czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 58



Ten sam dzień, 18 maja, 20:57
Wstałam z łóżka, Lou zasnął, nałożyłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół. Zaparzyłam sobie herbatę i zrobiłam sobie kanapkę. Usiadłam na blacie, zjadłam i wypiłam. Postanowiłam, że pójdę się wykąpać. Weszłam do łazienki na górze i napuściłam sobie wody do wanny. Nalałam sobie wina i wlałam płyn na bąbelki. Wyjęłam czysty ręcznik i powiesiłam go na wieszaczku koło wanny. Weszłam do wody najpierw zamaczając jedną stopę, a potem drugą, chwilkę później leżałam w gorącej wodzie i relaksowałam się. Z wanny wyszłam dopiero, gdy wystygła woda. Wytarłam się i owinęłam się ręcznikiem, włosy rozczesałam i zaczesałam na bok. Skierowałam się do sypialni, wyjęłam z szafy walizkę i spakowałam rzeczy na wyjazd. Miałam już wizję, w co ubrać się jutro. Przebrałam się w pidżamę (czytaj: koszulka Louisa)  i położyłam się koło mojego chłopaka. Louis przebudził się na chwilkę, objął mnie w biodrach i zasnęliśmy.
19 maja, 9:48
Dziś około 13:00 wyjeżdżam do NY na pokaz bielizny Victoria’s Secret, gdzie będę śpiewać. Louis także wyjeżdża z chłopakami do Włoch, by kontynuować swoją trasę koncertową. Wstałam, przetarłam oczy i zeszłam na dół, zrobić mi i chłopakowi śniadanie. Zalałam kubki z kawą i zabrałam się za robienie tostów. Lou zszedł na dół. Objął mnie od tyłu i pocałował w szyję. Uśmiechnęłam się do siebie. Jego ręka dotknęła mojego uda, przeszedł mnie przyjemny dreszcz…
-Gotowe.- powiedziałam do siebie. Wyjęłam z urządzenia podpieczone kanapki z serem i szynką. Ułożyłam je na talerzu i zrobiłam buźki na nich za pomocą keczupu. Obróciłam się do mojego chłopaka i pocałowałam go namiętnie w usta, to go zaskoczyło. Jednak oderwałam się od niego, wzięłam do ręki talerze ze śniadaniem i położyłam na stole w jadalni. Chłopak wziął kubki z kawą. Usiedliśmy i zjedliśmy około 12:00 ubrałam się i ostatecznie zamknęłam walizkę. Louis też. Usiadłam na fotelu naprzeciwko łóżka i obserwowałam go.
-Chcesz mi coś powiedzieć?- spytał.
-Nie.- przygryzłam delikatnie wargę.
Wstałam z fotela i podeszłam do lustra. Uczesałam się w wysokiego koka. Oczy maznęłam tuszem, a usta błyszczykiem. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Zbliżała się 12:30. Louis zniósł moją walizkę na dół. Włożył ją do bagażnika jego samochodu. Wsiedliśmy i po około 20 minutach byliśmy na Heathrow. Chłopak wyciągnął torbę i weszliśmy do środka. Eddie siedział na fotelu i wpatrywał się w ekran swojego I-Phona.  Zauważył mnie i wstałam szeroko się przy tym uśmiechając. Przywitałam się z nim, chłopcy podali sobie rękę. Menadżer wziął walizkę i oddał ją do odpowiedniego punktu. W tym czasie pożegnałam się z Louisem. Powiedział, że będzie za mną tęsknił, ja powiedziałam to samo i mocno go pocałowałam. Eddie mnie zawołał, bo lektor wypowiedział, żeby pasażerowie lotu Londyn- Nowy Jork niezwłocznie udali się do odprawy. Pomachałam mu, ten uśmiechnął się i przesłał mi buziaczka :)
Wsiedliśmy z Eddiem do samolotu i ten chwilę później wystartował. Po kilku godzinach wylądowaliśmy w porcie lotniczym w NY. Taksówka zawiozła nas prosto do hotelu. Tam zjedliśmy razem posiłek i około pierwszej położyłam się spać.
25 maja, 10:00
Przez ostatnie dni, codziennie miałam kilku godzinne próby do pokazu. Spotkałam się ze wszystkimi aniołkami, które są moimi dobrymi koleżankami.
