sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 97.



Otworzyłam oczy, spałam całą noc w tej samej pozycji, mocny uścisk Harry’ego sprawił, że wręcz straciłam czucie w rękach, ale nie przeszkadzało mi to. Nie spał już, oddychał miarowo, ale jego serce biło mocniej. Spróbowałam się przekręcić i wnet strzeliły mi wszystkie kości dając uczucie ulgi.
-Łamię się…- oznajmiłam, miałam zachrypnięty głos jak Harry i wcale mi to nie przeszkadzało.
Zaśmiał się.
-Nawet jako połamana jesteś śliczna.
-Dziękuję.- ucałowałam jego nos i wstałam z łóżka.
Poszłam do łazienki, a potem do kuchni by zrobić śniadanie. Zaparzyłam wodę na kawę i rozbiłam jajka na jajecznicę. Po 10 minutach śniadanie było gotowe i położyłam talerze na tarasie. Słońce mocno paliło, powietrze było dość wilgotne co wróżyło burzę, ale jak na razie niebo było bezchmurne. Zapukałam w okno naszej sypialni. Harry wstał i za chwilkę przyszedł na posiłek. 
Po chwili zjedliśmy i postanowiliśmy zostać dziś w domu, ale nie siedzieć bezczynnie i oglądać TV, tylko skorzystać z pogody poprzez opalanie się na leżakach i chlapanie w basenie. Ubrałam strój i wskoczyłam na bombę do basenu i zaczęłam nurkować. Pływałam robiłam piruety. Zobaczyłam, że Harry wszedł do basenu. Wzięłam oddech i zanurkowałam zaczęłam płynąć w jego kierunku. Chłopak zrobił tak samo. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Oplotłam jego pas nogami i połączyliśmy nasze usta w pocałunku, z boku naszych ust wychodziły bąbelki od wypuszczanego powietrza. Wreszcie Harry oderwał się ode mnie i wypłynęliśmy na powierzchnię, zaczęliśmy intensywnie oddychać, aby nasze płuca zaczęły żyć.
-Podobało mi się…- powiedział.
-Mi też.
-Jeszcze raz?
-Tak.
Wzięliśmy jeszcze dwa, czy trzy głębokie wdechy i znów się zanurzyliśmy. Harry ujął moją twarz w dłonie i chwileczkę później delektowaliśmy się smakiem naszych ust. Teraz to mi pierwszej zabrakło powietrza, wynurzyłam się i już na powierzchni pocałowałam Hazzę. Zaśmiał się i odwzajemnił całusa, który przemienił się w walkę naszych języków. Delektowaliśmy się swoim smakiem, w końcu oderwałam się od niego.
-Chciałbym powiedzieć pani, pani Styles, że podoba mi się pani sposób całowania.
-A ja sądzę panie Styles, że to pan góruje…
-Stylesowie zawsze dobrze całowali.
Pocałowałam go jeszcze raz i oddaliłam się od mojego chłopaka, wyszłam z basenu i poprawiłam stanik, który prawie mi spadł.
-Zostaw tak jak jest.
-Marzysz…
-Marzę…
Poszłam do kuchni i nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego. Wypiłam wszystko i wróciłam na taras. Położyłam się na leżaku i włożyłam okulary przeciwsłoneczne. Harry położył się na dmuchanym materacu i pływał po całym basenie. Śpiewałam na cały głos piosenkę Daft Punk- Get Lucky. Harry dołączył do mnie, ale chwilkę potem wybuchnął śmiechem i wpadł do wody, wtedy ja zaczęłam się głośno rechotać z chłopaka, rozbolał mnie brzuch i poleciały łzy. Wynurzył się i odgarnął z oczu przechlapane włosy, nagle chłopak zanurzył się i zaczął krztusić wodą, na początku się śmiałam, ale gdy przez kolejne 30 sekund nie wynurzał się, przestraszyłam się i wskoczyłam do wody, podpłynęłam i zaczęłam nim trząść. Harry nie otwierał oczu i nie oddychał.
-Harry! Boże Harry! Harry!- zaczynałam płakać- kotku, Harry, proszę otwórz oczy!
Otworzył oczy i uśmiechnął się szeroko.
-CZY TY JESTEŚ POWAŻNY?! NIGDY WIĘCEJ MASZ TAK NIE ROBIĆ!
