wtorek, 29 października 2013

Rozdział 77.



Obudził mnie dźwięk telefonu.
-Halo?- spytałam przecierając lekko oczy.
-Obudziłem cię, przepraszam…
-Nic się nie stało, słonko…
-Myślałem, że jesteście już na nogach.
-Prawie…
Powiedziałam i wstałam z łóżka.
-Już tak.- dodałam.
-Co dziś macie w planach?
-Będziemy siedzieć w domu, nie?- powiedziałam do Lily, która zaśmiała się.
-My mamy w Dublinie wywiad i oczywiście wieczorem koncert.
-Fajnie masz.
-Wolałbym być z wami…
-Louis…
-Dobra…
-No, przynajmniej się nauczyłeś…
Zaśmiał się po cichu.
-Kocham cię, Camille…
-Ja ciebie też…
-Muszę kończyć, zaraz jedziemy do studia, mamy wywiad.
-Ok., kotku, kocham cię, papa.
-Na razie.
Wzięłam Lily na ręce i zeszłyśmy na dół, zrobiłam jej śniadanko, a gdy mała była najedzona i zajęta zabawkami, ja wzięłam się za siebie. Gdy już zjadła kanapkę z serem i wypiłam kawę, poszłyśmy na ogródek. Tam ja wzięłam się za wyrywanie chwastów, a mała leżała na kocu na trawie. Po jakichś dwóch godzinach, spakowałam małą do wózka i poszłyśmy piechotą do cioci Cary, której akurat nie było w domu. Wróciłyśmy się i przechodząc koło cukierni kupiłam sobie drożdżówkę z kruszonką. Zjadłam ją po drodze, a Lily przez cały czas mi się przyglądała. Potem mała bawiła się grzechotką, około 15:40 Lily zasnęła, a ja miałam chwilkę spokoju i oddechu dla siebie. Gdy mała spała w łóżeczku u siebie, usiadłam przy telewizorze i włączyłam sobie film. Za jakieś 40 minut Lily obudziła się i zaczęła płakać. Nakarmiłam ją kaszką i zaczęłam czytać małej książeczkę.
Około 19:00 wykąpałam Lily i położyłam ją do łóżeczka. Weszłam do sypialni mojej i Louisa. Zaciągnęłam się zapachem, świeżej mięty zmieszanej z jego perfumami, chociaż nie było go tu od prawie 3 tygodni dalej go czuję. Położyłam się na łóżku i skierowałam oczy w sufit. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
29 lipca, 9:11
Wyspałam się jak cholera… Lily moja mała córeczka siedzi już samodzielnie i potrafi gadać, ale oczywiście nie jak normalny człowiek, tylko gaworzy. Weszłam po cichu z telefonem do jej pokoiku, tak żeby mnie nie widziała. Trzymała w prawej dłoni ulubionego pieska od cioci Perrie i wujka Zayna, a w lewej różowego słonia od Harry’ego i Cary. Z kolei naprzeciwko niej siedział Kubuś Puchatek od wujka- głodomorka. Włączyłam nagrywanie, Lily gadała coś do siebie i niektóre słowa kierowała do pluszaków, nagrywałam tak chyba z pięć minut, dopóki mnie nie zauważyła, wtedy, spróbowała wstać na nóżkach, trzymając się poręczy łóżeczka, ale spadła na pupę i zaczęła się śmiać, powiedziałam do niej: Pomachaj do taty. A ona uniosła rączkę i machnęła raz ręką, bo tak według Lily wygląda machanie. Wysłałam Louisowi nagranie, jest teraz we Włoszech z chłopakami. Wzięłam Lily na ręce i zeszłam na dół zrobić jej śniadanie. Posadziłam ją na krzesełku koło stołu w jadalni, a talerzyk z jedzeniem położyłam na stole. Nakarmiłam ją, choć wypaćkała całą podłogę…
Potem zrobiłam jej herbatkę do butelki i mała wypiła ją, ja w tym czasie posprzątałam i sama zjadłam musli z jogurtem truskawkowym. Ubrałam się i około godziny 12:00 wybrałam się z Lily na spacer, mała pałaszowała chrupki kukurydziane. Usiadłam na ławce w parku i zauważyłam grupkę dziewczyn, które zmierzały w moją stronę, zakryłam Lily kocykiem, bo akurat zasnęła.
