnęła się do mnie. Poszliśmy pod wieżę telewizyjną. Tam zrobiliśmy sobie kilka zdjęć. Louis kupił sobie hot doga i wybrudził się cały. Brzuch mnie rozbolał od śmiania. Potem podjechaliśmy kawałek metrem pod Bramę Brandenburską. Około 20:00 pojechałam do hotelu, gdzie byli chłopcy. Gdy wysiedliśmy z Louisem z windy usłyszałam drącego się Nialla. Louis wpuścił mnie pierwszy do środka. Harry z Zaynem podawali do siebie piłkę. Liam sprzątał wylany sok, a Niall krzyczał, że się popcorn skończył. Do tego grała głośna muzyka.
Popatrzyłam na nich jak na jakich dziwaków. Niall aż podskoczył, jak mnie zobaczył.
Zayn wyłączył muzykę.
-Camille!- krzyknął Harry.
-Hej. Co wy tu zrobiliście?
-Boisko.- powiedział Hazza z Zaynem.
-Parkiet.- powiedział Nialler.
-Śmietnik.- odezwał się Liam.
-Fajnie. Podaj piłkę.- wzruszył ramionami Lou.
Ściągnęłam kurtkę.
-Muszę się napić?
Podeszłam do Liama.
-Niestety soku już nie ma.- powiedział Liam.
-Wolę coś mocniejszego.- uśmiechnęłam się.
-Dołączę do ciebie.
Usiadłam na stoliku, zadzwoniła do mnie Cara.
-Czemu się rozłączyłaś?
-Jestem u chłopaków i nic nie słyszę, bo Niall śpiewa…
Poszłam do pokoju jednego z chłopaków.
-No teraz.

-Jutro w nocy, z chłopakami, ekipa wraca jutro z rana, ale ja zostanę na ich jutrzejszy koncert.
-Aha.
Pogadałam chwilkę jeszcze z Carą i wróciłam do Liama. Chłopak siedział smutny.
-Ej, Daddy co jest?
-Nic.
-Widzę przecież…
-Mogę z Tobą pogadać?
-Jasne.
-To chodź.
Weszliśmy do pokoju usiadłam na fotelu i podkurczyłam nogi. On usiadł naprzeciwko mnie.
-Chodzi o Danielle.- westchnął- wczoraj z nią gadałem.
-I?
-Powiedziała, że chce się spotkać w sprawie naszego mieszkania. Zamknąć wszystkie sprawy…
-Chciałbyś do niej wrócić?
-Tak, ale ona nie chce. Powiedziała, że poświęcam jej za mało czasu, że ona nie czuje się dobrze w tym związku… Ale… ale… ale… ja ją kocham.
-Musisz o nią walczyć, jeżeli ci tak na niej zależy… Liam, o miłość trzeba walczyć do końca. Myślisz, że jej jest łatwo? Ona cierpi tak samo jak ty… A przede wszystkim ona cię kocha.
-Rozmawiałaś z nią?
-Jakiś czas temu przez Skype.
-Jeżeli tak cierpi, to dlaczego jest wobec mnie taka oschła, wręcz nie pozwoliła mi dojść do słowa.
-Ona myśli, że tobie za przeproszeniem wisi ten związek.
-To jest nieprawda. Walczyłem o nią na początku i będę walczył teraz.
-Umów się z nią na kawę i nie gadaj z nią o zakończeniu związku, tylko o tym, żeby wrócić do siebie.
-Ok.
Uśmiechnął się.
-Macie teraz tydzień wolnego, wykorzystaj ten czas.
Niall z hot dogiem w dłoni wszedł do pokoju.
-Co wy tu robicie?
-Rozmawiamy.
-O czym?
-O życiu.
Wyszliśmy z pokoju i usiedliśmy na kanapie. Liam otworzył okno, bo było tu bardzo duszno. Zayn wziął zamach i kopnął piłkę za okno. Chłopaki patrzyły przerażeni, a ja zaczęłam się tak głośno śmiać, że myślałam, że się zapowietrzę…
-Po co ty otworzyłeś te okno?- darł się mulat
-Jak byście nie grali, to by nie wyleciała…
-Ja pierdziele.- śmiałam się dalej.
Około 22:30 wyszłam od chłopaków. Louis odprowadził mnie do hotelu.
-O której macie jutro koncert?
-O 17:00, ale przyjedź wcześniej najlepiej gdzieś koło 13-14.
-Ok. Zostaniesz jeszcze chwilę?
-Nie, będę już wracał, muszę kupić jakąś piłkę.
-Spoko. To do jutra.
Dał mi całusa i poszedł. Zamknęłam drzwi, ale ktoś za chwilkę do nich zapukał. Nathan.
-Co tam?- spytał.
-Dobrze, a co?
-Tak się pytam, wiesz, że jedziemy jutro po śniadaniu…
-Ja nie pojadę z wami. Louis ma tu jutro koncert, a potem wracam z chłopakami z One Direction do Londynu.
-Aha, no dobra, nie będę ci przeszkadzał, tak tylko chciałem się spytać.
-Ok.
-No to dobranoc.
-Dobranoc.
Wyszedł, poszłam wziąć prysznic, przebrałam się w piżamy i momentalnie zasnęłam. 