Wkurzyłam się, wyszłam z basenu i poszłam do pokoju, usiadłam na łóżku w sypialni. Od mojego mokrego ciała, pościel zrobiła się mokra. Położyłam się i przycisnęłam głowę do poduszki. Odwróciłam się tyłem do drzwi. Usłyszałam jak człapał do pokoju, jego stopy w końcu były mokre.
-Kotku…
-Nie odzywaj się do mnie, jak mogłeś mnie tak przestraszyć?- powiedziałam, a głos mi się łamał.
-To było dla żartów.
-Myślałam, że nie żyjesz, Harry, wiesz jak się poczułam…
-Przepraszam…
-Co mi po twoim przepraszam?! Nigdy tak bardzo się nie bałam…
Wstałam z łóżka i chciałam się zamknąć w łazience. Chłopak uniemożliwił mi wejście do pomieszczenia, stanął mi na drodze.
-Puść mnie!
-Cara, przepraszam…
-W dupie mam twoje przepraszam, puść mnie do cholery…- mówiłam z podniesionym głosem.
-Cara, to były żarty, przepraszam…
Usiadłam z powrotem na łóżku i zatopiłam twarz w swoich dłoniach. Z oczu poleciały mi łzy. Usiadł koło mnie i chciał objąć. Nie chciałam jego uścisku.
-Słonko, nie rób mi tego… Nienawidzę, jak jesteś na mnie zła…
-Trzeba było myśleć wcześniej…- pochlipywałam.
Pocałował mnie w ramię i szepnął.
-Przepraszam.
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-Nie rób tak więcej, bo ja przez ciebie umrę na zawał…
-Obiecuję i przepraszam…
Usiadłam mu na kolanach i objęłam jego szyję. Moje serce powoli zaczynało bić normalnym tempem. Czułam się bezpieczna i spokojna o Harry’ego.
Przesiedzieliśmy chyba tak ze dwie godziny, nie chciałam się już kąpać, więc przebraliśmy się w bieliznę i normalne rzeczy, usiedliśmy i włączyliśmy sobie jakiś film. Doszłam do wniosku, że do klubu pójdziemy jutro. Nie oglądnęłam filmu do końca, bo zasnęłam. Obudziłam się, gdy były napisy końcowe, moja twarz była wręcz przyklejona do klatki piersiowej Harry’ego. Oderwałam się i przetarłam oczy, na niebie były tylko prześwity zachodzącego słońca.
-Która godzina?
-Za dwadzieścia ósma.
-Ale jestem głodna…- powiedziałam.
-Zaraz coś zrobię…
-Zrobimy…
Złapałam go za rękę i poszliśmy do kuchni. Zrobiliśmy zwykłe tosty z serem i herbatę. Zjedliśmy ze smakiem.
-Cara, pójdę zrobić jakieś małe zakupy do sklepu 24h.
-Yhym.
Pocałował mnie w czoło, wziął portfel i wyszedł. Pobiegłam do pokoju i wzięłam telefon. Wykręciłam numer do Camille.
-Poczekaj chwilkę…- powiedziała do słuchawki.
Słyszałam głos: Moja malutka kruszynka… i odgłos całuska. Zamknęła drzwi.
-Jak się macie?- spytałam.
-Lily jest przeziębiona, od kilku dni ma gorączkę, przerwałam próby, ale powoli dochodzi do siebie, lekarz przepisał jej różne leki i syropy…
-Biedna mała…
-Daje sobie radę, silna i twarda jest…
-Po matce odziedziczyła…
-Ta jasne…
-A jak próby?
-Wszystko jest już gotowe, za tydzień wydaję kolejną płytę, jadę na dwa tygodnie na promocję, a potem mam trzy tygodnie przerwy i pół roczna trasa.
-Ostatnio była dwumiesięczna…
-No wiem, ale dołożyli jeszcze koncerty w Ameryce, ze dwa w Australii, no i Europa.
-Jesteś Fame’em (czyt. Fejmem)
-Oj tam, oj tam… a jak Seszele?
-Najpiękniejsze miejsce na ziemi…
-Pomagałam wybierać Harry’emu…
-I nic mi nie powiedziałaś…
-Racja…- uśmiechała się.
-A jak z Louisem?
Zapanowała krótka chwila ciszy.
-Jest naprawdę dobrze…- kłamała.
-Jest obok ciebie?
-Yhym.
-To zamknij się w łazience, albo napisz sms-em.