-Boże, Rosie, jesteśmy twoimi wielkimi fankami, proszę cię, pozwól nam zrobić z tobą zdjęcie.
-Nie ma problemu. 
Wstałam z ławki, uprzednio zerkając na Lily.
-Matko jedyna, czy to jest Lianna?- spytała dziewczyna z krótkimi rudymi włosami i blond ombre od połowy głowy… Masakra…
-Tak, ale cicho, bo zasnęła.
-Możemy na nią spojrzeć?- spytała inna.
-Tak, ale żadnych zdjęć.
-Matko, jak słodka, podobna do ciebie, ale usta ma Louisa…
Dałam autografy dziewczynom i z każdą zrobiłam sobie zdjęcie. Potem znów usiadłam na ławce, facet po drugiej stronie parku z masywną lustrzanką robił mi zdjęcie. Ubrałam okulary przeciwsłoneczne i złapałam za rączkę wózka, żeby lekko nim pokołysać.
-Nie wierzę…- usłyszałam głos kobiety za sobą- Camille?
Odwróciłam się i opuściłam lekko okulary.
-Alice…
Brunetka o długich mahoniowych włosach podjechała z wózkiem niedaleko mnie.
-Ile my się nie widziałyśmy?- spytała przytulając mnie.
-Z 2 lata…- odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Oderwała się ode mnie i postawiła wózek z jej córką, obok wózka z Lily. Darcy także spała.
-Tak coś czułam, że cię spotkam.
-No widzisz…
Pogadałyśmy z 2 godziny, Darcy obudziła się pierwsza i zaczęła wsuwać jabłko, które wyjęła z pudełka Alice. Lily obserwowała ze skupieniem nową koleżankę. Mała nadgryzła chrupka i podała go Darcy, która wzięła do ręki i zjadła. Wybuchłyśmy z Alice śmiechem. Potem moja koleżanka musiała iść, pożegnałam się z nią. Sama też się już zbierałam. Wstąpiłam jednak na targ po świeże warzywa i owoce. Około 15:00 wróciłyśmy do domu. Zrobiłam Lily zupkę pomidorową i zmiksowałam ją. Mała siedząc na huśtawce w ogródku pałaszowała aż jej się uszy trzęsły. Potem nalałam trochę wody do baseniku. Ściągnęłam z małej różową sukienkę i pampersa. Włożyłam ją i mała usiadła. Była trochę zdezorientowana, robiłam jej zdjęcia aparatem. Lily potem przekonała się i chlapała wodą na wszystkie strony. A ja miałam ubaw jak nigdy. Gdy około 17:00 trochę się oziębiło, wzięłam moją małą kluskę w ręcznik i wytarłam ją do sucha. Założyłam jej pieluszkę i koszulkę z napisem: I Love Uncle Liam
Lily dostała od chłopaków ostatnio 7 koszulek na 7 dni w tygodniu z napisem: I Love Uncle Harry, I Love Uncle Niall, I Love Aunt Cara, I Love Mummy itd.
Dzisiaj padło na wujka Liama.
Zrobiłam zdjęcie aparatem, a potem telefonem i wysłałam wujkowi Liam’owi. Ten przysłał napis XD.
Mała była trochę zmęczona, więc nakarmiłam ją tylko papką z banana i około 19:00 Lily zasnęła mi na rękach. Zaniosłam ją do łóżeczka.
Ja zrobiłam sobie herbatę mrożoną i usiadłam na fotelu w ogrodzie. Nie było zimno, była wymarzona temperatura. Wsłuchiwałam się w ciszę, od czasu do czasu podlatywała jakaś mucha, albo komar. Moje „medytowanie” przerwał wibrację mojego telefonu, który leżał w salonie na stole.
-Halo?
-Hej, kochana, co słychać u pysiaczka zwanym Lianną?
-Danielle…
-Poznałaś…
-Jak mogłabym nie poznać mojej ulubionej tancerki i choreografki…
Zaśmiała się.
-Więc?
-U pysiaczka zwanego Lianną nic ciekawego śpi.
-Masz wolną chatę?
-No. Poza śpiącym potworkiem.
-To wpadnę do ciebie, jeśli chcesz?
-Jesteś gdzieś w pobliżu?
-Przed twoim domem…
-Jezu, trzeba mnie było uprzedzić wcześniej, przygotowałabym coś.