Obudziłam się około 10:00, bolała mnie głowa i mdliło mnie. Cholera po co ja jadłam wczoraj to chińskie żarcie… Wzięłam tabletkę i popiłam ją zimną wodą. Zrobiło mi się nie dobrze, pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. O wiele lepiej. Cały ten gówniany makaron poszedł won… Umyłam zęby i ubrałam się. Zapukałam do pokoju Eddiego. Chłopak mył zęby. Usiadłam na jego łóżku i przyglądnęłam się pokojowi, w którym aktualnie mieszkał. Wypłukał jamę ustną założył czarne conversy, bluzę i wyszliśmy. Taksówka zawiozła nas w miejsce, gdzie miał się odbywać pokaz. Przywitałam się z moimi dziewczynami. Przebrali mnie w różową sukienkę i masakrycznie wysokie szpilki. Już miałam wychodzić na scenę, gdy reżyser pokazu poprosił mnie na chwilę do garderoby.
-Rosie, czy nie zgodziłabyś się, żeby podczas jednej ze swoich piosenek być ubrana w bieliznę Victoria’s Secret. Masz idealne proporcje do modelingu, zresztą byłaś modelką…
-A macie już jakąś na oku? W sensie bieliznę.
-Tak. Chodź za mną.
Pokazali mi różowy stanik cały wysadzany kryształkami i majtki także różowe, ale z tyłu ciągnął się długi srebrny tren. Bajka. Od razu się zgodziłam. Przebrałam się w te rzeczy i wyszłam na wybieg zaczęła grać muzyka do Hello. Zaczęłam śpiewać i powoli ruszyłam. Tańczyłam z tancerzami itd.
Po zakończeniu miałam skierować się w stronę wyjścia, ale niespodziewanie odwracam się i idę po wybiegu jak modelka prezentując ostatni strój, potem wracam i na scenę wchodzi Justin Bieber. Tak, właśnie, on też tu występuje… Gadałam z nim. Nie pytał o Carę… Bardzo dobrze. Potem przebieram się w żółtą kusą sukienkę i śpiewam Back. Tak minął dzisiejszy dzień. Próba dźwiękowa wypadła świetnie. Niczego się nie boję. Po zakończeniu próby tak około godziny 17:00 pojechaliśmy z Nathanem, Eddiem, Patty, Jimmy’m i Lucasem na jakiegoś drinka do klubu. Potem wszyscy wróciliśmy do hotelu i około 2:00 położyłam się spać. Jutro pokaz zaczyna się ok. 18:00, a ja musze być tam już o 7:00.
26 maja 5:27
Obudziłam się i właściwie nieprzytomna poszłam do łazienki. Umyłam twarz i zęby. Ubrałam się. Znowu mnie zemdliło. Zwymiotowałam. Oparłam głowę o framugę. I przełknęłam ślinę. Umyłam zęby. Nie malowałam się dzisiaj, bo właściwie i tak zmazywaliby ze mnie makijaż. Zakorektorowałam tylko sińce pod oczami. Eddie zapukał do moich drzwi, otworzyłam je, a chłopak wręczył mi kawę ze Starbucksa. Usiadł na kanapie, upiłam łyk kawy i od razu pobiegłam do łazienki w wiadomych celach…
-Nic ci nie jest?- zapytał zaniepokojony, gdy wyszłam z łazienki.
-To po tym chińskim żarciu tak mnie trzyma.
-Serio? Ja nie miałem żadnych dolegliwości.
Odstawiłam kawę na stolik, wzięłam torebkę i wyszliśmy. Ekipa czekała pod hotelem na nas. Około 7 byliśmy już w hali. Lataliśmy, jak jacyś walnięci na wybieg, żeby zaśpiewać i wrócić… Około 15 zaczęli mi robić fryzurę, a godzinę później malować. Dochodziła 18:00 ubrałam się w TĘ bieliznę. Miałam otwierać cały pokaz.
18:02
-No to jedziemy.- powiedziałam do siebie.
Kurtyna się otworzyła, światła padły na mnie. Muzyka zaczęła grać, zeszłam powoli z platformy. Zaczęłam.
Ostatnie nuty i teraz moje ulubione bity, które trwają dobre pół minuty. Wszystkie dziewczyny zaprezentowały się. Stanęłam tyłem do publiczności, położyłam rękę na biodrze i odwróciłam się. Przeszłam po wybiegu, tak jak kiedyś. Miło by było wrócić do tego… Weszłam za kulisy. Minął mnie Justin. Pobiegłam do garderoby, gdzie ubrałam się w żółtą sukienkę i czarne szpilki. Teraz miałam śpiewać po Rihannie.