-Poczekaj chwilkę…
Usłyszałam charakterystyczne zaskrzypienie w ich łazience na dole.
-I?
-Ciągle mi wypomina, że jadę w tę trasę… Nie wiem, co mam robić… Nie mogę teraz zrezygnować, a brać Lily ze sobą to głupota… Cara…- głos jej się łamał.
-Camille, twoim marzeniem było wrócić do śpiewania… Siedziałaś z Lily prawie rok, niektóre kobiety wracają do pracy po miesiącu, a nie po roku, to jest bardzo długo, Lily to już duża dziewczynka…
-Ale on mi mówi, że nie będę widziała, jak zaczyna mówić…
-A powiedziałaś mu, że on też nie…
-Tak…
-I?
-Zaczął się jąkać i powiedział, że wystarczy, że jedno z nas cały czas pracuje…
-Nie poznaję go…- powiedziałam i przeniosłam się z kuchni na murek, który był na klifie.
-Skończmy ten temat.
-Ok.
-Cara, przepraszam, muszę kończyć, Lily zaczęła płakać, muszę jej dać kolejną dawkę leków.
-Ok., jakbyś chciała się wygadać, albo coś, to dzwoń o każdej porze dnia i nocy.
-Oki.
-Pa, kochana.
-Na razie.
Wpatrywałam się w niebo po zachodzie słońca. Zrobiłam zdjęcie i wstawiłam na Instagrama z podpisem: :)
Zaczęłam oglądać stare zdjęcia z mojego telefonu.
-Cara?
Odwróciłam głowę i już miałam powiedzieć: Tak?, gdy język utknął w gardle. Światło basenu, padało prosto na ciało Harry’ego. Jego wypracowane mięśnie zostały oświetlone i wydawały się jeszcze bardziej widoczne, poza tym Harry miał całe mokre włosy, odgarnął je do tyłu, a pojedyncze kropelki spływały mu po klatce piersiowej. Boże jak on wtedy wyglądał, jak młody bóg i ten zawadiacki uśmieszek na twarzy, poczułam jak w środku robi mi się ciepło…
-Cara coś się stało?- spytał i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-B… B… B… B… Brałeś prysznic?
-Przed chwilką…
-O… no to fajnie…- odwróciłam się od Harry’ego i wzięłam głęboki wdech.
Czułam jego wzrok najpierw na rękach, potem na plecach, a następnie przeszedł mnie dreszcz. Przełknęłam ślinę i uśmiechnęłam się do siebie.
-Robisz to celowo…- pomyślałam.
Będę lepsza…
Ściągnęłam bluzkę i zaczęłam się nią wachlować, nie patrzyłam na Hazzę.
-Muszę się czegoś napić…- westchnęłam i wstałam z murka.
Teraz to on skrupulatnie obserwował każdy mój ruch. Przeniosłam włosy na jedną stronę i zaczęłam subtelnie kroczyć w stronę kuchni. Przeszłam koło Harry’ego i uśmiechnęłam się. Weszłam do kuchni i nalałam sobie wody do szklanki. Wypiłam wszystko i zaczęłam iść przez salonik do sypialni. Spojrzałam na Harry’ego i uniosłam brew. Nagle zaczął biec w moją stronę, a ja wbiegłam do pokoju.
-Byłam lepsza?- spytałam pomiędzy soczystymi pocałunkami.
-O wiele, ale ja też chyba byłem dobry…
-Zaschło mi w gardle…
Harry przeniósł się na moją szyję. Oplotłam go nogami wokół pasa, po chwili pozbyliśmy się naszych ubrań i…

Ach ta sobota... Podoba Wam się rozdział? Mam taką nadzieję... Miłego czytania i do jutra :* 
PS. Na górze została podana informacja ile zostało rozdziałów do końca tej historii! 

piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 96.



Następnego dnia obudziłam się około 8:30. Otworzyłam lekko oczy i przewróciłam się na drugi bok. Harry spał mocno, a jeden z jego uroczych loczków opadł mu na czoło. Poprawiłam go i uśmiechnęłam do siebie. Podobało mi się wczoraj… bardzo…
Wstałam z łóżka i ubrałam bieliznę. Czarny stanik i koronkowe majtki. Zrobiłam śniadanie i weszłam z powrotem do sypialni. Usiadłam okrakiem na chłopaku i pocałowałam go lekko.
-Kotku, śniadanie…- zamruczałam.