-Nie denerwuj mnie, przychodzę na kawę, tylko tyle.
-Już idę ci otworzyć.
Wzięłam szklankę z napojem i położyłam go na stole. Podeszłam do drzwi. Mulatka z bladymi ustami stała i uśmiechała się. Miała wyprostowane włosy, chyba zmieniła kolor na bardziej blond, ale może mi się tylko tak wydawało…
-Moja…- wyciągnęła do mnie ręce i przytuliła, ja odwzajemniłam ten uścisk.
Oderwała się i weszła do środka, ściągnęła białe sandałki na obcasie.
-Ale masz tu ładnie…
-Louis wszystko urządził, sam…
-No to ma chłopak styl.
Uśmiechnęłam się. Weszłyśmy do kuchni i włączyłam wodę na herbatę, bo Danielle zrezygnowała, mając wzgląd na to, że cierpi na bezsenność.
-No właśnie, a jak układa ci się z Louisem?
-Jest pięknie, jest fantastycznie, jest bosko.
-I jest miłość…- dodała.
-Tak…
Mulatka zamoczyła usta w herbacie truskawkowej i przeniosłyśmy się do ogrodu, spojrzałam na okno w pokoiku Lily, było otwarte.
-Gadałaś z Liamem?- spytałam zaraz, jak skończyła opowiadać o nowych choreografiach do moich piosenek.
-Nie…- opuściła głowę.
-Czemu?
-Nie mam odwagi…
-Dani…
-Cam, to wygląda tak dziwnie, on niby chce do mnie wrócić, ale co rusz widzę jego zdjęcia z jakimiś dziewczynami, na przykład wczoraj, na pocztę e-mailową, ktoś wysłał mi takie zdjęcie, Liam trzymał za rękę jakąś dziewczynę, brunetkę, nawet nie wiem co to za jedna.
-Nie wiedziałam, że umawia się z innymi.
-Teraz wiesz.- powiedziała wpatrując się w czarny kubek, który trzymała w prawej dłoni.
Nagle usłyszałam płacz Lily. Przeprosiłam koleżankę i poszłam na górę. Wzięłam ją na ręce i zeszłam na dół, na wszelki wypadek wzięłam kocyk, żebym mogła przykryć córeczkę, gdyby zasnęła mi na rękach.
Dani uśmiechnęła się szeroko, gdy zobaczyła mnie niosącą na rękach Lily.
Wyciągnęła ręce i podałam jej małą. Uważnie się przyglądała jej, ale potem zaczęła się śmiać. Zrobiłam Lily herbatkę w butelce, Dani trzymała butelkę, żeby nie wypadła małej z ust. Mulatka zauważyła koszulkę i uśmiechnęła się.
-I Love Uncle Liam…- powiedziała.
Wpadłam na pewien pomysł.
-Zrobię wam razem zdjęcie, ślicznie razem wyglądacie.
-Oki.
Wzięłam butelkę od Dani i dziewczyna ułożyła Lily tak, żeby siedziała prosto do telefonu. Było bardzo dobrze widać napis na koszulce Lily, chyba macie świadomość, komu potem to wyślę…
-Pięknie.- uśmiechnęłam się i odłożyłam telefon na stolik. Lily zasnęła u Dani na rękach i spała tam, dopóki dziewczyna nie musiała iść. Około 23:00 zaczęła się zbierać. Podała mi małą i poszłam odprowadzić ją do drzwi. Dziewczyna założyła sandałki i sięgnęła po torebkę. Przytuliła mnie i poszła.
Wzięłam telefon ze stolika i zamknęłam balkon, zaniosłam Lily do łóżeczka i sama poszłam wziąć prysznic, przebrałam się i związałam włosy w warkocza na boku. Wysłałam Liamowi zdjęcie, wzięłam laptopa i położyłam się do łóżka. Lou był dostępny na Skype, więc zadzwoniłam do niego.
-Hej…- powiedział uśmiechnięty i poprawił się na łóżku, był bez koszulki…
-No cześć…
-Co robisz?
-Gadam z Tobą.
-Fajnie masz…
-Wiem… Jak koncert?
-Świetny, zresztą jak wszystkie, ale jestem tak masakrycznie zmęczony, jak nigdy.
-To może ja zadzwonię jutro.