Back.
Piosenka o tragicznej miłości, ale ma dość wesołą muzykę. Fajnie to brzmi.
Zaśpiewałam i zeszłam ze sceny. Udałam się za kulisy prosto do łazienki. Podczas śpiewania czułam się tragicznie. Mdliło mnie przez cały czas, do tego głowa mi pulsowała. Co się dzieje, do cholery jasnej…
Nie zostałam na imprezie po pokazie powiedziałam Eddiemu, że jeszcze dziś wracam do Londynu. Samolot mam o 22:30. Dolecę rano, ale chcę już być w domu. Zapłaciłam za nocleg w hotelu, wzięłam walizkę i udałam się na lotnisko. Punktualnie samolot wyleciał.
O 6:00 wylądowałam w Londynie. Było już trochę jasno, jednak światła na lotnisku ciągle się paliły. Czułam się beznadziejnie, do tego nie miałam makijażu, to już w ogóle. Odebrałam bagaż i pojechałam do domu. Przebrałam się i położyłam.
27 maja, 13:46
Czułam się już lepiej, znacznie lepiej. Nie chciało mi się wymiotować. Na szczęście. Wzięłam zimny prysznic, umyłam głowę i zawinęłam włosy w turban. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie płatki z mlekiem i herbatę. Zjadłam i poszłam się ubrać. Około 14:30 pojechałam na próbę taneczną. Spakowałam dresy, buty, bluzkę na zmianę i ręcznik. Z budynku wyszłam około 21:00. Głodna i zmęczona wróciłam do domu. Wzięłam prysznic, zjadłam suchą bułkę i poszłam spać. 


Oczami Cary

Harry pojechał załatwić jakieś sprawy. Siedziałam na dole i wpatrywałam się w ekran komputera. Zalogowałam się na pocztę e-mailową i zauważyłam wiadomość od projektantki Vanessy Maudein, 20- letniej dziewczyny, która poprosiła mnie, abym dała się sfotografować w jej nowym projekcie. Z grzeczności zgodziłam się. Było to jakieś 3 dni temu. Kliknęłam. Otworzyła się krótka wiadomość.
Nawet nie wiem, jak ci dziękować, ta suknia wygląda przecudownie na tobie, mam nadzieję, że twój uroczy wygląd pomoże mi zdobyć pierwsze klientki. Jeszcze raz dziękuję, a w załączniku jest twoja fotka. Pozdrawiam. Vanessa XX.
Najechałam myszką na załącznik i ukazało mi się zdjęcie.
Nie widziałam w nim nic specjalnego, zwykłe zdjęcie.
Usłyszałam głos Harry’ego, który mówił donośnym głosem: Wróciłem. Zamknęłam klapę laptopa i odłożyłam go na stół.
-Jesteś głodny?- spytałam.
-Kiszki mi marsza grają.
-Zaraz ci coś zrobię.
Wstałam i poszłam do kuchni. Ugotowałam mu makaron z serem, gdy weszłam do salonu. Chłopak siedział na kanapie i był zahipnotyzowany, tym co zobaczył. Dopiero, jak nim potrząsnęłam ocknął się.
-Co… jak… kiedy… czy ja o czymś nie wiem…
-Pomogłam koleżance wypromować jej kolekcję…- powiedziałam cicho.
-Ty… ty… boże…
-Aż tak źle?- spytałam smutna.
-Kochanie wyszłaś tu bajecznie….
-Cieszę się, że ci się podoba. Zrobiłam ci makaron.
Podałam mu talerz, zajadał się i co chwilkę spoglądał na ekran monitora, dopóki mu go nie zabrałam, by zabrać się do dalszej pracy na kolejną kolekcją.


No to jutro z Alice do kina na This is Us. Przygotowałam dwie paczki chusteczek... Zrelacjonuje wam film po obejrzeniu... 
Miłego czytania !

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdzial 57



14 maja, 8:50
Lou już nie spał. W każdym razie robił coś na telefonie. Moja głowa była na poduszce, a nogi leżały na nogach chłopaka. Spałam jakoś w poprzek… Chłopak poprawił się i usiadł bardziej pionowo. Otworzyłam oczy. Chłopak to zauważył.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry.- uśmiechnęłam się.
Zaburczało mi w brzuchu, ale to tak głośno, jak nigdy.
-Boże.- przeraziłam się.
Chłopak zaśmiał się.