Mimowolnie uśmiechnął się i otworzył lekko oczy. Za chwilkę to on siedział na mnie, a nie ja na nim.
-Taki obrót sytuacji też mi się podoba…- powiedziałam i przygryzłam wargę.
Harry uniósł lekko brew.
-Fajny stanik, lubię takie.
-A jakich ty nie lubisz…
-Racja… Chociaż nie lubię gładkich, wolę koronki…
-Wszystkie jakie mam są koronkowe…
-Dobrze…
Musnął mi usta i wstał z łóżka. Stanął koło walizki i zaczął w niej szperać. Klepnęłam go w nagi tyłek i uciekłam do kuchni.
-Nie wiem, czy to było dobre posunięcie…- powiedział Harry.
-Czemu?
-Bo zaraz znowu wylądujemy w łóżku…
-Nie…
-Czemu?
-Bo idziemy na plażę…
-Zapomniałem.
Zjedliśmy na tarasie, Harry chciał mnie wrzucić do basenu, ale uciekłam do łazienki, przebrałam się w strój i założyłam króciutką zwiewną sukienkę i japonki. Harry założył kąpielówki i krótkie spodenki. Wzięliśmy kocyk i parawan, spakowałam jeszcze do torby nasze telefony i Harry włożył tam jeszcze swój portfel.
Wyszliśmy z domku. Zeszliśmy schodami w dół i skierowaliśmy się ku plaży. Było tam może 10 osób, małe dzieci w wodoodpornych pampersach chlapało się w wodzie pod opieką rodziców. Od razu pomyślałam o Lily. Rozłożyliśmy parawan i kocyk. Byliśmy na plaży publicznej, ale szliśmy chyba kilometr, by być w miejscu, gdzie nikogo nie będzie.
Słyszałam tylko odgłosy wydawane przez mewy i nasze głosy.
-Matko, jak przyjemnie…- gdy położyłam się na słońcu.
Harry poprawił czapkę na głowie i odwrócił ją daszkiem do tyłu.
-Cara, czy ty chcesz mi coś powiedzieć?- spytał i wskazał palcem na mój brzuch.
-Eee… Nie.
-Ćwiczyłaś?
-Nie…
-Skąd te mięśnie…
-To przez ciebie…- uśmiechnęłam się.
-Jak przeze mnie?
-No, w nocy…
Zaśmiał się.
-Ok., rozumiem.
-Chodź do wody…
Podał mi dłoń i poszliśmy w stronę morza.
Zamoczyłam nogę, woda była strasznie ciepła i przy okazji cholernie słona.   Weszliśmy do połowy, Hazz złapał mnie za rękę i poszliśmy jeszcze głębiej. Nagle zauważyliśmy nadlatującego pelikana. Harry wskazał na niego palcem, gdy ja dochodziłam do niego.

Przytuliłam się do Harry’ego i poszliśmy jeszcze głębiej. Stałam na placach, Harry wziął mnie na ręce i oplotłam nogi wokół jego pasa, byłam bardzo blisko chłopaka.
-Coraz bardziej mi się tu podoba…- powiedział.
-Mi też.
-Ale wiesz, że nie będziemy siedzieć tu 2 miesiące…
-Harry ja nic nie wiem…
-Racja.- uśmiechnął się szeroko- za tydzień zmieniamy miejsce, na dwa tygodnie. A potem zobaczymy… Co ty na to, żebyśmy zaszyli się w dżungli…
-…jak Tarzan…- przerwałam chłopakowi i musnęłam jego usta.
-… pamiętaj, że byłabyś Jane…
-Taaa… A ty facetem wychowanym przez małpy…
Harry chciał coś powiedzieć, gdy dodałam.
-Coś masz z Tarzana…
-Chodzi ci o włosy?
-Może…
-Ale śmieszne…
-Nie śmieszne, seksowne… nawet bardzo…
Poczułam dłonie Harry’ego na pośladkach, lekko je ścisnął, a ja delikatnie przymknęłam oczy i przygryzłam wargę.
-Wracamy na plażę?- spytał.
-Tak.- odpowiedziałam.
Po chwili byliśmy na plaży i wylegiwaliśmy się. Harry’emu zadzwonił telefon, był to Louis.
-Halo?- spytał i włączył głośnik.
-Jak tam Hazz?
-Fajnie…
-Spodobało jej się?
-Bardzo.