11 maja, 10:57
Obudziłam się, usiadłam i napiłam się łyka wody z butelki, która stała na szafce nocnej. Odgarnęłam włosy z grzywki i wstałam. Ubrałam się. Zamówiłam sobie śniadanie do pokoju. Zjadłam. Uczesałam się, oczy maznęłam linerem, a usta szminką. Spakowałam się i zamknęłam walizkę. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 14:00, więc wzięłam żakiet i wyszłam z pokoju uprzednio go zamykając. Zawołałam taksówkę i wsiadłam do niej. Zawiozła mnie na tyły areny O2. Wysiadłam i zapłaciłam taksówkarzowi. Paul stał przed wejściem.
-Hejka Paul.
-Cześć Camille.
Weszłam do środka i zapukałam do garderoby chłopaków. 
-Proszę- krzyknęła Lou.
-Hej, blondynko!- krzyknęła widząc mnie
-Hej blondynko!- odkrzyknęłam- gdzie chłopcy?
-Mają próbę dźwiękową. Chcesz coś do picia? Mam tu kawę, herbatę, sok pomidorowy, ale to Zayna i sok jabłkowy.
-Herbatkę.
Nagle wparował Niall. Był bardzo zdenerwowany.
-Co się stało?- spytała stylistka.
-Chłopaki z 5SOS utknęli na lotnisku w Glasgow i nie dadzą rady przylecieć do Berlina.
-Cholera, czyli nie macie suportu.- Lou aż usiadła.
-No nie mamy.
Niall usiadł przy ścianie i gorąco myślał. Nagle dziewczyna wpadła na pomysł i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się.
-Nie.- powiedziałam.
-Czemu?
-Nie wiem, ale nie…
Niall dopiero po chwili zrozumiał.
-Ale dlaczego?- zbulwersował się.
-Nie wiem, ale nie.
-Proszę, zrób to dla mnie i chłopaków.
-Nieee….
-Cam…
-Nie…
-Proszę…
-Nieee…
-Błagam…
-No dobra…
Blondyn podskoczył z radości i pocałował mnie w policzek.
-No to chyba muszę cię zacząć przygotowywać.
-Tsaaa…
Rozplątała mi kłosa.
-Ale masz ładne włosy…
-Wiesz, jak byłam modelką, używałam prawie ośmiu różnych odżywek, a to robi swoje. Na długo.
Lou uczesała mi wysokiego koka. Zmazała szminkę i pomalowała różowym błyszczykiem.
-Hmmm… Chyba mam jakieś ciuchy dla kobiety… Poszperała w szarym kartonie. Jest.
Wyciągnęła rzeczy, kazała mi je ubrać, więc schowałam się kącie i je założyłam.  Gdy zapinałam buty przyszli chłopcy. Pierwszy wszedł Liam, potem Zayn, następnie Niall, Harry i Louis. Szczęka im opadła, gdy mnie zobaczyli, blondynka puściła mi oko, a ja się uśmiechnęłam.
-I jak?- spytałam kładąc rękę na biodrze.
-Świetnie.
-Pięknie.
-Do twarzy ci w tym.
-Ładnie.
-Seksownie.- chyba tylko to usłyszałam.
-Muszę trochę te buty rozchodzić.- powiedziałam.
Ominęłam chłopaków, śmiejąc się pod nosem. Pochodziłam kilka razy w te i z powrotem. Przywitałam się z Joshem i innymi instrumentalistami.
-Znacie jakieś moje kawałki?
-Oczywiście Niall puszcza sobie przez cały czas Variation, Back i Stay Tonight.
-Zagramy je?
-Pewnie.
-Nie potrzebujecie nut, albo coś?
-Nie, znamy je na pamięć.
-To dobrze.
Wróciłam do garderoby. Usiadłam obok Hazzy. Odblokował swojego I-Phona. Na tapecie miał zdjęcie Cary.
-Tęsknisz za nią?- spytałam.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo, codziennie jak patrzę na to zdjęcie, to aż mi się płakać chce…
Uśmiechnął się delikatnie i zaszkliły mu się oczy.
-Weź, bo ja się rozpłaczę.- szepnęłam.
Pokazał swoje dołeczki.
-Dzisiaj już ją zobaczysz…
-Tak, nie mogę się doczekać.
Zbliżała się 16:20. Technik dźwiękowy przyszedł i zaprosił mnie na scenę. Chłopcy poszli za mną, podłączyli ich, mi podał mikrofon i weszłam na scenę. Na ekranie za mną pojawił się napis Rosie z małą różyczką pod spodem. Zaczęli od Back. Potem Stay Tonight. Na końcu Variation. Wszyscy ze mną śpiewali, to było takie fajne. Zeszłam ze sceny i pojawił się filmik poprzedzający koncert. 3, 2, 1 ONE DIRECTION. Louis wychodząc na scenę minął mnie i uszczypnął w tyłek…
Po prawie dwóch godzinach, chłopcy zmęczeni weszli do garderoby i walnęli się na kanapach. Jednak musieli się szybko zbierać, bo 20:40 odlatuje nam samolot z Berlina. Przebrałam się. Pojechaliśmy jeszcze do mojego hotelu, zabrałam walizkę, wymeldowałam się i pojechaliśmy prosto na lotnisko. Po 2 godzinach byliśmy na Heathrow. Pojechaliśmy taksówkami w różne strony. Harry do Cary, ja z Louisem do naszego domu, Zayn do mieszkania jego i Perrie, Niall do swojego i Liam do swojego. Ich wspólny dom został sprzedany jakiś miesiąc temu.