-Głodna jesteś?

-Dobrze słychać.
-Dzwonię po żarcie.
Po zadzwonieniu.
-Co robisz?- spytałam.
-Harry dodał zdjęcie na Twittera.
-Pokaż.
-Oni wyglądają razem genialnie.- powiedziałam.
Przyjechało jedzenie, wystawili nam je na stoliku. Znowu była piękna pogoda. Dzisiaj zamierzam leżeć i tylko leżeć. Louis też powiedział, że ma taki zamiar. Po zjedzeniu przebraliśmy się w stroje kąpielowe i poszliśmy na plażę, która była już trochę załadowana. Położyliśmy sobie kocyk i leżeliśmy obok siebie. Było fajnie. Trwało to do 17:00, ale opaliłam się na murzynka… Wróciliśmy do domu i zamówiliśmy sobie spaghetti do domku. Zjedliśmy ze smakiem, a potem siedzieliśmy sobie na tarasie. Położyłam nogi na stole i odgarnęłam na bok włosy. Rozmawialiśmy trochę o nas i jakoś zaczęliśmy myśleć, kiedy my tak naprawdę zaczęliśmy ze sobą chodzić, doszliśmy do wniosku, że był to 13 września, tak. Dzień przed urodzinami Liz. Koło 23:00 poszliśmy spać, bo byłam zmęczona.
Kolejnego dnia Louis znowu obudził się pierwszy, a co najlepsze na stole leżało już jedzenie. Wypiłam kawę, zjadłam gofry i ubrałam się. Lou wynajął dla nas samochód. Jeździliśmy po całej wyspie. Zawiózł mnie na najwyższy punkt na wyspie. Aż normalnie uszy mi się zatkały. Zbliżał się zachód słońca, była tam mała kafejka. Usiedliśmy na dwuosobowej ławeczce i zamówiłam sobie mohito, a mój chłopak sok pomarańczowy. Posiedzieliśmy tam póki nie zapadł zmierzch.
-Kocham cię.- powiedział, gdy przyglądałam się gwiazdom na niebie.
-Ja ciebie też kocham.- uśmiechnęłam się.
Pocałowałam go w usta. Objął mnie ramieniem.
-Patrz- powiedziałam i wskazałam palcem na jasny punkcik- spadająca gwiazda, musimy pomyśleć życzenie.
-Już.- powiedziałam.
-Już.- powiedział.
-O czym pomyślałaś?- spytał.
-Jak ci powiem, to się nie spełni.
-Oj tam, oj tam.
-Wracamy? Zrobiło się chłodno.
-Pewnie.
Louis zapłacił za napoje i po godzinie byliśmy z powrotem w domku.
Aż mi się wierzyć nie chce, że jutro będzie przedostatni dzień wyjazdu.
18 maja, 10:02
Dziś wracamy do Londynu. Ja nie chcę… To był najlepszy wyjazd w moim życiu i na pewno jeszcze tu przyjadę. Wzięłam prysznic, uczesałam się i spakowałam. Lou zrobił tak samo. O 12:40 mamy samolot na Teneryfę, a stamtąd do Londynu. Wzięliśmy torby i wyszliśmy z domku. Przyjechała po nas taksówka, która zawiozła nas prosto na port lotniczy. Wsiedliśmy do samolotu, a po godzinie przesiedliśmy się do samolot do Londynu.
Po 2,5 godzinie byliśmy na Heathrow. Było dziś zimno, dobrze, że ubrałam długie jeansy. Pojechaliśmy taksówką do domu. Rozpakowaliśmy się, ja zrobiłam pranie, a potem włożyłam je do suszarki. Przebraliśmy się bardziej odpowiednio do pogody i pojechaliśmy do Harry’ego i Cary. Zadzwoniłam dzwonkiem. Roześmiany loczek otworzył nam. Cara leżała na kanapie i śmiała się jak nigdy.
-Hej.- powiedział zdziwiony Louis.
-Z czego się tak śmiejecie?- spytałam.
-A nic, przypomniałam sobie pierwszą dyskotekę w 9 klasie, pamiętasz striptiz Jasona?
-Tego nie da się zapomnieć, sposób w jaki dyrektor wparował był bezcenny…
-Chcecie coś do picia?- spytał się loczek ocierając łzę, która zaczęła mu spływać.
-Masz colę?- spytałam.
-Jest.
-To ja poproszę.
-Opowiadajcie, jak było na El-Hierro?