Harry przypatrywał mi się, a ja przez cały czas się śmiałam.
-Pierwsza nocka zaliczona?
-Yhym.
-Seszele chyba dobrze działają na…
-… Lou skończ…- powiedziałam.
-Cara?! Myślałem, że nie słyszysz… ale wtopa…
-Co u Camille i Lily?
-Dobrze, ale zimno tu u nas… Cam właśnie ją kąpie, a ja zaraz muszę jej pomóc.
-Powiedz jej, że zadzwonię wieczorem…
-Przekażę. Dobra, cieszcie się sobą… Na razie.
-Pa.
-Chcesz coś do picia?
-Yhym.
-Zaraz wracam, kochanie.
-Czekam.
Dał mi buziaka i wstał z koca. Czułam dalej zapach jego perfum. Włożyłam sobie słuchawki do uszu. Harry przyszedł za jakieś 30 minut z dwiema butelkami zimnej wody i truskawkami w plastikowym pudełku.
Zdjęłam okulary i spojrzałam na owoce.
-Byłem aż na rynku, żeby je kupić…
-Awww…
Wzięłam jedną truskawkę w dłoń i przybliżyłam Harry’emu do ust, ugryzł ją i uśmiechnął się. Zjadłam drugą połówkę, napiłam się wody.
-Co dziś robimy, kotku?
-Dziś posiedzimy sobie nad basenem. Jeśli chcesz to jutro możemy iść do klubu.
-Chyba dzisiejszy dzień zapiszę sobie w kalendarzu. Harold Styles sam proponuje imprezę w klubie.
-Harry.
-Harold Edward Milward…
-Nie lubię swoich imion.
-Czemu?- spytałam.
-Bo są dziwaczne. Harold, Edward, Milward…
-Harold to najpiękniejsze imię męskie na świecie, Edward kojarzy mi się ze „Zmierzchem”, a Milward jest no, takie z deka pociągające.
-Serio?- spytał zdziwiony.
-Jak miałbyś na imię Milward od razu bym za ciebie wyszła.
-Ale nazywam się Harry.
-I to jeszcze bardziej mi pasuje.
Chłopak położył się obok i musnął moje usta. Chwilkę później położył głowę zaraz obok mojej i zaczął podśpiewywać Free Fallin Johna Mayera, naszą ulubioną piosenkę, nuciłam melodię, a chłopak wypełniał ją słowami. Poczułam jak Harry kładzie dłoń na moim brzuchu. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Poczułam zimne coś na moim udzie, otworzyłam oczy i usiadłam. Harry rozsmarowywał mi krem po opalaniu na nodze.. Uśmiechnął się do mnie pięknie.
Napiłam się łyka wody. Słońce miało zaraz dotknąć horyzontu.
-Ile spałam?
-3 godziny…
-Boże, dlaczego mnie nie obudziłeś…
-Miałem się budzić? Przynajmniej wycałowałem cię od góry do dołu…- uśmiechnął się triumfalnie.
-Czasami mam sobie za złe, że mam tak mocny sen.
-Mi to pasuje.
Chłopak położył się obok.
-Co ty we mnie widzisz?- szepnęłam wpatrując się w jego zielone oczy.
-Moje życie.- odpowiedział.
-Mógłbyś sobie wybrać jakąś dziewczynę 10000 razy ładniejszą ode mnie, mądrzejszą… Nie jestem ciebie warta, Harry…
-Dlaczego tak mówisz?- usiadł po turecku, ja zrobiłam tak samo.
-Bo taka jest prawda, masz powodzenie u każdej mądrej i zauważającej twoje piękno kobiety…
-Właśnie, wszystkie lecą na sławę, albo na wygląd, a ty zakochałaś się we mnie w takim jakim jestem, nie na scenie, a w domu…
Odgarnęłam włosy na bok.
-Na scenie też jesteś prawdziwy…
Przysunął się do mnie i siedziałam pomiędzy jego nogami. Oparłam głowę o jego obojczyk.
-Tak, na scenie czuję się jak ryba w wodzie, ale jak mam wracać do ciebie, dostaję głupawki, planuję każdą minutę, chłopaki mają wtedy ze mnie wielką bekę…- zaśmiał się- Cara posłuchaj, jesteś wyjątkowa, nigdy nie spotkałem dziewczyny takiej jak ty, dlatego też jestem z Tobą, ożeniłem się z Tobą i zamierzam żyć z tobą do końca, a nawet w przyszłości mieć z Tobą dzieci…
Objął mnie i pocałował w czoło.