-Przestań, na rozmowę z tobą zawsze znajdę siłę.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Lily śpi?- dodał.
-Tak.
-Ej, to prawda, że Danielle była dziś u ciebie?- powiedział przyciszonym głosem i co chwilę patrzył na drzwi.
Kiwnęłam głową.
-O ty swatko…- powiedział- po co wysłałaś mu to zdjęcie?- zapytał z szerokim uśmiechem.
-Bo chcę, żeby do siebie wrócili, a tak poza tym miałam się ciebie spytać.
-O co?
-Czy Liam umawia się z jakimiś laskami?
-Nie, to tylko koleżanki…
-Ale jedną trzymał za rękę.
-No tak, ale to była tygodniowa sprawa, doszli do wniosku, że jednak do siebie nie pasują…
-Boshhhh…
-No wiem.
Usłyszałam głos Liama: Lou, rozmawiasz z Camille?
A on spojrzał na mnie i na Liama, nie zdążył nic odpowiedzieć, gdy na łóżku obok usiadł Liam i zabrał Louisowi komputer.
-Cam, chyba musimy pogadać…
-Tak? A o czym?
-O Danielle.
-Aha. Więc słucham?
-Czy ty specjalnie wysłałaś mi to zdjęcie?- spojrzałam się na prawo i lewo.
-Tak.- odpowiedziałam.
-Po co?
-Żebyś oprzytomniał, Li ja dziś z nią gadałam, ona nie chce wrócić, bo nie widzi w tobie żadnej chęci, boli ją, że uganiasz się za innymi.
Usłyszałam śmiech Nialla.
-To nie jest śmieszne…- powiedziałam głośniej.
-Ale to był tydzień.
-I ona to widziała, zauważyłeś, że usunęła wszystkie wasze wspólne zdjęcia z Instagrama?
-Nie…
-Przejrzyj je.
-No ale co ja mam zrobić?
-Nie wiem… Trochę inwencji twórczej…
-Może do niej zadzwonię, wytłumaczę…
-Zadzwoń, ale dopiero jak będziesz w Londynie, tak będzie najlepiej.
-Racja, dzięki Cami, a i Lily miała świetną koszulkę. Widać, że bardzo kocha wujka Liama.
-Bardzo go kocha i bardzo za nim tęskni.
-A za tatą?- spytał Louis
-Jeszcze bardziej…
-A za wujkiem Niallem?- spytał blondyn.
-Też.
-A za wujkiem Zaynem…
-Także…
-A za wujkiem Harrym?- spytał się loczek i pokazał się na ekranie.
-Też…
-Pokaż nam ją…- powiedział Zayn.

Miłego czytania dziewczyny, ja wracam do nauki z Alice chemii... :) 
Please comment, even if you're not from Poland :))

sobota, 26 października 2013

Rozdział 76.



27 maja, 04:58
Usłyszałam płacz Lily, zerwałam się z łóżka, aż mi się w głowie zakręciło. Lou otworzył oczy przestraszony, że coś się stało. Uspokoiłam go i poszłam do pokoiku małej. Jej dziąsła były znowu nabrzmiałe, ale czułam coś szorstkiego pod nimi. Ząbek jest już blisko. Pomasowałam jej dziąsła i posmarowałam żelem, usiadłam na fotelu bujanym w rogu pokoju i przytuliłam małą do siebie. Pokwękała jeszcze chwilkę i zasnęła. Położyłam ją z powrotem do łóżeczka i wróciłam do sypialni. Lou spał jak zabity. Zasnęłam obok niego.
10:27
Otworzyłam oczy. Lou gadał coś do Lily, która leżała w naszym łóżku. Jej malutka dłoń trzymała się kurczowo małego palca u ręki Louisa. Wydawała jakieś dźwięki, a czasami śmiała się donośnie. Spojrzała na mnie i wnet jej różowe dziąsełka pokazały się.
-Dzień dobry, słonko!- powiedziałam do Lily- dzień dobry, kotku- zwróciłam się do chłopaka podnosząc na niego wzrok.
Patrzył się na mnie kochającym wzrokiem, aż mi się na sercu ciepło zrobiło.
-Czemu mi się przyglądasz?- spytałam.
-Bo cię kocham.
Spletliśmy nasze palce prawych rąk, Lily patrzyła raz na mnie, raz na Louisa. Kiedyś się dowie, co znaczy miłość do chłopaka i oby trafiła na takiego jak Louis.