-Było świetnie. Nauczyłam się pływać na desce surfingowej…
-…a kto był twoim nauczycielem…- przerwał mi Lou
-…ty… nurkowaliśmy… trochę zwiedzaliśmy… leżeliśmy na plaży... Lou zarezerwował nam domek nad samą plażą. Nie był jakiś duży w sam raz dla naszej dwójki…
-Macie jakieś zdjęcia?
-Ja mam.- powiedział.
-Nie pokazuj im, wyszłam okropnie.
-Wyszłaś ślicznie.
Wyjął telefon z kieszeni i pokazał.
-Wyglądasz sexi w tej masce.- powiedziała Cara.
-Dzięki.- odpowiedziałam grzecznie.
Zawibrował mój telefon. MMS od Kristen.


Kliknęłam na ekran. Uśmiechnęłam się do siebie i pokazałam Harry’emu, Louisowi i Carze.
-Jaki słodziak z niego…- powiedziała Cara.
-Ja też chcę takiego.- powiedzieli równocześnie Harry i Louis.
-Jeszcze nie teraz.- powiedziałam, a Cara dodała:
-No właśnie.
Napisałam Kris sms-a: Jakie słodziaki, tęsknię za wami.
Chwilę później przyszła odpowiedź: My za tobą też.
-Przypomniało mi się- powiedziała nagle Cara- miałam ci powiedzieć, że kupiłam sukienkę na ślub mamy Harry’ego.
-Jak mogłaś zapomnieć, pokaż mi ją.- odpowiedziałam.
-Chodź.
Pobiegłyśmy na górę. Dziewczyna wyciągnęła z szafy ni to kremową, ni to brzoskwiniową sukienkę do połowy ud.
-A jakie buty?
-Czarne szpilki.
-Jaki obcas?
-8-9.
-Luz.
-Jak ci się podoba?
-Bardzo ładna
-Najnowsza kolekcja Lagerfelda.
-Uwielbiasz jego ciuchy.
-Co ja poradzę, że są genialne…
-Nic…
-A ty masz już jakąś sukienkę?
-Nie.
-Nawet żadnej na oku?
-Nawet.
-Czekaj. Przyniosę ci mój zeszyt z projektami. Coś byś sobie wybrała.
-Ok.
Brunetka poleciała na dół do pracowni, wzięła zeszyt i po chwili była z powrotem. Przekładałam to kolejne kartki, aż wreszcie znalazłam śliczną o kolorze kawy z mlekiem…
-Coś czułam, że ta ci się spodoba.
-Jest ekstra.
-Możesz do tego wziąć torebkę od Jila Sandera i te czarne szpilki.
-Dobra myśl.
Louis krzyknął z dołu: Camille telefon ci dzwoni…
Zbiegłam na dół.
-Kto?
-Eddie.
Wzięłam telefon z ręki chłopaka.
-Halo?
-Camille, nareszcie- chłopak był mocno podekscytowany- nie uwierzysz, co się stało.
-Mów Eddie, bo mnie ciekawość zżera…
-Przed chwilą dzwonił do mnie facet…
-…i…
-…spytał, czy nie chciałabyś zaśpiewać na pokazie Victoria’s Secret.
-O mój Boże, dzwoń od razu do niego i mów, że na 100% tam zaśpiewam. Kiedy to jest?
-26 maja.
-To już niedługo… Muszę się zacząć przygotowywać.
-Czyli zgadzasz się?
-Tak.
-To dobrze, zaraz zadzwonię i dowiem się wszystkiego.
-Ok.
-Pa.
-Pa.
Rozmowa zakończona.
-Co się stało?- spytał Louis.
-Będę śpiewała na pokazie Victoria’s Secret…- uśmiechnęłam się szeroko.
-Kiedy?- zapytał Harry.
-Dwudziestego szóstego.
-Fajnie, zawsze chciałem tam wystąpić dookoła piękne kobie…- Cara weszła do salonu, a Hazza podniósł na nią wzrok, skrzyżowała ręce.
-Co chciałeś powiedzieć?- spytała.
-Nic, już nie ważne.- zmieszał się.
-Też tak sądzę- powiedziała, a potem zwróciła się do mnie- chodź Cam, muszę zdjąć z ciebie miarę.
Poszła w kierunku pracowni, a ja za nią.  Wyjęła miarę krawiecką i zmierzyła mnie w pasie, w biodrach, w ramionach itd. Wyciągnęła następnie z szafy materiał i zabrała się do roboty.