-I proszę nigdy więcej nie mów, że nie jesteś mnie warta i inne głupoty, to ja powinienem powiedzieć, że nie jestem ciebie warty.
-Nie mów tak.
Podniósł moją głowę i ujął ją w dłonie.
-Jesteś moim słonkiem na niebie.- szepnął.
Chyba wtedy poleciała mi łza, która opadła chłopakowi na dłoń.
Uśmiechnął się lekko i sam uronił jedną.
-Dlaczego płaczesz?- spytałam przełykając wielką gulę w gardle.
-Bo ja wiem…- zaśmiał się i przytuliłam się do niego.
Słońce zaszło, oziębiło się lekko, a poza tym byliśmy głodni, więc postanowiliśmy zwijać się. Po jakimś czasie byliśmy w domku, wzięłam prysznic, a Harry w tym czasie zrobił kolację. Założyłam granatową krótką koszulkę i kremowe szorty, nałożyłam japonki i związałam włosy w warkocza dobieranego na boku. Zgodnie z obietnicą zadzwoniłam do Camille. Rozmawiałam z nią o pierdołach około 30 minut, Harry wszedł do naszej sypialni i powiedział, że kolacja gotowa. Odłożyłam telefon i weszłam do saloniku, unosił się piękny zapach ziół. Na tarasie przy basenie jedynym światłem było świeczki, które rozłożone były dosłownie wszędzie. Piękna poświata dodawała romantyczności. Harry posadził mnie przy stoliku i zabrałam się do pałaszowania grillowanego fileta z kurczaka w sosie ziołowym, do tego były upieczone ziemniaki.
-Podziwiam cię…- powiedziałam i upiłam łyk czerwonego wina.
-Czemu?
-Bo zrobiłeś to w godzinę.
-Wszystko dla ciebie.
Uśmiechnęłam się.
Wstałam z miejsca i usiadłam Harry’emu okrakiem na jego kolanach. Przeczesałam palcami jego grzywkę i przygryzłam lekko wargę.
-Kolacja była przepyszna…- powiedziałam.
Harry spojrzał mi głęboko w oczy i zahipnotyzował mnie. Pocałował namiętnie moje usta i dopiero wtedy wyrwał mnie z odrętwienia. Wplotłam moje palce w jego gęste kręcone włosy. Oderwałam się od niego.
-Jestem zmęczona, idziemy spać?
Uśmiechnął się i wziął mnie na ręce, zaniósł do sypialni i położył na łóżku. Uśmiechnął się pięknie, wziął do ręki czyste bokserki i poszedł się wykąpać. Ja przebrałam się w moje piżamę, którą stanowiła czysta bielizna. Przykryłam się cienką kołdrą i czekałam na powrót loczka, położył się obok, pogłaskał po policzku i złapał moje biodro jednocześnie przyciągając mnie do siebie. Czułam jak jego loczki łaskotały mnie w nos, zaśmiałam się i ucałowałam jego klatkę piersiową. Za chwilkę zasnęłam.

Takie na dobranoc... :) Do jutra!

czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 95.



8:00
-Kochanie, musisz wstawać, dolecieliśmy już…- mówił mi kojącym głosem do ucha.
Zerwałam się i spadłam z łóżka. Harry zaczął się śmiać i pomógł mi wstać. Ubrałam się w krótkie spodenki i luźną białą bokserkę.
Harry wziął do ręki chustę.
-Co ty zamierzasz zrobić?
-Niespodzianka? Do końca…
-Dobra…
Zawiązał mi ją, że nic nie widziałam. Wziął mnie na ręce i wyniósł na dwór, poczułam ciepłe powietrze we włosach. Harry wsadził mnie do samochodu i zapiął pasy, poczułam, że znieruchomiał.
-To, że mam zasłonięte oczy, nie znaczy, że nie wiem, że patrzysz na moje cycki…
Dał mi buziaka, czułam że był uśmiechnięty, bo musnęłam jego zęby nie usta…
Za chwilkę poczułam , że samochód lekko podskoczył, pewnie od ciężaru walizki, a za chwilkę poczułam dłoń Harry’ego, która zacisnęła się na mojej. Samochód ruszył.
-Będziemy na miejscu za jakieś 30 minut.
-I co ja mam robić z zamkniętymi oczami przez tyle czasu?