Oczami Cary
Puściłam sobie muzykę głośno w słuchawkach i odkurzałam. Byłam właśnie w kuchni. Leciało właśnie One Republic- Counting Stars. Wyjęłam z odkurzacza rurę i śpiewałam do niej. Harry wszedł do pomieszczenia i uśmiechnął się szeroko. Wyjęłam z uszu słuchawki i położyłam je na stole. Jednym kopnięciem wyłączyłam odkurzacz. Przeskoczyłam stolik i przytuliłam mojego buszmena. Podniósł mnie i posadził na wyspie. Było mu wygodniej. Dotknęłam swoim nosem jego i chłopak połączył nasze usta w nieziemskim pocałunku. Oderwałam się tylko, żeby wziąć oddech. Leżałam na blatach, a on nade mną. Pragnęłam go coraz mocniej. Usiadłam i przyciągnęłam go do siebie jeszcze bardziej. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. 

Love you All XX.

3 komentarze:

  1. świetny, już nie mogę doczekać się następnego dodaj go szybko

    OdpowiedzUsuń
  2. czytam wiele blogów..... ALE TEN JEST ZDECYDOWANIE JEDNYM Z MOICH ULUBIONYCH <3 codziennie sprawdzam czy nie dodałaś kolejnego rozdziału ;* niecierpliwie czekam na następny >3/ aguu

    OdpowiedzUsuń