-Na jutro powinna być…
-CO?
-No mówię, że jutro będziesz miała uszytą sukienkę.
-Serio, dasz radę?
-Spokojnie…
Wnet zadzwonił mój telefon.
-Halo?
-To znowu ja.
Eddie.
-Czego się dowiedziałeś?
-Że jutro wylatujesz do NY na próby… Pojadę z Tobą…
-Ok., a ekipa też jedzie?
-Oni dojadą jakieś 3 dni przed, żeby zrobić próbę dźwiękową, ale tak to możesz śpiewać do podkładu.
-Masz rację, niech odpoczną przed trasą. O której mamy samolot?
-O 13:00.
-No to do zobaczenia.
-Pa.
-Jutro wyjeżdżasz?
-Tak, nie będzie mnie aż do dwudziestego szóstego.
-Spotkasz swoje koleżanki…
-No właśnie z tego najbardziej się cieszę…
Lou wszedł do pracowni.
-Dobrze słyszałem? Jutro wyjeżdżasz?
-Tak.- popatrzyłam na jego smutne oczy- mi też jest trudno rozstawać się z tobą…
Przytuliłam go, a on schylił lekko głowę i pocałował mnie w czoło. Przy okazji szepnął mi do ucha, żebyśmy już szli. Skinęłam lekko głową, sięgnęłam po telefon i oznajmiłam moim przyjaciołom, że już idziemy. Pożegnałam się z Carą i Harrym. Wyszliśmy. Louis wsiadł do samochodu, a ja obok niego. Położył rękę na skrzyni biegów i wyjechał z podjazdu. Ruszył. Po 30 minutach byliśmy w domu. Ściągnęłam z siebie buty i kurtkę. Obróciłam się w stronę mojego chłopaka. Patrzył na mnie dziwnie… Ogień w jego oczach, rumieńce na twarzy, luźna koszulka odsłaniała jego tatuaż It what it is
Oparłam się lekko o ścianę. Na moim czole pojawiła się pierwsza kropelka potu, adrenalina… Zrobił jeden krok w moją stronę, ja przycisnęłam się do ściany jeszcze bardziej. Kolejny znacznie pewniejszy krok… Nasze ciała dotykają się, a pomiędzy ustami jest kilka milimetrów odległości, praktycznie stykają się ze sobą… Robię pierwszy krok, unoszę lekko dłonie i oplatam jego szyję nimi. Patrzę w jego niebieskie oczy, dotykam opuszkami palców jego górną wargę, a potem dolną, sama mam lekko otwarte usta, żeby móc łapać powietrze, Louis bierze głęboki oddech i czuje zapach mięty, jego zapach zmieszany z perfumami doprowadza mnie do szaleństwa, jest blisko mnie, delikatnie muskam jego wargi, jednak on przekształca ten pocałunek, w coś magicznego, jego dłonie wplecione w moje blond włosy, moje w jego brązowe, coraz bardziej mi się to podoba… Pod jego naciskiem siadam na podłodze dalej opierając się o ścianę, on króluje nade mną… Szczęście jakie mnie spotkało będąc z Louisem jest nie do opisania. Powoli chłopak zaczyna dobierać się do mojej bluzki, z łatwością ją ściąga, ja łapię za guzik w jego jeansach, przez cały czas nasze usta złączone są w nieziemsko namiętnych pocałunkach. Teraz jego koszulka ląduje na podłodze, odrywamy się od siebie i obydwoje staramy się jak najszybciej ściągnąć  spodnie. Gdy stoimy przed sobą w samej bieliźnie. Louis znowu mi się przygląda i lekko przygryza wargę, ja kładę rękę na swoim biodrze, a drugą odgarniam na bok włosy. Podnoszę dłoń i ona zaczyna jeździć od mojej szyi do pępka. Chłopak poprawia włosy i uśmiecha się zawadiacko… Znowu delektujemy się pocałunkami, idziemy na górę nie przestając w ogóle. Louis bierze mnie na ręce i rzuca na łóżko…


Ja... po prostu nie wiem co powiedzieć, a właściwie napisać... Nie wiem, jak wam podziękować za 10.000 wyświetleń. To dla mnie bardzo ważne, że ludzie tu wchodzą, czytają moje wypociny i do tego pozytywnie komentują. Bardzo dziękuję! Następny cel: 20.000 wyświetleń.
Kolejny rozdział dla was drogie czytelniczki!
Love you All :)