-Co tylko chcesz, kochanie…
Uśmiechnęłam się, chociaż chciałam zachować powagę.
Harry położył swoją dużą dłoń na moim udzie i lekko zacisnął. Czułam jego wzrok na sobie. Trzasnęłam swoją dłonią jego, która wędrowała coraz wyżej… Zabrał ją szybko i szepnął do ucha.
-Zadziorna… Lubię takie…
-Jestem twoją żoną…
-Dlatego moje fantazje są wyłącznie o tobie…- czułam jego oddech na szyi.
Momentalnie zrobiło mi się gorąco.
-Otworzysz okno? Duszno tu.
-Ciekawe czemu…- powiedział zadziornym głosem.

Po jakimś czasie samochód zatrzymał się, a Harry puścił moją rękę i wyszedł z samochodu. Zamknął drzwi. Usłyszałam jak wita się z kimś, kto ma zarąbiście śmieszny akcent, zaśmiałam się melodyjnie.
-Niech pan weźmie te walizki, muszę pomóc żonie wyjść.
-Tak, tak, bagaże pojawią się za 5 minut.
-Dziękuję.- odpowiedział.
Otworzył moje drzwi i złapał mnie za ręce i pomógł wysiąść. Po chwili wziął mnie na barana i zaczęliśmy gdzieś iść, samochód odjechał, bo słyszałam, że żwir pod kołami zaczął skwierczeć. Szliśmy jakąś chwilkę po schodach. W końcu Harry zdjął mnie ze swoich pleców.
-Uważaj…- powiedział, a ja ostrożnie położyłam nogę na podeście.
-Harry, gdzie my jesteśmy?
-W raju…- powiedział kojąco- za chwilkę będziesz mogła ściągnąć opaskę.
-Nareszcie.- westchnęłam.
Harry wziął mnie na ręce jak dziecko, a ja owinęłam nogi wokół jego pasa. Weszliśmy kilka schodków na górę. Postawił mnie na ziemi.
-Ok. Już możesz…- powiedział.
Ściągnęłam opaskę z oczu i musiałam zamknąć oczy, bo światło prawie mnie oślepiło. Przetarłam je i zmrużyłam. Byliśmy w małym saloniku, wielka czarna plazma na ścianie kontrastowała się ze śnieżnobiałą ściana. Kanapy były skórzane, a na nich wyłożona była kapa w zeberkę. Po prawej stronie był korytarz. Weszłam do niego powoli, znajdowała się tam mała kuchnia. Cztery blaty, kuchenka gazowa, lodówka i mikrofala. Wyszłam stamtąd i wróciłam do pokoju. Otworzyłam drzwi, które mieściły się metr od TV. Delikatnie zaskrzypiały. Sypialnia. Wielkie białe łóżko z beżowym baldachimem, po dwóch stronach znajdowały się szafeczki, a w rogu stała mała komoda.
-Wow…- wydałam z siebie westchnienie.
Otworzyłam kolejne drzwi, łazienka. Wielka wanna i nowoczesny prysznic w rogu. Wszystko zrobione na biało.
-Muszę ci pokazać co jest na zewnątrz.- Harry złapał mnie za rękę i wyszliśmy przez balkon na dwór.
Wielki basen, a dookoła palmy, dwa leżaki stały przy ścianie domku. Poszłam dalej trzymała Hazzę za rękę doszłam do skraju klifu, na którym był nasz domek. Oparłam się o barierkę i spojrzałam na wodę, oraz piaszczystą plażę na dole.
-I jak?- spytał cicho, mając nadzieję, że mi się podoba.
-Nie wiem co powiedzieć…- szepnęłam.
-O to mi chodziło.
Objęłam go rękoma wokół szyi i pocałowałam.
Ktoś odchrząknął.
Spojrzeliśmy się na łysego, opalonego mężczyznę.
-Przyniosłem walizki, jeżeli mieliby państwo jakieś pytania, to przy telewizorze jest kartka z numerem do mnie.
-Dziękujemy.- powiedział Harry.