-Chyba brzuszek mojej księżniczki zrobił się głodny?
Wstałam i wzięłam Lily na ręce. Zeszłyśmy na dół i zrobiłam jej kaszkę. Nakarmiłam ją i posadziłam w huśtawce, która dostała od cioci Cary i wujka Harry’ego. Zaczęłam robić tosty i herbatę. Gdy były już gotowe zawołałam Louisa, który za chwilę był na dole. Zjedliśmy i wypiliśmy. Spojrzałam do lodówki. Świeciła pustkami.
-Musimy iść na zakupy.- oznajmiłam.
Gdy wszyscy się ubraliśmy, Louis zapakował Lily do wózka i wyszliśmy na dwór. Na niebie było widać szarawe chmury, ale nie wróżyły one deszczu. Spacerem doszliśmy do pobliskiego Tesco i zrobiliśmy zakupy. Za około godzinę byliśmy w domu. Rozpakowałam torby, a Lou rozebrał Lily z bluzy. Na 14:00 umówiona byłam na kolejną sesję ćwiczeń do Winstona. Dochodziła 13:20, więc przebrałam się, sięgnęłam po torbę.
-Kotku?- powiedział Lou.
-Tak?- odwróciłam się w jego stronę.
-Czy chłopaki mogą przyjść dziś oglądać mecz?
-Jasne, czemu się pytasz…
-Nie, no jakoś tak, wiesz, żebyś nie czuła się zaskoczona.
-Ok., powiedz Hazzie, żeby wziął ze sobą Carę.
-Dobrze.
Dałam mu całusa, a potem córeczce.
Wyszłam z domu i wyjechałam samochodem z podjazdu. Przed 14:00 byłam na sali, 3 godzinny trening. Ale zakwasy już mi nie dokuczają, wszystko idzie w dobrym kierunku. Wróciłam do domu. Lily leżała w kołysce i bawiła się grzechotką. Na stole w salonie leżały trzy miski z chrupkami, popcornem i krakersami, a poza tym kilkanaście puszek piwa. Lou właśnie schodził na dół.
-Jak tam?- spytał całując mnie w policzek.
-Coraz lepiej się czuję po ćwiczeniach.
Poszłam wziąć prysznic, wilgotne włosy związałam w luźnego warkocza. Ubrałam dresy i bluzę.
Odgrzałam sobie przygotowanego przez Louisa kurczaka z warzywami. Wzięłam Lily na ręce i zaczęłam karmić ją papką z banana i jabłka.
Dzwonek do drzwi.
Poszłam otworzyć. Liam z Zaynem. Przywitałam się z chłopakami, potem oni przywitali się z Louisem i zaczęli dawać nowe to zabawki Lily. Prezentów od samego Harry’ego miała jeden kosz. Od Liama i Nialla drugi kosz, a od Zayna kolejny kosz. Szczerze mówiąc powoli musiałam wynosić te zabawki do innego pokoju, bo z pokoiku Lily zrobiłaby się graciarnia. Córcia przytuliła różowego słonia od Liama do siebie i uśmiechnęła się szeroko.
-Camille, czemu nic nie mówisz, że ząb jej rośnie…- powiedział Zayn.
-Już wyszedł?
Podeszłam i spojrzałam na dziąsełko Lily.
-Nareszcie się przebił.- powiedziałam.
Chwilkę potem przyszedł Niall, a zaraz potem Harry z Carą. O 20:00 rozpoczął się mecz, chłopcy obsypali małą prezentami. Carze nudziło się oglądanie meczu, więc poszła mi pomóc umyć Lily. Gdy mała była gotowa do spania, położyłam ją. Zrobiłam dwa kubki herbaty. Usiadłyśmy z Carą na moim łóżku. Dziewczyna opowiadała to i tamto.
-Ostatnio dzwonili do mnie z Vogue’a.- powiedziała zobojętniałym głosem.
-I?
-Zaproponowali mi sesję?
-Żartujesz?- spytałam z uśmiechem na twarzy.
-Nie żartuję.- dodała uśmiechając się od ucha do ucha.
-Zgodziłaś się?
-Jasne, że tak.
-Kiedy?
-Powiedzieli, że zadzwonią.
-Ale fajnie.
Harry zapukał lekko w drzwi od sypialni.
-Cara idziemy? Mecz się już skończył…
-Zaraz przyjdę.
Harry poszedł.
-Jak zadzwonią, od razu dzwoń do mnie.
-Oki.
Zeszłyśmy na dół, chłopcy pożegnali się ze mną i poszli, Cara z Harrym żegnali się z nami jakies pół godziny. Potem pojechali.
-Idziemy spać?- spytał Lou.
-Yhym.
Lou wziął prysznic i położył się obok na łóżku.
3 czerwca, 8:45
Obudziłam się pierwsza i od razu zeszłam na dół zrobić śniadanie. Omlet piekł się powoli na patelni. Zalałam kubki z kawą.
Lou ma dzisiaj koncert otwierający trasę koncertową. Znowu będę go widywała raz na 2-3 tygodnie. Poprosiłam Debbie, żeby dzisiaj także przyszła do nas na kilka godzin, oczywiście zgodziła się. Z kolei Lily wychodzi kolejny ząb, jest z deka markotna, ale to takie wesołe dziecko, że humorki trwają maksymalnie 15 minut.  Weszłam na górę, wzięłam na ręce Lily, która nie spała już. Zeszłam z nią na dół i zrobiłam kaszkę. Zjadła i posadziłam ją na huśtawce, bawiła się grzechotką. Louis zszedł na dół i pocałował mnie namiętnie w usta. Zjedliśmy wspólnie śniadanie. Potem Lou pomógł mi sprzątać dom. Gdy skończyliśmy około 12:00, chłopak musiał jechać na O2, żeby się przygotować do występu, ja powiedziałam, że przyjadę około 16:00. Poszłam z Lily na spacer, zrobiłam zakupy i oczywiście stanęłam w centrum obiektywów wkurzających fotografów. Około 14:00 wróciłyśmy. Nakarmiłam ją, Debbie przyszła o 15:00, więc mogłam spokojnie się wykąpać i przygotować. Włosy rozpuściłam, a oczy maznęłam lekko tuszem. Usta poprawiłam brzoskwiniową szminką. Pożegnałam się z Lily i wyszłam. Za około 30 minut zaparkowałam na tyłach areny, jak zwykle przy drzwiach stał Paul.
-Cześć, Paul.
-Cześć Camille.
Strzeliliśmy sobie żółwika. Weszłam do środka. Liam prawie mnie przewrócił na korytarzu, bo Niall go gonił, chłopak wybiegł na parking, gdzie stał mój samochód i samochody chłopców. Wielki pisk fanek stojących tam skłonił ich do kilku zdjęć i autografów. W garderobie Lou robiła fryzurę Zaynowi, a Louis się ubierał. Harry leżał na kanapie i uśmiechnął się, gdy weszłam do środka. Lou ogarnął, że weszłam, gdy powiedziałam donośne: Hej! Zapiął spodnie i podszedł do mnie, dałam mu całuska. Harry zrobił mi miejsce na kanapie i usiadłam obok niego. Gdy Lou zrobiła fryzurę Zaynowi na fotel usiadł Louis.
Gadałam z Hazzą i przypomniało mi się zdjęcie, które zobaczyłam w domu.
-Zaraz ci coś pokażę, wyciągnęłam telefon i włączyłam podgląd zdjęcia.
-Skąd ty masz to zdjęcie?
-Znalazłam w albumie. Zobacz, ty tam podnosisz rękę, ja jestem w różowej sukience i przytula mnie Gemma,
-Nawet nie wiedziałem, że takie zdjęcie istnieje.
-Tsaaa…
-Matko, jacy my byliśmy mali…
-Aż się w głowie nie mieści, że tyle lat się znamy.
-Powinniśmy kupić sobie naszyjniki z BFF…
-Jasne…
Harry zaśmiał się.
Przez drzwi wszedł zmachany Liam.
-Gdzie zgubiłeś Nialla?- spytał Zayn, połykając łyk wody.
-Zamknąłem go w kiblu.
Liam usiadł i wziął wodę od Zayna, wypił ją do końca i wyrzucił pustą butelkę do śmietnika. Niall wszedł do środka.
Lou skończyła robić fryzurę Louis'owi, a jego miejsce zajął blondyn.
Cara weszła przez drzwi do garderoby i przywitała się ze wszystkimi. Harry poprawił się na kanapie i Cara usiadła mu na kolanach.