Facet wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Poszliśmy do domu i postanowiliśmy wykąpać się. Po 2 czy nawet 3 godzinach leżenia w wodzie z Harrym postanowiliśmy coś zjeść. Chłopak zrobił makaron z jajkiem (lodówka z polecenia Hazzy została wypełniona po brzegi). Zjedliśmy i postanowiliśmy obejrzeć okolicę. Przebrałam się w krótką białą sukienkę i nałożyłam płaskie sandałki. Wyszliśmy przez drzwi wejściowe i zeszliśmy schodami w dół. Szliśmy kawałek żwirem, a potem zaczął się chodnik. Ubraliśmy okulary przeciwsłoneczne, Harry objął mnie w biodrach, żebyśmy nie szli daleko od siebie. Zajrzeliśmy do pobliskiego sklepu, gdzie były świetne kapelusze. Przymierzyłam chyba z 30, ale w rezultacie to Harry kupił sobie. Nałożyłam mu go i pocałowałam lekko. Potem poszliśmy do kawiarni po mrożoną kawę i szliśmy sobie deptakiem. Nikt nie zwracał na nas uwagi. Byliśmy normalnymi ludźmi.
-Harry, a właściwie to gdzie jesteśmy?
-Na Seszelach.
Uśmiechnęłam się.
-Specjalnie wybrałem to miejsce, nie dość, że jest piękne to mamy tu spokój.
-Zależy ci na czasie ze mną?
-To nasza podróż poślubna, kotku… Nie ożeniłbym się z Tobą, gdyby mi na tym nie zależało, prawda?
Kiwnęłam głową.
-Co robimy jutro?
-Plaża?
Uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam chłopaka w policzek.
-Oj, Cara, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo cię kocham…- westchnął.
-Oj, Harry, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo cię kocham…- powiedziałam.
Chłopak poruszył zabawnie brwiami.
Dochodziła 19:00 postanowiliśmy wracać. Około 21:00 byliśmy w domku, Harry poszedł do toalety, a ja w tym czasie otworzyłam paczuszkę od Camille. Nawet nie wyobrażacie, co ona tam schowała…
Bardziej skąpej bielizny, to ja chyba nigdy w życiu nie widziałam. Czarny koronkowy stanik z łańcuszkiem przy ramiączkach i wokół miseczki, majtki to właściwie zwykłe nitki, czy sznurki. No, ale powiem, że cholernie podał mi się ten komplet.
-Co tam masz?- spytał Harry za plecami.
Zakryłam strój ubraniami i usiadłam na walizce.
-Jak niespodzianka to niespodzianka…- pomyślałam.
-Nic, bluzkę.
-Aha.
-Się zdziwi…- pomyślałam.
Harry poszedł wziąć prysznic, po nim ja, ale wzięłam z sobą nie piżamę, a mój fajny strój. Zamknęłam się w środku. Umyłam się, rozczesałam włosy i pozostawiłam je rozpuszczone. Założyłam strój, wyglądałam bardzo fajnie…
Otworzyłam drzwi, ale wystawiłam tylko głowę.
-Kotku…- powiedziałam.
-Tak?- spytał leżący w łóżku Harry, pisał coś na telefonie.
-Jesteś zajęty?
-Piszę z Niallem.
-Szkoda…
-Czemu?
-Założyłam to na marne- wyszłam z łazienki- no ale, jak jesteś zajęty, to zostawię to na inny raz.
-Hej, hej, hej, już mogę…- zerwał się z łóżka i odłożył telefon na półkę.
-Nie, nie będę cię odrywała od zajęcia.
Harry przycisnął mnie do ściany w pokoju.
-Nigdy nie widziałem cię tak ubranej…- zlustrował mnie od góry do dołu i zatrzymał wzrok na piersiach, po chwili uśmiechnął się spojrzał w moje oczy.
-I jak? Podoba ci się?- spytałam, gdy Harry dotknął swoimi wargami moich ust.
-Wyglądasz bardzo pociągająco, aż chce się ciebie rozebrać.
-Masz taki zamiar?- spytałam zadziornie, przy czym lekko zamruczałam.
Harry oblizał usta.
-Zrobię to w tej chwili.
Pocałował mnie namiętnie, jego dłonie błądziły po moim prawie nagim ciele, zręcznie odpiął stanik, który spadł na podłogę, kopnęłam go i już był przy ścianie. Pozbyłam się bokserek Harry’ego, a potem on złapał mnie i rzucił na łóżko, pozbyłam się majtek i zaczęliśmy się znów namiętnie całować. Po chwili przeszliśmy do wiecie czego…


Ach znów... MAM PŁYTĘ I TO JEST NAJWAŻNIEJSZE!
Miłego czytania i do jutra! ;)