-Do was się dostać, to ja nie wiem.
-To tam się dzieje?
-Fanki zatorowały wjazd na parking…  Porażka, natrąbiłam się jak nigdy, a jak już mnie zobaczyły, że to ja, to myślałam, że szyby wybiją.
Pocałowała Hazzę i zwróciła się do mnie.
-Dzwonili…- wypaliła.
-Kiedy?- spytałam.
-Jakąś godzinę temu.
-I?
-Za tydzień lecę do Sydney na sesję do Vogue’a.
Zaczęłam piszczeć z radości i ona też. Chłopcy się popatrzyli na nas dziwnie, więc usiadłyśmy spokojnie.
Technik muzyczny wszedł do pomieszczenia.
-Chłopaki, robimy próbę dźwięku, chodźcie…
-Niall zaraz przyjdzie, dokończę tylko…- powiedziała Lou.
Cała czwórka poszła. Usiadłam koło Cary.
-Aż do Sydney? Myślałam, że sesja będzie w Londynie…
-Nie, powiedzieli, że sesja do Australijskiego Vogue’a, jest w Australii, więc wiesz…
-Matko to jest prawie doba lotu samolotem…
-Ale wiesz, zobaczę Australię… Podobno to piękny kontynent.
-Mało powiedziane, że tam jest pięknie, to ziemia bogów.- powiedział Niall starając się zagłuszyć suszarkę.
Zadzwonił mój telefon. Wyszłam z pomieszczenia. Na ekranie pojawił się napis: Alice Foutley.
-Halo?- spytałam lekko zszokowana.
-Camille?
-Boże, Alice, wieki cię nie słyszałam.
-Ja ciebie też… Jak tam? Co słychać?
-Jakoś leci, wiesz, że nie jestem już modelką…
-Nie rozumiem czemu…- wydała się oburzona.
-Problemy z agencją, ale teraz śpiewam, nie ważne co u ciebie?
-Urodziłam córeczkę…
-No właśnie, coś mi Candice mówiła…
-Tak, powoli wracam do modelingu…
-To fajnie…
-A ja słyszałam, że też urodziłaś córeczkę.
-Tak. Urlop macierzyński trwa.
-A jak ci się układa z Louisem?
-Bardzo dobrze.
-Gdzie jesteś?
-Na backstage’u.
-Masz koncert?
-Nie, Louis, ale jak będę miała w Londynie to zadzwonię.
-Kupię sobie bilet M&G.
-A proszę bardzo…- zaśmiałam się.
-Dobrze kochana, nie przeszkadzam, papa i do zobaczenia. A Cam, jak będziesz miała czas to dzwoń, wybierzemy się na spacer z córeczkami.
-Czemu nie.
-No dobrze, to nie przeszkadzam pozdrów Carę, na pewno tam jest z Tobą.
-Jest i przekaże.
-To na razie, kochana.
-Pa, Ali.
Połączenie zakończone.
Weszłam z powrotem. Lou siedziała na fotelu, który wcześniej zajmował Niall i popijała kawę z kubka. Cara rozłożyła nogi na kanapie, ale widząc, że wróciłam, wzięła je na drugą stronę, żeby zrobić mi miejsce. Za jakieś pół godziny chłopcy wrócili. Lou wzięła się za fryzurę Liama, a na końcu Harry’ego, któremu tylko postawiła do góry grzywkę, żeby było mu wygodnie. Przed 19:00 technik zamontował chłopakom mikroporty i punktualnie o 19:00 wyszli na scenę. MEGA PISK!!! Razem z Carą wyszłyśmy do pierwszego rzędu i usiadłyśmy na fotelach. Chłopcy dali niesamowite 2,5 godzinne show, zaśpiewali stare i nowe hity. Bawiłyśmy się świetnie. O 21:40 chłopcy zeszli cali mokrzy ze sceny, pożegnali się ze wszystkimi i każdy wrócił do swoich domów. Zapłaciłam Debbie i kobieta wyszła. Lou poszedł się wykąpać. Ja poszłam zaraz po nim. Następnie położyliśmy się spać…

Kolejny rozdział, jak się podoba? Komentujcie i pamiętajcie, że możecie mi zadawać pytania na Ask.fm. Miłego czytania dziewczyny!!!